Tragedia na A1. Policja znów pojawiła się na miejscu wypadku. Czego szukali?
Tragedia na A1, w której zginęła trzyosobowa rodzina, wstrząsnęła krajem. Choć do wypadku doszło blisko trzy tygodnie temu, śledczy wciąż intensywnie pracują nad ustaleniem okoliczności zdarzenia. W środę, 4 października policjanci ponownie pojawili się na miejscu dramatu. Czego szukali?
Trzyosobowa rodzina spłonęła żywcem w aucie
Do tragedii na A1 w Sierosławiu pod Piotrkowem Trybunalskim (Łódzkie) doszło 16 września br. Z ustaleń śledczych wynika, że kierowca BMW najprawdopodobniej zahaczył o tył osobowej kii, którą podróżowała trzyosobowa rodzina, w tym 5-letni chłopiec. Wytrącone z równowagi auto uderzyło w bariery ochronne i natychmiast stanęło w ogniu. Jego pasażerowie nie mieli żadnych szans.
BMW, którym kierował Sebastian M., miało poruszać się z prędkością co najmniej 253 km/h. Po wypadku za mężczyzną wystawiono list gończy, bowiem opuścił on teren Polski. Do zatrzymania poszukiwanego doszło na lotnisku w Dubaju, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Rodzina ofiar z A1 zabrała głos po zatrzymaniu Sebastiana M . Trudno powstrzymać łzyPolicjanci znów pojawili się na miejscu tragedii
Zatrzymanie Sebastiana M. to jednak nie koniec śledztwa. Jak donosi redakcja Faktu, w minioną środę na miejscu tragedii ponownie pojawiły się policyjne radiowozy. Wcześniej miało tam podjechać także auto służby drogowej.
ZOBACZ: Zapukaliśmy do drzwi mieszkania Sebastiana M. Zaskakujące ustalenia
Technicy kryminalistyki i funkcjonariusze służby kryminalnej i drogowej przeczesywali obszar wzdłuż autostrady, począwszy od miejsca zderzenia samochodów aż do wiaduktu, za którym wciąż widnieje ślad po spalonej Kii. Sprowadzono również operatora z kamerą do rejestracji wykonywanych czynności.
Czego szukali policjanci?
Przeszukiwano także pas rozdzielający jezdnie. Czego szukano blisko trzy tygodnie po tragicznym wypadku? Z relacji dziennikarzy wynika, że działania funkcjonariuszy nakierowane były na dodatkowe oględziny i poszukiwanie śladów, których do tej pory nie udało się zabezpieczyć lub zostały pominięte. Redakcja Faktów zwróciła się również z pytaniem o istotę działań policjantów do Prokuratury Okręgową w Piotrkowie Trybunalskim, jednak do chwili publikacji artykułu nie otrzymano odpowiedzi.
Źródło: Fakt