Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Śmierć 14-latki z Andrychowa. Porażająca relacja mężczyzny, który ją odnalazł
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 30.11.2023 20:16

Śmierć 14-latki z Andrychowa. Porażająca relacja mężczyzny, który ją odnalazł

karetka
Marek BAZAK/East News (zdj. ilustracyjne)

Nie milknął echa po tragicznej śmierci 14-letniej Natalii z Andrychowa. Dziewczynka zmarła po tym, jak przez kilka godzin siedziała wyziębiona w okolicach jednego z lokalnych sklepów. W rozmowie z TVN24 wstrząsającą relacją podzielił się pan Rafał, który odnalazł 14-latkę.

Tragiczna śmierć 14-latki z Andrychowa

W środę 29 listopada po południu media obiegły tragiczne informacje. 14-letnia Natalia z Andrychowa (woj. małopolskie), która została odnaleziona zmarznięta przed jednym ze sklepów, nie żyje. Dziewczynka spędziła na mrozie kilka godzin, a jej los nie zainteresował przechodniów. Gdy nastolatka trafiła do szpitala, było już za późno.

W rozmowie z reporterką TVN24 przyjaciel rodziny Natalii, pan Rafał, który pomagał w poszukiwaniach 14-latki, podzielił się wstrząsającą relacją. Mężczyzna przyznał, że dziewczynka "leżała z telefonem w ręku, ten telefon cały czas funkcjonował, bo miała palec na ekranie".

Nie żyje 14-latka z Andrychowa. Wyziębione dziecko przez kilka godzin mijali przechodnie

Wstrząsająca relacja świadka, który odnalazł 14-latkę

- Zaparkowałem na parkingu przy sklepie Aldi, wysiadłem z samochodu, rozejrzałem się. Zauważyłem przyczepę z reklamą, mówię: zajrzę. Kiedy tam dochodziłem, to zobaczyłem najpierw coś czarnego, myślałem, że to kawałek folii. Jak podszedłem bliżej, zobaczyłem twarz dziewczynki. Tragiczny widok - mówił pan Rafał.

- Zacząłem ją podnosić z trawnika, w międzyczasie dobiegł ojciec. Przenieśliśmy ją do sklepu, do ciepłego, poprosiłem, żeby dzwonili na 112. Karetka dość długo nie przyjeżdżała, później ekspedientka dzwoniła jeszcze raz. Natalia cały czas była nieprzytomna, nie wyczuwałem pulsu, nie wyczuwałem oddechu - dodawał.

Mężczyzna przyznał także, że w reanimacji 14-letniej Natalii pomagała jedna z klientek sklepu. - Ona uciskała, ja robiłem sztuczne oddychanie. Później przyjechali już ratownicy i przejęli Natalię - mówił w rozmowie z TVN24.

Bliscy twierdzą, że policja nie działała zdecydowanie

Pan Rafał oraz przyjaciółka rodziny pani Anna twierdzą, że policja od razu nie działała w tej sprawie zdecydowanie. Według pani Anny, ojciec 14-letniej Natalii pojechał na policję o godzinie 9 rano, żeby zgłosić zaginięcie córki. Spędził tam trzy godziny, a pomimo jego próśb, policja nie zdecydowała się na zlokalizowanie telefonu dziewczynki.

Wersja policji jest nieco inna. Barbara Szczerba z biura prasowego KWP w Krakowie w rozmowie z TVN24 zaprzeczyła informacjom, że rodzina Natalii zgłosiła jej zaginięcie rano, zaraz po tym, jak widzieli się po raz ostatni. Twierdzi, że zgłoszenie wpłynęło kilka godzin po ostatnim kontakcie z 14-latką i po tym, jak rodzina najpierw szukała jej na własną rękę.

 

Źródło: TVN24