Rosną koszty atrakcji turystycznych. Tzw. paragony grozy to już nie tylko domena restauracji i sklepów spożywczych. Okazuje się, że za bilety wstępu do zamku na Wawelu czy kopalni w Wieliczce musimy, nomen omen, słono zapłacić. Nie wszyscy jednak przyjmują to do wiadomości…
Jedna z czytelniczek Faktu wybrała się do piekarni po pieczywo – miała też ochotę na coś słodkiego. Skusiła się na cztery jagodzianki, a warto podkreślić, że drożdżówki do najtańszych nie należały. Kobieta zapłaciła za nie 60 zł, lecz to, co zaskoczyło ją jeszcze bardziej niż cena, znajdowało się w ich wnętrzu.
O tym, że w stolicy jest drogo nie trzeba nikomu przypominać. Wysokie ceny w restauracjach, pubach i barach to jedna z niechlubnych wizytówek stolicy. Ile przykładowo może kosztować zapiekanka u “MasterChefa”? Lepiej nie pytajcie, bo cena jest powalająca.
Kolejny “paragon grozy” trafił do sieci. Tym razem informacją o kosmicznej cenie obiadu w jednej z restauracji w Darłówku podzielił się pan Arkadiusz. Cena potrawy przyprawia o zawrót głowy.
Wakacje nad polskim morzem stają się coraz droższe i coraz mniej osób może sobie na nie pozwolić. Potwierdzają to użytkownicy mediów społecznościowych, codziennie zamieszczający w sieci tzw. “paragony grozy”. Ostatnio jedna z użytkowniczek Twittera udostępniła na swoim koncie dowód zapłaty za dwie zapiekanki i dwa napoje. Cena wprawia w osłupienie.
Wakacyjna drożyzna w Zakopanem i nad Bałtykiem powoli rozpływa się po całym kraju. Rachunek z Kujaw dowodzi, że wizyty w restauracjach powoli staną się zbytkiem, na który coraz mniej osób może sobie pozwolić. Nawet, jeśli chcą zjeść zwykłego kotleta schabowego.
Sezon wakacyjny z tygodnia na tydzień się rozkręca. Polacy na wypoczynek wybierają różne destynacje. Jak co roku dużym zainteresowaniem cieszy się Morze Bałtyckie i nadmorskie kurorty. Okazuje się jednak, że w dobie szalejącej drożyzny, ceny w wielu miejscach są prawdziwie kosmiczne. Czytelnicy Wirtualnej Polski nie kryją oburzenia.
Praktycznie każdy z nas narzeka na wciąż galopującą w górę inflację. O ile jeszcze w sklepach i marketach mniej się ją odczuje, tak podczas wyjazdów nad morze bądź w góry można odnieść wrażenie, że ceny są kolosalnie wysokie. Katarzyna Bosacka zwróciła uwagę na to, ile trzeba zapłacić za “kręconego ziemniaka”
Pewien turysta postanowił ciepłe, wakacyjne dni spędzić w Krynicy Morskiej. Podczas pobytu zdecydował wraz z partnerką, że uda się do jednej z tamtejszych restauracji. Rachunek, jaki otrzymał za obiad, przerósł jego najśmielsze oczekiwania.
Siedem lat temu Sebastian Malec zdobył zwycięstwo w prestiżowym European Poker Tour w Barcelonie, a teraz świętuje kolejny sukces – tym razem podczas turnieju w Las Vegas. Polak zajął drugie miejsce i wygrał tym samym ogromne pieniądze!
Filip Chajzer zamieścił na Instagramie wyjątkowe zdjęcie z wakacji. Dlaczego wyjątkowe? Gospodarz "Dzień dobry TVN" oprócz swojej mizernej miny w kadrze umieścił także "paragon grozy". Chociaż wysokie ceny powoli przestają dziwić, to w tym przypadku miarka chyba się przebrała. A przynajmniej tak sądzi Filip Chajzer, któremu tym razem jednomyślnie wtórowali internauci.
W sieci coraz częściej pojawiają się "paragony grozy". Kolejny z nich opublikował mężczyzna, który wizytując Frombork, wybrał się do baru przy porcie. Kupił rybę z surówką oraz piwo. Cena obiadu niesamowicie go zaskoczyła. Chwycił za telefon, a zdjęcie paragonu udostępnił na Twitterze.
Klient Biedronki skontaktował się z reporterami dziennika.pl i opowiedział o nietypowej sytuacji, która go spotkała. Okazało się, że zapłacił za większą ilość produktów, niż faktycznie kupił. Gdy zobaczył swój paragon, postanowił udać się z nim do kasy, lecz reakcja sprzedawcy okazała się zaskakująca.
Bydgoszcz. Pewna kobieta, która postanowiła zamówić pizzę z jednej z sieciowych pizzerii, była w niemałym szoku. Zdumienie spowodował paragon za dostarczony posiłek. Nie chodziło tu jednak o wygórowaną cenę, lecz o… treść znajdującą się na dowodzenie zakupu.
Znana w sieci pod pseudonimem „Agatestuje_” tiktokerka, zamieściła właśnie na swoim profilu filmik, w którym sprawdza, ile w tym sezonie kosztuje obiad nad polskim morzem. Kobieta wybrała się do Sopotu i podzieliła ze swoimi odbiorcami paragonem za dwudaniowy obiad. Niektórzy są w szoku, inni rozumieją. Jaka jest wasza opinia?
Klientka złożyła zamówienie w jednej z pizzerii w Bydgoszczy (woj. kujawsko-pomorskie). Gdy dostrzegła napis widniejący na paragonie, błyskawicznie nagłośniła całą sprawę. Niecodzienne zdarzenie opisały lokalne media. Sytuacja jest naprawdę kuriozalna.
"Paragony grozy" wystawiane w majówkę docierają do nas z przeróżnych regionów Polski. Rekord padł w Zakopanem. Na Krupówkach za godzinę parkingu trzeba zapłacić 500 złotych. O sprawie poinformował czytelnik portalu o2.pl. Dziennikarze o wyjaśnienie poprosili właściciela parkingu i obiektu mieszkalnego.
W związku z szalejącą inflacją "paragony grozy" stają się coraz częstszym zjawiskiem. Zdumiewającą kwotę za postój na parkingu zapłaciła turystka, odwiedzająca w majówkę Karpacz. "Wary mi opadły" - napisała kobieta, którą godzina parkowania kosztowała 30 złotych. Właściciel parkingu w rozmowie z Wirtualną Polską wytłumaczył, skąd się wzięła tak wysoka cena.
Nie tylko Biedronka czy Lidl, ale także Dino przygotowuje korzystne oferty dla swoich klientów. Właśnie opublikowano gazetkę, w której zawarto promocje obowiązujące od środy 26 kwietnia do wtorku 2 maja. Na co możemy liczyć w okazyjnych cenach?
Przed nami wyjazdy majówkowe i wakacyjne, czas więc zacząć myśleć o budżecie urlopowym. Niestety, ceny nadal wzrastają i na razie nic nie wskazuje na to, by ten proces miał się zatrzymać. To się oczywiście przekłada na zapłatę za rzeczy, na których ceny i tak zawsze narzekamy - np. posiłki w popularnych turystycznych miejscowościach.
Galopująca inflacja daje w kość niemal każdemu. Podstawowe zakupy spożywcze wiążą się z kwotami, które jeszcze rok temu mogły budzić ogromne zdziwienie. Jeden z internautów podzielił się tzw. paragonem grozy. Trudno uwierzyć, że za tak małą siatkę produktów zapłacił aż tak dużo.
Szalejąca drożyzna od wielu miesięcy silnie daje się we znaki wszystkim Polakom. Ceny podstawowych produktów spożywczych w popularnych supermarketach poszybowały wysoko w górę. Podobnie jest w przypadku popularnych bazarków oraz sprzedawanych tam warzyw i owoców. Przykłady koszmarnych cen kolejny raz można odnaleźć w przestrzeni internetowej.
Właściciele jednej z restauracji w Tarnowskich Górach upublicznili nikczemny incydent, jakiego dopuścili się ich goście. Zamiast zapłacić za swoje zamówienie, postanowili uciec z lokalu bez uiszczenia zapłaty. Czyżby nieuczciwych klientów przeraził "paragon grozy"?
Senator Wadim Tyszkiewicz podzielił się na Facebooku tzw. paragonem grozy. Tym razem uwagę zwraca cena nie cukru czy masła, ale kalafiora. Okazało się, że córka polityka za główkę tego warzywa zapłaciła aż 21,43 zł. Tyszkiewicz uważa, że politycy PiS-u świadomie znaleźli sobie nowych wrogów w osobach, które nie jedzą mięsa.
Rozpędzona inflacja, choć zauważalnie hamuje, wciąż daje o sobie znać Polakom, których portfele stają się z miesiąca na miesiąc coraz chudsze. Jednym z towarów, który najbardziej podrożał w ostatnim czasie jest pieczywo, w tym jadany przez niemalże każdego chleb. Czytelniczka “Faktu” ze Zgierza wybrała się do lokalnego sklepu po takowy i doznała prawdziwego szoku. Okazało się bowiem, że za skromny bochenek musi zapłacić tyle, co klienci Magdy Gessler.
W sieci ponownie rozgorzała ożywiona debata na temat paragonów grozy, które śnią się Polakom po nocach. Wszystko po tym, jak jeden z kierowców pochwalił się opiewającym na kwotę prawie 7000 zł rachunkiem, jaki wystawiono mu za pięć dni postoju na parkingu przy bydgoskim lotnisku. Internauci nie kryli swojego zaskoczenia i chętnie włączyli się w dyskusję na temat absurdu całej sytuacji. Głos zabrał więc wywołany do tablicy zarządca terenu, jednoznacznie odnosząc się do oburzającego zajścia.
Pani Ewelina wybrała się z rodziną i znajomymi na krótki wypoczynek do Karpacza. Zamiast jednak cieszyć się z urlopu, kobieta mocno zszargała swoje nerwy, widząc ceny, jakie obowiązują na miejscowych parkingach. Za godzinny postój zapłacić trzeba bowiem istne krocie, po którym w portfelu zostanie wielka pustka. - To jawne oszustwo - oburzyła się turystka.
Od początku sezonu zimowego w rodzimych mediach głośno jest o sercu polskich Tatr, czyli legendarnym Zakopanem. Choć zimowa stolica Polski słynąć powinna z malowniczych górskich krajobrazów, góralskiego klimatu i pysznych oscypków, w ostatnim czasie zyskuje posłuch za sprawą horrendalnych cen.