Paragon to – mówiąc dość oficjalnie – dokument fiskalny, którego zadaniem jest potwierdzenie zawarcia transakcji pomiędzy sprzedawcą, a nabywcą. Wystawiany jest przez kasę rejestrującą i zawiera szereg danych, w szczególności takich jak nazwa towaru lub usługi, ich cena jednostkowa, łączna kwota do zapłaty, stawka podatku VAT oraz oznaczenie przedsiębiorcy.
Paragon stanowi jedną z podstawowych form dokumentowania obrotu gospodarczego i jego wystawienie jest wymagane prawnie w większości przypadków sprzedaży detalicznej. Uregulowania w tym zakresie zawarte są przede wszystkim w ustawie o podatku od towarów i usług oraz w rozporządzeniach wykonawczych.
Znaczenie paragonu wykracza jednak poza samą formalność fiskalną – dokument ten jest istotnym elementem mechanizmu kontroli skarbowej, pozwalając organom państwowym na przeciwdziałanie nielegalnemu obrotowi i uchylaniu się od opodatkowania. Dla konsumenta natomiast paragon stanowi natomiast dowód zakupu, na podstawie którego można złożyć reklamację, zwrócić towar lub dochodzić swoich praw przed sądem. Jego brak w takich sytuacjach nie zawsze pozbawia klienta roszczeń, ale może znacząco utrudnić ich dochodzenie.
Z punktu widzenia prawa podatkowego to sprzedawca – nie klient – ma obowiązek wystawienia i wydania paragonu, a obowiązek odbioru dokumentu przez klienta nie istnieje w żadnym akcie prawnym. Niemniej, organy państwowe, promując działania na rzecz uszczelnienia systemu podatkowego, zachęcają konsumentów do brania paragonu jako aktu obywatelskiej kontroli – w myśl zasady, że niepobrany paragon może sprzyjać ukrywaniu sprzedaży i uchylaniu się od zapłaty podatku VAT.
Paragony, szczególnie te drukowane na papierze termicznym, mogą zawierać związki chemiczne uznawane za szkodliwe – w tym bisfenol A (BPA), stosowany jako utrwalacz druku. Choć jego użycie zostało ograniczone przepisami unijnymi, część paragonów nadal zawiera jego pochodne, które mogą przenikać przez skórę i kumulować się w organizmie. W związku z tym faktem, odradza się długotrwałe przechowywanie paragonów w portfelu czy ich kontakt z żywnością – szczególnie w przypadku dzieci i kobiet w ciąży.
Ze względu na skład chemiczny, paragony nie powinny być wrzucane do pojemników na papier – nie są bowiem klasyfikowane jako makulatura. W zależności od systemu lokalnej segregacji, uznaje się je za odpady zmieszane, albo odpady resztkowe. Wbrew intuicji, recykling paragonów jest nieopłacalny – ich obecność w kontenerach na papier może skutkować zanieczyszczeniem całej partii surowca wtórnego i wykluczeniem go z dalszego przetwarzania.
Pokaż więcej
Kasjerka ze Słupska może spędzić za kratkami nawet 8 lat więzienia po tym, jak trafiła w ręce organów ścigania. Kobieta miała zbierać paragony swoich klientów, a następnie dokonywać na ich podstawie nielegalnych zwrotów. W ten sposób, zdaniem policji, w ciągu miesiąca wzbogaciła się o co najmniej 14 tys. złotych. Co istotne, nie ona jedna wpadła w ostatnim czasie na tak przebiegły pomysł.
Odwiedziny w barze mlecznym to powrót do prostych smaków, za które zazwyczaj nie trzeba przepłacać. Znany tiktoker postanowił sprawdzić usługi tego gastronomicznego przybytku, lecz skupił się na ofercie śniadaniowej. Gdy zobaczył paragon, z niedowierzaniem orzekł tylko jedno: "Tego nie da się przebić". Czy śniadanie w barze mlecznym okazało się strzałem w dziesiątkę, czy wręcz przeciwnie?
Sieć sklepów Pepco poinformowała o wycofaniu ze sprzedaży popularnych produktów dla dzieci i zapewniła, że zwróci poszkodowanym klientom pieniądze. - Produkty nie spełniają standardów bezpieczeństwa firmy PEPCO - przekazano w oficjalnym komunikacie.
Znana blogerka podzieliła się ostatnio nieprzyjemną sytuacją, której doświadczyła w pewnej eleganckiej restauracji. Gdy spojrzała na rachunek, nie mogła uwierzyć, za co kazano jej dopłacić. Właścicielka restauracji, która doliczyła tę niespodziewaną opłatę, tłumaczy, dlaczego tak się stało. Za co celebrytka musiała zapłacić?
Polscy turyści zdecydowali się na opowiedzenie o tym, jakie koszty ich spotykają nad morzem. Okazuje się, że beztroski wypoczynek wiąże się z ogromnymi kosztami, jeśli tylko chce się zjeść nadmorskie przysmaki. Czy można uniknąć ogromnych kosztów, gdy chce się odpocząć poza domem?
Rosną koszty atrakcji turystycznych. Tzw. paragony grozy to już nie tylko domena restauracji i sklepów spożywczych. Okazuje się, że za bilety wstępu do zamku na Wawelu czy kopalni w Wieliczce musimy, nomen omen, słono zapłacić. Nie wszyscy jednak przyjmują to do wiadomości…
Praktycznie każdy z nas narzeka na wciąż galopującą w górę inflację. O ile jeszcze w sklepach i marketach mniej się ją odczuje, tak podczas wyjazdów nad morze bądź w góry można odnieść wrażenie, że ceny są kolosalnie wysokie. Katarzyna Bosacka zwróciła uwagę na to, ile trzeba zapłacić za “kręconego ziemniaka”
Pewien turysta postanowił ciepłe, wakacyjne dni spędzić w Krynicy Morskiej. Podczas pobytu zdecydował wraz z partnerką, że uda się do jednej z tamtejszych restauracji. Rachunek, jaki otrzymał za obiad, przerósł jego najśmielsze oczekiwania.
Siedem lat temu Sebastian Malec zdobył zwycięstwo w prestiżowym European Poker Tour w Barcelonie, a teraz świętuje kolejny sukces – tym razem podczas turnieju w Las Vegas. Polak zajął drugie miejsce i wygrał tym samym ogromne pieniądze!
Znana w sieci pod pseudonimem „Agatestuje_” tiktokerka, zamieściła właśnie na swoim profilu filmik, w którym sprawdza, ile w tym sezonie kosztuje obiad nad polskim morzem. Kobieta wybrała się do Sopotu i podzieliła ze swoimi odbiorcami paragonem za dwudaniowy obiad. Niektórzy są w szoku, inni rozumieją. Jaka jest wasza opinia?
Rozpędzona inflacja, choć zauważalnie hamuje, wciąż daje o sobie znać Polakom, których portfele stają się z miesiąca na miesiąc coraz chudsze. Jednym z towarów, który najbardziej podrożał w ostatnim czasie jest pieczywo, w tym jadany przez niemalże każdego chleb. Czytelniczka “Faktu” ze Zgierza wybrała się do lokalnego sklepu po takowy i doznała prawdziwego szoku. Okazało się bowiem, że za skromny bochenek musi zapłacić tyle, co klienci Magdy Gessler.
W sieci ponownie rozgorzała ożywiona debata na temat paragonów grozy, które śnią się Polakom po nocach. Wszystko po tym, jak jeden z kierowców pochwalił się opiewającym na kwotę prawie 7000 zł rachunkiem, jaki wystawiono mu za pięć dni postoju na parkingu przy bydgoskim lotnisku. Internauci nie kryli swojego zaskoczenia i chętnie włączyli się w dyskusję na temat absurdu całej sytuacji. Głos zabrał więc wywołany do tablicy zarządca terenu, jednoznacznie odnosząc się do oburzającego zajścia.
Pani Ewelina wybrała się z rodziną i znajomymi na krótki wypoczynek do Karpacza. Zamiast jednak cieszyć się z urlopu, kobieta mocno zszargała swoje nerwy, widząc ceny, jakie obowiązują na miejscowych parkingach. Za godzinny postój zapłacić trzeba bowiem istne krocie, po którym w portfelu zostanie wielka pustka. - To jawne oszustwo - oburzyła się turystka.
Od początku sezonu zimowego w rodzimych mediach głośno jest o sercu polskich Tatr, czyli legendarnym Zakopanem. Choć zimowa stolica Polski słynąć powinna z malowniczych górskich krajobrazów, góralskiego klimatu i pysznych oscypków, w ostatnim czasie zyskuje posłuch za sprawą horrendalnych cen.
Paragony grozy to jeden ze stałych elementów internetowych dyskusji. Debata wokół wywindowanych cen za posiłki w barach czy restauracjach zdaje się nie mieć końca. Para youtuberów odwróciła temat, bowiem podzieliła się relacją z baru mlecznego w Zakopanem, który zaskoczył ich jakością podanego jedzenia, dużymi porcjami, ale przede wszystkim bardzo przystępnymi cenami.
Biedronka to symbol Polski stojącej na promocjach. Jeden z internautów pokazał, że fala podwyżek dotarła również do uwielbianego dyskontu. W ciągu zaledwie doby woda podrożała aż o 16 procent. Koniec promocyjnego eldorado Polaków? Biedronka zajmuje w sercach mieszkańców kraju nad Wisłą specjalne miejsce. Przyczyniły się nie tylko niskie ceny na szereg produktów, ale również oferowanie promocji na alkohol przed długimi weekendami.Biedronka została jednak "przyłapana" na gorącym uczynku. Pan Wiktor pokazał swój paragon z Biedronki. W ciągu zaledwie jednego dnia woda gazowana odczuwalnie zdrożała i wywołała zaskoczenie nie tylko klienta Biedronki. - Strach do sklepu iść - stwierdził jeden z komentujących.
Kobieta nie mogła powstrzymać wściekłości po opuszczeniu gabinetu dentystycznego w Ożarowie Mazowieckim. Pani Marta odwiedziła prywatnego stomatologa wraz ze swoim 3-letnim synem, który cierpiał z powodu bólu zęba. Gdy po wizycie spojrzała na paragon, nie wierzyła własnym oczom. Cena usługi zwaliła ją z nóg.– Świat jest chory. Byłam z synem u dentysty w Ożarowie i gdy Pani powiedziała, ile mam zapłacić, opadły mi ręce – napisała kobieta na ożarowskiej grupie facebookowej.Na rachunku wyszczególniono opłatę za trepanację komory zęba w kwocie 200 zł oraz znieczulenie miejscowe w cenie 30 zł. Do ostatecznej sumy doliczono jednak jeszcze jedną opłatę, która oburzyła matkę 3-latka.
Gdańska adwokatka opublikowała w sieci zdjęcie paragonu, który otrzymała po zakupach w jednej z gdańskich piekarni. Cena, jaką musiała zapłacić za bochenek zwykłego chleba, zwaliła ją z nóg. Kobieta zwróciła się do premiera Polski, Mateusza Morawieckiego.- Drogi Premierze tyle kosztuje chleb, zwykły pszenno-żytni – napisała oburzona obywatelka.
Decathlon poprosił wszystkich swoich klientów o zaprzestanie korzystania z produktu przeznaczonego dla dzieci. Producent zgłosił nieprawidłowości, które mogą doprowadzić do niebezpieczeństwa. Towar należy bezzwłocznie zwrócić do placówek sieci.Mowa jest o pompowanym kółku-podkowie dla malucha marki Nabaji. Produkt widniał w ofercie sklepów Decathlon w przedziale od 1 stycznia 2021 do 3 lipca 2021 roku. Konkretnie chodzi o artykuły oznaczone kodami:857883485432408583781Fot. Decathlon- W ramach procesu weryfikacji jakości zespół Nabaiji zidentyfikował potencjalne ryzyko pęknięcia spoiny pompowanej podkowy. Spoina może częściowo i stopniowo pękać, oddzielając część pompowaną od materiałowej, na której leży dziecko - czytamy w komunikacie skierowanym do klientów.
Koalicja Polska-PSL składa w Sejmie 3 propozycje ustaw, które związane są z planem „pakiet Zdrowa Zielona Polska”. Politycy partii z koniczyną w logo, chcą by na terenie wszystkich sklepów powyżej 2 tys. m kw. stanęły butelkomaty, czyli urządzenia do oddawania zużytych butelek PET. W planach jest stworzenie całego systemu automatów. Jak informują wnioskodawcy, dzięki takiemu rozwiązaniu - które sprawdza się z powodzeniem za granicą, np. w Niemczech - recykling stanie się faktem, a nie tylko frazesem ustawy.