Porażające kulisy ataku nożownika w Tomisławicach. 19-letniego Daniela zaślepiła miłość?
Szok i niedowierzanie. Tak w dużym skrócie można opisać emocje towarzyszące od wtorkowego wieczoru mieszkańcom Tomisławic w woj. łódzkim, gdzie doszło do ataku nożownika w miejscowym domu dziecka. 19-letni napastnik zadał śmiertelne ciosy 16-letniej Oliwii, a następnie ranił także dziewięć innych osób. Mężczyzna jest już w rękach policji, która ustala motywy zbrodni. Według nieoficjalnych doniesień ofiara i zabójca doskonale się znali.
16-letnia Oliwia nie żyje po ataku nożownika
Dom dziecka w Tomisławicach nieopodal Sieradza jest od wczoraj na ustach wszystkich. To właśnie tam doszło do ogromnej tragedii, której ofiarą padła 16-letnia wychowanka ośrodka, Oliwia. W gminie Warta ogłoszono trzydniową żałobę, a służby zajmują się wyjaśnianiem okoliczności zdarzenia. Z godziny na godzinę wiadomo coraz więcej o sprawcy i jego motywach.
Na razie służbom udało się ustalić, że 19-letni Daniel, którego zatrzymano ok. godzinę po zdarzeniu w jego własnym domu, dostał się do domu dziecka przez okno, które najpewniej otworzyła mu jego przyszła ofiara. Między nastolatkami miało dojść do kłótni, która okazała się mieć tragiczne skutki. Oliwia nie żyje, a jej pięcioro znajomych trafiło do szpitala.
Zdradził, co czeka w więzieniu na kata Kamilka z Częstochowy. Matka chłopca będzie miała jeszcze gorzejTo mógł być zawód miłosny
Jak podaje RMF FM, Oliwia i Daniel najprawdopodobniej doskonale się znali, ponieważ oboje byli absolwentami Zespołu Szkół Specjalnych w Warcie. Dodatkowo, dziewczyna i chłopak mieli być parą, dlatego policja nie wyklucza, że motywem zbrodni mógł być zawód miłosny.
Po dokonaniu krwawej zbrodni 19-latek jak gdyby nigdy nic miał wrócić do swojego miejsca zamieszkania, a gdy trafił w ręce policji, przyznał się do ataku w tomisławickim domu dziecka. Teraz mężczyzna jest w policyjnej izbie zatrzymań i wkrótce usłyszy zarzut zabójstwa oraz pięciokrotnego usiłowania zabójstwa.
Dzieci trafiły do ośrodka w Sieradzu
W szpitalu są na tę chwilę jeszcze trzy osoby ranione przez napastnika, a dwie zwolniono już do domu. Wszystkie dzieci trafiły do ośrodka w Sieradzu, gdzie pozostaną przez jakiś czas, aby nie mieszkać w miejscu tragedii.
- Widziałem je, nie były w najgorszej kondycji. Wszystko pewnie teraz po ochłonięciu emocji będzie się okazywać - przekazał dziennikarzowi RMF FM szef sieradzkiego DPS-u Marcin Sośnicki.
Źródło: RMF FM