Według informacji przekazanych przez "Gazetę Wyborczą" białoruscy komandosi odbywają szkolenie na jednym z podwarszawskich poligonów. Głównym założeniem operacji jest odpowiednie przygotowanie do wojny przeciwko stronie rosyjskiej. Białoruscy ochotnicy zdają sobie sprawę, że jest to bardzo dobry moment, by efektywnie przeciwstawić się dyktaturze. "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że pod Warszawą ma miejsce szkolenie białoruskich komandosów, którzy chcą walczyć na terenie Ukrainy przeciwko armii Władimira Putina. Ochotnicy ze specjalnego batalionu białoruskiej opozycji są przygotowywani do pełnej gotowości bojowej zarówno przez Polaków, jak i Amerykanów.Warto podkreślić, że dokładne szczegóły tej operacji są owiane tajemnicą, aczkolwiek jak potwierdziła Gazeta Wyborcza, ćwiczenia odbywają się na terenie strzelnicy Shockfire w podwarszawskim Błoniu. - Nie możemy zdradzić zbyt wiele, bo ćwiczący u nas ochotnicy przez służby rosyjskie i białoruskie traktowani są jak terroryści - przekazał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Dariusz Tomysek, szef strzelnicy, instruktor, były policjant polskiej jednostki specjalnej.
W mediach społecznościowych krąży nagranie, na którym widać brutalne zachowanie białoruskich służb wobec migrantów. Uchodźców, najprawdopodobniej Kubańczyków, brutalnie ciąganych po ziemi i wrzucanych na drut ostrzowy nagrali polscy pogranicznicy. Sceny na filmiku mrożą krew w żyłach.
Białoruska telewizja wyemitowała absurdalny materiał o inflacji i cenach na Zachodzie. Według autorki materiału śniadanie Brytyjczyka podrożało w ciągu roku o 40 funtów, a sól jest towarem deficytowym. Ma to być efekt sankcji nałożonych na Rosję i Białoruś.Ksenia Chudoliej z białoruskiej stacji telewizyjnej STV przygotowała reportaż o galopującym wzroście cen w krajach Zachodu. Nie zabrakło też przykładów z Polski. Na nagraniach widać sklepowe półki, sporo mówiono też o cenach paliwa w naszym kraju. Analiza materiału pojawiła się na kanale Wieści ze Wschodu, który monitoruje, co dzieje się u naszych sąsiadów.
Kreml planuje przeprowadzić referenda w samozwańczych republikach w Donbasie, a także na okupowanych ziemiach obwodu chersońskiego po to, by móc przyłączyć je do Rosji. Ponadto, Putin ostrzy sobie zęby także na Osetię Południową, o którą toczy spór z Gruzją. Najbardziej rewolucyjnym wydaje się być jednak pomysł namówienia Aleksandra Łukaszenki, by ten oddał pod rosyjską jurysdykcję teren Białorusi.Apetyt Władimira Putina na powiększenie terytorium Rosji ciągle się zaostrza. Dyktator, choć targany jest licznymi kłopotami we własnym kraju oraz dolegliwościami zdrowotnymi, wcale nie zamierza porzucać swoich imperialistycznych zapędów.Rosyjskie wojska wciąż napierają więc na miasta położone w Donbasie, ale jedynym ich sukcesem okazało się być w ostatnim czasie zdobycie Mariupola oraz szybkie opanowanie większości obwodu chersońskiego i części obwodu zaporoskiego.Nic dziwnego, że Kreml nie jest zadowolony z rezultatów "operacji specjalnej", która trwa już ponad trzy miesiące. Również rosyjskie elity coraz częściej okazują niesmak, wyrażając sprzeciw wobec polityki Putina i snując plany dotyczące jego potencjalnych następców.Moskwa próbuje gasić pożar we własnych szeregach i na siłę szuka jakiegokolwiek sukcesu, potwierdzającego słuszność podjętych działań. W związku z tym, rosyjski serwis Meduza.io podaje, że planowane jest przeprowadzenie referendów w sprawie przyłączenia do Rosji nowych ziem, należących do Ukrainy, ale nie tylko.
Białoruskie wojska wewnętrzne będą zaangażowane w obronę granic. Znowelizowane prawo dotyczy także użycia broni. Kilka dni wcześniej Ukraina ogłosiła, że stawia betonowe bloki na granicy z Białorusią.O zmianach w wymiarze wojskowym informuje portal Ukraińska Prawda. Powołując się na agencję Interfax i serwis reform.by przekazuje, że Białoruś rozszerzyła zakres działania wojsk i zmodyfikowała niektóre uprawnienia.
- Pokażę, jak to się robi - oświadczył nagle Aleksandr Łukaszenka w czasie spotkania z białoruską młodzieżą. Prezydent zareagował w ten sposób na zmagania dziecka siedzącego w pierwszym rzędzie. Co więcej, dyktator przekonywał, że warto wrócić do spuścizny ZSSR, w tym komunistycznych organizacji młodzieżowych.W czasie swojej prezydentury Aleksandr Łukaszenka lubi podkreślać, że przed objęciem kolejnych państwowych funkcji był zwykłym Białorusinem. Na spotkaniu z młodzieżą pokazał natomiast, że gotowy jest pomóc każdemu i w każdej chwili.W czasie wygłaszania kolejnych szumnych tez i przekonywania do powrotu do spadku po ZSRR, Aleksandr Łukaszenka dostrzegł zmagania jednego z dzieci. Siedziało ono w pierwszym rzędzie i nie mogło... otworzyć butelki z sokiem. Jedno zdanie prezydenta wystarczyło.
Aleksandr Łukaszenka podjął bezprecedensową decyzję. Białoruski dyktator, aby przekonać swoich obywateli o poważnym zagrożeniu płynącym ze strony Zachodu i Polski, postanowił powołać nowy rodzaj sił zbrojnych. Zdaniem ekspertów to próba znalezienia wroga w obliczu osobistych wewnętrznych problemów, a także oznaka wiernego wypełniania zobowiązań wobec Władimira Putina.Aleksandr Łukaszenka wtóruje Moskwie w jej wrogiej wobec demokratycznych państw zachodnich narracji. Sojusznik Putina coraz częściej atakuje słownie m.in. Polskę, odgrażając się nam umową z "potęgą atomową" i buńczucznie stwierdzając, że nie takim Białoruś "łamała rogi".Od słów do czynów droga jednak krótka, czego wyrazem może być podjęta ostatnio przez dyktatora przełomowa decyzja. Nieuznawany na arenie międzynarodowej przez większość państw samozwańczy prezydent Białorusi powołał właśnie pod broń nowy rodzaj sił zbrojnych.
Alaksandr Łukaszenka zrobił kolejny niespodziewany krok. Postanowił zakazać jednej z najbardziej znanych międzynarodowych lektur dotyczących totalitaryzmów - chodzi o "Rok 1984" autorstwa George'a Orwella. Książkę dotknął zakaz sprzedaży.Informacje w tej kwestii dostarczyła zablokowana przez władze Nasza Niwa. Redakcja powołała się na dokument, który znalazł się w rękach ich dziennikarzy.
Białoruś rozszerza stosowanie kary śmierci. Aleksandr Łukaszenka podpisał projekt, który wskazuje, że za próbę popełnienia "aktu terroryzmu" można zostać skazanym na rozstrzelanie. Białoruska opozycja twierdzi, że zaostrzenie przepisów to reakcja na aktywności "kolejowych partyzantów".Niezależny serwis Nasz Niwa wskazuje, że zarzuty związane z terroryzmem ma na Białorusi wielu więźniów politycznych. Niewykluczone, że zmiany w prawie mogą być wymierzone również w tę grupę.
Mieszkańcy pogranicza Ukrainy donoszą, że na granicy białoruskiej nadal panują napięcia. Widać "balustrady" w postaci dużych, betonowych słupów czy duże ilości piasku transportowanego wywrotkami. Z kolei brytyjski wywiad podaje, że Białoruś zapowiedziała rozmieszczenie sił specjalnych wzdłuż granicy z Ukrainą.
Białoruski minister obrony Wiktor Chrenin wygłosił kontrowersyjne oświadczenie dla jednej z tamtejszych gazet. Polityk poinformował, że Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym może się rozrosnąć. Podkreślił, że działanie organizacji nie ulegnie zmianie, a jej głównym celem będzie reagowanie na bieżące zagrożenia. W poniedziałek 16 maja państwowa agencja prasowa Białorusi Biełta przytoczyła wywiad tamtejszego ministra obrony, Wiktora Chrenina. Polityk wygłosił tezę odnoszącą się do rozszerzenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.Warto podkreślić, że w tym roku Układ o Bezpieczeństwie Zbiorowym skończył 30 lat, a z kolei 15 maja minęło 20 lat od utworzenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Jak podkreślił szef resortu obrony Białorusi, przez te wszystkie lata organizacja cały czas się rozwijała.Zaznaczył, że równomierny i stały rozwój był możliwy w głównej mierze dzięki ujednoliconej strukturze, a także ćwiczeniom, które są organizowane co roku. - Ich tematy są różnorodne. Wyciągane są wnioski, na podstawie tych wydarzeń podejmowane są decyzje i organizacja się rozwija - podkreślił Chrenin.Polityk zapowiedział kolejne działania, które mają zostać podjęte w ramach organizacji. - Przeciwdziałanie zagrożeniom biologicznym to kolejny kierunek rozwoju Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Do końca roku mają pojawić się odpowiednie jednostki odpowiedzialne za ochronę radiologiczną, chemiczną i biologiczną - przekazał.W trakcie wywiadu postawił również niezwykle odważną hipotezę dotyczącą przyszłej struktury organizacji. Poinformował, że będzie ona się rozszerzać.- Wkrótce zobaczymy, jak zmieni się porządek świata. Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym zademonstrowała swoją zdolność bojową, a także swoją miłość do pokoju. Myślę, że za kilka lat będzie to więcej niż sześć krajów. To będą dziesiątki krajów, które cenią pokój i stabilność zamiast agresywności i zmian ustrojowych innych państw - zapowiedział Chrenin.W swojej wypowiedzi podkreślił również, że funkcjonowanie organizacji się zmieni i będzie reagować na aktualne zagrożenia.- Zagrożenia i wyzwania zmieniają się cały czas. Z pewnością nie sądzę, że kolorowe rewolucje, terroryzm, przemyt narkotyków, handel niewolnikami i zagrożenia biologiczne jakoś znikną. Na tym tle organizacja będzie się rozwijać, definiując odpowiednie jednostki i aktywa, które mają na celu przeciwdziałanie nowym wyzwaniom i zagrożeniom - podsumował białoruski minister obrony.
Państwowa białoruska agencja BiełTA przekazała, że już jutro 16 maja Aleksandr Łukaszenka wybiera się do Moskwy. W stolicy Rosji będzie uczestniczył w spotkaniu liderów państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Wiemy już, o czym będzie rozmawiał między innymi z Władimirem Putinem.
Były oficer grom ppłk rez. Andrzej Kruczyński w rozmowie z Wirtualną Polską skomentował działania Aleksandra Łukaszenki. - Białoruś jest pionkiem w grze - twierdzi ekspert. Czy w takim razie sojusznik Rosji może zagrozić Polsce?Aleksandr Łukaszenka od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę pozostaje najwierniejszym sojusznikiem Władimira Putina. Z ust białoruskiego przywódcy w ostatnich tygodniach niejednokrotnie padały groźby skierowane między innymi do Polaków.
Do sieci wypłynęło niezwykle nietypowe nagranie Aleksandra Łukaszenki, który zachwalał umiejętności taktyczne Ukraińców w rozmowie ze swoimi generałami. Białoruski przywódca podkreślił, że szczególną skutecznością wykazują się grupy mobilne, które atakują regularnie i niespodziewanie.Już od niemal trzech miesięcy trwa rosyjska agresja na terytorium Ukrainy. Każdego dnia światowe media obiegają informacje o kolejnych sukcesach ukraińskiej armii, która stawia stanowczy i skuteczny opór siłom Putina. Kunszt taktyczny Ukraińców docenił sam Aleksander Łukaszenko, który w rozmowie ze swoimi generałami podkreślił, że tamtejsze siły wykazują się szczególną efektywnością w walkach z Rosjanami. "Wojenna analiza" była skierowana w głównej mierze do najwyższych rangą generałów, jak również innych istotnych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Została ona przeprowadzona we wtorek 10 maja, aczkolwiek dopiero w piątek została ona udostępniona szerszemu gronu odbiorców.Dyktator z podziwem wypowiadał się o taktyce ukraińskiej armii, a także kazał wyciągać z nich wnioski, szkoląc w podobny sposób białoruskie wojska. Łukaszenko podkreślił, że w chwili obecnej głównym priorytetem szkoleniowym jest praca nad rozwojem małych „mobilnych grup". W jego opinii, siły zbrojne Ukrainy poradziły sobie niezwykle dobrze w starciu z rosyjską armią.Zaskakujące słowa dyktatora do generalicji- Najskuteczniejsze, w tym po stronie ukraińskich sił zbrojnych, okazały się ugrupowania mobilne, które natychmiast i niespodziewanie zbliżając się do znacznie przewyższającego ich wroga, zadają ciosy - zaznaczył Łukaszenko.- Kolejny raz odnoszę się do doświadczeń konfliktu ukraińskiego. Podkreślam w szczególności, jeśli czołgi, to są bardzo popularne wśród wojskowych T-72. Nasze zmodernizowane czołgi to dobra broń. A jeśli chodzi o lekko opancerzone pojazdy Cayman, to pamiętajmy, że skłanialiśmy się ku temu, aby nasza armia była nadal mobilna - kontynuował dyktator.Meanwhile: Lukashenka has already praised Ukrainian army, Ukrainian mobile groups tactics, says Belarusian armed forces should learn from that pic.twitter.com/hwD2CbQOWt— Liveuamap (@Liveuamap) May 13, 2022 Zaznaczył, że rodzima armia powinna być gotowa do realizacji podobnej taktyki, aczkolwiek potrzebuje do tego celu odpowiedniej broni, jak i sprzętu. Warto podkreślić, że jeszcze przed wybuchem wojny, Łukaszenko przekazał, że potencjalny atak Rosji na Ukrainę zakończyłby się w przeciągu 4-5 dni.- Ukraina nigdy z nami nie będzie walczyć. Ta wojna potrwa maksymalnie trzy-cztery dni. Tam nie będzie komu z nami walczyć. Ci, których teraz pokazują z drewnianymi automatami, jak trenują. Możemy zaraz pójść do sąsiedniej sali, nagrać na komórkę taki trening i pokazać. A jak tylko choć trochę zapachnie wojną, Wołodzia Zełenski zaraz zwieje - przekazał białoruski przywódca. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Sankcje nałożone na Rosję wywołają "nowe epidemie"? Złowieszczy wpis Dmitrija MiedwiediewaRosja tłumi bunty w wojsku. "On tych dowódców dla przykładu rozebrał, ręce związał"Matura WOS 2022. Arkusze maturalne z lat ubiegłych, przekonaj się, czy zdaszŹródło: 24TV.UA / Goniec.pl
Podczas obchodów Dnia Zwycięstwa w Mińsku, Alaksandr Łukaszenka, zapytany przez dziennikarkę reżimowych mediów o możliwość rzekomego ataku Polski na Białoruś, zlecił jej by "zajęła się rodzeniem dzieci". "Przed atakiem" i tak miałaby ją obronić białoruska armia. 9 maja, w trakcie obchodów Dnia Zwycięstwa w Mińsku, dziennikarka reżimowej białoruskiej telewizji zapytała Aleksandra Łukaszenkę, co sądzi na temat rzekomego "ataku Polski na Białoruś". - Straszą ludzi tym, że Polska już zaraz napadnie na Białoruś i uzasadniają to tym, że na swoim terytorium prowadzą teraz ćwiczenia na dużą skalę. Po co Warszawie taka akcja marketingowa? - brzmiała wypowiedź dziennikarki. Oprócz zgodnej z propagandową narracją odpowiedzi, otrzymała również seksistowski komentarz. - Słuchaj, nie przeżywaj, waszym zadaniem jest rodzenie dzieci i ich wychowywanie. O wszystkim innym my będziemy decydować - podkreślił białoruski przywódca.
Białoruś kieruje "siły operacji specjalnej" na granicę z Ukrainą. W ten sposób chce odpowiedzieć na rzekome zagrożenie ze strony sąsiada. Zgrupowania zostaną wzmocnione również przy granicy z Polską i Litwą. Ma to być "reakcja" na manewry NATO.O najnowszych ruchach białoruskich wojsk poinformował szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Białorusi generał Wiktor Hulewicz.
W czasie białoruskich obchodów "Dnia Zwycięstwa" Aleksandr Łukaszenka skomentował możliwość ataku Polski na Białoruś. Określając Polskę i Litwę, jako "ci lokaje" stwierdził, że jego kraj jest na to gotowy. - Nie takim łamaliśmy rogi - powiedział prezydent Białorusi. Podkreślił, że jego kraj ma umowę z "potęgą atomową".- Kompletni głupcy. Głupcy, którzy zajmują się PR, ale nie wiedzą, jak żyje zwykły polski żołnierz, niemiecki żołnierz - powiedział w Dniu Zwycięstwa Aleksandr Łukaszenka w odniesieniu do ćwiczeń NATO. Największą uwagę w czasie oficjalnych białoruskich obchodów rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie przykuła jednak uwaga dotycząca rzekomego ewentualnego ataku Polski na Białoruś. Aleksandr Łukaszenka zaprezentował wyjątkową pewność siebie.
Zaskakujące słowa Aleksandra Łukaszenki, z których Władimir Putin raczej nie będzie zadowolony. Prezydent Białorusi w wywiadzie dla Associated Press wyraził zaskoczenie czasem trwania wojny w Ukrainie i zrezygnował z nazywania jej "operacją specjalną". Dla Kremla to duży cios. - Łukaszenka się boi - stwierdził Michał Kacewicz z Biełsat TV.Władimir Putin traci silne poparcie Aleksandra Łukaszenki? Najnowszy wywiad prezydenta Białorusi pozwala zacząć wątpić w niezmienne trwanie sojusznika przy rosyjskim boku.- Łukaszenka boi się zaangażowania w wojnę. Będzie starał się robić wszystko, by tego uniknąć. Widzi, jakie straty ponosi armia rosyjska - ocenił słowa Aleksandra Łukaszenki dziennikarz Biełsat TV Michał Kacewicz w rozmowie w programie "Newsroom" WP.
Dezerter Emil Czeczko został pochowany wśród bohaterów, a jego trumnę przykryto polską flagą. Winiec ozdobiono wstęgą, na którym napisano, że był "patriotą". Białoruska opozycja i polscy politycy uważają, że to kolejna prowokacja Mińska.Emil Czeczko uciekł na Białoruś w grudniu 2021 r. w trakcie kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy. Był oskarżony o znęcanie się nad matką. Reżim Białoruski zaczął prezentować postać dezertera w mediach, a sam Emil Czeczko oskarżał polskich wojskowych o zbrodnie. Zginął prawdopodobnie śmiercią samobójczą, choć niewykluczone, że ktoś mu w tym pomógł.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował w piątek o niebezpieczeństwie na granicy polsko-białoruskiej. Nawiązał również do kolejnych propagandowych działań Rosji uderzających bezpośrednio w Polskę.Z komunikatu Stanisława Żaryna wynika, że na granicy polsko-białoruskiej nieustannie dochodzi do prób jej forsowania i wtargnięcia na terytorium naszego kraju. Rzekoma agresja migrantów ma być wspierana przez białoruskich pograniczników.
W środę Białoruś rozpoczęła nieplanowane wcześniej ćwiczenia wojskowe. Z ustaleń ukraińskich mediów wynika, że wojska zbliżają się do granicy z Ukrainą i Litwą. Informacje o nagłych ruchach białoruskich sił pojawiły się zaledwie kilka godzin po tym, jak Aleksandr Łukaszenka spotkał się z Władimirem Putinem.W kontekście czwartkowych ćwiczeń warto pamiętać, że Rosja wykorzystywała tereny Białorusi do atakowania Ukrainy od początku wojny, która wybuchła 24 lutego. Rosyjskie wojska gromadziły się na Białorusi w związku m.in. ze wspólnymi manewrami, które zorganizowano 10 lutego.
Kara śmierci na Białorusi zostanie rozszerzona. Parlament zatwierdził zmiany w kodeksie karnym. Wydano już oficjalne oświadczenie Rady Republiki. Wyrok śmierci będzie mógł być wydany w przypadku "usiłowania przeprowadzenia aktu terroryzmu".Na Białorusi można zostać skazanym na karę śmierci. Wykonanie wyroku następuje poprzez rozstrzelanie. Politycy Alaksandra Łukaszenki zdecydowali jednak, że obecne przepisy to za mało.Serwis Biełsat powołał się na oświadczenie Rady Republiki - izby wyższej białoruskiego parlamentu - i poinformował, że kara śmierci na Białorusi zostanie rozszerzona. Dodano nowy zapis pozwalający na wydanie najsurowszego wyroku.
Były przewodniczący parlamentu Białorusi Stanisław Szuszkiewicz, który w imieniu swego kraju podpisał w 1991 r. porozumienie o rozwiązaniu ZSRR, zmarł w nocy z wtorku na środę w wieku 87 lat – poinformowało we wtorek Euroradio, powołując się na jego żonę Irynę.Szuszkiewicz od 26 kwietnia znajdował się na oddziale reanimacji z powodu następstw Covid-19. Miesiąc wcześniej wykryto u niego wariant Omikron.Przez ostatnie miesiące Szuszkiewicz przebywał w mieszkaniu i jego kontakty ze światem zewnętrznym były ograniczone do minimum.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych poinformował o zmasowanej akcji propagandowej wymierzonej w Polskę. Białoruska propaganda próbuje zmusić polskie władze do wstrzymania budowy płotu na granicy rozpowszechniając nieprawdziwe informacje. W ocenie Stanisława Żaryna może to być także przygotowanie do wystąpienia z roszczeniami o odszkodowanie za postawienie zapory.- Białoruska propaganda kontynuuje wywieranie presji na Polskę, by zaakceptowała szlak nielegalnej migracji organizowany przez białoruskie służby. Tym razem media BLR piszą masowo o szkodach, "jakie ogrodzenie budowane przez Polskę spowoduje na Białorusi" - poinformował Żaryn w mediach społecznościowych. Wpis opatrzony został fotografiami z portalu RIA Novosti.
Przeszłość Alaksandra Łukaszenki znacznie odbiega od obecnego wizerunku prezydenta Białorusi. Dyktator, który pławi się obecnie w luksusie, przed laty ledwo wiązał koniec z końcem, a kolejne pomysły na stanie się "kimś" spełzały na niczym. Co skrywa nieślubne dziecko dojarki z białoruskiego kołchozu?Pragnienie bycia ważnym, podziwianym i znaczącym towarzyszyło Alaksandrowi Łukaszence praktycznie od zawsze. Co w odniesieniu do jego trudnego dzieciństwa wydaje się marzeniem samotnego chłopca.Zanim jednak Alaksandr Łukaszenka zasiadł na prezydenckim fotelu i wprowadził swoją dyktaturę w całym kraju, był postawnym chłopcem ze osiedla Kopyś znad Dniepru. O ojcu prezydenta Białorusi wiadomo mało, niewiele więcej o jego samotnej matce.
Podczas kazania wielkanocnego Aleksandr Łukaszenka przekonywał rodaków, że mieszkańcy sąsiednich państw proszą o wpuszczenie na Białoruś, ponieważ brakuje im kaszy i soli. Na te kuriozalne stwierdzenia zareagowali Białorusini mieszkający w Polsce. Nagrali filmik, aby pokazać dyktatorowi, jak naprawdę wygląda życie w sąsiednim państwie.Tymczasem z analizy Ośrodka Studiów Wschodnich wynika, że to Białorusini mają powody do obaw o "dobrobyt", który zachwalał Aleksandr Łukaszenka. Eksperci są przekonani, że Mińsk nie zrekompensuje strat, z którymi mierzy się białoruska gospodarka po nałożeniu sankcji przez Zachód.
Aleksandr Łukaszenka nie przewidział, że skutki wspierania Rosji będą aż tak dotkliwe dla białoruskiej gospodarki. Zdaniem Kamila Kłysińskiego, analityka z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW), Mińsk nie zrekompensuje ogromnych strat finansowych związanych z utratą rynków zbytu i załamaniem eksportu. Wskazał, że dwa pakiety zachodnich sankcji okazały się wyjątkowo dotkliwe, a Białoruś, wbrew opinii tamtejszych rządzących, już mierzy się z kryzysem.Tymczasem Aleksandr Łukaszenka przekonuje obywateli, że żyją w dobrobycie, którego zazdroszczą im sąsiedzi. Jego zdaniem Polacy, Litwini i Łotysze przyjeżdżają do Białorusi po sól i kaszę, ponieważ tych produktów ma brakować w ich krajach.
Białoruś rozszerzy możliwości stosowania kary śmierci. Centrum Praw Człowieka Wiasna informuje, że za sprawą nowelizacji kodeksu karnego, przyjętej przez izbę parlamentu, na śmierć będzie można skazać również osoby "usiłujące przeprowadzić akt terroryzmu". Niezależne białoruskie media wskazują, że tego typu zarzuty ma wielu więźniów politycznych.Obrońcy praw człowieka szacują, że od momentu ogłoszenia niepodległości w Białorusi wykonano około 400 egzekucji.