W Koszalinie w nocy z niedzieli na poniedziałek doszło do tragedii. Policja ujawniła w szafie jednego z mieszkań zwłoki mężczyzny. Co więcej, inny mężczyzna zgłosił się do sąsiadów i prosił o pomoc. W jego plecach tkwił tasak.W sprawie z Koszalina z nocy z 2 na 3 października wciąż jest więcej pytań niż odpowiedzi. Około 2 nad ranem kobieta mieszkająca w bloku przy ulicy Staszica została obudzona przez silne uderzenia w drzwi wejściowe.Kiedy spojrzała przez wizjer, zobaczyła zakrwawionego mężczyznę. Kiedy na miejsce przybyła policja i pogotowie ratunkowe na jaw wyszło, że w mieszkaniu piętro niżej doszło do tragedii. Policja znalazła tam zwłoki mężczyzny w szafie.
26-latka podejrzana o uduszenie trójki swoich dzieci usłyszała zarzut zabójstwa. Grozi jej dożywotnie pozbawienie wolności. Decyzją Sądu Rejonowego w Lublinie kobieta została aresztowana na trzy miesiące. Barbara Markowska, rzeczniczka instytucji, poinformowała, że "środek zapobiegawczy będzie realizowany w szpitalu psychiatrycznym".Zwłoki czteroletniego chłopca, dwuletniej dziewczynki i dziewięciomiesięcznego niemowlęcia odnalazła w miniony czwartek matka oskarżonej o zabójstwo 26-latki. Do tragedii doszło w jednym z domów w centrum Lublina, gdzie rodzina mieszkała od niedawna.
Łukowska policja poinformowała o zakończeniu poszukiwań 15-latka ze Stania. W niedzielę 3 października służby potwierdziły, że odnaleziono ciało zaginionego nastolatka. W śledztwo zaangażowała się prokuratura. Jak na razie funkcjonariusze nie przekazują szczegółowych wiadomości dotyczących przyczyny śmierci młodego chłopaka.Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Łukowie poszukiwali zaginionego nastolatka ze Stania (województwo lubelskie). Chłopak opuścił rodzinny dom 25 września i już do niego nie wrócił. Nie nawiązał też żadnego kontaktu z bliskimi. Poszukiwania zakończyły się w niedzielę 3 października.Z komunikatu policji wynika, że 15-latek wyszedł z domu w godzinach wieczornych. Opuszczając mieszkanie, oświadczył rodzinie, że wybiera się na spacer. Kontakt z chłopakiem urwał się po kilku godzinach. Po przyjęciu zawiadomienia o podejrzeniu zaginięcia służby przystąpiły do akcji.
Zapadła decyzja sądu w sprawie 15-latka zatrzymanego w związku z morderstwem Patrycji z Bytomia. Chłopak, który przyznał się do zabójstwa 13-latki, od 9 września znajduje się pod obserwacją psychiatryczną. Wymiar sprawiedliwości zdecydował, że zostanie ona wydłużona do sześciu tygodni. Dopiero po przedstawieniu wyników badań biegłych lekarzy podjęte zostaną dalsze postanowienia w sprawie podejrzanego.Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach zadecydował o wydłużeniu obserwacji psychiatrycznej 15-latka powiązanego ze śmiercią Patrycji z Bytomia do sześciu tygodni. Warto przypomnieć, że nastolatek został nią objęty 9 września i od tego czasu przebywa w Krajowym Ośrodku Psychiatrii Sądowej dla Nieletnich w Garwolinie.Od stycznia Sąd Rejonowy w Tarnowskich Górach nie zdecydował ostatecznie o losie 15-latka. Chłopak podczas składania zeznań przyznał się do zabicia 13-letniej Patrycji. Początkowo trafił do schroniska dla nieletnich. Dla jego przyszłości kluczowa będzie opinia biegłych lekarzy.
W poniedziałek 27 września przed godz. 20.00 policjanci ze Strzelina w województwie dolnośląskim otrzymali nietypowe zgłoszenie. Jedno z dzieci, bawiących się w parku przy ul. Staszica, wykopało z ziemi ludzką czaszkę.O sprawie poinformowała regionalna stacja TVP3 Wrocław. Na miejsce natychmiast wezwano służby, a miejsce wokół makabrycznego znaleziska zostało zabezpieczone do dalszych badań przez policyjnych techników.
Niemcza: Nie żyje 35-letni mężczyzna. Dolnośląska policja potwierdza, że przyczyną zgonu była rana postrzałowa. - Trwają czynności procesowe umożliwiające rozpowszechnienie wizerunku sprawcy w mediach - przekazała Elżbieta Smolny z Prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie.Tragedia w Niemczy (woj. dolnośląskie). - W sobotę w miejscowości Niemcza doszło do zdarzenia, w wyniku którego od rany postrzałowej zginął mężczyzna - przekazał mł. asp. Przemysław Ratajczyk z zespołu prasowego Komendanta Wojewódzkiego Policji we Wrocławiu.Okoliczności zdarzenia nie są jeszcze znane. Policja nie udziela zbyt wielu informacji z racji na toczące się działania.
Prokuratura Rejonowa w Ostrowi Mazowieckiej wystawiła list gończy za Konradem Kopaniarzem, który w lipcu tego roku, kierując motocyklem bez uprawnień i pod wpływem alkoholu, spowodował śmiertelny wypadek na drodze w miejscowości Trynosy Osiedle w województwie mazowieckim. Nastolatek opuścił policyjny areszt po wpłaceniu kaucji, a następnie zniknął bez śladu.Do tragedii w Trynosach Osiedle doszło 16 lipca 2021 roku. 17-letni wówczas Konrad Kopiniarz na łuku drogi stracił panowanie nad motocyklem, którym podróżował z koleżanką, i wjechał w dwie nastolatki siedzące na ławce przy kapliczce na poboczu. Jedna z dziewczynek zmarła na miejscu, a druga z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala.
Policja wkroczyła do mieszkania jednego z dziennikarzy „Gazety Wyborczej” z Zielonej Góry. Jak poinformował zastępca redaktora naczelnego i szef redakcji lokalnej gazety Mikołaj Chrzan, funkcjonariusze zażądali wydania służbowego laptopa redaktora. Z ustaleń redakcji portalu Onet.pl wynika, że chodzi o rzekome wysyłanie gróźb pod adresem polityka Prawa i Sprawiedliwości, Jerzego Materny.Z relacji Mikołaja Chrzana na Twitterze wynika, że w sobotę rano w mieszkaniu dziennikarza z Zielonej Góry pojawiło się czterech nieumundurowanych policjantów. Funkcjonariusze mieli wylegitymować się, a następnie zażądać wydania laptopa służbowego.
Wskutek decyzji sądu policja aresztowała Paulinę N. Młoda matka podczas składania zeznań przyznała się do uduszenia trójki swoich dzieci. Ich ciała zostały znalezione w jednym z mieszkań w samym centrum miasta. Kobieta spędzi w zamknięciu trzy miesiące, czekając na rozprawę. Za zabójstwa grozi jej dożywocie.Niedawno pisaliśmy o makabrycznym odkryciu policji, która w jednym z mieszkań przy ulicy Nadbystrzyckiej w Lublinie odkryła ciała trojga dzieci. Początkowo jednak rzecznik prokuratury odmawiała udzielania komentarzy w tej sprawie, a w mediach ukazywały się jedynie nieoficjalne doniesienia.W toku śledztwa policjanci zatrzymali matkę dwóch dziewczynek i chłopca. Paulina N. podczas składania zeznań przyznała się do uduszenia trojga dzieci. Przedstawiona przez nią wersja zdarzeń zgadza się ze wstępnymi ustaleniami prokuratury. Sąd podjął decyzję o zastosowaniu w przypadku 26-latki aresztu tymczasowego na okres trzech miesięcy.
55-letnia mieszkanka Starego Kurowa w województwie lubuskim stanie przed sądem, gdzie odpowie za usiłowanie zabójstwa swojego 60-letniego męża. Kobieta wsypała do butli z mlekiem środek do udrażniania rur.Jak podaje lokalny serwis Lubuskie24.pl, kobieta najpierw wsypała do butelki z mlekiem 180 gramów sody kaustycznej, używanej do udrażniania rur, a następnie wstrząsnęła pojemnikiem. Później umieściła go w lodówce.
1 października ruszyła policyjna akcja informacyjno-edukacyjna „Świeć przykładem”, którą funkcjonariusze kierują do pieszych. Jej celem jest przypomnienie uczestnikom ruchu drogowego o korzystaniu z elementów odblaskowych w czasie poruszania się po drodze.Akcja „Świeć przykładem” ma poprawić bezpieczeństwo pieszych na polskich drogach. Wraz z nadejściem jesieni i towarzyszącym tej porze roku pogorszeniem się warunków pogodowych, należy wyjątkowo zadbać o widoczność uczestników ruchu drogowego.- Korzystanie z elementów odblaskowych kilkukrotnie zwiększa widoczność pieszego, przez co prowadzący pojazd ma więcej czasu na wykonanie manewru wymijania bądź hamowania - przekonuje polska policja.
Do niebezpiecznego wypadku doszło w czwartek 30 września w Nowych Żukowicach. Pirat drogowy doprowadził do tego, że samochód policyjny zderzył się z innym pojazdem osobowym i wpadł do rowu. Sprawca nie udzielił pomocy poszkodowanym i uciekł z miejsca zdarzenia. Został zatrzymany po kilku godzinach. Był pod wpływem alkoholu.Wypadek wydarzył się na drodze wojewódzkiej 984 po godzinie 20:00. Jadący brawurowo kierowca uderzył w samochód osobowy, który oczekiwał na możliwość skrętu w lewo. Matiz został wypchnięty przed radiowóz i wówczas doszło do kolejnej kolizji. Służbowe auto policyjne wjechało do przydrożnego rowu melioracyjnego.Sprawca wypadku nie udzielił pomocy 18-letniemu kierowcy matiza ani funkcjonariuszom i uciekł z miejsca zdarzenia. Poszkodowanym pomocy udzielili strażacy oraz ratownicy medyczni. Wszyscy zostali przetransportowani do tarnowskiego szpitala. Następnie funkcjonariusze zaczęli szukać podejrzanego.
Policja poszukuje listem gończym 17-letniego Konrada K. Nastolatek doprowadził do śmiertelnego wypadku, po czym nagrał film i zamieścił go w mediach społecznościowych. Sprawca był pod wpływem alkoholu. Po przedstawieniu zarzutów zdecydowano zastosować w jego przypadku areszt tymczasowy, jednak chłopak zniknął.Poszukiwany przez policję Konrad K. 16 lipca 2021 roku doprowadził do wypadku motocyklowego, w którym zginęła 17-latka. Prowadząc pojazd we wsi Trynosy-Osiedle w województwie mazowieckim, uderzył w dwie nastolatki, które stały na poboczu. Wskutek odniesionych obrażeń Natalia K. straciła życie na miejscu, a druga dziewczyna została poważnie ranna.Sprawca, który sam odniósł obrażenia, odmówił policji badania alkomatem. Po wypadku został przetransportowany do szpitala, gdzie pobrano mu krew. Badania przeprowadzone pod kątem zawartości zakazanych substancji udowodniły, że w momencie zdarzenia drogowego był pijany. Nie miał też uprawnień do prowadzenia motocyklu. Nastolatek w karetce nagrał film, który zamieścił w mediach społecznościowych.
W czwartek 30 września policja odkryła zwłoki trójki dzieci w jednym z mieszkań w centrum Lublina. Służby mundurowe wraz z prokuratorem prowadzi śledztwo i wyjaśnia okoliczności, w jakich doszło do tragedii. Z doniesień mediów wynika, że ofiary zostały zamordowane przez własną matkę. Lokalna społeczność jest wstrząśnięta tym, co się stało.Policja otrzymała zawiadomienie o znalezieniu zwłok w czwartek rano. Ciała trójki dzieci, które według nieoficjalnych informacji odkryła babcia, znajdowały się w jednym z domów przy ulicy Nadbystrzyckiej w samym centrum Lublina. Informacje potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.– Nie żyje trójka dzieci w wieku czterech, dwóch lat i jedno około ośmiomiesięczne. Trwają czynności z udziałem prokuratora, policjantów i lekarzy – powiedziała prok. Agnieszka Kępka.Z doniesień RMF24 wynika, że policja wcześniej interweniowała we wskazanym mieszkaniu. Polska Agencja Prasowa nieoficjalnie przekazała, że to matka miała udusić trójkę swoich dzieci. Kobieta ma też zmagać się z uzależnieniem od narkotyków, natomiast jej parter podobno przebywa w więzieniu.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
W poniedziałek 27 września policja zakończyła poszukiwania zakonnic, które zaginęły w gminie Susiec. Pięć sióstr zgubiło drogę w Rezerwacie przyrody Nad Tanwią i zadzwoniły po pomoc do służb ratunkowych. Na szczęście kobiety zostały odprowadzone w bezpieczne miejsce. Ich życiu i zdrowiu nic już nie grozi.Dyżurny tomaszowskiej policji otrzymał zgłoszenie o zaginięciu w poniedziałek po godzinie 20:00. W Rezerwacie przyrody Nad Tanwią zgubiło się pięć sióstr. Zakonnice nie potrafiły znaleźć drogi powrotnej do samochodu. Wreszcie w obawie o swoje bezpieczeństwo postanowiły poprosić o pomoc.Zaraz po otrzymaniu zgłoszenia policja przystąpiła do działań. Z komunikatu służb wynika, że siostry zostawiły samochód na parkingu leśny w Hucie Szum. Kobiety początkowo próbowały same odnaleźć drogę powrotną. Z uwagi na zapadający zmrok sytuacja stała się poważna.
Do koszmarnego wypadku doszło w województwie lubuskim. Zdarzenie miało miejsce na przejeździe kolejowym w miejscowości Motylewo we wtorek 28 września. Samochód zderzył się z szynobusem. Pojazd osobowy, którym jechała kobieta z dwójką dzieci, stanął w płomieniach. O wydarzeniu poinformowała gorzowska policja.Z komunikatu wydanego przez podkomisarza Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim wynika, że do wypadku doszło na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Kobieta w wieku 27 lat, która prowadziła czerwonego chryslera, wjechała wprost pod nadjeżdżający szynobus.Wskutek wypadku samochód osobowy został odrzucony, natomiast szynobus zatrzymał się kilkaset metrów od przejazdu. Po chwili chrysler stanął w płomieniach. Jak przekazała policja, 27-latka zdążyła wcześniej wyciągnąć dwoje dzieci z pojazdu osobowego i uciekła z wraku. Cała trójka uczestników odniosła obrażenia.
Policjanci z Wielkopolski skontrolowali autokar, którym dzieci miały jechać na wycieczkę. Okazało się, że kierowca jest pod wpływem alkoholu, a sam pojazd nie miał ważnych badań technicznych.Tragedią mogła zakończyć się wycieczka dzieci z Trzcianki w woj. wielkopolskim. W poniedziałek około godz. 8.20 na prośbę rodziców funkcjonariusze drogówki skontrolowali autokar, który został podstawiony, by przewieźć dzieci do miejsca docelowego.Na miejscu okazało się, że wyjazd ten nie może się odbyć, bowiem ani kierowca, ani pojazd nie spełniali podstawowych wymagań. Trudno wyobrazić sobie tak nieodpowiedzialne zachowanie.- Kiedy funkcjonariusze sprawdzili stan trzeźwości kierowcy, okazało się, że mężczyzna był nietrzeźwy. Badanie wykazało ponad pół promila alkoholu w organizmie, w związku z czym 59-latkowi zostało zabrane prawo jazdy. Dodatkowo okazało się, że autokar od sierpnia br. nie posiadał badań technicznych, dlatego policjanci zatrzymali również dowód rejestracyjny pojazdu - przekazała oficer prasowy policji w Czarnkowie, asp. Karolina Górzna-Kustra.Pozostała część artykułu pod materiałem wideoFirma przewozowa, która była odpowiedzialna za transport, ostatecznie podstawiła na miejsce nowy autokar z trzeźwym kierowcą. Dzięki temu z opóźnieniem, ale wyjazd mógł się odbyć, a rodzice mogli mieć pewność, że wszystko tym razem jest tak, jak być powinno.59-letniemu kierowcy zostaną postawione z kolei zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości. Grozi mu za to kara do dwóch lat pozbawienia wolności, zakaz prowadzenia pojazdów oraz grzywna.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje aktorka i reżyserka Ewa KozłowskaPatryk Jaki twierdzi, że jest szykanowany po materiale "Faktów" TVN. Opublikował screeny wiadomościJest projekt rozporządzenia Rady Ministrów ws. obostrzeń na październikJeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Polsat
Wśród kierowców w Polsce krąży wiele mitów na temat gaśnicy w samochodzie. Najbardziej spornym jest jej legalizacja, jednak to nie ona dla wielu jest największym problemem. Okazuje się, że mandat o wiele łatwiej można dostać za zupełnie inną rzecz.Gaśnica jest przedmiotem obowiązkowym w każdym samochodzie i o tym kierowcy w zdecydowanej większości na pewno wiedzą. Niewiele osób jednak może wiedzieć, że mandat za brak gaśnicy można otrzymać nawet w przypadku, gdy ją posiadamy.Jak to możliwe? Gaśnica jest przedmiotem, który powinien znaleźć się w konkretnych miejscach samochodu. Jeśli nie wiemy gdzie ona jest, a policjant zada nam o nią pytanie, możemy dostać mandat nawet do 500 zł. Gdy trafimy na nadgorliwego funkcjonariusza, może nawet zatrzymać dowód rejestracyjny.Sytuacja ta może mieć miejsce, gdy poruszamy się samochodem służbowym lub wypożyczonym, być może nawet po prostu autem małżonka. Gaśnica w pojeździe musi być, ale my musimy również wiedzieć w którym miejscu się znajduje.Pozostała część artykułu pod materiałem wideoPonadto musi być ona umieszczona w takim miejscu, by nie powodować zagrożenia dla pasażerów. Nie może więc leżeć luzem, nie może przemieszczać się podczas jazdy. Za to również może grozić mandat.- Jeśli gaśnica nie jest zabezpieczona (zamocowana do pojazdu), to może stwarzać zagrożenie dla pasażerów, np. podczas kolizji . W takim przypadku kierujący może dostać do 200 zł mandatu za używanie pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim - informuje Joanna Biel-Radwańska z wydziału ruchu drogowego małopolskiej policji. To jednak nie koniec, bowiem gaśnica z jednej strony powinna być dobrze zabezpieczona, z drugiej zaś musimy mieć do niej szybki i łatwy dostęp. Najgorszym rozwiązaniem byłoby umieścić ją pod czymś, co trzeba zdejmować, jak np. pod podłogą bagażnika.Gaśnice przez producentów najczęściej umieszczane są w bagażniku (pod podłogą, w zamykanych skrytkach lub we wnęce na koło zapasowe), w schowku pasażera z przodu, pod przednimi fotelam lub pod tylną kanapą.Z praktycznego punktu widzenia, najlepszymi miejscami są właśnie schowek, bagażnik i pod przednim fotelem pasażera. W schowku tracimy jednak wtedy miejsce na cokolwiek innego, z kolei w bagażniku powinna być w jakiś sposób zabezpieczona przed przemieszczaniem się.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje aktorka i reżyserka Ewa KozłowskaPatryk Jaki twierdzi, że jest szykanowany po materiale "Faktów" TVN. Opublikował screeny wiadomościJest projekt rozporządzenia Rady Ministrów ws. obostrzeń na październikJeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Twitter
Policja potwierdziła informacje o wypadku, do którego doszło w niedzielę 26 września w województwie warmińsko-mazurskim. Na trasie w powiecie olsztyńskim doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. Wskutek odniesionych obrażeń dwie osoby zginęły na miejscu, natomiast 4-letnie dziecko wymagało natychmiastowej hospitalizacji.Komenda Miejskiej Policji w Olsztynie otrzymała zawiadomienie o wypadku przed godziną 18:00. Do zdarzenia drogowego doszło na trasie Barczewo – Jeziorany. Na miejsce wysłano funkcjonariuszy, karetki pogotowia oraz straż pożarną. Niestety nie udało się uratować dwóch kobiet.Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że na drodze powiatu olsztyńskiego doszło do czołowego zderzenia się dwóch samochodów osobowych. Jadące audi kobiety w wieku 53 i 67 zginęły na miejscu. Mercedesem, który uczestniczył w wypadku, jechało małżeństwo i 4-letni chłopiec.Jak przekazała olsztyńska policja, para nie odniosła poważnych obrażeń, ale dziecko musiało zostać jak najszybciej przetransportowane do szpitala. Okazało się, że byli to goście weselni Martyny Kaczmarek. Influencerka skomentowała tę sytuację za pośrednictwem mediów społecznościowych.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych, by pracować jako niania i uczyć się języka, padła ofiarą skandalicznych praktyk. Okazało się, że pracodawca, w którego domu zamieszkała, zamontował kamery skierowane wprost na jej łóżko. Gdy 25-latka odkryła, że jest nagrywana, postanowiła go pozwać.Kelly Andrade to kobieta, która była przekonana, że firma Cultural Care Au Pair da jej możliwość zarówno zarobku, jak i rozwoju. Pochodząca z Kolumbii 25-latka w ramach programu przeprowadziła się do Stanów Zjednoczonych, gdzie miała zajmować się czwórką dzieci na Staten Island. Kolumbijka zamieszkała w domu małżeństwa, przez które została zatrudniona.W trakcie pobytu kobieta zaczęła zauważać podejrzane zachowanie Michaela Esposito. Właściciel posiadłości bardzo często odwiedzał jej sypialnię i sprawdzał czujnik dymu, który znajdował się tuż nad jej łóżkiem. Po pewnym czasie 25-latka odkryła, że zamieścił tam małą kamerę, by ją obserwować.
Joanna Wesołek wyszła z domu 30 lipca 2000 roku. Miała wówczas siedemnaście lat. Nastolatka nigdy więcej nie nawiązała kontaktu z bliskimi. Zdaniem policjantów z wielkopolskiego Archiwum X dziewczyna została uprowadzona i zamordowana. W dniu zaginięcia Joanna opuściła dom, by spotkać się ze znajomym policjantem. Miała przekazać mężczyźnie listy z pogróżkami, które otrzymywała od dłuższego czasu. Nadawcą miała być osoba, która trafiła do więzienia dzięki zeznaniom siedemnastolatki.
W niedzielę 26 września w Rzeszowie doszło do skandalicznego wydarzenia z udziałem policjanta. Mężczyzna doprowadził do kolizji pod siedzibą straży miejskiej. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia, a później zgłosił się na pogotowie. Wówczas został zatrzymany przez służby. Okazało się, że był to funkcjonariusz. W trakcie interwencji mundurowych był pod wpływem alkoholu.Policjant, który przemieszczał się osobowym audi, po godzinie 6:00 w niedzielę uderzył w zaparkowaną toyotę. Samochód znajdował się tuż obok siedziby rzeszowskiej straży miejskiej przy ulicy Targowej 1. Sprawca tego zdarzenia uciekł z miejsca kolizji. Po południu zgłosił się na pogotowie i wówczas został zatrzymany.Podczas interwencji policji okazało się, że mężczyzna jest funkcjonariuszem jednego z rzeszowskich komisariatów. W trakcie zatrzymania miał 0,6 promila alkoholu we krwi. Rozpoczęło się już postępowanie w jego sprawie. Wdrożono także procedurę zwolnienia go ze służby.
W Krzynowłodze Małej na Mazowszu doszło do śmiertelnego wypadku drogowego, w którym uczestniczyły trzy samochody osobowe. Pojazdami podróżowało siedem osób. Trzech rannych trafiło do szpitala. Jeden z pasażerów zmarł tuż przed przybyciem śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.Do zdarzenia doszło w piątek 24 września około godziny 12:50. Do stanowiska kierowania Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Przasnyszu wpłynęło zgłoszenie o wypadku drogowym na skrzyżowaniu w miejscowości Krzynowłoga Mała, w którym uczestniczyły trzy samochody osobowe.
Radny z Milanówka zaliczył wpadkę, w którą aż trudno uwierzyć. Samorządowiec niedawno uczestniczył w zdalnym zebraniu rady miasta. Na nagraniu widać, że podczas spotkania online prowadził samochód. Jak się okazało, nie powinien tego robić, ponieważ w przeszłości stracił prawo jazdy. Odebrano mu dokument za jazdę pod wpływem alkoholu.W zdalnym Posiedzeniu Komisji Ładu Przestrzennego i Ochrony Środowiska uczestniczył radny z Milanówka, Witold Mossakowski. Uczestnicy połączyli się ze swoich domów, przestrzegając nowych zasad bezpieczeństwa, które wprowadzono po wybuchu pandemii koronawirusa.Na nagraniu widać, jak radny podróżuje samochodem. Na początku Witold Mossakowski jechał jako pasażer, z czasem jednak przesiadł się na miejsce kierowcy. Było to wielkim zaskoczeniem, ponieważ trzy tygodnie wcześniej stracił prawo jazdy za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu.– Policjantka prewencji wspólnie ze strażnikiem leśnym zatrzymali do kontroli drogowej 49-letniego mężczyznę. Podczas rozmowy z nim wyczuli woń alkoholu. Po badaniu alkomatem okazało się, że jest w stanie nietrzeźwości – potwierdziła Joanna Tarkowska z Komendy Powiatowej Policji w Świeciu.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
W piątek 24 września nastolatka w miejscowości Wiśniowa zabiła swoją babcię. Paulina D. zadała Władysławie śmiertelny cios nożem, trafiając w klatkę piersiową seniorki. Kobieta zginęła na miejscu. Miała 69 lat. Jej 14-letnia wnuczka po tragicznym wydarzeniu dokonała samookaleczenia i wypowiedziała szokujące słowa.Mieszkająca w Wiśniowej rodzina nastolatki przeraziła się tragedią. Z relacji bliskich 14-latki wynika, że Paulina D. większość czasu była spokojną dziewczyną. Zdarzenie, do którego doszło w piątek, miało być wywołane toczącym się konfliktem z 69-latką. Ciało ofiary znalazła jej córka.Pani Beata znalazła w kuchni swoją mamę i nastoletnią Patrycję z nożem w dłoni. Kobieta rzuciła się na pomoc rannej seniorce. W rozmowie przyznała, że 14-latka chciała zadać 69-latce kolejny cios. W trakcie tego makabrycznego zdarzenia miała powiedzieć: „Skończę to, co zaczęłam”.– Usłyszałam odgłosy awantury, więc pobiegłam zobaczyć, co się dzieje. Na progu domu leżała mama, zakrwawiona, wszędzie było pełno krwi. Na niej siedziała Patrycja z nożem w ręku. Powiedziała tak: „Skończę to, co zaczęłam” – powiedziała pani Beata.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Znaleziono zwłoki 15-latka, który zaginął w Buczkowicach koło Bielska-Białej. Nastolatek zaginął w sobotnie popołudnie. Był poszukiwany przez kilka godzin. Policjanci wstępnie wykluczyli, że do śmierci chłopca mogły przyczynić się osoby trzecie.Policja otrzymała informację o zaginięciu nastolatka około godziny 20:25. Przed północą przy ulicy Bielskiej zebrali się ochotnicy, którzy chcieli włączyć się w poszukiwania. Grupa stu osób została podzielona na mniejsze zespoły. Wytyczono sektory do przeczesania.
86-letnia kobieta spędziła dwie noce w lesie w Milejczycach na Podlasiu. Gdy odnaleźli ją policjanci, seniorka leżała nieruchomo na ścieżce. Funkcjonariusze zanieśli emerytkę do terenowego radiowozu i dowieźli do wezwanej na miejsce karetki. Jest pod opieką lekarzy.Kobieta była widziana po raz ostatni w środę. Następnego dnia sąsiad, który nie zastał 86-latki w domu, powiadomił o tym jej bliskich. Rodzina kobiety rozpoczęła poszukiwania na własną rękę. W czwartek o zaginięciu poinformowano policjantów.
W sobotę 25 września około południa pod Olsztynem doszło do śmiertelnego wypadku drogowego. Na odcinku drogi pomiędzy Orzechowem i Międzylesiem kierujący samochodem osobowym marki audi uderzył w przydrożne drzewo. Zginął na miejscu. Komenda Wojewódzka Policji w Olsztynie poinformowała, że najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku była nadmierna prędkość na łuku drogi. Na skutek uderzenia samochód roztrzaskał się na kilka części.