Danuta Holecka z przekornym uśmiechem spytała, kto każe Donaldowi Tuskowi kandydować. Co za materiał "Wiadomości" TVP
"Wiadomości" TVP znów nie zawiodły - Danuta Holecka z przekornym uśmiechem spytała, kto każe Donaldowi Tuskowi kandydować w wyborach, skoro sam tego nie chce. Późniejszy materiał zaczął ujawniać rzekomych mocodawców byłego premiera. Zdaje się, że ktoś w TVP odleciał.
Nie są to jednak jedyne takie przypadki - karmienie propagandą związaną z Tuskiem odbija się przede wszystkim na wyborcach PiS, którzy są święcie przekonani, że byłym premierem sterują potężne siły z zewnątrz. Ciekawe, kto miałby na to w ogóle czas.
Danuta Holecka z przekornym uśmiechem spytała, kto każe Donaldowi Tuskowi kandydować. Co za materiał "Wiadomości" TVP
Donald Tusk niedawno w krótkiej rozmowie przed wywiadem w TVN24 powiedział, że jest bardzo zdemotywowany w kwestii startu do Sejmu. Jego słowa, które przez przypadek trafiły do słuchaczy posiadających aplikację TVN24, stały się w ostatnim czasie prawdziwą pożywką dla mediów Jacka Kurskiego.
Najpierw postawę Tuska skrytykował Mateusz Morawiecki, który twierdził, że szef PO nie ma żadnego poszanowania dla bycia posłem i dla demokratycznej władzy. Potem do chóru dołączyli inni, m.in. "Wiadomości" TVP.
- Pojawiają się pytania, kto każe Tuskowi kandydować, skoro z zakulisowych rozmów w opozycyjnej telewizji wynika, że on sam nie chce - zapowiedziała w wieczornym wydaniu 22 sierpnia Danuta Holecka.
Adrian Borecki, dziennikarz TVP, zadał sobie pytanie "Kto i po co każe Tuskowi kandydować?". Jak można się domyślić, powiązania znaleziono wszędzie, brakowało tylko wspomnieć o dziadku z Wehrmachtu i właściwie cała opowieść sklejałaby się w jedno.
- Przymus kandydowania do polskiego parlamentu przez Tuska nabiera nowego sensu w kontekście niedawnych słów niemieckiej przewodniczącej Komisji Europejskiej - twierdził Borecki.
Stwierdził, że jego odejście z funkcji przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej (EPP), a Ursula von der Leyen skomentowała jego odejście w takich słowach:
- Powodzenia mój przyjacielu! I Donaldzie pamiętaj: kiedy spotkamy się ponownie, zobaczymy ciebie, jak sam powiedziałeś, jako premiera.
W materiale ukazało się również zdjęcie Donalda Tuska z Ursulą von der Leyen z podpisem "Nie chcesz, ale musisz". Zdaje się jednak, że żadne takie słowa z dwóch stron nie padły.
- Polska znowu musi zbiednieć. Znowu muszą Polacy emigrować, chociażby do Niemiec, za pracą. To jest zadanie, które wyznaczył Berlin, a pośrednio Bruksela. I to zadanie ma zrealizować Donald Tusk - twierdziła w materiale posłanka PiS, Anna Kwiecień. Nie wiadomo, dlaczego Niemcy w ogóle mogłyby chcieć takiego scenariusza, ale nie ma przecież po co tego tłumaczyć.
Podkręcano również atmosferę, twierdząc, że wyborcy PO nie po raz pierwszy zawiedli się na szefie tej frakcji, bo miał nie wyjeżdżać do Brukseli, by zajmować się głównie kwestiami unijnymi.
- Te zapewnienia okazały się totalną fikcją, kilka miesięcy po nich Tusk porzucił Polskę i przeprowadził się do Brukseli - mówił w materiale Borecki.
Nie byłoby jednak materiału o Donaldzie Tusku w TVP, gdyby nie jego niemieckojęzyczne wystąpienie i słynny fragment "für Deutschland", który albo ma jakieś właściwości piorące mózgi, albo po prostu ma wwiercać się w umysł każdej osoby oglądającej wieczorne wydanie "Wiadomości".
Przytaczano również wypowiedzi obywateli, zapewne nie tych, którzy głosowaliby na Donalda Tuska kiedykolwiek. W tym przypadku starsza kobieta pięknie mówiła dokładnie to, co każdy widz TVP chciałby usłyszeć.
- Oszust, lawirant. Wszystko robi dla jakichś idei swoich, niemieckich - brzmiały jej słowa puszczone na antenie. Zdaje się, że wiele osób mogłoby sobie przybić z panią piątkę.
- Takie opinie to między innymi efekt zachowania Tuska, który przy włączonych kamerach zapewnia, że chce pracować dla Polski, a prywatnie przyznaje, że praca dla Polaków to jego najgorszy koszmar - zakończył materiał Borecki.
Dlaczego Donald Tusk może czuć się zdemotywowany?
Trudno usprawiedliwiać słowa Donalda Tuska, choć zdaje się, że jednak biorą się z czegoś innego niż chytrego planu przejęcia władzy nad światem, który mają proponować Niemcy. Przede wszystkim to, co dzieje się teraz w Platformie Obywatelskiej jest problemem widocznym już od wielu lat.
Donald Tusk miał w partii jednowładztwo i właściwie stał się jej twarzą, podobnie jak Jarosław Kaczyński pozostaje główną facjatą Prawa i Sprawiedliwości. Odejście z polskiej polityki któregokolwiek z nich sprawiłoby, że partia zanotowałaby spadki w poparciu i rozpoznawalności. Widzieliśmy to już przy okazji odejścia Tuska, który władzę powierzył Ewie Kopacz. Przez wieloletnie wychodzenie na świecznik jasnym się okazało, że formacja sama nie wygra wyborów, a konflikty o władzę w partii rozedrą ją od środka.
Nadzieją na zmianę tej twarzy i przywództwa był Rafał Trzaskowski, któremu szansy jednak nie dano. Działacze PO, szczególnie starsi, widzieli w Donaldzie Tusku odkupiciela, który jako jedyny może zaprowadzić porządek i wprowadzić partię ponownie na właściwe tory. Zmęczony Tusk zapewne uległ, nie chcąc patrzeć na to, jak dzieło jego życia coraz bardziej marnieje.
Bycie odkupicielem, na którego z uwagą ciągle patrzą media i wyborcy nie jest proste, a były premier chciał mieć to już za sobą i zakończyć karierę w Unii Europejskiej. Zdaje się jednak, że polityczna stara gwardia nie ruszy się i nie zmieni nastawienia do młodszych polityków, którzy długo już czekali na swoją kolej. Jeśli działacze Platformy Obywatelskiej tego nie widzą, muszą wiedzieć, że pójdą w końcu na dno.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Ksiądz przelał sobie 2 mln złotych z parafii. Oburzeni wierni grzmią: "chodził u nas jak komornik"
Wielkopolskie: Dramat na biwaku w Potrzanowie. Nie żyje ciężarna kobieta i jej dziecko
Źródło: Goniec.pl, TVP