Jarosław Kaczyński zdecydował o losie Mateusza Morawieckiego. Lider Prawa i Sprawiedliwości podjął trudną decyzję i postanowił pozostawić aktualnego premiera na jego stanowisku. Wszystko wskazuje jednak na to, że jego pozycja będzie zdecydowanie słabsza. Zgodnie z wiadomościami przekazanymi przez RMF FM, prezes uważa, że głównym "wrogiem" jest Donald Tusk, a Elżbieta Witek, nie jest jeszcze gotowa, by pełnić obowiązki szefa rządu.O tym, że posada polskiego premiera jest niezwykle "gorącym" stanowiskiem, wiadomo nie od dziś. Temat potencjalnych zmian na tym stanowisku powraca jak bumerang, co jakiś czas, skutecznie absorbując opinię publiczną.
Od bardzo wielu lat Donald Tusk jawi się jako prawdziwy lider opozycji, który byłby w stanie zakończyć rządy Prawa i Sprawiedliwości. Instytut Badań Pollster w sondażu przygotowanym dla „Super Expressu” zapytał Polaków, kto powinien stanąć na czele zjednoczonej opozycji. Jak się okazało, murowany kandydat do zwycięstwa ma bardzo poważnego rywala. Do o gry włączył się bowiem prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski.Nie jest żadną tajemnicą, że partie opozycyjne muszą się zjednoczyć, jeśli myślą o zwycięstwie w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Ich liderzy od jakiegoś czasu negocjują warunki ewentualnego wspólnego startu w wyborach w następnym roku, a także ustalają wszelkie szczegóły dotyczące utworzenia rządu.
Niewiarygodne sceny podczas mszy w parafii p.w. Św. Rodziny w Lublinie. Tamtejszy proboszcz zszokował swoich wiernych w czasie wygłaszania kazania. Duchowny mówił o samobójstwach, a także medalikach, które "parzą szatana". Co ciekawe, swoje słowa głosił w trakcie liturgii w intencji dzieci, rodziców, nauczycieli i pracowników... przedszkola.Niezwykle nietypową, a zarazem bulwersującą sprawą zainteresowały się lokalne media, a została ona nagłośniona przez redakcję "Dziennika Wschodniego". Do zdarzenia doszło w miniony wtorek w trakcie mszy zamówionej przez pracowników lokalnego przedszkola numer 63.
Niezwykle przerażający wypadek miał miejsce w nocy ze środy na czwartek 28/29 września na jednym z odcinków drogi krajowej numer 11 w okolicach Środy Wielkopolskiej. Doszło do zderzenia samochodu osobowego oraz ciężarówki. Niestety, w wyniku zdarzenia zginęły dwie osoby. Na miejscu przez wiele godzin pracowali przedstawiciele służb, którzy ustalali przyczyny tego fatalnego incydentu.
Uszkodzenie gazociągów Nord Stream to sprawa, która obiła się szerokim echem zarówno w Europie, jak i całym świecie. Wciąż dokładnie nie wiadomo, co tak naprawdę stało się na Morzu Bałtyckim. W przeciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin pojawiły się liczne oskarżenia wystosowane w kierunku Stanów Zjednoczonych. Odpowiedział na nie rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price. Odpowiedział, że takie doniesienia są "niedorzeczne" i jest to "rosyjska dezinformacja".Wycieki z rurociągów Nord Stream już od kilkudziesięciu godzin ekscytują światową opinię publiczną. Zarówno szwedzkie, jak i duńskie stacje pomiarowe zarejestrowały silne podwodne eksplozje w tym samym obszarze, w którym doszło do uszkodzenia rurociągów. W opinii wielu niezależnych ekspertów, a także polityków, incydenty, do których doszło w pobliżu wyspy Bornholm to jawny przejaw akcji sabotażowej. Co niezwykle ciekawe, pojawiły się oskarżenia wymierzone w Stany Zjednoczone, czyli czołowego członka Sojuszu Północnoatlantyckiego. Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price na specjalnej konferencji prasowej został zapytany wprost o to, czy Stany Zjednoczone stoją za wybuchami w pobliżu Nord Stream 2. W odpowiedzi przekazał, że takie przypuszczenia są niedorzeczne i jest to przejaw rosyjskiej "dezinformacji".Pytania na temat rzekomego zamieszania USA w sprawę wycieków na Morzu Bałtyckim są pokłosie słów byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego oraz senatora Teda Cruza. Zasugerowali oni, że Stany Zjednoczone mogły stać za wybuchami gazociągów Nord Stream.Takie sugestie odrzucił Pentagon, a także administracja Białego Domu. Jego rzeczniczka, Karine Jean-Pierre została zapytana o słowa Joe Bidena, który na początku lutego powiedział, że Nord Stream 2 nie zostanie otwarty. Powiedziała, że prezydent USA w oczywisty sposób miał na myśli zablokowanie środkami prawnymi, a nie akcje sabotażowe.Rzecznik Departamentu Stanu USA Ned Price podkreślił, że Stany Zjednoczone robią co w ich mocy, by ustalić przyczynę, a także potencjalnych sprawców tego zdarzenia. Dzielą się dostępnymi informacjami, a także pomagają w śledztwie. Jednocześnie odmówił spekulacji dotyczących tego, czy potraktuje atak na rurociąg Nord Stream jako atak na NATO w rozumieniu artykułu V.
W środę 28 września na drogi w całym kraju wyjadą policyjne patrole, których głównych zadaniem będzie dbanie o bezpieczeństwo wszystkich zmotoryzowanych. Funkcjonariusze będą prowadzić działania kontrolno-prewencyjne. Według oficjalnych informacji mandaty mogą wynosić nawet 3000 złotych. Nowy taryfikator mandatów, który został wprowadzony w styczniu bieżącego roku, skutecznie wyhamował szaleńcze zapędy niektórych kierowców. Polscy policjanci mają jednak pełne ręce roboty, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom ruchu drogowego.
W ubiegłym tygodniu światowe media obiegła niewiarygodna informacja o "częściowej mobilizacji" w Federacji Rosyjskiej. W opinii amerykańskiej agencji Bloomberg została ona ogłoszona przez Putina, nie po to, by wygrać wojnę, ale przeciągnąć działania na terenie okupowanej Ukrainy. - Im dłuższe walki, tym większe pole manewru do szantażowania na innych polach - podkreśla agencja.Sytuacja wewnątrz Rosji zdaje się pogarszać z dnia na dzień. Setki tysięcy osób uciekających za granicę, liczne protesty na ulicach tamtejszych miast to jedynie wierzchołek góry lodowej, która w każdej chwili może przyczynić się do "zatopienia" tak wielkiego mocarstwa, jakim jeszcze do niedawna była Rosja. W ubiegłym tygodniu miało miejsce przemówienie Władimira Putina, który przed kamerami państwowych mediów poinformował Rosjan o wprowadzeniu w życie "częściowej mobilizacji". Na reakcję jego rodaków nie trzeba było długo czekać. Bilety lotnicze wyprzedawały się jak świeże bułeczki, a korki na granicach zaczęły rosnąć w drastycznym tempie. Rosjanie dali swojemu przywódcy jasną, a także stanowczą odpowiedź. "Nie chcemy walczyć w imię szalonych ambicji dyktatora".
Wielu niezależnych ekspertów przyznaje, że aktualne działania podejmowane przez Władimira Putina mają na celu uratować jego wizerunek. W rozmowie z Wirtualną Polską, dr hab. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zaznaczyła, że rosyjski przywódca wdrożył "plan B", a potencjalna aneksja okupowanych terytorium na wschodzie Ukrainy zostanie przeprowadzona "na wewnętrzny użytek" Kremla. Choć wzmożone walki tuż za naszą wschodnią granicą trwają już od kilkuset dni, Federacja Rosyjska, która w tym konflikcie występuję w roli agresora, nie zdołała osiągnąć ani jednego ze swoich strategicznych celów. Jak można się spodziewać, bohaterski opór Ukraińców, a także brak skutecznych działań armii rosyjskiej mocno irytują Władimira Putina. Nie ulega wątpliwości, że sam dyktator bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli, dlatego potrzeba twardej i zdecydowanej reakcji.
Otwarcie gazociągu Baltic Pipe obiło się szerokim echem zarówno w rodzimych, jak i światowych mediach. Swoje zdanie na temat uruchomienia inwestycji przedstawił wicepremier Jacek Sasin, który wykorzystał sytuację, by wbić szpilę w byłego premiera Donalda Tuska. - Gdyby decyzje podejmowali Donald Tusk i Waldemar Pawlak, dalej tkwilibyśmy w gazowym uścisku Putina - stwierdził "ulubieniec" polskich internautów. Na reakcję lidera opozycji nie trzeba było długo czekać. Padły mocne słowa. W opinii wielu ekspertów, a także zwykłych obywateli i polityków, sfinalizowanie słynnego przedsięwzięcia "Baltic Pipe" to historyczna chwila. Podobną retoryką posługuje się wicepremier, a także minister aktywów państwowych Jacek Sasin. Polityk za pośrednictwem swojego Twittera napisał, że otwarcie gazociągu to symboliczny moment.- Twardo, realnie idziemy po energetyczną niezależność Polski - podkreślił Sasin. Nie był jednak sobą, gdyby nie wykorzystał tak doniosłej chwili, by uderzyć w opozycję, a przede wszystkim w jej niekwestionowanego lidera, Donalda Tuska.- Gdyby decyzje podejmowali Donald Tusk i Waldemar Pawlak, dalej tkwilibyśmy w gazowym uścisku Putina - zaznaczył minister. Otwarcie Baltic Pipe to symboliczny moment. Twardo, realnie idziemy po energetyczną niezależność Polski. Gdyby decyzje podejmowali @donaldtusk i Waldemar Pawlak dalej tkwilibyśmy w gazowym uścisku Putina.— Jacek Sasin (@SasinJacek) September 27, 2022 Wpis wicepremiera zyskał spory rozgłos w polskiej sieci, a komentujący od razu zauważyli słowne uderzenie zarówno w przeciwny obóz polityczny, jak również w byłego premiera. Sam zainteresowany nie pozostał obojętny na zarzuty Jacka Sasina i w dosadny sposób odpowiedział na zamieszczony przez niego wpis.- Rura w porządku, ale jeszcze gaz warto by załatwić - skomentował były szef polskiego rządu.Rura w porządku, ale jeszcze gaz warto by załatwić.— Donald Tusk (@donaldtusk) September 27, 2022 Jak się okazało, odpowiedź Donalda Tuska rozsierdziła ministra aktywów państwowych, który obarczył byłego premiera odpowiedzialnością za wysokie ceny gazu. - Gaz załatwialiście wy. Po wysokich cenach. Od Putina. Za pieniądze z tego gazu morduje dziś w Ukrainie, grozi Polsce i Europie - odpowiedział Sasin.Gaz załatwialiście wy. Po wysokich cenach. Od Putina. Za pieniądze z tego gazu morduje dziś w Ukrainie, grozi Polsce i Europie.— Jacek Sasin (@SasinJacek) September 27, 2022
Środowy poranek na Lubelszczyźnie stał pod znakiem groźnego wypadku na jednym z odcinków DK12 na trasie Lublin Chełm. Doszło do zderzenia autokaru przewożącego dzieci z samochodem ciężarowym. Sześcioro uczniów, a także kierowca zostali przewiezieni do lokalnych placówek medycznych. Droga w miejscu zdarzenia jest zablokowana. Utrudnienia mogą potrwać kilka godzin. Do fatalnego incydentu doszło w środę 28 września na jednym z odcinków krajowej "dwunastki". Tuż przed godziną 7 rano miejscowe służby otrzymały niepokojące zgłoszenie o groźnym zdarzeniu w miejscowości Stołpie. W pobliżu tamtejszej stacji paliw zderzyły się samochód ciężarowy oraz autokar przewożący wycieczkę szkolną.
Jeden wpis wystarczył, by Radosław Sikorski znalazł się na ustach całego świata. Polityk wykorzystał swoje konto na Twitterze i w otwarty sposób oskarżył USA o sabotaż gazociągów Nord Stream I i II. Wpis byłego dyplomaty wywołał niemałe poruszenie w mediach społecznościowych na całym świecie. Zareagowano na niego zarówno w Rosji, jak i za oceanem.Wczoraj niemal cały świat żył wyciekami gazu z dwóch nitek gazociągu Nord Stream. Zarówno szwedzkie, jak i duńskie stacje pomiarowe zarejestrowały silne podwodne eksplozje w tym samym obszarze, w którym doszło do uszkodzenia rurociągów.Wycieki z Nord Stream. Europa reaguje na incydent na Morzu BałtyckimW opinii wielu niezależnych ekspertów, a także polityków, incydenty, do których doszło w pobliżu wyspy Bornholm to jawny przejaw akcji sabotażowej. W szczególny sposób wybrzmiały słowa przewodniczego Rady Europejskiej Charlesa Michela, który zaznaczył, że zdarzenie wpłynie na bezpieczeństwo energetyczne całej Unii Europejskiej.- To wydaje się być próbą dalszej destabilizacji dostaw energii do Unii Europejskiej. Potrzebne jest pilne i dokładne śledztwo - napisał Michel za pośrednictwem swojego Twittera. Podkreślił, że osoby, które stoją za "operacją" powinny zostać znalezione, a następnie obarczone odpowiedzialnością za popełnione czyny.- Nasze wysiłki dotyczące zróżnicowania dostaw energii i odejścia od rosyjskiego gazu są kontynuowane - przekazał przewodniczący Rady Europejskiej.Swoje zdanie na temat wycieków w obu nitkach gazociągu Nord Stream przedstawiła również duńska premier Mette Frederiksen. Określiła te wydarzenia mianem „niezwykłej sytuacji”.- Trzy przecieki zostały już potwierdzone. Jeden w Nord Stream 2 i dwa w Nord Stream 1. I to jest niezwykłe. Awarie gazociągów mają miejsce bardzo rzadko, dlatego widzimy powód do podniesienia poziomu gotowości - przekazała szefowa duńskiego rządu.Zapytana przez dziennikarzy, czy w tej konkretnej sytuacji możemy mówić o akcji sabotażowej, tonowała nastroje informując, że jest za wcześnie na tego typu konkluzje. Dała jednak do zrozumienia, że incydenty nie są dziełem przypadku. - Przecieki są trzy, trudno sobie wyobrazić, aby mogło to być przypadkowe - podkreśliła Frederiksen.Mniej powściągliwy był niemiecki minister gospodarki, Robert Habeck, który bez ogródek poinformował, że wycieki gazu z Nord Stream 1 i 2 to efekty celowego ataku. Wykluczył również potencjalną awarię.
Nie ulega wątpliwości, że reprezentacja narodowa to nasze wspólne dobro i każdy z nas chce dla niej jak najlepiej. Swoje zdanie na temat jej kształtu, jak i formatu ma niemal każdy kibic, jednak mało kto publikuje swoje przemyślenia w przestrzeni publicznej. Z takiej możliwości skorzystał Jerzy Dudek, który krył swojego rozczarowania stylem Biało-Czerwonych i zdecydował się na mocną krytykę pod adresem obecnego selekcjonera. W opinii legendarnego bramkarza Liverpoolu, najlepszą opcją byłby powrót na ławkę trenerką "siwego bajeranta" Paulo Sousy. Gra naszej reprezentacji to temat, który zawsze i wszędzie zajmuje polskich kibiców. Ocenie podlegają zarówno aspekty taktyczne, styl, ale przede wszystkim osiągane wyniki. Jedno potknięcie, jeden słabszy mecz wzmaga w naszym narodzie powszechną dyskusję, a dyskusje zarówno w sferze publicznej, jak i prywatnej zakrawają nawet o niewydolność polskiego systemu szkolenia. Wielu "ekspertów" nierzadko za niebagatelne sumy podejmuje się ocenie polskiej kadry, zadając sobie trud przeanalizowania, a także oceny pracy selekcjonera. W zatrważającej ilości przypadków ocena jest jednak negatywna. Słaby mecz naszej kadry wzmaga dyskusje na temat tożsamości danego trenera, z kolei świetne spotkanie sprowadza się do powszechnej gloryfikacji poszczególnych zawodników. Najczęściej śmietankę spija nasz "piłkarz eksportowy", Robert Lewandowski. Dyskusje na temat zmian kadry szkoleniowej, a także wytykanie ich błędów to niemal nasz sport narodowy. Polacy ochoczo grillują selekcjonerów, szukając winy tylko i wyłącznie po ich stronie. Nierzadko problem występuje jednak w zupełnie innej sferze. Swoje "trzy grosze" na temat gry naszej kadry postanowił wtrącić legendarny bramkarz Liverpoolu, a także wybitny reprezentant naszego kraju, Jerzy Dudek. Na dwa miesiące przez mundialem w Katarze, apeluje do władz PZPN o wprowadzenie daleko idących zmian, domagając się "głowy" selekcjonera Czesława Michniewicza.
Politycy opozycji wystosowali do prezydenta Andrzeja Dudy wyjątkowy apel. W ich opinii, wszystkie decyzje dotyczące naszego państwa powinny być konsultowane z ich przedstawicielami. - To kwestia wiarygodności władzy - podkreślił w czasie rozmowy z Faktem Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej.Galopująca inflacja, szalejąca drożyzna, a także napięta sytuacja międzynarodowa są szczególnie niepokojące z perspektywy zwykłego obywatela. Niestety, ale zbliżające miesiące nie zwiastują rewolucyjnych zmian, a wręcz przeciwnie, wiele wskazuje na to, że czeka nas niezwykle ciężki czas.W związku z zaistniałą sytuacją swój wpływ na podejmowanie decyzji zapadających na najwyższym szczeblu w Polsce, chce mieć opozycja. W opinii jej przedstawicieli, najważniejsze sprawy państwowe powinny być omawiane wspólnie. Taki stanowisko w tej sprawie przedstawił Cezary Tomczyk z PO, który w rozmowie z Fakt.pl zaznaczył, że jest to kwestia wiarygodności władzy.W związku z tym, opozycja postanowiła zaapelować do prezydenta Andrzeja Dudy, by ten zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Warto podkreślić, że ostatnie posiedzenie odbyło się na początku lipca bieżącego roku. Spotkanie było poświęcone omówieniu z przedstawicielami rządu, a także wszystkich stronnictw politycznych postanowień szczytu NATO w Madrycie. To właśnie na nim zdecydowano m.in. o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu, a także o przyjęciu do jego szeregów Finlandii i Szwecji.Opozycja ma za złe, że od tamtej pory nie ma jakichkolwiek informacji odnoszących się do bezpieczeństwa naszego kraju, a także danych dotyczących potencjalnych zagrożeń wynikających z wojny tuż za naszą wschodnią granicą.
Ostatnie miesiące nie oszczędzają Władimira Putina. Rosyjski dyktator musi mierzyć się z licznymi porażkami na terenie zaatakowanej Ukrainy, ale również z widocznymi napięciami wewnątrz swojego kraju. Szczególnie niebezpieczne są częste podpalenia, które od kilku miesięcy mają miejsce w tamtejszych miastach. Celem podpalaczy są obiekty administracji państwowej, a szczególnie te, w których odbywa się w nich rekrutacja do rosyjskiego wojska.Wojna na terenie okupowanej Ukrainy trwa już od wielu długich miesięcy. Jak się okazało, obrońcy stawiają bohaterski opór siłom Federacji Rosyjskiej, zadając tamtejszej armii dotkliwe straty. Pomimo przewagi liczebnej, a także technologicznej, Władimir Putin nie jest w stanie przełamać obrony Ukraińców, a założone cele strategiczne zmieniają się z niezwykłą wręcz częstotliwością.Jak się okazuje, sukcesy wojsk ukraińskich to nie jedyny problem rosyjskiego dyktatora. Szczególnie niebezpieczne jest niezadowolenie społeczeństwa, które na wieść o "częściowej" mobilizacji rezerwistów, postanowiło dać wyraz swojemu niezadowoleniu. Wiele osób wyszło na ulice, a spore grono młodych Rosjan zdecydowało się na ucieczkę z własnego kraju. Szczególnym zainteresowaniem cieszyły się bilety lotnicze, które rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Taki stan rzeczy jasno wskazuje, że krajanie Putina nie chcą umierać w imię jego chorych, imperialnych ambicji.Kreml nie przebiera w środkach i wymusza przystąpienie do armii na różne sposoby. W tym przypadku dominują "łapanki" niemalże z ulicy. Wielu młodych mężczyzn zostało siłą wcielonych do armii Putina, które wykonuje swoje działania na terenie okupowanej Ukrainy.Jak informuje niezależny rosyjski portal The Insider, armia Putina nie gardzi osobami bezdomnymi, wykorzystując ich status w celu bezproblemowej, a także szybkiej rekrutacji.Jak można się spodziewać, decyzja Putina o zmobilizowaniu rezerwistów wywołała w Rosji niemałą burzę. Protesty w wielu częściach kraju są na porządku dziennym. Tysiące osób opuściło swoje domostwa, by w wyraźny sposób zadeklarować, że nie popierają bestialskich działań dyktatora, a także nie chcą, by ich mężowie, czy synowie ginęli w imię chorych ambicji rosyjskiego prezydenta.Od kilku dni regularnie dochodzi do aktów podpaleń obiektów, gdzie prowadzone procedury rekrutacyjne do armii. Szczegółowe informacje na ich temat przekazał niezależny rosyjski portal The Insider.
"Wiadomości" TVP doczekały się nowej prezenterki. Już za kilka dni w programie informacyjnym państwowej telewizji pojawi się nowa twarz - to dziennikarka, którą widzowie dobrze kojarzą z "Panoramy". Praca we "Wiadomościach" TVP to nie jedyna zmiana dla Marty Kielczyk. Otrzymała również program w TVP Info. "Wiadomości" TVP z nową prezenterką Zespół pracujący przy głównych wydaniach "Wiadomości" TVP wydawał się do tej pory bardzo hermetyczny. Widzowie byli przyzwyczajeni przede wszystkim do trzech twarzy: Edyty Lewandowskiej, Michała Adamczyka i niezastąpionej Danuty Holeckiej. Cóż, wkrótce będą musieli przygotować się na zmiany. Jak donosi portal Wirtualne Media, do grupy dołączyć ma niebawem nowa twarz, choć "nowa" brzmi tu może nie do końca trafnie, bo to postać dobrze znana miłośnikom Telewizji Polskiej. Chodzi o prezenterkę "Panoramy" Martę Kielczyk. Dziennikarka otrzymała szansę prowadzenia najważniejszego programu TVP i jak widać - chętnie z niej korzystała. To jednak nie wszystko, czym będzie się zajmować. Dodatkowo reporterka pracować będzie nad programem kulturalnym, który emitowany będzie w siostrzanej stacji, TVP Info. Format rozpocznie być nadawany od października i będzie można go oglądać w weekendy. Kariera Marty Kielczyk Marta Kielczyk pozostaje wierna TVP od 23 lat, choć wcześniej związana była głównie z radiem. Karierę w "Panoramie" rozpoczęła od zwycięskiego castingu na prezenterkę programu w 1999 r. Dziennikarka współpracowała również z TVP Info, gdzie prowadziła chociażby "Minęła dwudziesta", "Okno na Polskę", a także debaty wyborcze. Poza tym sprawdzała się też jako gospodyni kultowego programu śniadaniowego "Kawa czy herbata". Marta Kielczyk jest w stałym kontakcie ze swoimi fanami poprzez media społecznościowe. Prowadzi profil na Instagramie, gdzie dzieli się swoimi zdjęciami oraz nowinkami ze swojego życia. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Marta Kielczyk (@martakielczyk) Artykuły polecane przez Goniec.pl:Kamila z „Rolnik szuka żony” zostawiła pieczarkarnię i opuściła Polskę. Znalazła raj na ziemiMarcelina Zawadzka przeszła pilny zabieg, pokazała zdjęcie opatrunku. Gwiazda ostrzegła fanów, wszystko przez makijażWspomnienia i retrospekcje w "Tańcu z gwiazdami" z okazji 30-lecia Polsatu. W studiu pojawią się wyjątkowi gościeŹródło: wirtualnemedia.pl
"Wiadomości" TVP nie odpuszczają Donaldowi Tuskowi nawet na moment. Tym razem serwis zaprezentował materiał dotyczący listu, jaki były premier miał w 2008 roku wysłać do Władimira Putina, mający świadczyć o jego wyjątkowo prorosyjskim nastawieniu, a wręcz zdradzie stanu. Treść korespondencji miała zszokować widzów, jednak de facto nie znalazło się w niej nic, co budziłoby jakiekolwiek poruszenie.Telewizja Polska, starym zwyczajem, dołącza do najnowszej narracji polskiego rządu, a ta skupia się ostatnio wyłącznie na graniu na antyrosyjskich nutach, upatrując w oponentach Zjednoczonej Prawicy kremlowskich agentów.Jednym z głównych podejrzanych jest przy tym nie kto inny, jak ulubieniec "Wiadomości", Donald Tusk, któremu zarzuca się nadzwyczajną poddańczość wobec Moskwy i spiskowanie z Władimirem Putinem wbrew polskim interesom.Dowodem na to ma być m.in. fakt, że były premier zamiast sam ferować wyroki, oddał śledztwo smoleńskie w ręce ekspertów z komisji Macieja Laska, która to nie potwierdziła tezy o zamachu na ś.p. Lecha Kaczyńskiego, a także jego sceptyczne podejście do budowy przekopu Mierzei Wiślanej.Oskarżenia wysuwane przez rządzących i TVP można by zresztą mnożyć w nieskończoność, bo zbrodnią wydaje się być dla nich nawet to, że Tusk w ogóle prowadził jakikolwiek dialog z Putinem. Nie dziwne więc, że gdy w ręce "dziennikarzy" reżimowych mediów trafił tajemniczy list autorstwa byłego premiera, postanowiono rozdmuchać kolejną, sztuczną aferę.
67-letnia Sylvia Ross była oszołomiona, gdy dowiedziała się, że grób, w którym, jak wierzyła, pochowano jej ojca Johna w 1979 roku, w rzeczywistości należał do innego nieboszczyka. Kobieta wraz z córką Lynette zdała sobie sprawę z błędu dopiero po tym, jak zauważyła post na Facebooku o niewłaściwie umieszczonej tablicyTrudno sobie wyobrazić emocje, które czuła Sylvia Ross, gdy odkryła, że od 43 lat zapala znicze nad grobem nieznanej osoby, gdy tuż obok spoczywał jej ojciec. Do zaskakującej sytuacji doszło na cmentarzu Witton Park w Bishop Auckland w hrabstwie Durham (Wielka Brytania).
Sześć osób zostało rannych w wybuchu, do którego doszło w Koksowni Przyjaźń w Dąbrowie Górniczej. Poszkodowani doznali głównie poparzeń - przekazała Polskiej Agencji Prasowej straż pożarna. Do eksplozji doszło przed godziną 15 w budynku przemiału węgla. Na miejscu pracuje ok. 60 strażaków. Do wybuchu doszło w jednej z hal na terenie koksowni "Przyjaźń" JSW Koks SA. - Eksplodowała maszyna do wstępnej obróbki węgla tzw. kruszarka. W obiekcie występowało dość duże zapylenie. Mamy sześć osób rannych. Ich dokładne obrażenia nie są znane. Akcja cały czas trwa. Na miejscu lądował śmigłowiec LPR, który zabrał najprawdopodobniej jedną z osób do szpitala - przekazał Bartłomiej Osmólski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Dąbrowie Górniczej.
Czymże byłyby „Wiadomości” bez kwiecistych zachwytów nad twórczością Zenka Martyniuka? Za prezesury specjalisty od rozwodów kościelnych, Jacka Kurskiego, gwiazdor muzyki disco polo święcił triumfy na organizowanych przez Telewizję Polską festiwalach. W obliczu ostatnich roszad kadrowych na Woronicza to miało się zmienić, jednak nieocenionym i słynącym z wybiórczej rzetelności „Wiadomościom” udało się przemycić niezwykle istotną informację na temat pochodzącego z Podlasia artysty.Edyta Lewandowska jest jedną z twarzy codziennego serwisu informacyjnego emitowanego na publicznej antenie telewizyjnej. Za sprawą podanych przez nią wieści o programie znów zrobi się głośno. Wydawcy „Wiadomości” chyba jeszcze nie nadążyli za zapowiadanymi przez nowego szefa zmianami (o tym piszemy w drugim akapicie) i „przemycili” w programie Zenka Martyniuka. Artysta o osobliwym głosie miał więc kolejną okazję, by wypromować się na wizji w najlepszym czasie antenowym i przy kilkumilionowej oglądalności.
Jacek Kurski oficjalnie odszedł z funkcji prezesa TVP i najpewniej wróci do polityki. W "Wiadomościach" zgotowano mu prawdziwe "ostatnie pożegnanie". Poświęcono na niego dwie minuty ekranowego czasu. Czy to nie za mało jak na cudotwórcę stacji?Dodatkowo Kurski nie znalazł się w prime time programu, a dopiero pod koniec. Czyżby stał się już nie aż tak istotną częścią TVP?
Ostatnie miesiące nie oszczędzają Polaków. Wojna na terenie Ukrainy, związana z nią napięta sytuacja międzynarodowa, galopująca inflacja, a także powszechna drożyzna są jedynie wierzchołkiem piętrzących się problemów. W sytuacji, gdy ceny ogrzewania rosną, chrust staje się towarem luksusowym, a kupno węgla niewiarygodnym wyczynem, wiele polskich rodzin zastanawia się nad przetrwaniem okresu zimowego. Jak się okazuje, przymrozki zawitają do Polski jeszcze w bieżącym miesiącu. Kryzys energetyczny, który ma miejsce nie tylko w naszym kraju, ale jest udziałem niemal całej Europy, jest jednym z najpoważniejszych problemów, z którymi będą borykać się nie tylko państwa, ale również zwykli obywatele. W tym roku sytuacja jest niezwykle napięta, ponieważ według oficjalnych szacunków, węgla może zabraknąć dla około miliona gospodarstw domowych. Właściciele składów tego surowca nie owijają w bawełnę i mówią jasno, że Polacy muszą się modlić o łagodną zimę, ponieważ węgla nie ma i najprawdopodobniej nie będzie.Synoptycy postanowili zaspokoić ciekawość Polaków, którzy chcą dowiedzieć się, czy tegoroczna zima będzie łagodna, czy też może spełni się jeden z najgorszych scenariuszy, a warunki atmosferyczne pogrążą wiele rodzin.- Natura przygotowuje nas na koniec lata. Noce i poranki zrobiły się chłodne. 1 września w Białymstoku i Siedlcach temperatura minimalna przy gruncie wyniosła 3 stopnie Celsjusza - przekazał w rozmowie z Interią Radosław Droździoł z Centrum Modelowania Meteorologicznego IMGW-PIB.
Władimir Putin pojawił się w obwodzie kaliningradzkim. W czwartkowe popołudnie, samolot z rosyjskim prezydentem wylądował w stolicy regionu, Kaliningradzie. Polski generał Bogusław Pacek twierdzi, że wizyta dyktatora ma podłoże czystko propagandowe. Jego obecność tuż przy granicy z NATO może świadczyć o chęci wysyłania groźnych pomruków w stronę świata zachodniego, a przede wszystkim krajów bałtyckich oraz Stanów Zjednoczonych. Wojna tuż za naszą wschodnią granicą trwa już od wielu, długich miesięcy. 24 lutego bieżącego roku, Władimir Putin wydał rozkaz zbrojnej agresji na terytorium Ukrainy, bezlitośnie uderzając w suwerenne i niepodległe państwo. W czwartek 1 września rosyjski przywódca zdecydował się odwiedzić obwód kaliningradzki, który jest położony w bezpośrednim sąsiedztwie krajów NATO. Chwilę przed godziną 14.00, samolot z dyktatorem na pokładzie wylądował w stolicy regionu, Kaliningradzie. Według przekazów strony rosyjskiej, wizyta ma podłoże "służbowe", aczkolwiek innego zdania są europejscy dyplomaci, jak również wojskowi.
Niecodzienna scena w "Wiadomościach" TVP. Widzowie mogli obawiać się o bezpieczeństwo Danuty Holeckiej. Bez żadnego ostrzeżenia nagle w studio pojawiła się potężna maszyna, której ryk silnika niemal zagłuszał dziennikarską dumę Jacka Kurskiego. W Telewizji Polskiej zainwestowano w osobę od efektów specjalnych? "Wiadomości" TVP przyzwyczaiły do tego, że nie ma dnia bez zaskakującego materiału na temat dobrobytu w Polsce, kolejnego sukcesu rządu, albo złowrogich planów Donalda Tuska.W czwartek, 1 września doszło jednak do sytuacji, której próżno szukać w historii programu. Danuta Holecka musiała dzielić studio "Wiadomości" TVP z... samolotem.
We wczorajszym głównym wydaniu "Wiadomości", Telewizja Polska posłużyła się wypowiedzią publicysty, który dopuścił się użycia wyjątkowo niegodziwego pojęcia, zaczerpniętego z filozofii Fryderyka Nietzschego. I choć wszystkie prezentowane wypowiedzi stanowiły fragmenty, spójnie uderzały m.in w Marka Kondrata i Krystynę Jandę.
Trwa akcja ratunkowa u wybrzeży Szwecji. Jak podają media, płonie prom samochodowy Stena Scandica, należący do linii Stena Line. Na pokładzie znajduje się około 300 osób, w tym 58 członków załogi. Prom może pomieścić blisko 1000 osób.Statek kursował pomiędzy Szwecją a Łotwą. W akcji ratunkowej udział biorą szwedzkie służby - do tragedii doszło u wybrzeży tego kraju, w pobliżu rezerwatu przyrody Salvorev koło wyspy Gotska Sandön, która znajduje się w administracji Gotlandia.
Do nieprawdopodobnych sytuacji dochodzi w jednej z parafii na Lubelszczyźnie. Ksiądz z parafii św. Elżbiety Węgierskiej w Konstantynowie żąda od wiernych kolosalnych opłat za pochówek. Proboszcz Sławomir Groszek zniósł zasadę "co łaska" i potrafi zażądać nawet 4 tysiące złotych od żałobników.Sytuacja stała się głośna, gdy do księdza zgłosił się zaledwie 16-letni chłopak z biednej rodziny, który stracił rodziców. Nawet w takiej sytuacji "cennik" księdza był sztywny. Jak donoszą parafianie, ludzie muszą brać chwilówki, aby pochować bliskich, gdyż ksiądz nie stosuje wyjątków od ustalonej przez siebie stawki.Jakim cudem doszło do tak skandalicznej sytuacji, w której ksiądz żeruje na tragedii wiernych? Sam ksiądz na ten temat nie chce rozmawiać z mediami.
Koszmarny incydent na jednym z odcinków autostrady A4 na terenie województwa dolnośląskiego. W niedzielny poranek pod Zgorzelcem osobowy mercedes z wielką siłą wbił się w tył naczepy TIR-a. Niestety, ale życia kierującego nie udało się uratować. Wiadomo, że samochodem podróżowała 3-osobowa rodzina. Lokalne służby ustalają szczegółowe okoliczności tej tragedii.Sceny rodem z horroru rozegrały się na jednym z odcinków autostrady A4 na Dolnym Śląsku. W niedzielny poranek 28 sierpnia lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące tragicznego zdarzenia drogowego, które miało miejsce pod Zgorzelcem.Tuż po godzinie 7.00 na miejscu zaroiło się na od służb, które bardzo szybko przystąpiły do niezbędnego działania.
Marta Manowska to niekwestionowana gwiazda Telewizji Polskiej. Prowadząca takich programów jak "Rolnik szuka żony", czy też "Sanatorium Miłości" w ostatnich tygodniach nie ma jednak dobrej prasy, a rodzime media śledzą niemal każdy jej ruch. Nie tak dawno w sieci pojawił się niepochlebny artykuł, w którym pisano, że gwiazdorzyła na prezentacji jesiennej ramówki TVP. Celebrytka postanowiła przerwać milczenie i wydała ważne oświadczenie. Marta Manowska nie kryła emocji, które szargały nią w związku z nieprawdziwą i krzywdzącą informacją na jej temat, którą opublikował jeden z portali plotkarskich. Gwiazda "Rolnik szuka żony" nie pozostała bierna i w mocny sposób odpowiedziała na wszelkie zarzuty.Marta Manowska to bez wątpienia jedna z najjaśniejszych gwiazd Telewizji Polskiej. Dziennikarka uczestniczyła ostatnio w prezentacji jesiennej oferty programowej stacji. Na ramówce TVP jesień 2022 promowała ona 9. edycję programu "Rolnik szuka żony".Jak się okazało, jej zachowanie nie spodobało się serwisom plotkarskim, które szybko podjęły temat i zaatakowały ulubienicę Jacka Kurskiego.