Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Finanse > Ksiądz przelał sobie 2 mln złotych z parafii. Oburzeni wierni grzmią: "chodził u nas jak komornik"
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 23.08.2022 08:48

Ksiądz przelał sobie 2 mln złotych z parafii. Oburzeni wierni grzmią: "chodził u nas jak komornik"

Ksiądz przelał sobie 2 mln złotych z parafii. Oburzeni wierni ujawnili całą prawdę, "chodził u nas jak komornik"
ARKADIUSZ ZIOLEK/East News

Dlaszy ciąg sprawy duchownego z Domostawy na Podkarpaciu, który przed przejściem na emeryturę przelał sobie 2 mln złotych z parafialnego konta. Proboszcz konsekwentnie brnie w opowieść o tym, że pieniądze należą do niego, ale parafianie nie dają się przekonać i głośno wyrażają swoje oburzenie. Co więcej, zdradzają także inne bulwersujące praktyki księdza, których miał się dopuszczać w czasie posługi.

Mała Domostawa w województwie Podkarpackim w ostatnich dniach stała się słynna na całą Polskę. Wszystko za sprawą tamtejszego proboszcza, ks. Stanisława Konika, który według doniesień medialnych, bardziej niż sławy miał łaknąć pieniędzy, nieoczekiwanie jednak podwinęła mu się noga.

Ksiądz z Domostawy zaszedł za skórę parafianom

Ksiądz Stanisław Konik to we wsi niemalże legenda. Służył w miejscowej parafii od wielu lat, ochrzcił gromadkę dzieci, wyprawił tysiące pogrzebów i związał węzłem małżeńskim wiele zakochanych par. Jak mówią parafianie, był "do tańca i do różańca", ale mocno zmienił się po chorobie.

Na początku nie był taki pazerny. Później stale na coś trzeba było płacić. Wszystko było na cele kościoła. Po 100 złotych co roku. A w kościele nie ma wiaderka, wody, płynu. […] Kobiety mówiły, że jak na święta żarówki się spaliły, to zapytał: "Nie stać was kupić? – powiedziała rzeszowskiej "Gazecie Wyborczej" jedna z parafianek.

Głósów zbulwersowanych wiernych jest więcej, ale żaden z nich nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem. Od wybuchu afery wśród mieszkańców Domostawy temat przelania 2 mln złotych na osobiste konto księdza nie schodzi z agendy i jest obiektem gorzkich kpin, np. tych o sławnym zeszycie, w którym kapłan miał skrupulatnie notować wpłaty od wiernych i ich "długi".

To chyba już wszystko spalone, bo po tej całej aferze z komina plebanii unosił się dym – żartuje napotkana kobieta. Pomijając jednak dowcipy, proboszcz miał robić na swojej dociekliwości poważny biznes. Od każdego z pracujących parafian pobierał 100 złotych, nie gardził też dofinansowaniami pokrywającymi koszty remontów. "Długi" dotyczyły zaś rodzin mniej zamożnych, a karą za ich nieuregulowanie było podobno wykluczanie z sakramentów.

Nie dopuścił do komunii, nie pochował, bo trzeba było wyrównać. Nawet dzieci nie ochrzcił. Do Janowa jeździli niektórzy – oburzali się miejscowi.

"Chodził u nas jak komornik"

Po drugiej stronie barykady stali ci, którzy mieli środki na zapewnienie apetytu kapłana. Dzięki jego przychylności, byli w stanie załatwić każdą sprawę.

- On miał różne znajomości, załatwiał np. ludziom wizyty u lekarzy, do których było ciężko się dostać, jakieś rzeczy dla sołectwa, żył dobrze ze strażakami, wielu u niego pracowało np. przy zbiorach borówek. Z nim wszystko można było załatwić. Na uczelni pracował, zrobił doktorat, książek trochę napisał - mówił jeden z mieszkańców.

O tej przedsiębiorczości ks. Konika wiedziano nie od dziś, a on sam nie krył się z zamiłowaniem do wystawnych imprez i kosztownych inwestycji. Gdy wyprawiał jubileusz lub imprezę, zawsze robił to z pompą. Dorobił się także pokaźnego domu z uprawami w Kopkach. Tego nie byli w stanie tolerować niektórzy parafianie, zaalarmowani pazernością proboszcza.

Te wszystkie opłaty i składki to wyłudzanie pieniędzy od ludzi. Chodził u nas jak komornik – powiedział mieszkaniec Domostawy, który z tego powodu ostatecznie zrezygnował z udziału w mszach.

Proboszcz przelał sobie 2 mln złotych z parafialnej kasy?

Z najpoważniejszymi oskarżeniami ze strony parafian ks. Stanisław Konik mierzy się obecnie w wyniku skandalu, jaki wybuchł po opublikowaniu w sieci wyciągów z jego osobistego konta. Z dokumentów wynika, że w dniu przejścia na wyczekiwaną emeryturę, przelał on 2 mln złotych parafialnych oszczędności na swój rachunek bankowy.

Kapłan konsekwentnie utrzymuje tymczasem, że oszczędności należą do niego samego i zostały uzbierane na przestrzeni lat w wyniku ciężkiej pracy. Jednocześnie, z lekkością ducha, zaznacza, iż "to nie są ogromne pieniądze".

- Ja byłem wielokrotnie w Ameryce, poza tym mam też plantację borówki amerykańskiej, maliny, aronii. Od 90. roku zajmowałem się też wydawnictwem. Wydawałem zeszyty do ćwiczeń, dzienniczek duchowy dla szkół, kiedy nie było jeszcze innych ćwiczeń. Drukowałem w milionowym nakładzie na Ukrainę i w Polsce. Później byliśmy w 50 procentach współwłaścicielami drukarni. Drukowaliśmy mnóstwo rzeczy, wygraliśmy przetarg we współpracy z kurią, zaopatrzyliśmy całą diecezję w dekoracje takie jak flagi, różnorakie druki, obrazy itp. - tłumaczył dziennikarzom "SE".

To mogła być gorzka zemsta

Co do opublikowania wyciągów, ksiądz także ma swoją wersję wydarzeń. Uważa, że doszło do niego po tym, jak ktoś włamał się na jego pocztową skrzynkę. - Ponieważ odchodziłem, poprosiłem, by zostały wysyłane na adres mailowy parafii. Pierwszy, jaki odebrałem, został opublikowany – opowiadał w "GW" ks. Konik.

Oficjalnie pogrążające kapłana screeny pojawiły się na profilu na Facebooku należącym do niejakiego Karola Wołoszyna. Nikt z mieszkańców nie kojarzy jednak takiej osoby, dlatego też rosną domysły, że to "przykrywka" dla kogoś obawiającego się represji.

Myślę, że z Karolem Wołoszynem pani nie porozmawia. Podejrzewam, że jest to konto fikcyjne zarejestrowane tylko po to, aby ukazała się prawda. Ten ksiądz ma wrogów i zaszedł za skórę wielu ludziom, więc tak naprawdę to może być każdy – stwierdził jeden z miejscowych.

Duchowny zapewnia, że przelewając środki na swoje konto chciał zabezpieczyć finansowo parafię i kupić 4-letnie obligacje skarbowe. Pojechał nawet do banku, ale gdy okazało się, że jest to niemożliwe, przelał krocie z powrotem.

Teraz jego tłumaczeniom przyjrzą się odpowiednie organy. Prokuratura wszczęła w sprawie dwa śledztwa: w sprawie przywłaszczenia mienia znacznej wartości oraz ewentualnego włamania na konto parafialne i upublicznienia operacji bankowych. Ksiądz Konik czeka na przekazanie parafii nowemu proboszczowi.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Gazeta Wyborcza, SE