W płomieniach zginęły dwie dziewczynki. Poruszeni sąsiedzi przerwali milczenie: "To była kwestia czasu"
Nowe informacje o okolicznościach tragicznego pożaru w Gdańsku. W płomieniach zginęły dwie dziewczynki, które próbował ratować dziadek. Sąsiedzi przerwali milczenie i ujawnili stan, w jakim znajdował się dom zajmowany przez wiele pokoleń przez matkę dziewczynek. Budynek jest komunalny i należy do miasta.
Nowe informacje na temat tragicznego pożaru w Gdańsku
Gdańsk. Tragiczny pożar w domu jednorodzinnym w dzielnicy Olszynka zszokował całą Polskę. W piątek 19 stycznia około godziny 19.41 straż zastała wezwana do płonącego budynku jednorodzinnego. Kiedy dojechali na ul. Stokrotki, jasne stało się, że akcja nie będzie łatwa. Dom był w całości zajęty ogniem.
W jednym z pokoi znaleziono dzieci. Dwie dziewczynki nie dawały znaków życia i nie udało się ich uratować. Wiktoria miała 3 lata. Jej młodsza siostra Weronika zmarła, mając jedynie rok i trzy miesiące. Policja wyjaśnia całą sprawę, niemniej głos brali sąsiedzi.
Akt zgonu na nowych zasadach z absurdalnym pytaniem. Lekarze alarmują i chcą zmianSąsiedzi przerwali milczenie, ujawnili prawdę o domu, gdzie doszło do tragedii
Dziennikarze Faktu zdobyli relację na temat tego, jak wyglądał dom, zanim doszło w nim do tragicznego pożaru. Gdańsk Olszynka to dzielnica, gdzie jednorodzinna zabudowa jest standardem. Niestety dom, w którym zginęły dwie małe dziewczynki od dawna wymagał solidnego remontu.
ZOBACZ: Problemów "19.30" TVP już nie da się ukryć. Danuta Holecka święci tryumfy
- To była kwestia czasu, że coś złego się stanie. Ten budynek od lat nie był remontowany. Najbardziej odnowiona była część, w której mieszkali rodzice zmarłych dzieci. Trochę to odnowili, ale to już było dawno temu. Jesteśmy wszyscy wstrząśnięci. To jest coś potwornego, co się stało - powiedzieli sąsiedzi rodziny dotkniętej tragedią.
Śledczy wyjaśniają przyczyny tragicznego pożaru w Gdańsku
Jak ustalili dziennikarze, część zajmowana przez dziadków zmarłych dziewczynek ogrzewana była piecem na tzw. kozę. Natomiast druga strona domu ciepło czerpała z kominka. Co ważne, chociaż dom przez wiele lat zajmowany był przez tę samą rodzinę, to jest to budynek komunalny.
ZOBACZ: Arcybiskup przepraszał, mówił też o rozpuście. Parafianie czegoś takiego jeszcze nie słyszeli
- Poszkodowanym zapewniono wsparcie psychologiczne. Na miejscu pracują również służby, które mają jak najszybciej wyjaśnić przyczyny tego olbrzymiego dramatu - zapewniła Aleksandra Dulkiewicz, prezydent miasta Gdańska, która pojawiła się na miejscu tragedii.
Źródło: Fakt