Rafał Zawierucha zakończył kawalerskie życie i wziął ślub. To właśnie ta informacja, od kilkunastu godzin króluje w polskich mediach społecznościowych. Znany aktor pochwalił się w mediach społecznościowych zdjęciem z ceremonii. Kim jest jego żona, Beata Wiśnicka? Jeden z najbardziej charakterystycznych, jak i lubianych aktorów młodego pokolenia, Rafał Zawierucha rozpoczął nowy etap w swoim życiu. Artysta znany z takich produkcji, jak "Niewidzialna wojna", czy też "Gdzie diabeł nie może, tam baby pośle" zdecydował się poślubić kobietę swojego życia. Wybranką jego serca jest tajemnicza Beata Wiślicka, która nie jest znana szerszej publiczności. Wszystko przez to, że nie udziela się zbyt często w mediach społecznościowych, a także bardzo ceni swoją prywatność. Wielu fanów aktora, jak i zwykłych sympatyków polskiego kina zastanawia się, czy tam naprawdę zajmuje się jego druga połówka.
Maciej Kurzajewski jest niezwykle aktywny w swoich mediach społecznościowych. Popularny prezenter bardzo chętnie dzieli się kulisami pracy w "Pytaniu na śniadanie", w wolnych chwilach wrzucając do sieci urywki swojej pracy. Tym razem celebryta zdecydował się na udostępnienie ciekawego nagrania z Katarzyną Cichopek, która w studiu TVP próbowała ćwiczyć. Maciej Kurzajewski oraz Katarzyna Cichopek stali się w ostatnich miesiącach najbardziej medialną parą polskiego showbiznesu. Romans słynnego prezentera, a także cenionej aktorki rozgrzał do czerwoności polskie media społecznościowe, sprawiając, że ich popularność w zawrotnym tempie wystrzeliła w górę. Jak można się spodziewać, wyniki oglądalności w czasie prowadzenia przez nich "Pytania na śniadanie" są dla TVP niezwykle satysfakcjonujące, dlatego stacja bardzo chętnie się nimi chwali.Jednak nie wszyscy mają do ich związku tak pozytywne nastawienie. Idealnym przykładem może być była żona Macieja Kurzajewskiego, Paulina Smaszcz. Kobieta nie kryła swojego rozczarowania ich związkiem, zarzucając parze, że przez długi czas oszukiwali zarówno swoich bliskich, jak i opinię publiczną.
Poniedziałkowy poranek w stolicy Ukrainy, Kijowie stał pod znakiem bezczelnych ataków rosyjskich sił. Lokalne media oraz politycy informują, że w mieście doszło do serii niebezpiecznych wybuchów. Mer Kijowa, Witalij Kliczko przekazał, że eksplozje miały miejsce w rejonie Szewczenkowskim. Ludzie masowo udali się do schronów. Poniedziałek 17 października to 236. dzień rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Tamtejsze media informują o potężnych eksplozjach, które ponownie wstrząsnęły lokalną społecznością. Wczesnym rankiem było słychać co najmniej trzy eksplozje w ukraińskiej stolicy. Mer Kijowa Witalij Kliczko określił, tym razem Rosjanie obrali za swój cel rejon szewczenkowski. Lokalne media informują, że ataki przeprowadzono za pomocą nowoczesnych dronów. Takie doniesienia potwierdził bliski współpracownik prezydenta Ukrainy. #BREAKING MASSIVE EXPLOSIONS IN #Kyiv and several parts of #Ukraine pic.twitter.com/HbAHiT0blr— 📡IFE News Agency🚨 (@IFENewsAgency) October 17, 2022 - Stolicę zaatakowano dronami kamikadze. Rosjanie myślą, że im to coś pomoże, ale takie działania przypominają agonię - poinformował Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.Shahed-136 zestrzelony nad Kijowem. Stolica Ukrainy została zaatakowana przez Rosjan irańską amunicją krążącą. Jeden z dronów miał spaść w pobliżu dworca kolejowego w centrum. pic.twitter.com/nS9jLnXxKG— Jarosław Kociszewski (@JarekKociszewsk) October 17, 2022 Polityk zaapelował również do sojuszników, by ci udzielili okupowanemu państwu niezbędnej pomocy militarnej. - Potrzebujemy więcej systemów obrony powietrznej i to tak szybko, jak to możliwe. Nie mamy czasu na powolne działanie. Więcej broni do obrony nieba i zniszczenia wroga - dodł Jermak. #BREAKING 🔥 Multiple drone strikes on #Kyiv. Ukrainian Authorities confirmed atleast 20 explosions reported all over the Kyiv since early morning. Critical infrastructures damaged due to these strikes from Iranian #kamikaze drones, used by #RussianArmy #RussiaUkraineWar pic.twitter.com/LqccdEL9E9— Baba Banaras™ (@RealBababanaras) October 17, 2022 Z kolei mer Kijowa przekazał, że w miejscach, w których doszło do wybuchów, bez wytchnienia pracują stołeczne służby. - Alarm lotniczy trwa. Zostańcie w schronach - mówił Kliczko, cytowany przez agencję Unian.More footage of the impact in Kyiv pic.twitter.com/7VXpVhtZRQ— ТРУХА⚡️English (@TpyxaNews) October 17, 2022 - W Kijowie słychać kolejne wybuchy - podał niedawno portal Suspilne. - Na niebie widać drony kamikadze - relacjonuje z kolei agencja Interfax-Ukraina, powołując się na kanały w serwisie Telegram.Two loud explosions in a central district of Kyiv this morning, just as people prepare for work. Looks like a residential area near the train station has been hit. pic.twitter.com/kiSmFnMy1A— Matthew Luxmoore (@mjluxmoore) October 17, 2022 Artykuły polecane przez Goniec.pl:Co podać dziecku na kaszel i ból gardła?Na co pomaga neo-angin? SprawdźPrzemysław Czarnek ogłosił nowe rozporządzenie MEiN. Nauki biblijne oraz o rodzinie Źródło: Interia.pl
Najbliższe dni w naszym kraju będą stały pod znakiem meteorologicznej niespodzianki. Do Polski zmierza długo wyczekiwana fala bardzo ciepłego powietrza. Synoptycy informują, że przełom nadchodzącego tygodnia przyniesie niewiarygodny wzrost temperatury do zaskakujących wartości, jakie o tej porze roku nie zdarzają się zbyt często. Sympatycy ciepłych kurtek oraz szali będą niepocieszeni.Jesienna pogoda może nie jest aż tak nieprzewidywalna, jak ta wiosenna, aczkolwiek może zaskoczyć spore grono Polaków. Od razu uspokajamy, tym razem chodzi o pozytywne zmiany meteorologiczne. Eksperci nie mają żadnych wątpliwości. Najbliższe dni będą stać pod znakiem wzrostów temperatury, które o tej porze roku nie zdarzają się zbyt często. Takie prognozy są spowodowane w głównej mierze przez odpowiednie ulokowanie układów barycznych znajdujących nad Europą. Wschodnia część kontynentu zostanie opanowana przez wyże, natomiast w zachodniej będą dominowały niże.W opinii synoptyków taki rzeczy spowoduje adwekcję niezwykle ciepłego powietrza zwrotnikowego, co finalnie doprowadzi do wzrostu temperatury nawet do 25 stopni Celsjusza.Zjawisko rozpocznie się już w niedzielę. To właśnie w ten dzień w południowej, jak i zachodniej części Polski mieszkańcy odnotują ok. 20-21 stopni Celsjusza. Warto podkreślić, że również w innych częściach naszego kraju termometry będą pokazywać "pozytywne" wartości, ponieważ słupki rtęci będą dobijać do ok. 17-19 stopni.
Jarosław Kaczyński to bez wątpienia jedna z najbardziej charakterystycznych postaci polskiej sceny politycznej. Ostatnie miesiące są niezwykle intensywne dla lidera PiS, który bez wytchnienia podróżuje po naszym kraju, prezentując swój program wyborczy. Podczas sobotniego spotkania z mieszkańcami Myszkowa oraz Częstochowy zdecydował się na prywatne wyznanie. Jego słowa zaskoczyły opinię publiczną.Sobotnie spotkania zarówno w Myszkowie, jak i Częstochowie miały dla Jarosława Kaczyńskiego słodko-gorzki przebieg. Oddani zwolennicy, dali wyraz swojego poparcia, skandując jego imię, a także dając do zrozumienia, że Prawo i Sprawiedliwość to najlepsza opcja polityczna. Na spotkaniach, a w zasadzie jedynie przed budynkami, gdzie je organizowano, stawili się również zagorzali oponenci opcji politycznej reprezentowanej przez byłego premiera. W niewybrednych sposób krytykowali prezesa, nie szczędząc mu przy tym wielu niecenzuralnych słów. Nie byli jednak w stanie ich wykrzyczeć prosto w twarz, ponieważ spotkania z mieszkańcami Myszkowa, jak i Częstochowy okazały się zamkniętymi eventami z podstawioną publicznością.
Koszmarne informacje płyną z jednego z podkarpackich szpitali. Niestety, ale pomimo ogromnych wysiłków lekarzy, nie udało się uratować życia 40-letniej kobiety, która została ciężko ranna w czwartkowym wypadku w Chmielowie pod Tarnobrzegiem. Do placówki medycznej trafiła również jej 11-letnia córka. Według informacji przekazanych przez portal nowiny24.pl uczennica czwartej klasy podstawówki miała wystąpić na akademii z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Niestety, ale do szkoły nie dotarła. Do porażającego incydentu drogowego doszło w miniony czwartek 13 października na jednym z odcinków drogi krajowej numer 9. W miejscowości Chmielów (gm. Nowa Dęba) zderzyły się samochód osobowy oraz ciężarówka.Wstępne ustalenia miejscowej policji wskazują, że 32-letni kierowca pojazdu ciężarowego z naczepą najechał na tył osobowego seata, który wjechał z drogi podporządkowanej na wiadukt.Siła uderzenia była tak duża, że samochód osobowy został zepchnięty na lewy pas drogi. Bilans zdarzenia dosłownie mrozi krew w żyłach. Do lokalnych placówek medycznych przetransportowano trzy osoby, które brały udział w tym dramatycznym zdarzeniu. Mowa o kobiecie kierującej samochodem osobowym, jej 11-letnia córce, a także 32-letnim kierowcy ciężarówki.
Sprawa Iwony Wieczorek wciąż rozgrzewa polską opinię publiczną. Po ponad 12 latach od jej zaginięcia, policja przeszukała dom jednego z mężczyzn, który był z nią w klubie, z którego kobieta już nigdy nie wróciła do swojego domu. Funkcjonariusze w otwarty sposób sugerowali mu, że zaginiona nie żyje, a oni szukają jej ciała. Adwokat mężczyzny zdecydował się na złożenie zażalenia na zachowanie mundurowych, którzy w jego opinii mogli naruszyć prawa człowieka. Sprawa zaginionej Iwony Wieczorek już od ponad 12 lat interesuje nie tylko rodzime służby, ale również zwykłych Polaków, którzy chcą dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. W ostatnich miesiącach śledztwo w tej sprawie przybrało nowego charakteru. Policjanci zdecydowali się na stanowcze działania, które w ich opinii mają przyśpieszyć wyjaśnienie tej niezwykle zawiłej sprawy. Informacje o tym, jakie czynności w ostatnich tygodniach prowadziła policja w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek, przekazali dziennikarze Onetu.Rozmawiali oni z mężczyzną, którego dom został dokładnie przeszukany w związku ze sprawą. Skonfiskowano również jego prywatny sprzęt elektroniczny. Mężczyzna przyznał, że nie wie, z jakich powodów policja zainteresowała się jego osobą, ani dlaczego poddała jego dom szczegółowej rewizji.
Jarosław Kaczyński, jak przystało na prawdziwego lidera partii rządzącej, kontynuuje swoje tournée po naszym kraju, odwiedzając kolejne miasta na mapie Polski. W sobotę 15 października, prezes PiS zawitał do Myszkowa i Częstochowy w woj. śląskim. Jak się okazało, przywitały go głośne gwizdy i okrzyki. Rozgoryczeni mieszkańcy nie mogli się pogodzić, że spotkania w obu miejscach były zamknięte i przeznaczone dla kilkuset zaproszonych osób.Kampania wyborcza powoli przechodzi w decydującą fazę. Zarówno Jarosław Kaczyński, jak i jego bezpośredni oponent, Donald Tusk podróżują po Polsce, by przekonać jak największą liczbę osób, że to właśnie ich projekt na Polskę jest tym optymalnym i najlepszym. Szczególne poruszenie w rodzimych mediach wywołała sobotnia wizyta tego pierwszego w Myszkowie oraz Częstochowie. W założeniu prezes PiS przybył na Śląsk, by porozmawiać z ludźmi tworzącymi tamtejszą społeczność. Jak się okazało, sztab polityka miał zupełnie inne plan, organizując zamknięte spotkanie dla kilkuset zaproszonych osób.Takie rozwiązanie oburzyło lokalnych mieszkańców, którzy pragnęli spotkać się Jarosławem Kaczyńskim twarzą w twarz, poinformować go o swoich obywatelskich potrzebach, skrytykować, czy też wyrazić swoje poparcie. Jak się okazało, nie było takiej możliwości, ponieważ spotkanie było zamknięte dla osób postronnych. Do środka nie można było dostać się "z ulicy". Lider PiS wywołał niemałe poruszenie u mieszkańców Myszkowa, którzy licznie stawili się na spotkanie. Stawili się z wyprzedzeniem przed tamtejszym domem kultury, gdzie zapowiedziano spotkanie. Jak się okazało, wyczekiwanie w napięciu nic nie dało, ponieważ na spotkanie nie dotarli. Prezes przemawiał na zamkniętym spotkaniu, bezczelnie ignorując zwykłych mieszkańców.W opinii neutralnych obserwatorów, w środku budynku znajdowali się sami zwolennicy PiS, a na zewnątrz czekali otwarci przeciwnicy aktualnej władzy.
Niezwykle nietypowa, a zarazem bardzo groźna sytuacja miała miejsce w miniony czwartek, na jednej z ulic w Borku Strzelińskim pod Wrocławiem. Kierująca Daewoo doprowadziła do kolizji z Volkswagenem, a następnie z wielką siłą wjechała do jednego z okolicznych sklepów i "zaparkowała" pomiędzy regałami. Wiadomo, że 26-latka posiadała swoje prawo dopiero od niedawna. Chwile grozy przeżyła obsługa, a także klient jednego ze sklepów w Borku Strzelińskim (woj. dolnośląskie). W pewnym momencie przez witrynę wjechał rozpędzony samochód osobowy. Lokalna policja określiła zdarzenie drogowe mianem "niecodziennego". Wiadomo, że za kierownicą osobowego Daewoo Lanosa zasiadała 26-latka. Kobieta doprowadziła do kolizji z Volkswagenem, a następnie z impetem wjechała do pobliskiego sklepu. - Kierująca samochodem osobowym marki Daewoo znajdując się na łuku drogi, nie zachowała należytych środków ostrożności, w wyniku czego zjechała na przeciwległy pas ruchu, doprowadzając tym samym do kolizji z prawidłowo poruszającym się pojazdem marki Volkswagen - poinformował asp. Łukasz Porębski z Komendy Powiatowej Policji w Strzelinie.
Poważny wypadek na trasie przejazdu kolumny prezydenckiej zmierzającej z Bydgoszczy do Torunia. Około godz. 13.45 na drodze krajowej nr 10 zderzyły się samochód osobowy oraz ciężarówka. Widząc zdarzenie płk Jacek Siewiera, nowy szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego przystąpił do reanimacji rannych. Prezydent zatrzymał kolumnę do czasu przyjazdu niezbędnych służb ratunkowych.Fatalny incydent drogowy miał miejsce w piątek 14 października na jednym z odcinków drogi krajowej numer 10 pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem. Około godziny 13.45 doszło do zderzenia samochodu ciężarowego z osobówką. Jak się okazało, w tym samym momencie na DK10 znajdowała się kolumna pojazdów wioząca Andrzeja Dudę. Warto podkreślić, że prezydent wraz z szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego płk. Jackiem Siewierą mają dziś uczestniczyć w prezentacji programu tarczy antyrakietowej o kryptonimie "Wisła" w Centrum Szkolenia Artylerii w Toruniu.
Dramatyczny incydent drogowy miał miejsce w poniedziałek 10 października na jednej z ulic Radomia. Lokalni policjanci zatrzymali po pościgu 19-letniego kierowcę BMW, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Niestety, ale jego brawura doprowadziła do zderzenia z radiowozem. Przeprowadzone badanie wykazało, że kierował pojazdem mając prawie promil alkoholu w organizmie i czynny sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w miniony poniedziałek 10 października na terenie Radomia (woj. mazowieckie). Tuż po godzinie 19.00 mundurowi z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji, na jednej z ulic miasta, zauważyli osobowe BMW, którego kierujący nie zastosował się do znaków drogowych.Policjanci chcieli zatrzymać uciekiniera, używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych policyjnego radiowozu, pomimo tego kierujący nie reagował na wydawane polecenia i rozpoczął brawurową ucieczkę.
"Wiadomości" TVP tym razem przeszły same siebie i dobitnie pokazały, że z kompetencją i rzetelnością nie jest im po drodze. W czwartkowym wydaniu serwisu doszło bowiem do kompromitującej wpadki Danuty Holeckiej, która informując o aferze związanej z wyłudzeniami w PFRON i ZUS, pomyliła ogólnopolską organizację pracodawców z siecią sklepów spożywczych. Blamaż nie przeszedł niezauważony i szybko stał się obiektem kpin, a sama "dziennikarka" z królowej TVP stała się nagle królową memów."Wiadomości" TVP mają na swoim koncie mnóstwo wpadek, ale tak kuriozalnej gafy już dawno nie popełniono nawet na Woronicza. Pikanterii dodaje fakt, że kompromitację zaliczyła tym razem sama królowa serwisu, Danuta Holecka, która słynie z tego, że lubi wbijać szpilę politykom opozycji i konkurencyjnym mediom, jednocześnie chełpiąc się geniuszem i wysokimi standardami własnej stacji.W końcu jednak przyszła kryska na Matyska i los dotkliwie zadrwił z dziennikarki na oczach milionów widzów. Jak zawsze, miało być poważnie, bo i temat był niezwykle istotny, tymczasem wyszło mocno żenująco. Jedynym pozytywnym akcentem płynącym z całej sprawy jest przynajmniej to, że Holecka zamiast zszargać nerwy krytycznych wobec reżimowych mediów Polaków, tym razem wywołała na ich twarzach szerokie uśmiechy.
Wielkie zmiany na Woronicza. W roli prowadzącej popołudniowego wydania "Wiadomości" zadebiutowała Sylwia Szczęsna. Dziennikarka została powołana przez nowego szefa stacji - Mateusza Matyszkowicza. Czy zyska sympatię widzów? We wrześniu bieżącego roku Jacek Kurski został odwołany z funkcji prezesa TVP. Jego miejsce zajął Mateusz Matyszkowicz, który wprowadził w stacji szereg zmian. Rozpoczęło się od modyfikacji wysokich szczebli instytucji. Ze stanowiska dyrektora TVP Białystok został odwołany Eugeniusz Szpakowski.
Białoruskie ministerstwo obrony opublikowało oburzające przemówienie szefa resortu Wiktara Chrenina. Skierował on kuriozalne słowa do Polski, Litwy oraz Łotwy, sugerując, że podejmowanie "nieprzemyślanych" decyzji może skutkować konfliktem zbrojnym. - Jeśli wy też nie chcecie i jeśli nie podejmiecie złych kroków, nie będzie wojny - otwarcie stwierdził poplecznik reżimu Aleksandra Łukaszenki.Nie jest żadną tajemnicą, że sytuacja za wschodnimi granicami naszego kraju jest niezwykle napięta. Chodzi nie tylko o wojnę na terenie Ukrainy, ale również działania białoruskiego reżimu, który już lat kroczy ramię w ramię z Władimirem Putinem i stworzoną przez niego totalitarną Rosją. Bliski kontakt obu dyktatorów doprowadził do napiętej i niezwykle niepokojącej sytuacji na wschodzie Europy. Łukaszenka widząc chore aspiracje Putina, nie wypisał się ze zbrodniczego przedsięwzięcia jakim był atak na Ukrainę, a wręcz przeciwnie, coraz śmielej się w niego angażuje. Tuż po wczorajszych atakach na ukraińskie miasta, największe agencje poinformowały o nawiązaniu jeszcze ściślejszej współpracy pomiędzy oboma krajami. Białoruski dyktator w porozumieniu ze swoim rosyjskim odpowiednikiem podjął decyzję o utworzeniu białorusko-rosyjskiej jednostki wojskowej. Jednocześnie padły odrażające oskarżenia w stosunku do Ukrainy o planowanie wraz z państwami NATO ataku na Białoruś. Łukaszenka poinformował o tym na naradzie w sprawie bezpieczeństwa Białorusi.- Sytuacja wokół Białorusi, jak już pisaliśmy, pozostaje napięta. Co więcej, na Zachodzie szerzy się opinia, że armia białoruska przystąpi bezpośrednio do specjalnej operacji wojskowej na terytorium Ukrainy – powiedział samozwańczy prezydent.
Wołodymyr Zełeński tuż po rosyjskich atakach na ukraińskie miasta został zaatakowany w mediach społecznościowych przez lidera Czeczenii Ramzana Kadyrowa. Bliski przyjaciel Władimira Putina w bardzo ostry sposób odniósł się do słów prezydenta okupowanego kraju, który zaznaczył, że Rosjanie to terroryści, i chcą zniszczyć i zetrzeć z powierzchni ziemi jego kraj. -Zełenski narzeka na ataki na Kijów i inne miasta. A co myślałeś, frajerze, ty możesz, a inni nie?" – napisał za pośrednictwem swojego Telegramu. Już kilkaset dni trwa bestialska agresja Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy. W poniedziałek doszło do brutalnych ataków na tamtejsze miasta, które miały być odpowiedzią na zniszczenie słynnego Mostu Krymskiego, do którego doszło w minioną sobotę. Rosyjskie pociski uderzyły m.in. w centrum Kijowa, w Zaporoże, a także w miasta obwodów dniepropietrowskiego i mikołajowskiego. Niestety, ale są ofiary śmiertelne, jak również wielu rannych.Działania Władimira Putina już od wielu miesięcy wywołują powszechną odrazę, aczkolwiek wciąż brak zdecydowanych reakcji ze strony innych europejskich państw, jak również społeczności międzynarodowej. Wczoraj swoje zdanie na temat rosyjskiej agresji wyraził przywódca Ukrainy, Wołodymyr Zełeński. Prezydent był wstrząśnięty porannymi atakami. W treściwy sposób zwrócił się zarówno do swoich rodaków, jak również światowych przywódców. W swojej wypowiedzi zaznaczył, że Rosjanie próbują ich zniszczyć i zetrzeć z powierzchni ziemi.- Całkowicie. Zamordować naszych ludzi, którzy śpią w domach w Zaporożu, zabić ludzi, idących do pracy w Dnieprze i Kijowie - napisał Zełenski za pośrednictwem swojego Facebooka.
Praca zamiast emerytury to pomysł rządu na niezwykle ciężką sytuację seniorów w naszym kraju. Takie rozwiązania są wspierane przez specjalne zapisy zawarte w ustawie o aktywizacji zawodowej, która ma zacząć obowiązywać 1 stycznia 2023 roku. Jeden z nich gwarantuje 1800 zł comiesięcznego wsparcia dla przedsiębiorstw, które zatrudnią seniorów w wieku emerytalnym. W chwili obecnej sytuacja polskich seniorów nie rysuje się w kolorowych barwach. Galopująca inflacja, a także wszechobecne podwyżki cen podstawowych artykułów, jak również energii dobijają wiele domowych budżetów. Ten niezwykle niekorzystny czas jest dobijający właśnie dla osób starszych, które w większości przypadków nie podejmują się żadnej pracy i muszą egzystować, pobierając niezwykle niskie świadczenia.Polski rząd chce walczyć z niekorzystnymi trendami, jednak w zdecydowanej większości przypadków dolewa oliwy do ognia, pogarszając bieżącą sytuację milionów Polaków. Praca, zamiast emerytury ma być ciekawą, a także korzystną alternatywą, ale przede wszystkim skutecznym rozwiązaniem na trudne czasy.Jak się okazuje, polskie przedsiębiorstwa dostaną dofinansowanie w wysokości nawet 1800 zł miesięcznie – 50 procent płacy minimalnej w drugiej połowie 2023 roku - za zatrudnienie osób, które osiągnęły wiek emerytalny, ale nie zdecydowały się na zakończenie aktywności zawodowej. Jest jednak kilka podstawowych warunków.
W poniedziałkowy poranek doszło do kolejnych bestialskich ataków Federacji Rosyjskiej na terenie okupowanej Ukrainy. Spadające rakiety sparaliżowały większość tamtejszych miast, niszcząc infrastrukturę, a także zbierając krwawe żniwo wśród ludności cywilnej. Moment ataku na centrum Kijowa został zarejestrowany przez młodą Ukrainkę, która udostępniła nagranie za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Poniedziałkowy poranek znów stał pod znakiem rosyjskich ataków wymierzonych w Ukrainę. Wiele wskazuje na to, że była to swego rodzaju odpowiedź Władimira Putina na zniszczenie Mostu Krymskiego, który był "oczkiem w głowie" bestialskiego dyktatora. Niestety, ale w wyniku ostrzału życie straciło 8 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych, poinformował w poniedziałek portal Suspilne z powołaniem na Państwową Służbę ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. O licznych ofiarach śmiertelnych donoszą również mieszkańcy miasta, którzy za pośrednictwem serwisu Telegram relacjonują sytuację w atakowanym mieście.W mediach społecznościowych pojawiają się kolejne materiały wideo, które dokumentują momenty, w których doszło do eksplozji. Jeden z nich przypadkowo zarejestrowała mieszkanka Kijowa. Rakieta spadła niemal tuż obok niej.
Przerażający incydent na rzece Mołtawa w Gdańsku. W sobotnie popołudnie doszło do zderzenia dwóch jednostek pływających. W chwili obecnej trwa akcja ratunkowa - poinformował Wojciech Paczkowski z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w rozmowie z PAP. Na pokładzie znajdowało się aż 14 osób. Niestety, ale kilka z nich wpadło do wody.Sobotnie popołudnie w Gdańsku stało pod znakiem fatalnego incydentu, do którego doszło na Motławie w Gdańsku. Według informacji przekazanych przez Wojciecha Paczkowskiego z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, miało miejsce zderzenie dwóch jednostek pływających. - Kilka osób wpadło do wody. Na miejsce zostały wysłane łodzie ratownicze z Gdyni i Gdańska - poinformował Paczkowski.
"Wiadomości" TVP tylko czekały na okazję, by móc dopiec konkurencyjnej telewizji TVN. Nic dziwnego - niecodziennie zdarza się, że w wielkich mediach wybuchają afery związane z mobbingiem. Materiał wykorzystał słabość największej konkurencji publicznego nadawcy.
"Wiadomości" TVP zaliczyły wpadkę, która rozbawiła do łez wielu widzów. Serwis informacyjny zaprezentował grafikę obrazującą, jak potencjalnie mógłby wyglądać atak na rurociągi Nord Stream. - Oscar za efekty - drwią internauci.Symulacje i grafiki prezentowane w "Wiadomościach" TVP regularnie budzą rozbawienie. Nic dziwnego - stacja wyraźnie stroni od nowych technologii, a grafik może pochwalić się ponadprzeciętnym poczuciem humoru. W czwartek w głównym wydaniu programu postanowił zaprezentować, jak mógł wyglądać atak na gazociągi Nord Stream.
Jarosław Kaczyński zdecydował o losie Mateusza Morawieckiego. Lider Prawa i Sprawiedliwości podjął trudną decyzję i postanowił pozostawić aktualnego premiera na jego stanowisku. Wszystko wskazuje jednak na to, że jego pozycja będzie zdecydowanie słabsza. Zgodnie z wiadomościami przekazanymi przez RMF FM, prezes uważa, że głównym "wrogiem" jest Donald Tusk, a Elżbieta Witek, nie jest jeszcze gotowa, by pełnić obowiązki szefa rządu.O tym, że posada polskiego premiera jest niezwykle "gorącym" stanowiskiem, wiadomo nie od dziś. Temat potencjalnych zmian na tym stanowisku powraca jak bumerang, co jakiś czas, skutecznie absorbując opinię publiczną.
Od bardzo wielu lat Donald Tusk jawi się jako prawdziwy lider opozycji, który byłby w stanie zakończyć rządy Prawa i Sprawiedliwości. Instytut Badań Pollster w sondażu przygotowanym dla „Super Expressu” zapytał Polaków, kto powinien stanąć na czele zjednoczonej opozycji. Jak się okazało, murowany kandydat do zwycięstwa ma bardzo poważnego rywala. Do o gry włączył się bowiem prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski.Nie jest żadną tajemnicą, że partie opozycyjne muszą się zjednoczyć, jeśli myślą o zwycięstwie w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Ich liderzy od jakiegoś czasu negocjują warunki ewentualnego wspólnego startu w wyborach w następnym roku, a także ustalają wszelkie szczegóły dotyczące utworzenia rządu.
Niewiarygodne sceny podczas mszy w parafii p.w. Św. Rodziny w Lublinie. Tamtejszy proboszcz zszokował swoich wiernych w czasie wygłaszania kazania. Duchowny mówił o samobójstwach, a także medalikach, które "parzą szatana". Co ciekawe, swoje słowa głosił w trakcie liturgii w intencji dzieci, rodziców, nauczycieli i pracowników... przedszkola.Niezwykle nietypową, a zarazem bulwersującą sprawą zainteresowały się lokalne media, a została ona nagłośniona przez redakcję "Dziennika Wschodniego". Do zdarzenia doszło w miniony wtorek w trakcie mszy zamówionej przez pracowników lokalnego przedszkola numer 63.
Niezwykle przerażający wypadek miał miejsce w nocy ze środy na czwartek 28/29 września na jednym z odcinków drogi krajowej numer 11 w okolicach Środy Wielkopolskiej. Doszło do zderzenia samochodu osobowego oraz ciężarówki. Niestety, w wyniku zdarzenia zginęły dwie osoby. Na miejscu przez wiele godzin pracowali przedstawiciele służb, którzy ustalali przyczyny tego fatalnego incydentu.
Uszkodzenie gazociągów Nord Stream to sprawa, która obiła się szerokim echem zarówno w Europie, jak i całym świecie. Wciąż dokładnie nie wiadomo, co tak naprawdę stało się na Morzu Bałtyckim. W przeciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin pojawiły się liczne oskarżenia wystosowane w kierunku Stanów Zjednoczonych. Odpowiedział na nie rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price. Odpowiedział, że takie doniesienia są "niedorzeczne" i jest to "rosyjska dezinformacja".Wycieki z rurociągów Nord Stream już od kilkudziesięciu godzin ekscytują światową opinię publiczną. Zarówno szwedzkie, jak i duńskie stacje pomiarowe zarejestrowały silne podwodne eksplozje w tym samym obszarze, w którym doszło do uszkodzenia rurociągów. W opinii wielu niezależnych ekspertów, a także polityków, incydenty, do których doszło w pobliżu wyspy Bornholm to jawny przejaw akcji sabotażowej. Co niezwykle ciekawe, pojawiły się oskarżenia wymierzone w Stany Zjednoczone, czyli czołowego członka Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price na specjalnej konferencji prasowej został zapytany wprost o to, czy Stany Zjednoczone stoją za wybuchami w pobliżu Nord Stream 2. W odpowiedzi przekazał, że takie przypuszczenia są niedorzeczne i jest to przejaw rosyjskiej "dezinformacji".Pytania na temat rzekomego zamieszania USA w sprawę wycieków na Morzu Bałtyckim są pokłosie słów byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego oraz senatora Teda Cruza. Zasugerowali oni, że Stany Zjednoczone mogły stać za wybuchami gazociągów Nord Stream.Takie sugestie odrzucił Pentagon, a także administracja Białego Domu. Jego rzeczniczka, Karine Jean-Pierre została zapytana o słowa Joe Bidena, który na początku lutego powiedział, że Nord Stream 2 nie zostanie otwarty. Powiedziała, że prezydent USA w oczywisty sposób miał na myśli zablokowanie środkami prawnymi, a nie akcje sabotażowe.Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price podkreślił, że Stany Zjednoczone robią co w ich mocy, by ustalić przyczynę, a także potencjalnych sprawców tego zdarzenia. Dzielą się dostępnymi informacjami, a także pomagają w śledztwie. Jednocześnie odmówił spekulacji dotyczących tego, czy potraktuje atak na rurociąg Nord Stream jako atak na NATO w rozumieniu artykułu V.
W środę 28 września na drogi w całym kraju wyjadą policyjne patrole, których głównych zadaniem będzie dbanie o bezpieczeństwo wszystkich zmotoryzowanych. Funkcjonariusze będą prowadzić działania kontrolno-prewencyjne. Według oficjalnych informacji mandaty mogą wynosić nawet 3000 złotych. Nowy taryfikator mandatów, który został wprowadzony w styczniu bieżącego roku, skutecznie wyhamował szaleńcze zapędy niektórych kierowców. Polscy policjanci mają jednak pełne ręce roboty, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom ruchu drogowego.
W ubiegłym tygodniu światowe media obiegła niewiarygodna informacja o "częściowej mobilizacji" w Federacji Rosyjskiej. W opinii amerykańskiej agencji Bloomberg została ona ogłoszona przez Putina, nie po to, by wygrać wojnę, ale przeciągnąć działania na terenie okupowanej Ukrainy. - Im dłuższe walki, tym większe pole manewru do szantażowania na innych polach - podkreśla agencja.Sytuacja wewnątrz Rosji zdaje się pogarszać z dnia na dzień. Setki tysięcy osób uciekających za granicę, liczne protesty na ulicach tamtejszych miast to jedynie wierzchołek góry lodowej, która w każdej chwili może przyczynić się do "zatopienia" tak wielkiego mocarstwa, jakim jeszcze do niedawna była Rosja. W ubiegłym tygodniu miało miejsce przemówienie Władimira Putina, który przed kamerami państwowych mediów poinformował Rosjan o wprowadzeniu w życie "częściowej mobilizacji". Na reakcję jego rodaków nie trzeba było długo czekać. Bilety lotnicze wyprzedawały się jak świeże bułeczki, a korki na granicach zaczęły rosnąć w drastycznym tempie. Rosjanie dali swojemu przywódcy jasną, a także stanowczą odpowiedź. "Nie chcemy walczyć w imię szalonych ambicji dyktatora".
Wielu niezależnych ekspertów przyznaje, że aktualne działania podejmowane przez Władimira Putina mają na celu uratować jego wizerunek. W rozmowie z Wirtualną Polską, dr hab. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zaznaczyła, że rosyjski przywódca wdrożył "plan B", a potencjalna aneksja okupowanych terytorium na wschodzie Ukrainy zostanie przeprowadzona "na wewnętrzny użytek" Kremla. Choć wzmożone walki tuż za naszą wschodnią granicą trwają już od kilkuset dni, Federacja Rosyjska, która w tym konflikcie występuję w roli agresora, nie zdołała osiągnąć ani jednego ze swoich strategicznych celów. Jak można się spodziewać, bohaterski opór Ukraińców, a także brak skutecznych działań armii rosyjskiej mocno irytują Władimira Putina. Nie ulega wątpliwości, że sam dyktator bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli, dlatego potrzeba twardej i zdecydowanej reakcji.