W wyniku tragicznego wypadku w Granicach (woj. łódzkie) życie straciła 19-letnia kobieta. Młody kierowca samochodu najprawdopodobniej nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze i z niej wypadł. Pojazd uderzył w drzewo i się przewrócił uwięziwszy nastolatkę.
Dwa samochody i traktor zderzyły się w Lipnicy. Ratownicy wezwani na miejsce już na pierwszy rzut oka wiedzieli, że nie zostało postawione przed nimi łatwe zadanie. Ciągnik wylądował w rowie, a jego wielkie koło oderwało się od pojazdu. Osobówki także wyglądały źle. Niestety nie obyło się bez ofiar śmiertelnych. Liczba poszkodowanych jest za to zdecydowanie większa. Lipnica niedaleko Torunia w sobotę 3 września rozbrzmiała hałasem zderzenia trzech pojazdów. Dwa samochody osobowe i ciągnik znalazły się w tym samym miejscu o tym samym czasie i nie wszyscy wyszli z tego cało.Do wypadku doszło na drodze krajowej nr 15. Niezbyt szeroka jezdnia bardzo szybko zapełniła się strażakami i ratownikami medycznymi. Nie zabrakło również policji. Widok był porażający.
Tragiczny wypadek w Lubieni na zawsze naznaczył życie rodziny pani Dominiki, która padła ofiarą pijanego i będącego pod wpływem narkotyków pirata drogowego. Po dramacie na jaw wychodzą coraz to nowsze, mrożące krew w żyłach fakty dotyczące okoliczności zdarzenia. Wiele szczegółów zdradziły już same służby ratunkowe, ale prawdziwe emocje wypływają z relacji świadków. Ci opowiadają o dynamicznej akcji zatrzymania przestępcy, w którego oczach widać było tylko "obłęd".Nie tylko wakacje były na polskich drogach tragiczne. Pasmo prawdziwych nieszczęść nie zostało przerwane wraz ze zmiana kartki w kalendarzu, o czym świadczą tragiczne zdarzenia, jakie wydarzyły się w całym kraju od czwartku 1 września.Nie ma dnia, byśmy w serwisie Goniec.pl nie informowali o kolejnych ludzkich dramatach, trzymając rękę na pulsie i uczulając na niezwykłą uważność podczas podróży. Czasem jednak na zapobieżenie nieszczęściom zwyczajnie nie mamy wpływu. Tak też było w przypadku pani Dominiki z Lubieni.
Heroiczną walkę z czasem stoczyli ratownicy, który próbowali uratować życie potrąconej ciężarnej kobiety we wczorajszym tragicznym wypadku w Lubieni (woj. świętokrzyskie). Pomimo natychmiastowej decyzji o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia na miejscu, ani kobiety, ani dziecka nie udało się uratować.
Tragiczny finał wyprawy dwóch rowerzystek z województwa łódzkiego. Jadące drogą między Luboszewami i Nowym Glinnikiem kobiety zostały potrącone przez samochód osobowy kierowany przez 28-letniego mężczyznę. Jedna z nich poniosła śmierć na miejscu, druga trafiła z poważnymi obrażeniami do szpitala. Okoliczności wypadku ustala policja.Koszmar rozegrał się w czwartek 1 września około godziny 20 na drodze nieopodal Tomaszowa Mazowieckiego. Niebo spowite było już wówczas ciemnymi chmurami, które znacznie utrudniały widoczność uczestników ruchu. W takich warunkach nie trudno o wypadek.
Tragiczne zajście na drodze krajowej nr 91 w miejscowości Szprudowo na Pomorzu. W wyniku zderzenia trzech samochodów osobowych zginęła kobieta, a trzy osoby trafiły do szpitala. Straż pożarna musiała użyć sprzętu hydraulicznego, by wydobyć zakleszczonego w pojeździe rannego pasażera. Trasa Lignowy Szlacheckie - Gniew przez kilka godzin była zablokowana.Ostatnie dni wakacji, jak co roku, oznaczają wzmożony ruch na polskich drogach i, niestety, także więcej wypadków, w tym tych z tragicznym skutkiem. Jak podała policja, tylko w miniony weekend, kiedy to z wypoczynku wracało do domów większość korzystających z wolnego na ostatnią chwilę Polaków, doszło do ponad 200 wypadków, w których zginęły 23 osoby. Jedną z nich była kobieta, ofiara dramatycznego wypadku w Szprudowie.
Koszmar w Ligocie Prószkowskiej w województwie opolskim, w minioną niedzielę wieczorem na DW414 Opole-Prudnik doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. Nie żyje ojciec, a dwoje dzieci trafiło do szpitala.Służby otrzymały informację o zderzeniu dwóch pojazdów w Ligocie Prószkowskiej w niedzielę, 28 sierpnia br., około godziny 21:00. Na miejsce natychmiast wysłano jednostki ratunkowe.
Niedzielne popołudnie na Mazowszu upłynęło pod znakiem ludzkiego dramatu. O 14:35 w Długowoli (gmina Goszczyn) zderzyły się dwa samochodu. Jedna osoba zginęła, cztery osoby zostały ranne. Wśród nich znajdują się dzieci w wieku 5 i 10 lat. Droga jest zablokowana. Policyjne apele dotyczące ostatniej niedzieli wakacji 2022 nie zostały wysłuchane. Na Mazowszu doszło do groźnego wypadku, w wyniku którego zginęła jedna osoba. Jak dowiedzieliśmy się z nieoficjalnych źródeł, zmarły miał zaledwie 23 lata. Nie był jednak najmłodszym uczestnikiem wypadku.Około godziny 14:35 na prostym odcinku drogi w Długowoli w gminie Goszczyn zderzyły się dwa pojazdy. Mitsubishi i toyota jechały w przeciwnych kierunkach, ale w pewnym momencie doszło do ich czołowego zderzenia. Każda kolejna sekunda przepełniona jest tragedią i wyścigiem z morderczym czasem.
W niedzielny poranek na autostradzie A4 pomiędzy węzłami Godzieszów i Zgorzelec doszło do zderzenia ciężarówki z autem osobowym. W tragicznym wypadku życie straciła jedna osoba, a kolejna jest ranna. Trasa w miejscu zdarzenia jest nieprzejezdna.Jak poinformował w rozmowie z PAP dyżurny wrocławskiego oddziału GDDKiA, do tragicznego zdarzenia doszło w niedzielę, 28 sierpnia br., po godzinie 7:00. Wypadek miał miejsce na trasie w kierunku Zgorzelca.– W zderzeniu ciężarówki i auta osobowego zginęła jedna osoba i jedna została ranna – podał dyżurny.Na razie nie wiadomo, w jakim stanie jest osoba poszkodowana. Trasa w miejscu wypadku jest nieprzejezdna, a utrudnienia dla kierowców mogą potrwać jeszcze nawet przez cztery godziny. Służby wyznaczyły objazdy przez węzeł Godzieszów.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Ekspert storpedował pomysł Andrzeja Dudy. 15. emerytura to "absurd". Zdradził, kto za to zapłaciJarosław Kaczyński powoli traci kontrolę, sytuacja PiS jest dramatyczna. Wynik sondażu mówi wszystkoNie żyje Hana Zagorova. Przyjaciółka Maryli Rodowicz zasłynęła przerwanym występem w SopocieŹródło: goniec.pl, interia.pl
W miniony piątek w nocy doszło do tragedii na drodze pomiędzy miejscowościami Siemkowice i Marchewki w województwie łódzkim. Kierowca osobówki rzucił się do ucieczki przed funkcjonariuszami policji, a po chwili stracił panowanie nad autem. Pojazd z impetem uderzył w drzewo, nie żyje dwóch mężczyzn.Jak relacjonowała w rozmowie z TVN24 mł. asp. Wioletta Mielczarek z policji w Pajęcznie, w piątek, 26 sierpnia br., o godzinie 23.40 dyżurny otrzymał zgłoszenie o nietrzeźwym kierowcy, który jeździ pojazdem marki peugeot po Siemkowicach.- Na miejsce wysłano patrol. W trakcie dojazdu, na jednej z ulic, mundurowi zauważyli ten pojazd, a kierujący na widok radiowozu znacznie przyspieszył - przekazała mł. asp. Mielczarek.
Nie żyje starsze małżeństwo z Poznania, które wczoraj brało udział w wypadku na drodze krajowej nr 15, pomiędzy Wałkowem a Koźminem Wielkopolskim. Seniorzy podróżowali z 13-letnim wnukiem, chłopiec trafił do szpitala.Do tragedii doszło ok. godz. 17:00 w piątek, 26 sierpnia br. Dwa samochody osobowe zderzyły się czołowo na jednym z pasów ruchu.
Dramatyczne zgłoszenie odebrały we wtorek po południu służby z województwa łódzkiego. Na drodze krajowej nr 48 w miejscowości Brudzewice doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia z udziałem dwóch samochodów osobowych i ciężarówki. Śmierć na miejscu poniósł 40-letni mężczyzna. Policja wyjaśnia okoliczności wypadku.Do dramatycznego zajścia doszło we wtorek 23 sierpnia ok. godziny 15. Jak wynika z informacji przekazywanych przez policję i straż, na 33 kilometrze w pobliżu Brudzewic w gminie Poświętne niefortunnie zderzyły się trzy pojazdy - dwa osobowe i jeden ciężarowy. Skutki zdarzenia okazały się być opłakane.
Potworny wypadek na autostradzie A4 w okolicach miejscowości Strzelce Opolskie. Na remontowanym odcinku drogi w kierunku Katowic doszło do tragicznego w skutkach zderzenia dwóch samochodów ciężarowych. Oba pojazdy stanęły w ogniu, a kierowca jednego z nich spłonął uwięziony w kabinie. Droga jest nieprzejezdna.To już kolejne doniesienia potwierdzające, że na polskich drogach wciąż nie jest bezpiecznie. Nie ma dnia, by służby nie informowały o tragicznych wypadkach, w których giną niewinni ludzie. Nie inaczej było w nocy z poniedziałku na wtorek na autostradzie A4, gdzie doszło do dramatycznego zajścia z udziałem dwóch aut ciężarowych.
Rodzinny dramat pod Krotoszynem w Wielkopolsce. W niedzielę wieczorem na drodze w miejscowości Starkówiec doszło do tragicznego zderzenia samochodu osobowego z drzewem. Autem podróżowało małżeństwo z synem. 51-letnia kobieta trafiła do szpitala, natomiast życia 26-latka nie udało się uratować.W niedzielny wieczór kierowcy planujący podróż trasą Starkówiec-Łagiewniki musieli przygotować się na korzystanie z objazdów. Droga była bowiem przez długi czas zablokowana po tym, jak jadący nią osobowy mercedes z dużą prędkością wjechał w przydrożne drzewo. W samochodzie przebywała trzyosobowa rodzina.
16 osób zginęło, a 21 zostało rannych w wypadku, do którego doszło na autostradzie w okolicach miasta Gaziantep w Turcji. W katastrofie uczestniczyły m.in. karetka pogotowia, wóz strażacki i samochód ekipy dziennikarskiej.Do tego tragicznego w skutkach wypadku doszło w wyniku uderzenia autokaru w karetkę, która zjawiła się na miejscu w związku ze stłuczką samochodu osobowego, która miała miejsce wcześniej. Autokar uszkodził również stojący w pobliżu wóz strażacki oraz wóz ekipy dziennikarki, po czym przejechał 200 metrów i się przewrócił.
Tragiczny wypadek na drodze wojewódzkiej numer 631 w Wólce Radzymińskiej pod Warszawą. Kierujący osobowym seatem 73-letni mężczyzna z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na przeciwległy pas ruchu, a następnie do rowu i uderzył w drzewo. Na miejscu lądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mimo reanimacji, życia poszkodowanego nie udało się uratować. W czwartek 18 sierpnia na polskich drogach znów było bardzo niebezpiecznie. Do groźnego zdarzenia doszło m.in. nad ranem w Wielkim Pułkowie w woj. kujawsko-pomorskim, po południu zaś pilnej interwencji służb wymagał dramatyczny incydent na drodze wojewódzkiej nr 631.
Wielkopolska policja przekazała informacje o tragicznej śmierci 35-letniego mężczyzny, którego potrącił pociąg na dworcu w Mosinie. Na miejscu prowadzone są czynności wyjaśniające zajście.
Do tragicznego wypadku doszło w Warszawie na ul. Jagiellońskiej. Jak informuje „Super Express”, tramwaj przytrzasnął czteroletniego chłopca i przeciągnął go po kamienno-żwirowym torowisku od przystanku PIMOT w kierunku Żerania. Niestety, ale dziecko nie żyje.Według doniesień dziennikarzy „SE”, świadkiem zdarzenia była babcia małoletniego chłopca, który znajdował się pod jej opieką. W wyniku mocnego szoku spowodowanego zaistniałą sytuacją, kobieta straciła przytomność. Chwilę później została ona przetransportowana do najbliższej placówki medycznej. W miejscu strasznej tragedii pojawił się ojciec chłopca, będący policjantem wydziału prewencji komisariatu dzielnic Wola i Bemowo. Prezydent Andrzej Duda podjął decyzję ws. dodatku węglowego. Polacy mogą szykować wnioskiWypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Ekspert stawia na jedną przyczynę, to bardzo powszechna choroba"Wiadomości" bezczelnie zignorowały temat skażenia Odry. Informacja o katastrofie trwała 55 sekundNa miejscu śmierci czteroletniego chłopca pracują wszystkie służby ratunkowe. Świadkowie tragedii na Pradze-Północ nie mogą otrząsnąć tuż po okrutnych wydarzeniach, które miały tam miejsce. - Potwierdzam, że dziecko nie przeżyło wypadku – poinformowała „Super Express” kom. Paulina Onyszko z białołęckiej policji. Szczegóły zdarzenia łamią nawet najtwardsze serca. Jak wynika z doniesień medialnych, prawdopodobną przyczyną wypadku był fakt, że czterolatek nie zdążył wsiąść do tramwaju. Automatycznie zamykające się drzwi nagle zatrzasnęły mu nogę, a motorniczy prawdopodobnie nie był tego świadomy. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Informacje o tragicznym zdarzeniu potwierdził Maciej Dutkiewicz, rzecznik prasowy Tramwajów Warszawskich, zwracając jednocześnie uwagę na nieszczęśliwy splot wydarzeń. Powiedział, że tramwaj linii 18 będący po części miejscem tragedii, nie był monitorowany, ponieważ jest to pojazd starszego typu – Konstal 105 Na. Do okropnego wypadku doszło w piątek 12 sierpnia o godzinie 11:40 na jednej z warszawskich ulic. Tramwaj linii 18 jadący w kierunku żerańskiej pętli z przystanku PIMOT. Dziecko zostało przeciągnięte przez kilkadziesiąt metrów po żwirze pomiędzy wspomnianym przystankiem PIMOT a Batalionu „Platerówek” naprzeciw centrum rozrywkowego „Hulakula”. Dużo czasu minęło, zanim pojazd zupełnie się zatrzymał. - Wszyscy płaczą, nie mogą powstrzymać silnych emocji - relacjonowała dla „SE” jedna z osób, które później pojawiły się na miejscu zdarzenia przy ul. Jagiellońskiej. Tramwaje kierowane są na objazdy. Źródło: Super Express
Śmiertelny wypadek z udziałem rowerzystki na drodze krajowej nr 91 w Niechcicach (woj. łódzkie). 52-letnia kobieta, jadąc do pracy, została potrącona przez nadjeżdżający autobus i odnosła poważne obrażenia. Na miejscu pracują policjanci, ruch odbywa się wahadłowo.Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w poniedziałek 8 sierpnia przed godziną 7 rano. Na odcinku DK 91 pomiędzy miejscowościami Rozprza i Niechcice w powiecie piotrkowskim autobus zahaczył o jadąca rowerem kobietę. 52-latka zginęła na miejscu.
Śmiertelny wypadek na drodze między Krzemieniewem, a Sierpowem w gminie Czarne w województwie pomorskim. Jadący motorowerem 19-latek i jego 27-letni towarzysz wjechali w przydrożne drzewo i ponieśli śmierć na miejscu. Przyczyny tragedii wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratora. Funkcjonariusze apelują jednocześnie o rozwagę i ostrożność.Dramatu rozegrał się w niedzielę 7 sierpnia tuż po godzinie 4 nad ranem. Na lokalnej drodze łączącej miejscowości Sierpowo i Krzemieniewo w pomorskiej gminie Czarne doszło do wypadku z udziałem motoroweru, którym podróżowało dwóch mężczyzn.
Polskie i chorwackie media żyją sobotnim wypadkiem polskiego autokaru z pielgrzymami jadącymi do Medjugorie. Po tym, jak autobus zjechał z pasa ruchu i wpadł do rowu, nie żyje 12 osób, a 34 są poważnie ranne. Tożsamość niektórych ofiar i poszkodowanych wciąż jest ustalana, a relacje rannych Polaków i opiekujących się nimi lekarzy uświadamiają ogromną skalę tragedii.Pielgrzymka do świętego miejsca wielu katolików, popularnego Medjugorie, miała być dla 44 wiernych okazją do szukania ukojenia i modlitwy o darowanie łask. Niestety, do popularnego zakątka nigdy nie dotarli, bo w sobotni poranek, przemierzając Chorwację, stali się uczestnikami jednego z najtragiczniejszych wypadków z udziałem autokaru ostatnich lat.
32 osoby zostały przewiezione do placówek medycznych w Chorwacji po tragicznym wypadku polskiego autokaru. Wśród nich 19 jest w stanie ciężkim. W wywiadzie udzielonym RMF FM, ekspert ds. ruchu drogowego Łukasz Kucharski, podkreślał jak wyjątkowo niekorzystne przy tego typu zdarzeniach jest tamtejsze ukształtowanie terenu.
Mrożąca krew w żyłach relacja chorwackiego strażaka, który uczestniczył w akcji ratunkowej po wypadku polskiego autokaru na autostradzie A4 w Chorwacji. Ivan Ivančan opisywał, że autobus "wyglądał, jakby uderzył w ścianę", a impet, z jakim wjechał do rowu miał być tak duży, że kierowca wypadł przez szybę pojazdu. Miejscowe media są zgodne - to jeden z najtragiczniejszych wypadków w najnowszej historii kraju.Patrząc na zdjęcia z miejsca wypadku polskiego autokaru przewożącego pielgrzymów zmierzających do Medjugorie, nie ma żadnych wątpliwości, że doszło do ogromnej tragedii. To, co widać na fotografiach dosłownie mrozi krew w żyłach, ale jeszcze bardziej dojmujące są realcje, spływające od osób, które widziały skalę dramatu na własne oczy.
Znane są nowe doniesienia dotyczące pasażerów autokaru, który dziś nad ranem wypadł z drogi i wjechał do rowu na autostradzie A4 w Chorwacji. Jak donoszą służby, aktualny bilans ofiar wzrósł do 12 osób, a wielu z przebywających w szpitalu poszkodowanych jest w stanie ciężkim. Wszyscy brali udział w pielgrzymce do Medjugorie.Jak informowaliśmy, w sobotę rano napłynęły tragiczne wieści z Chorwacji, gdzie doszło do wypadku autokaru przewożącego obywateli Polski. Dramatyczne doniesienia zostały potwierdzone przez polskie władze, a na miejsce, na polecenie premiera, udała się delegacja medyków, psychologów oraz minister zdrowia Adam Niedzielski i wiceminister Marcin Przydacz.
Premier Mateusz Morawiecki zareagował na tragiczne doniesienia o wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Szef polskiego rządu poinformował za pośrednictwem mediów społecznościowych o tym, że na miejsce dramatu wysłani zostali minister Adam Niedzielski, wiceminister Marcin Przydacz oraz sztab psychologów i medyków. Zdradził też smutną prawdę o podróżujących autobusem.Z minuty na minutę spływają kolejne tragiczne doniesienia dotyczące wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. W zdarzeniu, do którego doszło w sobotę nad ranem zginęło co najmniej 11 osób, a 34 są ranne. Na miejsce udają się polscy przedstawiciele, a za pośrednictwem mediów społecznościowych nowych informacji dostarcza premier Mateusz Morawiecki.
Czarny dzień na drogowej mapie Europy. W sobotę nad ranem doszło do tragicznego w skutkach wypadku z udziałem autokaru na autostradzie A4 w Chorwacji. Dotychczas potwierdzono śmierć 11 pasażerów, a ponad 30 ma być poważnie rannych. Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdziło, że chodzi o polski autobus.Do dramatu doszło około godziny 5:40 na 62. kilometrze autostrady A4 między miejscowościami Jarek Bisaški i Podvorec. Autobus zmierzał w kierunku chorwackiej stolicy, Zagrzebia.
Tragiczny finał zderzenia samochodu ciężarowego z osobowym na drodze wojewódzkiej 781 w małopolskiej gminie Chrzanów. W wypadku śmierć na miejscu poniosła 25-letnia kobieta, której życie próbowało jeszcze ratować Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Według wstępnych ustaleń, przyczyną tragedii był wybuch opony w aucie dostawczym.Dramat na drodze wojewódzkiej 781 rozegrał się w czwartek ok. godz. 15:30 w miejscowości Płaz. Służby otrzymały wówczas zgłoszenie o groźnie wyglądającym zderzeniu dwóch samochodów, które wpadły na siebie z tak wielką siłą, że wypadły z trasy.
Tragiczny środowy wieczór na drodze wojewódzkiej 471 w powiecie kaliskim. Jadący osobowym mercedesem 37-letni kierowca zboczył z drogi i uderzył z impetem w stojące nieopodal drzewo. Poszkodowanego z wraku auta wyciągać musieli strażacy. Mimo udzielonej pomocy, mężczyzna zmarł.Do tej niewyobrażalnej tragedii doszło 3 lipca chwilę po godzinie 20 w miejscowości Sierzchów w gminie Opatówek. Na miejsce wypadku skierowane zostały policja, Zespół Ratownictwa Medycznego oraz liczne jednostki straży pożarnej.