Wczoraj Tomasz Lis poinformował fanów, że przeszedł czwarty udar. Dziennikarz, pod którego adresem w ostatnim czasie padły oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne byłych współpracowników, zamieścił w sieci zdjęcie ze szpitalnego łóżka i zapewnił, że "już żyje". Jak przyznał w rozmowie z redakcją "Faktu", lekarze długo jednak walczyli o to, by go uratować.– Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takiej pewne. Co dalej zdecydują lekarze. Wszystkich pozdrawiam – napisał Tomasz Lis na Twitterze.
Polskie szpitale w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Bezpośredni wpływ na taką sytuację mają piętrzące się problemy związane z wysoką inflacją oraz kryzysem energetycznym i lipcowymi podwyżkami dla personelu medycznego. Trudno przewidzieć, co przyniesie jutro, a sytuacja komplikuje się dodatkowo w obliczu nadchodzącej zimy oraz rosnącej liczby osób zakażonych COVID-19. - W tym roku za energię elektryczną zapłacimy około 630 tysięcy złotych, a w roku przyszłym, przy takim samym zużyciu aż 3 miliony 230 tysięcy złotych -stwierdził dyrektor SZPZOZ im. Dzieci Warszawy w Dziekanowie Leśnym, Robert Lasota. - Im dłużej taka sytuacja będzie się utrzymywać, tym bardziej będzie odbijała się na pacjentach - powiedział z kolei dla "Onetu" Robert Stępień, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.
O tym jak czujnym należy być podczas zbierania grzybów opowiada historia pani Magdy, która wracając z leśnej przygody ukąszona została w stopę przez żmiję zygzakowatą. Choć zwierzę nie stanowi zagrożenia dla życia człowieka, noga Pani Magdy zrobiła się sina, zaś wstrząs jej organizmu sprawił, iż przez 4 tyg. jeździła na wózku inwalidzkim.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.
Skandaliczne zachowanie Polki, która trafiła na szpitalną izbę przyjęć do placówki we włoskim Viterbo. 28-latka wpadła w dziki szał i zdemolowała jedno z pomieszczeń budynku, niszcząc przy tym sprzęt i wyposażenie. Kobietę próbował uspokoić ochroniarz, który w odwecie także został zaatakowany. Na miejsce wezwano policję.Takie incydenty, jak ten, który miał miejsce w szpitalu w Viterbo we włoskim Lacjum, z pewnością nie przyczyniają się do budowania pozytywnego wizerunku Polski i Polaków na świecie.Przez lata z trudem walczyliśmy o to, by opinia o naszych rodakach ulegała polepszeniu, dzięki czemu wśród wielu obcokrajowców zasłużyliśmy na miano otwartych, pomocnych, kulturalnych i miłych. To w jakiś sposób zatarło dawne, niechlubne stereotypy i pomogło innym otworzyć się na nasz kraj i obywateli, którzy często przecież emigrują i są zmuszeni odnaleźć się w obcych społecznościach.Świadectwo, jakie pozostawiła po sobie w jednym ze szpitali we Włoszech 28-letnia Polka sprawia jednak, że znów bliżej nam do złodziei niemieckich samochodów, awanturników i pijaków niż cywilizowanych Europejczyków.
11-letnia Oliwia zgłosiła do szkolnej higienistki, gdy z nosa zaczęła lecieć jej krew. Kobieta nie była w stanie zatamować krwawienia, więc wezwała pogotowie. W szpitalu matka dziewczynki usłyszała, że ordynator nie przyjmie dziecka na oddział, ponieważ "nie ma leczenia krwawienia z nosa i na to się nie umiera". 11-letnia Oliwia zmarła tego samego dnia. Wstrząsające doniesienia z Nowej Rudy.11-letnia Oliwia miała przed sobą całe życie, ale splot nieszczęśliwych wypadków sprawił, że w jeden dzień wszystko legło w gruzach. Zaczęło się od pozornie banalnego krwotoku z nosa.Dziewczynka zalała się krwią z nosa w czasie lekcji. Udała się do szkolnej pielęgniarki, ale ta nie była w stanie poradzić sobie z problemem i wezwała karetkę. To początek tragedii. Rodzice 11-latki zamiast wyprawiać urodziny, będą odwiedzać ją na cmentarzu.
W szpitalu miał otrzymać ratunek, ale wyjątkowo się przed nim wzbraniał. Ostatecznie 32-latek zmarł. Przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana, jednak kluczowa jest informacja, iż tuż przed zgonem pacjent wyskoczył z okna SOR-u. Co ciekawe, nie zginął od razu. 32-latek zaczął uciekać ze szpitala. Co wydarzyło się w Bielsku-Białej?Pacjent wyskoczył z okna szpitala w Bielsku-Białej. Cała sprawa jest wyjątkowo tajemnicza. Śledczy nie będą mieli łatwego zadania w rozwikłaniu zagadek.Nic nie wskazywało, że noc ze środy na czwartek zakończy się w tak tragiczny sposób. Do szpitala w Bielsku-Białej przywieziono 32-latka, ale krótko po tym pacjent zmarł. Nieoficjalne wiadomości lokalnego serwisu wskazują, że mężczyzna nie chciał współpracować z pielęgniarzami i lekarkami obecnymi na nocnym dyżurze.
Piotr Kupicha (43 l.) od lat jest liderem zespołu Feel. W lipcu informowaliśmy, że uległ kontuzji, w wyniku której znalazł się w szpitalu. Okazało się, że uszczerbek na zdrowiu był nieco poważniejszy, niż początkowo zakładano. Piosenkarz musiał przejść operację dolnej kończyny. Na swoim profilu postanowił opowiedzieć, jak wyglądał jego kontakt z państwową służbą zdrowia. Piotr Kupicha nabawił się kontuzji podczas niewinnej gry w piłkę nożną. Uległ namowom swojego menedżera i wziął udział w grze, która okazała się dla niego niezwykle pechowa. Wskutek niefortunnie postawionego kroku został pozbawiony pełnej swobody ruchów. Wszystko wskazywało na to, że po dwóch tygodnia nie będzie śladu po kontuzji. Szczegóły zdarzenia opisaliśmy w artykule poniżej.Niestety, uszczerbek okazał się nieco poważniejszy, niż zakładano na początku. Wokalista miał naderwane ścięgno Achillesa. Poważny uraz nie przekreślił jednak jego zawodowych planów. Wciąż brał i bierze udział w koncertach. Jest to możliwe za sprawą pomocy żony, Eweliny Sienickiej (II wicemiss Polonia 2007). Kobieta towarzyszyła mężowi podczas występów, pomagała mu w ubieraniu się, a także masowała kontuzjowaną nogę.Jednym z koncertów, które zaszczycił swoją obecnością Piotr Kupicha, był niedawny Top of the Top Sopot Festival. Kilka dni później piosenkarz, chociaż poruszał się o kulach, pojawił się na Earth Festival w Uniejowie. Kontuzjowana noga nie przeszkodziła mu w realizacji zawodowych obowiązków, a publiczność obu festiwali nagrodziła to brawami.
Pacjenci Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie zostali pilnie ewakuowani z placówki. Służby interweniowały w związku z rozszczelnieniem instalacji gazowej w budynku.Informację o rozszczelnieniu instalacji na oddziale radioterapii w szpitalu przy ul. Strzałkowskiej miejscowa straż pożarna otrzymała o godzinie 18:44. Na miejsce natychmiast skierowano służby ratunkowe.
Tragiczne zdarzenie w szpitalu w brytyjskim Glasgow. Na oddział w placówce trafił 35-letni Brytyjczyk cierpiący na hiperglikemię i towarzyszące jej powikłania. Rokowania mężczyzny nie były najlepsze, ale ten nie poddawał się i tygodniami walczył o życie. Szczęście rodziny chorego przerwał jednak niespodziewanie koszmarny błąd szpitalnego personelu, który podał pacjentowi nieodpowiednie leki. Jeśli można mówić o piekle na ziemi, tego z pewnością doświadczyła rodzina pochodzącego ze szkockiego Dumbarton Martina Weldona. Bliscy 35-latka przez długie tygodnie drżeli w obawie o to, czy uda mu się uporać ze skutkami hiperglikemii, a gdy już myśleli, że sprawy zmierzają ku szczęśliwemu finałowi, otrzymali druzgocącą wiadomość.
Dyrekcja szpitala im. Jana Pawła II w Wadowicach sięgnęła po radykalne kroki i ograniczyła dostęp do odbiorników telewizyjnych na salach chorych. Powodem takiej decyzji była chęć zapewnienia podopiecznym spokoju i komfortu, który od dawna zakłócały walki między pacjentami o wybór odpowiedniego kanału. Kością niezgody okazały się być TVP i TVN. Pobyt w placówce medycznej sprzyjać ma spokojnej rekonwalescencji, trudno jednak, by ta była możliwa, gdy na szpitalne sale wkracza wszechobecna polityka. Wówczas, stan zdrowia pacjentów może pogarszać rosnące z każdą minutą ciśnienie, zwłaszcza, gdy na sąsiednich łóżkach leżą pacjenci, których poglądy nieco się rozjeżdżają.
Dziennikarz TVP Łukasz Owsiany przeszedł prawdziwe piekło - podczas urlopu dostał udaru i musiał być hospitalizowany. Aktualnie jest w śpiączce, jednak jego siostra i partnerka przekonują, że można było tego uniknąć. Zarzucają szpitalowi poważne zaniedbania.
Dorota Stalińska aktualnie przebywa w szpitalu. Aktorka zaniepokoiła swoich fanów i zamieściła w sieci wpis, w którym pokazała się tuż po operacji. Chociaż widok prawej ręki i lewej stopy w opatrunku może budzić lęk, sama aktorka zdaje się niczym nie martwić. Fani pogratulowali jej pogody ducha i życzyli dużo zdrowia. Co dokładnie dolegało charyzmatycznej artystce?
Polska służba zdrowia znów znalazła się nad przepaścią. Po ostatniej zmianie przepisów dokonanej przez Ministerstwo Zdrowia, pielęgniarki i położne po raz kolejny grożą rozpoczęciem strajku, bo nie zgadzają się na dysproporcje w zarobkach. We wtorek w Sanoku odbyła się już dwugodzinna akcja ostrzegawcza. Tymczasem dyrektorzy szpitali poważnie głowią się nad tym, skąd wziąć pieniądze na podwyżki.W ostatnich miesiącach słowo "podwyżki" odmieniane jest przez wszystkie możliwe przypadki. Podniesienia pensji domagają się reprezentanci przeróżnych branż, bo każdego, bez wyjątku, dopada rekordowa inflacja, a do oczu niepokojąco zagląda widmo głodu.Niepewność, co do zapewnienia sobie godnej przyszłości, zagościła nawet na Wiejskiej, gdzie rozpoczęto przygotowania do podwyższenia w przyszłym roku uposażenia polityków o niemalże 8 proc. Inna rzecz, że radość nie trwała długo, a całą zabawę postanowił popsuć prezes Jarosław Kaczyński.
Pożar w szpitalu w Białej Podlaskiej (woj. lubelskim). Pod placówkę podjechało 10 zastępów straży pożarnej. Konieczna była ewakuacja pacjentów. - Wszyscy pacjenci są bezpieczni - zapewnił Adam Chodziński, dyrektor szpitala.Pożar w szpitalu na Lubelszczyźnie. 30 osób musiało ewakuować się z budynku szpitala w Białej Podlaskiej. Dym zaczął wdzierać się na oddział i liczyła się każda minuta. Ogień pojawił się w jednym z pomieszczeń technicznych.
Dolnośląski wojewoda zamierza przeciwdziałać sytuacjom, w których z powodu braku miejsc lub odpowiedniego oddziału specjalistycznego, karetki nie są przyjmowane przez placówki medyczne. Wojewoda uznał, że tłumaczenie się brakiem wolnych miejsc w szpitalu jest nieuzasadnione. Planuje kary dla miejsc, w których będzie dochodzić do przetrzymywania pacjentów w karetkach. Pacjent czeka w karetce - co robić? Według informacji, do których dotarło Radio Zet, w dolnośląskich szpitalach dochodzi do licznych przypadków długiego przetrzymywania pacjentów w karetkach, zanim udzielona zostanie im pomoc w szpitalu. Medium przekazało, że w 28 proc. przypadków, gdy karetka podjeżdża pod placówkę medyczną, zanim pacjent trafi pod opiekę lekarza, jest w niej przetrzymywany więcej niż 30 minut. To niedopuszczalne, ponieważ maksymalny czas oczekiwania powinien trwać nie więcej, niż 10 minut. Anonimowi ratownicy medyczni, do których dotarło Radio Zet, twierdzą, że przyczyną jest próba ograniczania kosztów przez szpitale. Dolnośląski wojewoda miał już zareagować i podjąć odpowiednie kroki w celu zaradzenia tego rodzaju incydentom. Kliniki, które odmówią przyjęcia, mogą liczyć się z karami. Wojewoda dolnośląski reaguje Wojewoda dolnośląski nie godzi się na tłumaczenie, że w szpitalach brakuje miejsc lub nie ma w nich odpowiednich oddziałów specjalistycznych. Każdy pacjent musi zostać przyjęty do placówki. Żeby tak było, samorządowiec postuluje o kary dla klinik, które nie będą w należyty sposób wywiązywać się z obowiązków. Proponuje, by zamiast przetrzymywać pacjenta w karetce, udzielić mu wstępnej pomocy i podjąć działania w celu odnalezienia wolnego miejsca w innej placówce. Co więcej, zdaniem wojewody, do przewiezienia potrzebującego do innego szpitala nie powinny być wykorzystywane systemowe karetki, a służący bezpośrednio do takich zadań transport międzyszpitalny. Choć idea wojewody wydaje się szlachetna, ciężko dziś stwierdzić, czy w praktyce okaże się wykonalna. Mimo dobrych intencji, problemy finansowe, z jakimi zmagają się szpitale, mogą szybko sprowadzić go na ziemię. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Paweł Kukiz ponownie postawił PiS ultimatum. Tym razem Jarosław Kaczyński się przejmie i dotrzyma słowa?Alert RCB trafił do Polaków. Sytuacja jest poważna, IMGW ostrzega o "ekstremalnym" zagrożeniuMatka zostawiła dwumiesięczne dziecko w aucie i poszła na zakupy. Nie rozumiała pilnej akcji służb Źródło: radiozet.pl
Tragedia przed szpitalem miejskim w Słupcy (woj. wielkopolskie). W sobotę przed placówką zasłabł mężczyzna. Mimo błyskawicznej reakcji służb medycznych, życia 30-latka nie udało się uratować.Dramatyczne sceny rozegrały się w sobotę, 9 lipca, około godziny 10:00 przed szpitalem miejskim w Słupcy. Służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie, że na parkingu przy ulicy Kilińskiego znajduje się 30-latek potrzebujący pomocy.
Tragedia w Tarnowskich Górach na Śląsku. Kobieta wypadła z okna drugiego piętra miejscowego szpitala. Ratownicy na miejscu stwierdzili natychmiastowy zgon pacjentki. To nie pierwsza taka sytuacja w ostatnim czasie.Sprawę opisał portal tarnogorski.info. Zajmuje się nią policja, która ustala okoliczności zdarzenia. Według w wypadku nie miały udziału osoby trzecie.
Zdrowe żywienie to niezbędny element prawidłowej rekonwalescencji i jeden z gwarantów dłuższego życia. Prawda ta, choć stara jak świat, wciąż często obca jest tym, którzy powinni dbać o nasze zdrowie. Trafiając na szpitalny oddział, nie warto liczyć na wikt i opierunek, bo można doznać wielkiego zawodu. Poza leczeniem niechcianych przypadłości przyjdzie nam także zmierzyć się z głodowymi porcjami mało apetycznego jedzenia.Pobyt w szpitalu nie jest czymś przyjemnym, ale w niektórych przypadkach bywa niezbędny. Wizyta na szpitalnym oddziale nie jawi się jako zbytnio atrakcyjna zwłaszcza w polskich realiach, które znacznie odbiegają od tych, w jakich żyją nasi zachodni sąsiedzi.Przestarzała infrastruktura i chrapiący na sąsiednim łóżku współtowarzysze to koszmar każdego pacjenta. W ostatnich latach opowieści grozy zdominowane zostały jednak przez jeden temat, a mianowicie jedzenie, będące zakałą publicznych placówek medycznych.
W piątek 88-letni mężczyzna dostał telefon ze szpitala z wiadomością, że jego żona nie żyje. Pogrążona w smutku rodzina zmarłej kobiety chwilę później zaczęła przygotowania do pogrzebu. Jednak gdy bliscy przyjechali po akt zgonu do szpitala, okazało się, że kobieta... żyje. Rodzina nie kryje swojego oburzenia, dyrekcja szpitala przeprasza.
Prokuratura Okręgowa w Koninie prowadzi śledztwo mające wyjaśnić przyczyny tragicznej śmierci 6-letniej dziewczynki, która zmarła w ciągu dwóch godzin od przyjęcia do szpitala w Kole. Dziewczynka nagle przestała oddychać, od rana tego samego dnia skarżyła się na bóle głowy i nóg.Koło. Nagła śmierć 6-latki po przyjęciu do szpitalaDo tragicznego zdarzenia doszło w poniedziałek, 6 czerwca, w szpitalu w Kole (woj. wielkopolskie). O sprawie poinformowali dziennikarze PAP. 6-letnia dziewczynka skarżyła się na bóle głowy i nóg. - W związku z tym matka umówiła wizytę u pediatry na godz. 15. Ponieważ stan dziecka się pogarszał i dziewczynka zaczęła mieć problemy z podniesieniem się z łóżka, a także miała znacznie obniżoną temperaturę, matka wezwała pogotowie - mówiła w rozmowie z PAP prok. Ewa Woźniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koninie. Jak dodała, zanim przyjechała karetka, stan dziecka pogorszył się jeszcze bardziej.Po godz. 11 dziewczynka została przewieziona do szpitala, gdzie poddano ją podstawowym badaniom. Jak wskazała prokurator, po godz. 12 sześciolatka nagle przestała oddychać. Pomimo ponad godzinnej reanimacji nie udało się uratować życia dziewczynki.
Wraca ogromne niebezpieczeństwo związane z poparzeniem barszczem Sosnowskiego. Roślina rośnie nie tylko w Polsce, czego dowodem jest historia dwuletniej Elli. Płacz, ból i ogromne pęcherze od poparzenia na rękach. Rodzice natychmiast ruszyli do lekarza. Gdzie rośnie barszcz Sosnowskiego? Publikujemy mapę.W przeszłości sprowadzono go do Polski, by służył jako pasza dla zwierząt, ale barszcz Sosnowskiego bardzo szybko stał się corocznym zagrożeniem. Wywołuje poparzenia II i I stopnia. Barszcz Sosnowskiego bardzo łatwo się rozsiewa i spotkać go można nie tylko na łąkach i w lasach, ale również w parkach miejskich i nad popularnymi jeziorami. Mała Ella padła jedną z ofiar niebezpiecznej rośliny. Rodzice alarmują o uwagę i jako przykład podają historię swojej dwuletniej córki.
- Pojechał do szpitala po zdrowie, a przywiozą go w trumnie - powiedziała matka Arkadiusza M., który spłonął w częstochowskim szpitalu. - Nie wiem, czy był przywiązany pasem bo nogi miał przykryte - dodała siostra, która widziała się z bratem na pół godziny przed tragedią.- To do mnie nie dociera, mój syn musiał umierać w męczarniach. Co robiły pielęgniarki?- pyta w rozmowie z "Faktem" pani Irena. Oddała syna pod opiekę lekarzy w szpitalu, by ci mu pomogli, ale on z placówki już nigdy nie wyszedł.W zeszłą niedzielę 35-letni Arkadiusz przewieziony został przez pogotowie do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. PCK w Częstochowie na oddział neurologiczny. W środę wybuchł tragiczny pożar, w którym zginął.Jeszcze na około pół godziny przed pojawieniem się płomieni u Arkadiusza była siostra. - Brat spał, był po dużej dawce tabletek, nie dało się z nim porozmawiać. Ręce mu zwisały swobodnie z łóżka - relacjonowała dla "Faktu" pani Żaneta.
Tomasz Ciachorowski trafił na szpitalny oddział ratunkowy po wypadku na planie "M jak miłość". Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w trakcie nagrywania sceny bójki z Mikołajem Roznerskim.O wypadku na planie "M jak miłość" Tomasz Ciachorowski wspomniał w czasie rozmowy z Mateuszem Szymkowiakiem w programie "Taki jak ty" na kanale TVP Kobieta. Po niefortunnej wpadce aktor został przewieziony na SOR.
Dramatyczne nagranie z oddziału, gdzie leczone są dzieci, trafiło do sieci. Materace leżą na ziemi, nawet na drodze do drzwi ewakuacyjnych, mającymi służyć ratunkiem na wypadek pożaru. - W takich warunkach leczone są również nastolatki pod kardiomonitorami - mówi autor nagrania. Lekarze mają dość, odchodzą z pracy, bo nie są w stanie pomóc najmłodszym pacjentom.Zaledwie dzień po Dniu Dziecka media społecznościowe obiegło nagranie z oddziału psychiatrii dla dzieci i młodzieży w szpitalu przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Na oddziale jest 20 łóżek, pacjentów... 47 i nie ma ich więcej tylko dlatego, że materace nie mieszczą się już na podłodze.Nagranie zamieściła Katarzyna Szczerbowska z fundacji eFkropka pomagającej osobom w kryzysie psychicznym. Sam film nakręcony został w warszawskim szpitalu w kwietniu 2022 r. - Materace się już nie mieszczą. Tutaj jest wyjście ewakuacyjne na wypadek pożaru - słyszymy na wstrząsającym nagraniu. W takich warunkach leczone są dzieci. Będzie jeszcze gorzej. Tylko w Wielkopolsce zamknięcie grozi dwóm kolejnym oddziałom psychiatrii.
Niepokojące informacje o Jarosławie Jakimowiczu obiegły krajowie media. Wzbudzający kontrowersje prezenter Telewizji Polskiej trafił niedawno do jednego z warszawskich szpitali, gdzie miał przejść operację. Jarosław Jakimowicz regularnie jest bohaterem kolejny skandali. W trakcie minionej majówki sieć obiegło nagranie, pokazujące jak gwiazdor TVP walczy z tęczową flagą, powieszoną przy ulicy Belwederskiej w Warszawie obok flagi biało-czerwonej.
Fani niepokoją się o Katarzynę Chrzanowską, która przekazała najnowsze informacje o swoim stanie zdrowia. Aktorka, znana m.in. z roli w uwielbianym przez Polaków serialu stacji Polsat pt. "Adam i Ewa", już od kilku miesięcy jest przykuta do łóżka.Katarzyna Chrzanowska ma na swoim koncie wiele ról w polskich serialach. Największą popularność przyniosła jej jednak tytułowa rola Ewy w produkcji "Adam i Ewa", gdzie zagrała u boku Waldemara Goszcza, który w 2003 roku zginął tragicznie w wypadku samochodowym.
W sobotę doszło do dramatycznego wypadku w namiocie cyrkowym, rozstawionym na terenie podwarszawskiego Pruszkowa. Dwóch akrobatów spadło z dużej wysokości, obaj mężczyźni zostali przetransportowani do szpitala. Policja wyjaśnia teraz okoliczności zdarzenia.Informację o wypadku zamieścił na swoich łamach serwis lukamaro.pl. W rozmowie z nami oficer prasowa Komendanta Powiatowego Policji w Pruszkowie kom. Karolina Kańka potwierdziła, że w sobotę, pomiędzy godziną 12:00 a 13:00, doszło do wypadku w namiocie Cyrku Zalewski.
Rosjanie ostrzelali dziecięcy szpital w Mariupolu. Wołodymyr Zełenski oraz jego doradca Mychajło Podolak pokazali doszczętnie zniszczony budynek. - Ludzie, dzieci leżą pod gruzami. Okrucieństwo! - napisał prezydent Ukrainy.Kolejne dramatyczne doniesienia z Mariupola. Po tym, jak Lekarze Bez Granic donieśli, że w oblężonym mieście brakuje wody pitnej, a ludzie piją deszczówkę, w środę doszło do kolejnych militarnych działań Rosjan.Tym razem na celowniku Rosjan - deklarujących, że atakują tylko cele wojskowe - znalazł się szpital dziecięcy. - Budynek szpitala, gdzie jeszcze niedawno leczono dzieci, jest całkowicie zniszczony. Informacja na temat poszkodowanych dzieci i matek jest ustalana - podała w oficjalnym komunikacie Miejska Rada Mariupola. Głos zabrał również Wołodymyr Zełenski.Mariupol. Direct strike of Russian troops at the maternity hospital. People, children are under the wreckage. Atrocity! How much longer will the world be an accomplice ignoring terror? Close the sky right now! Stop the killings! You have power but you seem to be losing humanity. pic.twitter.com/FoaNdbKH5k— Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) March 9, 2022