Kraków. Pobił syna partnerki, bo chciał wyłudzić odszkodowanie? Szybko trafił w ręce policji
Kamilek z Częstochowy nie jest jedynym dzieckiem przeżywającym dramat. Maks z Krakowa również miał stać się ofiarą swojego ojczyma. Przedszkolak przeżywał prawdziwe tortury, a mężczyzna i 21-letnia matka chłopca chciała wyłudzić pieniądze za obrażenia będące wynikiem katowania dziecka.
Kamilek z Częstochowy nie jest jedyny, Maks z Krakowa także przeżywał tortury
Kiedy Polska usłyszała o historii Kamilka z Częstochowy i dramacie, jaki przeżył zaledwie 8-letni chłopiec, nikt nie wierzył, że ktoś jest w stanie zadać taki ból niewinnemu dziecku. Najnowsze doniesienia z Krakowa szokują. Kolejne dziecko przeżywało za zamkniętymi drzwiami dramat.
Maks z Krakowa to kolejne dziecko, które zamiast szczęśliwego dzieciństwa pełnego beztroski, poznał głównie ból, przemoc i brak miłości. Sprawą zajęły się już służby. Policja zatrzymała 25-letniego ojczyma oraz 21-letnią matkę przedszkolaka, potwierdził to podkom. Piotr Szpiech. W sprawę zaangażował się również Biuro Ochrony Praw Dziecka, które opowiedziało, co przeżywał chłopiec. To opis nie dla ludzi o słabych nerwach.
Emerytka wyznała, że nie wystarcza jej pieniędzy. Chwilę później trzymała w ręku zieloną kopertęOjczym zgotował mu piekło, po wszystkim chciał jeszcze dostać pieniądze
Ojczym Kamila z Częstochowy nie miał litości dla pasierba. Polewał go wrzątkiem i sadzał na rozgrzanym piecu. Niestety Maks z Krakowa również poznał pełną gamę bólu i obrażeń zadanych przez osobę, która powinna go chronić.
Jak podaje Fakt, jedna z internautek opublikowała w sieci dramatyczny wpis, gdzie opisała, co 25-letni ojczym Maksa robi dziecku. Mieszkaniec Krakowa znęcał się nad synem partnerki do tego stopnia, iż doszło do złamania nasady kości ramieniowej. Przedszkolak był kopany i bity, a nawet podnoszony za włosy.
Okazuje się, że prawdopodobny sprawca tortur i matka Maksa zabrali go nawet do szpitala. Tam tłumaczyli, że dziecko miało wypadek w przedszkolu. Wszystko po to, by… dostać pieniądze z odszkodowania. Głos zabrało Biuro Ochrony Praw Dziecka. Słowa ekspertów mrożą krew w żyłach.
Dramatyczny opis tego, co przeżywał Maks z Krakowa
Trudno nawet wyobrazić sobie, co czuł torturowany Maks z Krakowa. Policja dla dobra sprawy i ze względu na ochronę dziecka, które przebywa obecnie pod opieką biologicznego ojca, nie ujawnia szczegółów, które pozwolą na identyfikację katowanego przez ojczyma przedszkolaka.
Biuro Ochrony Praw Dziecka potwierdziło jednak, że sytuacja z Krakowa nagłośniona przez jedną z internautek wydarzyła się naprawdę. - Informujemy, że Biuro Obrony Praw Dziecka powiadomiło organy ścigania o ataku partnera matki na dziecko w wyniku którego chłopiec w wieku przedszkolnym doznał złamania nasady kości ramieniowej - przekazało biuro.
- Mężczyzna miał uderzać dziecko pięścią, uderzał dzieckiem o kierownicę, kopał dziecko leżące na ziemi, podniósł je za włosy włożył głowę dziecka między drzwi i przyciskał, uderzał w brzuch i po żebrach. Dziecko trafiło do szpitala, gdzie rodzice mieli stwierdzić, że uległo wypadkowi w przedszkolu. Sprawdzenie zapisu kamer w placówce wykluczyło jednak, że doszło do takiej sytuacji - dodało Biuro Ochrony Praw Dziecka. Sprawą znajdują się teraz śledczy, którzy zbierają wszelkie dowody, które pociągną katów Maksa z Krakowa do odpowiedzialności.
Źródło: fakt, se.pl, goniec.pl