Światowe media przekazały niebywałe informacje na temat kilku rosyjskich oligarchów. Wskazano, że od początku bieżącego roku w tajemniczych okolicznościach życie straciło aż ośmiu ważnych przedsiębiorców. W opinii niezależnych mediów nie były to samobójstwa, a zaplanowane morderstwa. Taką tezę potwierdzają również zagraniczne służby, które podważają pracę rosyjskich odpowiedników.Warto podkreślić, że bieżący, 2022 rok nie jest "szczęśliwy" dla najbogatszych oligarchów. Od stycznia w tajemniczych okolicznościach zmarło aż ośmiu przedstawicieli listy najbogatszych Rosjan.W sporej liczbie przypadków tracili oni życie wraz z rodzinami, aczkolwiek za każdym razem główną przyczyną zgonu było domniemane samobójstwo bądź "wypadek". Zupełnie innego zdania są m.in. niezależni dziennikarze i zagraniczne służby, które nie wykluczają, że doszło do morderstw.Wielu ekspertów wskazuje, że czystki wśród najbogatszych Rosjan mogą mieć pośredni związek z aktualną sytuacją na terenie okupowanej Ukrainy. Działania Putina w realny sposób wpłynęły nie tylko na interesy, ale również polityczne przetasowania wewnątrz państwa.Szczególnie głośno w światowych mediach było o sprawie śmierci biznesmena Siergieja Protosieni, byłego główego księgowego koncernu gazowego Nowatek. Jego ciało zostało znalezione 9 kwietnia w hiszpańskim kurorcie Lloret de Mar. Wraz z nim życie straciła jego żona i 18-letnia córka. Tamtejsza policja ustaliła, że kobiety zmarły od ciosów nożem i toporem. Warto podkreślić, że majątek oligarchy oszacowano na niebagatelne 400 mln euro (1,8 mld złotych). W opinii lokalnej policji biznesmen zabił żonę i córkę, a następnie sam się powiesił. W taki scenariusz nie wierzy syn zmarłego, Fiodor Protosienia, który nie wyjechał na święta do Hiszpanii wraz ze swoją rodziną.- Mój ojciec nie był mordercą - powiedział w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Daily Mail". Dodał również, że jest przekonany, że jego tata nie byłby w stanie zrobić aż tak okutnej rzeczy. Warto podkreślić, że hiszpańska policja nie wyklucza również, że mogło dojść do potrójnego morderstwa i upozorowania samobójstwa.⚡️ In Spain, ex-top manager of #NOVATEK Sergey Protosenya was found dead along with his wife and daughter.The bodies of three people were found on Tuesday, April 19, in a house in the resort town of Lloret de Mar.Coincidence? I think not.#Ukraine #Europe #StopRussia pic.twitter.com/YeqcwWPvcF— Mattias — 💙🌻💛 (@MattiasSvea) April 21, 2022
Światowi ekonomiści prognozują, że rosyjską gospodarkę czeka bardzo mocne załamanie. Robin Brooks, główny ekonomista The Institute of International Finance (IIF) poinformował, że jego zespół dokładnie przeanalizował dane dotyczące eksportu 20 krajów do Rosji. Jak się okazuje, nad Federacją Rosyjską zbiera się wiele czarnych chmur. W opinii Robina Brooksa z The Institute of International Finance, najbliższe miesiące nie będą zbyt optymistyczne nie tylko dla Rosji, ale również Władimira Putina. Główny ekonomista poinformował, że tamtejszą gospodarkę czeka w tym roku poważne załamanie.- Przewidujemy załamanie PKB o 30 proc. do końca 2022 r. - przekazał za pośrednictwem swojego Twittera. W swojej analizie zaznaczył, że Federacja Rosyjska w związku z aktualną sytuacją międzynarodową przestała publikować część danych gospodarczych. Dodał jednak, że jego zespół aktywnie śledzi stan eksportu 20 krajów do tego kraju. Pozyskane dane przyczyniły się do ustalenia, w jakiej kondycji znajduje się kraj zarządzany przez Władimira Putina.- Eksport spadł o ponad 50 proc. w kwietniu 2022 r - poinformował Brooks. Zaznaczył, że analizowane dane obejmują analogiczny okres w 2021 roku.
Już od dłuższego czasu sytuacja międzynarodowa staje się coraz bardziej napięta. Konflikt na linii Kijów-Moskwa w widoczny sposób uwypuklił drastyczny kryzys, a także podzielił świat niemalże na dwie części. Jak się okazuje, nie tylko tuż za naszą wschodnią granicą, ma miejsce zacięta rywalizacja. W ostatnim czasie szczególnie głośno mówi się o napięciach pomiędzy Chinami a USA. Nastroje podburzył sam prezydent Joe Biden, który podkreślił, że jego kraj będzie bronić integralności Tajwanu za wszelką cenę.Chińskie MSZ w stanowczy sposób zareagowało na niedawne słowa prezydenta Joe Bidena, odnoszące się do sytuacji Tajwanu. Administracja Kraju Środka jasno i wyraźnie podkreśliła, że kwestia Tajwanu jest czysto wewnętrzną sprawą Chin i państwo to nie będzie tolerować zewnętrznych ingerencji.- W kwestiach dotyczących podstawowych interesów Chin, jakimi są suwerenność i integralność terytorialna, Chiny nie mają miejsca na kompromisy ani ustępstwa - brzmi oficjalny komunikat chińskiego MSZ. Warto podkreślić, że prezydent Stanów Zjednoczonych zapewnił, że jego kraj będzie bronić niepodległości Tajwanu. - W obronie tego kraju jestem gotów na użycie siły - zaznaczył przywódca USA.W oficjalnym podsumowaniu swojej pięciodniowej podróży do Azji, prezydent Joe Biden chciał zaprezentować sojusze, które buduje w regionie Indo-Pacyfiku. Jego działania dyplomatyczne mają na celu przeciwstawienie się rosnącej sprawności gospodarczej Chin, a także zbudowanie skutecznej przeciwwagi, dla tamtejszego hegemona.W poniedziałek, w rozmowie z dziennikarzami, Biden jasno i wyraźnie podkreślił, że zezwoli na pomoc wojskową USA dla Tajwanu, jeśli Chiny zaatakują i zagrożą niepodległości wyspy.
Dmitrij Miedwiediew ujawnił, że na negocjacje pomiędzy Ukrainą i Rosją jest już za późno. Były prezydent Federacji Rosyjskiej opublikował post za pośrednictwem Telegramu, nawiązując w nim również do naszego kraju. Zaznaczył, że każdy scenariusz pokojowy jest "pisany pod dyktando NATO".Aktualna sytuacja międzynarodowa jest niezwykle napięta. Kraje Zachodu za wszelką cenę chcą znaleźć odpowiednie rozwiązanie z tej "patowej" sytuacji, pomagając tym samym okupowanej Ukrainie. Stanowisko w sprawie ewentualnego porozumienia wyraziła również strona rosyjska. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew ocenił szanse ewentualnego porozumienia pomiędzy oboma krajami. Przekazał, że na jakiekolwiek rozmowy jest już za późno.Przeanalizował wszystkie z możliwych opcji i opublikował za pośrednictwem swojego Telegramu. Możliwości rozwiązania konfliktu nazwał "czystym strumieniem świadomości europejskich grafomanów". Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej w jasny sposób odrzucił m.in. neutralny status Ukrainy oraz jej potencjalne członkostwo w Unii Europejskiej.- Niezależnie od tego, jak bardzo Kijów bawi się marzeniami o zanurzeniu się w europejskiej idylli, bez członkostwa w NATO nie ma szans - przekazał Miedwiediew.
Do niezwykle przerażającego odkrycia doszło na terenie zniszczonego Mariupola. W piwnicy jednego ze zbombardowanych budynków znaleziono ponad 200 ciał w zaawansowanym stanie rozkładu. Informacje na temat znaleziska przekazał doradca mera okupowanego przez Rosjan miasta, Petro Andriuszczenko.Wojna na terenie Ukrainy trwa już od niemal trzech miesięcy. Każdego dnia światowe media informują o kolejnych bestialskich czynach rosyjskich żołnierzy. Szczególnie ciężka sytuacja występuje na terenie okupowanego Mariupola. Według lokalnych służb codziennie odnajdywane są setki ciał zaginionych osób. Lokalna administracja przekazała niebywałe informacje na temat mrożącego krew w żyłach znaleziska w jednym z zawalonych bloków. Poinformował o nim doradca mera Mariupola, Petro Andriuszczenko.- Podczas rozbiórki gruzów bloku [...] w piwnicy znaleziono ponad 200 ciał zabitych pod gruzami, będących w zaawansowanym stanie rozkładu - przekazał Andriuszczenko za pośrednictwem swojego Telegrama.Poinformował również, że miejscowa ludność cywilna odmówiła udziału w zbieraniu, jak i pakowaniu ciał ofiar. W związku z takim stanem rzeczy, przedstawiciele rosyjskiego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych również opuściło miejsce prac.- Ciała zabitych zostały na miejscu, przez częściowo rozebrane gruzy odór czuć prawie na całym osiedlu - podkreślił doradca mera Mariupola.
Do nietypowego zdarzenia doszło podczas ostatniego programu "Woronicza 17" emitowanego na antenie TVP Info. Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska w zaskakujący sposób wyśmiała słowa posła PO Roberta Kropiwnickiego. Polityk uderzyła również w osobę Leszka Balcerowicza.Niestandardowe incydenty są niezwykle częsty obrazem polskich programów publicystycznych. Są one szczególnie widoczne w sytuacji, gdy głównym tematem rozmów jest polityka, a także aktualne działania rodzimego rządu.Sceny rodem z teatru miały miejsce w czasie ostatniego programu "Woronicza 17" na antenie TVP Info, gdzie zaproszeni goście dyskutowali na temat planowanego przejęcia Grupy Lotos przez PKN Orlen.Debata wywołała sporo emocji, a główną rolę odegrała posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska. W niestandardowy sposób zareagowała na słowa posła PO.- Likwidacja Lotosu jest dzisiaj wysoce bez sensu. W momencie, gdy trwa wojna, kiedy jest ogromny kryzys na rynku energetycznym, my pozbywamy się tak naprawdę Lotosu - mówił Robert Kropiwnicki.Podkreślił również, że w ten negatywny sposób pozbywamy się stacji benzynowych i rafinerii.- Kiedy stacje Lotosu (w sumie 417 punktów) trafią w ręce węgierskiego MOL, a Orlen przejmie część stacji na Węgrzech, to Orban zmieni prawo i polski koncern straci kontrolę nad zagranicznymi stacjami - zaznaczył na antenie TVP Info.W jego opinii podobny los może spotkać rafinera Lotosu, którego 30 proc. udziałów ma zostać wykupione przez saudyjski koncern paliwowo-chemiczny Saudi Aramco.- To Arabowie będą decydowali, jaka będzie ropa, skąd będzie kupowana i komu będzie sprzedawana. Orlen nie będzie miał na to żadnego wpływu - wskazywał Robert Kropiwnicki.
Były minister obrony narodowej, Antonii Macierewicz wypowiedział się na temat aktualnej sytuacji międzynarodowej. W rozmowie z dziennikarzem Goniec.pl z mocnych słowach uderzył w działania zarówno Rosji, jak również innych europejskich państw. Polityk przekazał, które kraje są szczególnie zagrożone i mogą paść ofiarą zbrodniczego reżimu Władimira Putina.Aktualna sytuacja międzynarodowa jest niezwykle niesprzyjająca, a zbrodnicze działania Władimira Putina generują wszechobecny niepokój. Eksperci nie mają najmniejszej wątpliwości, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli.Swoim zadaniem na temat bieżących wydarzeń podzielił się znany polityk i były szef MON Antoni Macierewicz. W rozmowie z dziennikarzem Goniec.pl podkreślił, że bestialska agresja Rosji na Ukrainę nie jest tylko i wyłącznie inwazją na państwo ukraińskie, ale jest otwartym atakiem na Europę.Podkreślił, że dalszy tok wydarzeń będzie uzależniony tylko i wyłącznie od tego, czy NATO będzie w stanie powstrzymać imperialistyczne zapędy Władimira Putina.- W sytuacji, gdy Sojusz nie zdoła powstrzymać rosyjskiej ekspansji na Ukrainie, wtedy następne kraje będą realnie zagrożone - zaznaczył.Macierewicz podkreślił, że Unia Europejska nie zawsze w jasny i klarowny sposób wyrażała swoje "twarde" stanowisko względem kraju agresora. W jego opinii to Polska, a także kraje Europy Środkowej przyczyniły się do zmiany narracji przedstawicieli Wspólnoty. - To właśnie one jednoznacznie przekazały, że nie ustąpią i nie zgodzą się na jakiekolwiek imperialne żądania strony rosyjskiej. To właśnie nasze stanowisko, jak również naszych partnerów było momentem przełomowym w historii tego konfliktu - podkreślił.
Beata Kozidrak to niekwestionowana gwiazda polskiej muzyki rozrywkowej. Niestety, ale w ostatnich miesiącach wokalistka nie ma zbyt dobrej prasy, szczególnie ze względu na incydent z jazdą pod wpływem alkoholu. W biografii Bajmu można przeczytać niezwykle nietypową historię sprzed lat, która zdarzyła się po innym ważnym koncercie. Liderka formacji musiała interweniować w ważnej sprawie.Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że Beata Kozidrak oraz zespół Bajm to niekwestionowane legendy polskiej sceny muzycznej. Wybitna piosenkarka od lat zachwyca miliony Polaków swoim pięknym głosem, a jej koncerty wyprzedają się niemal do ostatniego miejsca. Pomimo ostatnich problemów z prawem, wokalistka nie zraziła się do publicznych występów i często bierze udział w różnego rodzaju festiwalach. Ostatnio fani jej wokalu mogli ją podziwiać na sopockiej scenie Opery Leśnej.
W polskich mediach pojawiły się niepokojące doniesienia o stanie zdrowia Krzysztofa Krawczyka Juniora. Syn legendarnego piosenkarza od wielu lat zmaga się z padaczką, która w skuteczny sposób uniemożliwia mu normalne funkcjonowanie. Partnerka Juniora ujawniła, że jego stan jest niezwykle poważny, a także zdradziła, z jakimi problemami musi się zmagać jej ukochany.Krzysztof Krawczyk Junior wraz ze swoją ukochaną Katarzyną, odsłonili ułamek swojego życia w szczegółowym wywiadzie dla "Twojego Imperium". Para opowiedziała o trudach codziennego funkcjonowania, spowodowanymi chorobą Juniora.Partnerka syna legendarnego wokalisty zdradziła niebywałe szczegóły z ich życia, zaznaczając, że trudno jej patrzeć na cierpienie swojego ukochanego.- Trudności związane są z wieloma ograniczeniami. Wynikają z konieczności przestrzegania godzin podawania leków przeciwpadaczkowych i stworzenia właściwych warunków na co dzień. Krzyś musi mieć wystarczającą ilość snu, regularnie i odpowiednio się odżywiać, nawadniać organizm i unikać bodźców mogących wywołać atak padaczki. Takie jest na przykład migające światło - podkreśliła na łamach "Twojego Imperium".Dodała również, że powinien mieć zapewniony spokój, a także poczucie bezpieczeństwa. Zaznaczyła, że o wszystkich zaleceniach przypomina im lekarz.
Jarosław Jakimowicz wpadł w poważne tarapaty. Komisja etyki TVP wydała "wyrok" w jego sprawie. Jest to pokłosie skandalicznych wypowiedzi pod adresem dziennikarzy stacji TVN. Za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych nazwał ich "szmaciarzami". W niewybredny sposób zaatakował również rodzinę Tomasza Sekielskiego. Kontrowersyjny aktor i prezenter telewizyjny usłyszał oficjalne orzeczenie. Nie ma powodu do dumy. Jakiś czas temu w polskich mediach społecznościowych zawrzało. Wszystko za sprawą bulwersującego zachowania Jarosława Jakimowicza. Prezenter nazwał dziennikarzy pracujący dla stacji TVN "szmaciarzami". Nie oszczędził również rodziny Tomasza Sekielskiego.Ostatecznie po kilku miesiącach sprawa została rozstrzygnięta przez komisję etyki TVP. Sprawa dotyczyła w głównej mierze postów z lipca 2021 roku dotyczących przedłużenia koncesji stacji TVN. Jakimowicz nie powstrzymywał się przed użyciem skandalicznego słownictwa. W mocnych słowach uderzył w stację TVN, jak i jej pracowników: "Domyślacie się Państwo, że jestem za nie przedłużaniem tym szmaciarzom koncesji jak mało kto ŚPIESZCIE ŚIĘ SZMACIARZE ZADAWAĆ PYTANIA". [red. pisownia oryginalna]Jak można się spodziewać, takie słowa nie przeszły bez echa, a na ekscentrycznego prezentera złożono oficjalną skargę. Na taki ruch zdecydował się Paweł Mielewczyk. W swoim oświadczeniu zaznaczył, że jest oburzony wyzwiskami na pracowników konkurencyjnej dla publicznego nadawcy stacji.- Można kogoś nie lubić, (ale) to nie znaczy, że można wyzywać publicznie osoby pracujące w [...] TVN - argumentował swoją skargę. W jego opinii osoba Jakimowicza psuje reputację Telewizji Polskiej.Jak się okazuje, niewybredne wpisy na temat dziennikarzy TVN to nie jedyny kamyczek do ogródka Jakimowicza. Prezenter nie szczędził niewybrednych uwag pod adresem rodziny Tomasza Sekielskiego. Znany dziennikarz TVN ujawnił w wywiadzie dla "Twojego Stylu", że jego żona zmaga się z poważną depresją oraz zespołem stresu pourazowego (PTSD). Jakimowicz nie miał dla nich najmniejszej litości i z butami wszedł w prywatne życie pary. W niezwykle szokujący sposób skomentował to wyznanie:- BARDZO SIĘ CIESZĘ ŁOBUZIE, ŻE CIERPISZ TY TWOJA RODZINA ,ŻONA za to co zrobiłeś podły łobuzie mojej rodzinie. Ty dziennikarz? Zwykły łobuz ,który razem tą kreaturą Krysiakiem próbowali zniszczyć nam życie. Jest jeszcze parę osób np. z Uwaga TVN Dorota Pawlak na których ból spokojnie czekam. Za te krzywdy i kłamstwa i manipulacje zasłużyliście ‼️ [red. pisownia oryginalna] - napisał za pośrednictwem swojego Instagrama.
Tuż przed Polsat SuperHit Festiwal 2022 Kayah w niezwykle wulgarny sposób zwróciła się do reporterów zgromadzonych przed sceną. Jej bezczelna odzywka oburzyła opinię publiczną, jak również organizatorów wydarzenia. Wiadomo, że gwiazda poniosła konsekwencje swojego chamskiego zachowania. Czy więcej już nie postąpi w ten sposób?Niestandardowe zachowanie do domena wielu znanych gwiazd estrady. Niestety, ale spora część z nich myli ekstrawagancje z chamstwem, prokurując wiele nieprzyjemnych sytuacji. Tak było w przypadku Kayah, która tuż przed festiwalem w Sopocie popisała się chamstwem w czystej postaci.
Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka przyjechał w niedzielę do Soczi na spotkanie z przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Tematem oficjalnych rozmów miała być dalsza współpraca pomiędzy oboma krajami. W czasie, gdy odbywały się obrady, dziennikarze z kanału Biełaruskij Hajun na Telegramie przekazali niepokojące informacje o przemieszczeniu białoruskich wyrzutni rakiet Iskander w kierunku granicy z Ukrainą.Od początku rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy, przywódcy Rosji oraz Białorusi spotykali się kilkukrotnie, by omówić wspólne plany, a przede wszystkim skoordynować dalsze działania w związku z wojną w Ukrainie. W niedzielę 22 maja ponownie doszło do oficjalnych rozmów Władimira Putina oraz Aleksandra Łukaszenki. Obrady miały miejsce w Soczi, o czym poinformował na Telegramie burmistrz tego miasta Oleksiej Kopajgorodski. Zakomunikował, że omawiane będą kwestie "kluczowe dla budowania dobrych stosunków rosyjsko-białoruskich z naciskiem na współpracę integracyjną w ramach państwa związkowego.- Tematem rozmów będą także aktualne sprawy międzynarodowe - podkreślił Kopajgorodski.
Premier Mateusz Morawiecki za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych opublikował emocjonalny wpis o swojej mamie. Szef polskiego rządu w kilku słowach wyraził swoją miłość oraz szacunek dla swojej rodzicielki z okazji jej 92 urodzin. Premier od wielu lat jest w głównej mierze kojarzony z osobą swojego ojca, zmarłego w 2019 roku Kornela Morawieckiego, który był jednym z najpopularniejszych działaczy opozycji w czasach PRL. Zdecydowanie mniejsza uwaga mediów skupia się na mamie szefa polskiego rządu, Jadwidze. Mimo wszystko kilka dni przed Dniem Matki zrobiło się o niej głośno. Wszystko z powodu emocjonalnego wpisu zamieszczonego przez premiera w mediach społecznościowych.Mateusz Morawiecki postanowił podkreślić niezwykłą rolę swojej mamy w jego życiu. W dniu 92 urodzin swojej rodzicielki opublikował emocjonalny wpis na Facebooku.
Do wstrząsającej zbrodni doszło na terenie polskiego gospodarstwa w okupowanej Ukrainie. Rosjanie zajęli posiadłość należącą do rodziny hodowcy Szczepana Wójcika. Według informacji przekazanych przez portal swiatrolnika.info, nie wszyscy z pracownicy zdołali przeżyć atak żołnierzy Putina.Kolejne tragiczne informacje z Ukrainy obiegły międzynarodowe media. Rosjanie zajęli polskie gospodarstwo ulokowane na terenie Ukrainy. Należało ono do rodziny hodowcy norek i prezesa Instytutu Gospodarki Rolnej Szczepana Wójcika. Jak poinformowano, żołnierze Putina urządzili sobie w nim bazę wypadową. Aktualnie posiadłość została przejęta przez ukraińskie siły.Do tej niezwykle przykrej sytuacji odniósł się właściciel gospodarstwa. Przekazał szokujące fakty. - Była to ferma norek zakupiona kilka lat temu przez moją rodzinę. Pracowało tam około 80 osób, wielu udało się ewakuować do Polski w pierwszych dniach. Ci, którzy chcieli zostać, zginęli w lutym, gdy Rosjanie rozpoczęli ostrzał artyleryjski gospodarstwa. Ostatnie informacje mieliśmy z początku marca. Wtedy też otrzymaliśmy zdjęcia zniszczeń. Później informacje urwały się i nie wiedzieliśmy nic, co tam się dzieje - relacjonował Wójcik, cytowany przez portal swiatrolnika.info.
Chiny mogą storpedować interesy Federacji Rosyjskiej. W światowych mediach pojawiło się wiele informacji, że co najmniej pięć firm z Chin może do końca maja wstrzymać produkcję modułów do wspólnego projektu Arctic LNG 2 z rosyjskim gigantem - firmą Novatek. Wiadomość została przekazana przez South China Morning Post, które powołuje się na rzetelne źródła w chińskich przedsiębiorstwach. Od początku napaści Rosji na Ukrainę, Chiny regularnie negują nakładanie na agresora sankcji gospodarczych. Przez wielu ekspertów są określani mianem silnych sojuszników Władimira Putina, w głównej mierze ze względu na brak potępienia działań Rosji. Jak się okazuje, Chiny mogą wystawić rosyjskiego dyktatora, utrudniając mu realizację wyznaczonych celów. Jak poinformował South China Morning Post, co najmniej pięć chińskich firm będzie musiało wstrzymać prace nad rosyjskim projektem Arctic LNG 2 na północnej Syberii do końca tego miesiąca.Taka decyzja ma być pokłosiem sankcji Unii Europejskiej nałożonych na Moskwę w związku z bestialską agresją na terytorium Ukrainy.Warto podkreślić, że nowoczesne moduły Arctic LNG 2 są tworzone przez chińskie firmy takie jak Bomesc Offshore Engineering, Cosco Shipping Heavy Industry, Penglai Jutal Offshore Engineering, Wison Offshore Engineering i Qingdao McDermott Wuchuan.Co niezwykle ciekawe, żadne z wyżej wymienionych przedsiębiorstw nie odpowiedziało na doniesienia, które zostały zawarte w jednym z artykułów.Jedno ze źródeł w chińskiej firmie Bomesc Offshore Engineering (odpowiedzialnej za budowę dziesięciu modułów do projektu) przekazało, że finalna decyzja o wycofaniu się z Arctic LNG 2 nie została jeszcze podjęta.Według nieoficjalnych informacji firma ma pozostawać "w bliskim kontakcie z zaangażowanymi stronami". Jest to spowodowane niezwykłą dynamiką sytuacji międzynarodowej. Sytuacja zmienia się każdego dnia i nie podjęto ostatecznych decyzji w tej sprawie.
Światowi eksperci alarmują, że jeżeli NATO nie powstrzyma dalszych działań Władimira Putina, konsekwencje dla świata będą katastrofalne. W ich opinii śladami Federacji Rosyjskiej mogą podążyć zarówno Iran, jak i Korea Północna. Sojusz Północnoatlantycki powinien niezwłocznie wdrożyć koncepcję "odstraszania". Aktualna sytuacja międzynarodowa jest niezwykle niesprzyjająca, a zbrodnicze działania Władimira Putina generują wszechobecny niepokój. Eksperci nie mają najmniejszej wątpliwości, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli.Uznany generał Ben Hodges będący szefem amerykańskich sił zbrojnych w Europie, a także holenderski analityk Timo S. Koster opublikowali niepokojący artykuł w weekendowym wydaniu "NRC" zatytułowany: "Teraz Rosja, wkrótce Korea Północna lub Iran". Eksperci podkreślają, że aktualne działania Rosji mogą zachęcić inne mocarstwa do podejmowania wstrząsających działań. W ich opinii NATO musi natychmiast ożywić koncepcję "odstraszania". W ich opinii bierność Zachodu "nie pozostała niezauważona na Kremlu" i "Putin doszedł do wniosku, że może zaatakować Ukrainę bez ponoszenia konsekwencji militarnych". Dodają, że jeżeli Sojusz Północnoatlantycki nie powstrzyma Władimira Putina, konsekwencje dla całego świata będą przerażające.
- Moja żona, która nie była szczęśliwa z tego, że znów się angażuje w politykę, to patriotka i bardzo zaangażowana, ale chciała, żebym częściej był w domu - zaznaczył polityk.Donald Tusk spotkał się z potencjalnymi wyborcami w Szczecinku ulokowanym na Pomorzu Zachodnim, a głównym tematem jego wystąpienia była aktualna sytuacja w naszym kraju. Lider KO w czasie swojej konferencji zdradził, co tak naprawdę jego żona Małgorzata myśli o powrocie męża do polityki. Okazuje się, że postawiła byłemu premierowi wyjątkowe ultimatum.Donald Tusk już od jakiegoś czasu podróżuje po naszym kraju, a jego głównym celem są spotkania z wyborcami. W sobotę 21 maja polityk spotkał się z mieszkańcami Szczecinka w województwie zachodniopomorskim. Na spotkaniu z szefem PO pojawiło się około stu potencjalnych wyborców. Były premier poinformował, że Małgorzata Tusk nie była zadowolona z decyzji męża, ponieważ chciała, by ten częściej znajdował się w ich domu, a nie w budynku sejmu.Przytoczył również wyjątkową wymianę zdań pomiędzy małżonkami. Donald Tusk otrzymał wyjątkowe ultimatum.- To właśnie dlatego mam bardzo osobistą motywację - dodał Tusk, a cała sala wybuchła śmiechem i skwitowała jego wypowiedź gromkimi oklaskami.- Powiedziała, "nie będę się gniewała, ale pod jednym warunkiem" - że wygrasz, bo jak zdecydowałeś się znowu nam rujnować i przewracać nasze życie prywatne, a potem przegrasz, to ci nie wybaczę - przekazał lider PO.Lider opozycji zdecydował się na zwierzenia, dlatego zdradził wszystkim zebranym, co tak naprawdę jego żona sądzi o jego wielkim powrocie do polskiej polityki.
Prezydencki doradca, prof. Andrzej Zybertowicz poinformował, że prezydencka wyprawa do Kijowa była objęta szczególną tajemnicą. W niedzielnym programie "Kawa na Ławę" przyznał, że dowiedział się o niej w niezwykłych wręcz okolicznościach. Późnym wieczorem ministrowie "zaczęli znikać".Wizyta Andrzeja Dudy w Kijowie, jak również przemówienie w ukraińskim parlamencie jest szeroko komentowana nie tylko w rodzimych, ale również w światowych mediach. Jak się okazało, operacja była objęta szczególną tajemnicą. W opinii ekspertów wizyta polskiego prezydenta na terenie okupowanego kraju była ściśle tajna aż do ostatniej minuty. Nie ulega żadnej wątpliwości, że taki stan rzeczy był podyktowany specjalnymi środkami bezpieczeństwa. Przywódca Polski, jak również jego delegacja była narażona na rosyjski atak. Były szef ochrony prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, Jerzy Dziewulski w rozmowie z Fakt.pl przekazał, że o powodzeniu całej operacji decydowało utrzymanie wszystkiego w sekrecie do ostatniej chwili.Eksperci podkreślają, że ze względu na aktualną sytuację polityczną, zorganizowanie wizyty Andrzeja Dudy w Kijowie było niezwykle wymagającym wyzwaniem.
Andrzej Duda przebywa w niedzielę z niezwykle ważną wizytą w Kijowie. Polski polityk został przywitany niezwykle ciepło, a jego przemówienie zostało nagrodzone gromkimi oklaskami. Prezydent spotkał się również z Wołodymyrem Zełeńskim, który zapowiedział nadanie wszystkim Polakom specjalnego statusu w Ukrainie.Już na samym początku przemówienia, Andrzej Duda został przywitany przez ukraińskich parlamentarzystów owacjami na stojąco. W trakcie swojego wystąpienia podkreślił, że zbrodnicze działania Rosji są skierowane przeciwko suwerennemu narodowi.- Tylko Ukraina ma prawo decydować o swojej przyszłości - mówił w ukraińskim parlamencie polski prezydent. Warto podkreślić, że Andrzej Duda jest pierwszym zagranicznym przywódcą, który wygłosił swoje przemówienie na forum Rady Najwyższej Ukrainy.Prezydent RP @AndrzejDuda przywitany owacją na stojąco w Radzie Najwyższej Ukrainy. pic.twitter.com/TwDVSzBy43— Kancelaria Prezydenta (@prezydentpl) May 22, 2022 Jest to druga wizyta polskiego prezydenta na terenie okupowanej Ukrainy, od czasu rozpoczęcia wojny. Andrzej Duda przebywał ostatnio na Ukrainie w połowie kwietnia. Wraz z prezydentami Litwy, Łotwy i Estonii odwiedził wyzwoloną Buczę, Irpień i Borodziankę, które zostały kompletnie zniszczone przez rosyjskich okupantów.Prezydent Andrzej Duda podkreślał, że widział okrucieństwo Rosjan. Dodał, że odwiedził Ukrainę również przed bestialskim atakiem Rosji. W ten sposób chciał wesprzeć sąsiadów i podkreślić, że Polska nigdy nie zostawi Ukrainy samej.- Na własne oczy widziałem cierpienie, ból, zburzone domy, niewyobrażalną tragedię Waszego narodu. Wiem jakich zbrodni dopuścili się rosyjscy najeźdźcy, którzy muszą za to odpowiedzieć - zaznaczył. Polski polityk podziękował również za zaproszenie do ukraińskiego parlamentu.- To wielki przywilej i wyróżnienie. Traktuję go jako gest przyjaźni wobec Polski i Polaków, dziękuję wam, przyjaciele - wskazał Duda.Dodał, że każdy Ukrainiec, który znajduje się na terenie Polski, jest mile widziany. - Wasi bliscy, te miliony ludzi, którzy wyjechali z Ukrainy, nie są w naszym kraju uchodźcami, są naszymi gośćmi. Zapewniam Was, że kiedy tak dzielnie walczycie, oni są w polskich domach bezpieczni - podkreślił polski prezydent.
Śląska policja przekazała niezwykle smutną informację. Po ciężkiej chorobie, w wieku zaledwie 38 lat zmarł sierż. szt. Grzegorz Czech. Był policjantem Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Bielsku-Białej. Mężczyzna pozostawił żonę i osierocił dwoje dzieci.Żałoba w całym województwie, nie żyje policjant. Sierż. szt. Grzegorz Czech miał zaledwie 38 lat. - Odchodząc tak wcześnie, pozostawił pogrążoną w smutku żonę, dwóch synów oraz bliskich i przyjaciół - można przeczytać w oficjalnym oświadczeniu śląskiej policji. Funkcjonariusz zmarł w piątek 20 maja, tuż przed południem. W ramach żałoby oficjalna strona internetowa śląskiego garnizonu zmieniła barwy na czarno-białe.
Agencje Interfax oraz Reuters poinformowały, że rosyjskie wojsko miało uderzyć w dostawy broni, które zostały przekazane zarówno przez USA, jak i Unię Europejską. Sprzęt miał być składowany na terenie obwodu żytomierskiego. Do ataku miały posłużyć nowoczesne pociski Kalibr.Informacje na temat ataku sił Putina jako pierwsza przekazała rosyjska agencja Interfax, powołując się na słowa rzecznika MON Rosji. Jakiś czas później podobny przekaz udostępniła słynna agencja Reuters.Warto podkreślić, informacje nie zostały oficjalne potwierdzone przez ukraińską administrację. Według rosyjskich przekazów broń została zniszczona za pomocą pocisków Kalibr, które wystrzelono z morza w stronę obwodu żytomierskiego. To właśnie tam Ukraińcy odbierali dostawę broni. Ładunek miał pochodzić z USA i Unii Europejskiej. Warto zaznaczyć, że w ostatnim czasie Rosjanie wielokrotnie grozili, że dostawy broni dla Ukrainy z Zachodu będą takim samym celem ostrzałów jak pozycje Ukraińców.
Do nietypowej sytuacji doszło w czasie wideokonferencji pomiędzy Władimirem Putinem a gubernatorem obwodu kaliningradzkiego Antonem Alichanowem. Regionalny urzędnik stwierdził, że sytuacja gospodarcza w jego regionie jest niezwykle trudna. Taki stan rzeczy tłumaczył trwającą wojną w Ukrainie. Władimir Putin nie wytrzymał i nie zwlekał z odpowiedzią.W piątek 20 maja miała miejsce specjalna wideokonferencja pomiędzy Władimirem Putinem a gubernatorem obwodu kaliningradzkiego Antonem Alichanowem. Rozmowa była transmitowana na antenie propagandowej telewizji Rossija24. W jej trakcie urzędnik w otwarty sposób skarżył się na trudną sytuację ekonomiczno-gospodarczą, która ma miejsce na terenie jego obwodu. Po stronie palących problemów wskazał brak gazu, a także poprosił Władimira Putina o rozwiązanie kwestii rozbudowy kompleksu drogowo-kolejowego na przeprawie promowej na linii Bałtyjsk do Ust-Ługa.Szef obwodu kaliningradzkiego nie gryzł się w język i będąc na antenie telewizji, wyznał, że na zarządzanym przez niego obszarze występuje zjawisko poważnej zapaści gospodarczej. W czasie rozmowy z Putinem podkreślił, że jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy jest wojna na terytorium Ukrainy.
Z powodu porywistych wiatrów, a także gwałtownych burz, które przeszły nad Polską, głównie w zachodniej części kraju straż pożarna musiała interweniować ponad 260 razy. W opinii rzecznika PSP, noc z piątku na sobotę była względnie spokojna, ponieważ zapowiadało się znacznie gorzej. W niektórych rejonach naszego kraju pojawiły się ostrzeżenia przed burzami nawet trzeciego stopnia. Rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski przekazał oficjalne statystyki dotyczące interwencji strażaków, które miały miejsce na terenie całego kraju.- Ponad 260 razy interweniowali strażacy w związku z burzami. To prawie nic w skali kraju. Można powiedzieć, że było spokojnie, bo zapowiadało się dużo gorzej. W niektórych rejonach pojawiły się wczoraj ostrzeżenia przed burzami nawet trzeciego stopnia - zaznaczył.Rzecznik dodał również, że obyło się bez poważniejszych zdarzeń, w których ludzkie życie zostało poważnie narażone. - Głównie to połamane drzewa i gałęzie. Nie ma informacji o osobach poszkodowanych w wyniku burz - podkreślił.Najwięcej interwencji miało miejsce w województwie lubuskim, szczególnie w jego południowej części. Straż szczególnie często interweniowała również w województwach śląskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim.Rzecznik PSP podkreślił, że jeszcze dziś strażacy będą usuwać skutki gwałtownych wichur, które przeszły minionej nocy nad polskim niebem. Tylko w samym Gdańsku straż pożarna interweniowała aż 50 razy. Zgłoszenia dotyczyły w głównej mierze połamanych gałęzi, powalonych drzew, a także uszkodzonych dachów.🚨#PILNE ilość interwencji w związku z #ostrzeżenia.mi @IMGWmeteo:➡️21.05.22 g.00:01-5️⃣0️⃣interwencji,➡️brak poszkodowanych oraz ofiar śmiertelnych,➡️połamane gałęzie, powalone drzewa, uszkodzone dachy@remizapl @RadioGdansk @tvp_3 @RadioGdansk @RadioKierowcow— KW PSP Gdańsk (@KW_PSP_GDANSK) May 21, 2022
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka, Ludmiła Denisowa poinformowała o licznych zbrodniach popełnianych przez rosyjskich żołnierzy. Podkreśliła, że ich okrucieństwo nie zna granic. Dodała, że każdego dnia zgłaszane są akty przemocy seksualnej. Ofiarami Rosjan są w głównej mierze dzieci gwałcone na oczach matek, kobiety, a także seniorzy.Wojna na terenie Ukrainy trwa już od niemal trzech miesięcy. Każdego dnia światowe media informują o kolejnych bestialskich czynach rosyjskich żołnierzy. Niezwykle wstrząsające szczegóły dotyczące ich działań przekazała ukraińska rzeczniczka praw człowieka, Ludmiła Denisowa. - Okrucieństwa rosyjskich żołnierzy nie znają granic - przekazała rzeczniczka za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych.Podkreśliła, że w środę 18 maja, tylko w czasie jednej godziny aż 10 osób złożyło oficjalne zawiadomienie w sprawie przemocy seksualnej. Zdecydowaną większość stanowiły osoby nieletnie, z czego dwa zgłoszenia dotyczyły 10-letnich chłopców.Ludmyła Denisowa poinformowała na swoim Facebooku, że telefoniczna linia pomocy psychologicznej każdego dnia otrzymuje sporą liczbę zgłoszeń o gwałtach, których dopuszczają się rosyjski żołnierze na kobietach i dzieciach.
Andrzej Duda może pokrzyżować plany PiS? Takie pytanie już od jakiegoś czasu pojawia się w polskich mediach. Odnosi się ono bezpośrednio do planów Prawa i Sprawiedliwości dotyczących zmiany w ordynacji wyborczej. Politycy partii rządzącej nie potwierdzają takich informacji, aczkolwiek przyznają, że trwają rozmowy w tej sprawie. Jak się okazuje, główną przeszkodą w realizacji planu może być osoba prezydenta.Kilka dni temu w polskich mediach pojawiły się pierwsze doniesienia, że Prawo i Sprawiedliwość zamierza zmienić ordynację wyborczą do parlamentu. Pomimo faktu, że oficjalne propozycje nie zostały ujawnione, żaden z polityków partii rządzącej nie zdementował udostępnionych informacji.Lider Republikanów Adam Bielan na antenie Polsat News przekazał, że temat zmian w ordynacji wyborczej istnieje, aczkolwiek żadne decyzje w tej kwestii jeszcze nie zapadły. Medialnych doniesień nie komentują również przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Jak podkreśla Wirtualna Polska, najnowsze zmiany mogą polegać na wprowadzeniu trójmandatowych okręgów do Senatu w miejsce jednomandatowych. Zmiany miałby odnosić się również do Sejmu. PiS chciałoby zwiększyć liczbę okręgów wyborczych z 41 do 100. W tym wypadku część okręgów wybierałaby jednego posła, a część - kilku. Głównym założeniem takiej zmiany miałoby być marginalizowanie mniejszych ugrupowań, a także uzyskanie przez PiS większej liczby mandatów. Z kolei w przypadku Senatu, skutecznie rozbiłoby aktualny pakt opozycyjny.
Kilka dni temu Aleksandr Łukaszenka spotkał się z członkami Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży. Białoruski przywódca zapowiedział, że w nadchodzącym czasie w Białorusi odtworzone zostaną ruchy pionierskie, które zostały zlikwidowane po upadku ZSRR. Jednak nie szumne zapowiedzi, a to, co zrobił w czasie spotkania, zaskoczyło wszystkich zgromadzonych. Nagranie trafiło do sieci i z marszu stało się niekwestionowanym hitem internetu.Dyktator od wielu lat buduje swój medialny wizerunek, przedstawiając swoją osobę jako silnego przywódcę, a także świetnego gospodarza i ojca narodu. W swoim przekazie wielokrotnie podkreślał rolę młodzieży w budowaniu silnej Białorusi, dlatego wielokrotnie spotykał się z jej przedstawicielami.Kilka dni temu, Łukaszenka odbył spotkanie z członkami Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży, które zostało zorganizowane z okazji 100-lecia ruchu pionierskiego. Warto podkreślić, że podobne zebrania miały miejsce w Rosji, jak i na terenach przez nią okupowanych. W jego trakcie zapowiedział, że w nadchodzącym czasie na Białorusi odtworzone zostaną ruchy pionierskie, które zostały zlikwidowane po upadku ZSRR.
Były kanclerz Niemiec, a także bliski przyjaciel Władimira Putina, Gerhard Schroeder nie będzie już zasiadać w radzie nadzorczej rosyjskiego koncernu naftowego Rosnieft. Informacja na temat wprowadzonej zmiany została przekazana przez dziennik „Tagesspiegel”, który powołał się na komunikat wydany przez przedsiębiorstwo.Warto podkreślić, że Gerhard Schroeder od wielu piastował stanowisko szefa rady nadzorczej Rosnieftu. Firma wydała krótki, aczkolwiek rzeczowy komunikat.- Nie ma możliwości przedłużenia jego mandatu w radzie nadzorczej - przekazano w piątek.Według anonimowych źródeł agencji Reutera odejście Schroedera jest powiązane z rezygnacją aż pięciu obcokrajowców, którzy sprawowali stanowiska wiceszefów rady nadzorczej Rosnieftu. Wraz z byłym kanclerzem Niemiec ze swojego stanowiska ustąpił również niemiecki biznesmen Matthias Warnig.
Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym, który ma miejsce na terytorium tego państwa. Zmiany odnoszą się również ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących działania publiczne.W piątek, 20 maja prezydent RP Andrzej Duda złożył swój podpis pod nowelą ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Ustawa przewiduje utworzenie specjalnego systemu teleinformatycznego służącego do ułatwienia nawiązywania kontaktów między pracodawcami a poszukującymi pracy obywatelami Ukrainy, o których mowa w art. 22 ust. 1 ustawy z dnia 12 marca 2022 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Odnosi się ona do obywateli tego państwa, którzy przybyli na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej w związku z bestialskim konfliktem zbrojnym, który ma miejsce tuż za wschodnią granicą, jak również pozostałymi obywatelami Ukrainy legalnie przebywającymi na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Głównym zadaniem systemu będzie utworzenie specjalnej bazy profili kandydatów, którzy są gotowi do podjęcia pracy na terytorium Polski. Za pomocą specjalnego algorytmu, utworzony system połączy kandydatów z satysfakcjonującymi ofertami pracy, które będą odpowiadały ich kwalifikacjom.