Sprawa Kamilka z Częstochowy poruszyła wiele osób, ale podobnych tragedii jest, niestety, więcej. W ostatnich dniach głośno jest m.in. o przypadku z Legnicy, w której to 34-letnia matka miała znęcać się nad czwórką własnych dzieci. Kobieta zgotowała swoim potomkom istne piekło, o czym świadczą ustalenia policji i relacje sąsiadów rodziny. Niewiarygodne, do czego od miesięcy miała posuwać się Angelika R.
Wydłuża się lista osób, które usłyszały zarzuty ws. śmierci Kamila z Częstochowy. Polsat News informuje, że poważne kłopoty ma teraz wujek chłopca, Artur J., który mieszkał z dzieckiem i został oskarżony o nieudzielenie pomocy. Mężczyzna tłumaczył wcześniej w rozmowie z mediami, że skatowany 8-latek nie skarżył się na nic. - Mnie nie było, ja tego nie widziałem, bo bym nie pozwolił na to - bronił się.
Informacja o brutalnym skatowaniu Kamilka z Częstochowy przez jego ojczyma została przekazana przez panią Magdę, przyrodnią siostrę chłopca. To ona opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcie 8-latka w karetce, prosząc o nagłośnienie sprawy, aby sprawcy nie pozostali bezkarni. Teraz zadeklarowała gotowość do opieki nad młodszym ze swoich przyrodnich braci, Fabiankiem.
Wstrząsające sceny rozegrały się w Gołdapi (woj. warmińsko-mazurskie). Malutka Julka została oparzona wrzątkiem przez własną matkę. Dziewczynka z licznymi oparzeniami ciała cierpiała w domu. Obojętna na stan zdrowia dziecka była jej matka wraz z konkubentem. Para nie wzywała lekarza ani nie zabrała Julci do szpitala. Teraz czeka ich kara.
Dramatycznie wieści ws. Kamilka z Częstochowy wstrząsnęły polskim społeczeństwem. Tym razem do sprawy odnieśli się sędziowie z Zarządu Stowarzyszenia Sądów Rodzinnych w Polsce. Przyznali, że w sądach opiekuńczych trzeba wprowadzić zmiany, by móc zapobiegać podobnym sytuacjom w przyszłości. To pierwsza instytucja, która uderzyła się w pierś po tragedii niewinnego dziecka.
Śmierć 8-letniego Kamilka poruszyła cały kraj. Szczegóły codziennego życia dziecka przybliżyli w rozmowie z "Faktem" sąsiedzi oraz znajomi rodziny zmarłego chłopca. "Rodzina Adamsów" - tak nazywano bliskich 8-latka, którzy zamieszkiwali na parterze kamienicy na ulicy Kosynierskiej w Częstochowie. - Ci rodzice nie wypuszczali dzieci, one siedziały wiecznie w domu - tłumaczą sąsiedzi.
Nieszczęśliwy finał trwającej ponad miesiąc walki 8-letniego Kamilka o życie skłonił wiele osób do refleksji i zastanowienia się nad tym, co zrobić, aby nigdy już nie wydarzyła się podobna tragedia. W przestrzeni publicznej cały czas pojawiają się apele o pozostawanie wrażliwym na krzywdę nawet obcych nam ludzi, politycy natomiast postulują daleko idące zmiany prawne. Z taką inicjatywą wyszły przede wszystkim postacie po opozycyjnej stronie sporu politycznego, w tym Szymon Hołownia. Poruszony lider Polski 2050 zamieścił w tym celu stanowczy wpis w mediach społecznościowych, przedstawiając swoje propozycje.
Kolejne osoby reprezentujące obóz władzy zabierają głos po tragicznej śmierci skatowanego przez ojczyma 8-letniego Kamilka. W poniedziałek w sprawie wypowiedzieli się już minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro oraz premier Mateusz Morawiecki, natomiast dziś o dramat pytany był minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Polityk stwierdził w Radiu ZET, że szkoła chłopca reagowała na niepokojące sygnały, a wina leży po stronie patologicznych opiekunów dziecka. Zaznaczył także, iż jego zdaniem, to nie system jest zły, ale ataki na chrześcijańskie wartości i rodzinę.
Śmierć 8-letniego Kamilka z Częstochowy wstrząsnęła całą Polską. Lekarze walczyli o jego życie przez 35 dni. Niestety w poniedziałek przekazali tragiczną informację. Na temat sprawy głos zabrało już wielu polityków. Jednym z nich był Rzecznik Praw Dziecka, Mikołaj Pawlak, którego wpis wywołał lawinę krytyki.
W poniedziałek media obiegła tragiczna informacja o śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Chłopczyk zmarł w szpitalu po kilku tygodniach walki o jego życie. Znany jest już termin pogrzebu. O jego dacie "Fakt" poinformował Piotr Kucharczyk, założyciel specjalnej grupy "Przyjaciele Kamilka z Częstochowy". Termin uroczystości uzgodniono z rodziną zmarłego 8-latka.
Kamilek z Częstochowy nie jest jedynym dzieckiem przeżywającym dramat. Maks z Krakowa również miał stać się ofiarą swojego ojczyma. Przedszkolak przeżywał prawdziwe tortury, a mężczyzna i 21-letnia matka chłopca chciała wyłudzić pieniądze za obrażenia będące wynikiem katowania dziecka.
Po tragicznych doniesieniach z Częstochowy, gdzie matka i ojczym mieli skatować 8-letniego Kamila, niepokojące wieści napływają z Białegostoku. W tamtejszym Szpitalu Klinicznym przebywa właśnie czteromiesięczna dziewczynka, która trafiła tam z licznymi obrażeniami ciała. Prokuratura postawiła zarzuty rodzicom dziecka. Na razie grozi im areszt tymczasowy, później nawet osiem lat więzienia.
Syn groził matce śmiercią, a ta w panice musiała uciekać z domu. Powodem było jedzenie, które nie smakowało 25-latkowi. - Przy użyciu noża, zaczął jej grozić pozbawieniem życia - przekazała sierż. sztab. Ewelina Semeniuk. Przeraża jednak fakt, że nie był to pierwszy tego typu incydent z udziałem krewkiego mężczyzny.
Dzielny syn nie chciał pozwolić, by ojciec dalej krzywdził matkę i zadzwonił na policję z krótkim komunikatem. Policjanci z Bartoszyc (woj. warmińsko-mazurskie) wiedzieli, że liczy się każda minuta. 35-letni mąż i ojciec odpowie nie tylko za przemoc domową. Chłopiec pomógł doprowadzić do więzienia poszukiwanego przestępcę.Dziecko wiedziało, że nie jest w stanie samodzielnie obronić mamę oraz rodzeństwo przed agresywnym tatą. Do głowy przyszedł pomysł, który zakończył się sukcesem. Szukanie pomocy było aktem niesamowitej odwagi.W czwartek wieczorem w jednym z domów w Bartoszycach dział się prawdziwy dramat. Bohaterem okazał się chłopczyk. - Dyżurny bartoszyckiej jednostki policji otrzymał krótkie zgłoszenie: "tata bije mamę" - reakcja była natychmiastowa, a efekty zaskoczyły nawet samych policjantów.
Rok temu Sylwia Wysocka, aktorka znana m.in. z "Plebani", trafiła do szpitala po tym, jak została pobita przez swojego partnera. Aktorka skierowała akt oskarżenia przeciwko oprawcy do sądu i zapowiedziała, że będzie walczyć o jego ukaranie.Sylwia Wysocka zapisała się w pamięci fanów rolą Barbary Wojciechowskiej w serialu "Plebania", w którą wcielała się od 2000 do 2011 roku. Aktorka ma na swoim koncie również występy w takich produkcjach, jak "Klan", "Samo życie" czy "W rytmie serca". Rok temu gwiazda "Plebanii" została dotkliwie pobita w swoim własnym domu przez byłego partnera. Aktorka trafiła do szpitala, a sprawą napaści na nią zajęła się prokuratura, która wszczęła śledztwo i kilka tygodni temu zakończyła swoje dochodzenie.
„Ty tępaku bez mózgu. To dziewczyna z TikToka wymyśliła ten dzień w dodatku przez was tak to się rozprzestrzenia” – od kilku dni otrzymuję podobne wiadomości.
Dzielnicowy z komisariatu w Płocku skorzystał z uprawnień, jakie daje policji ustawa antyprzemocowa. Funkcjonariusz wydał nakaz natychmiastowego opuszczenia domu oraz zakaz zbliżania się do niego i jego bezpośredniego otoczenia przez najbliższe 14 dni, wobec 18-latka, który stosował przemoc wobec swoich bliskich.We wtorek oficer dyżurny płockiej komendy otrzymał zgłoszenie o awanturze domowej w jednym z domów na terenie miasta. Autorem awantury miał być syn zgłaszającej. - Na miejscu okazało się, że 18- latek już kilkukrotnie wszczynał awantury, groził swoim bliskim pozbawieniem życia, był agresywny wobec nich i rzucał domowymi przedmiotami. Awanturnik został zatrzymany przez policjantów ze służby patrolowo-interwencyjnej. Mundurowi wszczęli procedurę „Niebieskiej Karty”, a nastolatek trafił do policyjnego aresztu - opowiada Marta Lewandowska z Komendy Miejskiej Policji w Płocku.Sprawą przemocy domowej zajął się dzielnicowy z komisariatu w Płocku. Po szczegółowym rozpoznaniu sytuacji rodziny, funkcjonariusz zastosował wobec 18-latka nakaz natychmiastowego opuszczenia domu oraz zakaz zbliżania się do niego i jego bezpośredniego otoczenia przez najbliższe 14 dni. - Młody płocczanin w obecności dzielnicowego spakował swojej rzeczy osobiste i opuścił dom. Kolejne dwa tygodnie spędzi w mieszkaniu wskazanej przez siebie osoby - dodaje Lewandowska.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.plMazowsze. 32-latek zabił swoją teściową. To jej ciało znaleziono w sobotę w lesieTragiczny wypadek pod Błoniem. Ściana osunęła się na robotnika, mężczyzna nie żyjeWawer. Morderstwo znanego biznesmena. Tadeusz K. był milioneremJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Warszawy lub Mazowsza, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Goniec.pl
37-letni mieszkaniec powiatu płockiego, znęcał się zarówno fizycznie jak i psychicznie nad swoją partnerką. Groził kobiecie nawet podczas policyjnej interwencji. Teraz podejrzanemu grozi kara pozbawienia wolności do lat 5.W piątek, 31 grudnia, policjanci wezwani zostali na interwencję do jednego z domów na terenie gminy Łąck, gdzie mężczyzna miał wszczynać awanturę. Na miejscu okazało się, że 37- letni mężczyzna znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją partnerką. - Kobieta obawiała się o własne życie, gdyż nietrzeźwy partner groził jej również pozbawieniem życia. I niestety nie była to pierwsza groźba jego autorstwa. Nietrzeźwy 37-latek został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu - przekazała Marta Lewandowska z Komendy Miejskiej Policji w Płocku.Mężczyzna nie szczędził gróźb w kierunku swojej partnerki, także podczas policyjnej interwencji w ich miejscu zamieszkania. Na podstawie zebranego materiału dowodowego, mieszkaniec powiatu płockiego usłyszał zarzuty, a w niedzielę, 2 stycznia, sad zadecydował o jego tymczasowym aresztowaniu. Jak dodaje Marta Lewandowska - za znęcanie się nad partnerką, podejrzanemu grozi do 5 lat pozbawiania wolności.
Policjanci z Serocka zostali powiadomieni o przemocy domowej, której miał się dopuszczać 43-latek wobec swojej żony. Jak zeznała pokrzywdzona mąż od ponad dwóch lat znęcał się nad nią. Podczas wywoływanych przez niego awantur wyzywał żonę, wyśmiewał i upokarzał. Stosował również przemoc fizyczną wobec pokrzywdzonej, popychając, szarpiąc za ubranie i podduszając.Funkcjonariusze z Serocka natychmiast zajęli się sprawą i już następnego dnia po złożeniu zawiadomienia przez pokrzywdzoną o możliwości popełnienia przestępstwa przez 43-latka, mężczyzna znalazł się w policyjnej celi.- Zebrany przez śledczych materiał dowodowy pozwolił prokuratorowi wystąpić do sądu o zastosowanie wobec podejrzanego aresztu. Sąd Rejonowy w Legionowie przychylił się do wniosku i teraz domowy agresor najbliższe trzy miesiąc spędzi za kratkami - przekazała podkom. Justyna Stopińska z Komendy Powiatowej Policji w Legionowie.Mężczyźnie postawiono zarzut znęcania się nad osobą najbliższą, za co grozi mu kara pozbawienia wolności do lat pięciu. Teraz jego sprawą zajmie się sąd.