2-miesięczna Laura ledwo przeżyła. Słowa jej mamy po dramacie mrożą krew w żyłach
Tragedia z miejscowości Zosin niedaleko Kępna na Wielkopolsce wstrząsnęła niemal całą Polską. Gehenna malutkiej Laury wyszła na jaw, gdy dziecko trafiło do szpitala z pękniętą czaszką. Lekarze powiadomili policję. Wkrótce śledczy odkryli wstrząsającą prawdę. Dwumiesięczna Laura była katowana przez swoich rodziców. Na sali sądowej padły wstrząsające słowa.
Gehenna dwumiesięcznej Laury
Dwumiesięczna Laura była bita przez rodziców. Do wstrząsającego odkrycia doszło w styczniu tego roku, gdy dziecko trafiło z bardzo poważnymi obrażeniami do szpitala. Dziewczynka miała pękniętą czaszkę. Lekarze przez bardzo długi czas walczyli o jej życie. Ostatecznie medykom udało się uratować dziecko. O przemocy domowej, do której dochodziło w tej rodzinie, zaalarmowano służby.
Matka dziewczynki, Wiktoria G. tłumaczyła początkowo lekarzom, że jej córka przypadkiem spadła – to miało doprowadzić do tak poważnych obrażeń. Nikt jednak w te tłumaczenia nie uwierzył. Policja wkrótce zatrzymała rodziców dwumiesięcznej Laury. Biegły wskazał, że dziewczynka była bita, podduszana i rzucana. Według śledczych jej koszmar trwał od urodzenia.
Rodzice dziecka - Wiktoria G. i Damian H.- usłyszeli zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad dzieckiem. W sądzie padły szokujące słowa.
Potężny pożar na Śląsku. Strażacy pokazali dramatyczne zdjęcia, ogień trawił ogromny obszarWstrząsające słowa na sali sądowej
Rodzice dziecka częściowo przyznali się do zarzucanych im czynów. Swoje bestialskie zachowanie tłumaczyli tym, że dziecko w nocy często płakało. Prokurator żądała wymierzenia oskarżonym po 12 lat więzienia. Z opinii biegłych wynika, że dwumiesięczna Laura była maltretowana.
To było znęcanie się nad niemowlęciem ze szczególnym okrucieństwem. Dlatego skala żądanego wyroku wynika z powodu potępienia takiego zachowania - tłumaczyła prokurator Aleksandra Zając-Hanulak cytowana przez PAP.
Z kolei obrońcy chcą najniższego wymiaru kary - 3 lat więzienia. Argumentują to niepełnosprawnością intelektualną rodziców dziecka. Na sali sądowej podczas rozprawy padły wstrząsające słowa.
Moja klientka pochodzi z patologicznej rodziny, gdzie alkohol i przemoc były na porządku dziennym, gdzie bicie dzieci było naturalną metodą wychowawczą. Więc ta kobieta ze względu na swoje upośledzenie i doświadczenie szarpania dziecka nie uznawała za przemoc. To nie jest wpisane w jej definicję przemocy - cytuje słowa adwokat Karoliny Skrzypczyńskiej PAP.
Nikt nie zareagował na dramat 2-miesięcznej Laury
Zdaniem biegłego psychiatry, który wydawał opinię w tej sprawie, upośledzenie rodziców nie może stanowić podstawy do umniejszania winy i popełnionych czynów. Z informacji PAP wiadomo, że rodzice i malutka Laura mieszkali razem w domu wielorodzinnym z babcią pokrzywdzonej, ciotką, wujkiem i innymi dziećmi. Nikt nie zareagował na dramat, jaki przeżywało dziecko.
Aktualnie dziewczynka jest pod opieką rodziny zastępczej. Dziecko cierpi na padaczkę pourazową, powstałą w wyniku maltretowania. Laura rozwija się wolniej niż rówieśnicy.
ZOBACZ: Śmiech przez łzy. Taki "plac zabaw" zbudował deweloper na wielkim blokowisku
Z opinii biegłego psychologa wynika, że w przypadku osób z niepełnosprawnością intelektualną można mówić również o upośledzeniu znaczenia popełnianych czynów.
Powołując się na tę drugą opinię, można przyjąć, że oskarżeni nie do końca rozumieją, co robili - uważa mecenas Skrzypczyńska.
Wyrok w tej sprawie ma zapaść w najbliższy poniedziałek 9 września.