- Z zagranicy powróciło do Ukrainy już 4,8 mln uchodźców - poinformował w poniedziałek doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Wiktor Andrusiw. Dodał, że zauważalna jest tendencja "powracania Ukraińców do domów". Wiktor Andrusiw zaznaczył, że od 24 lutego, czyli początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, z kraju wyjechało 7,6 mln mieszkańców.- Teraz zauważamy stabilną tendencję do powracania Ukraińców do domu. Jest takich osób już 4,8 mln, czyli 60 proc. wszystkich uchodźców – napisał.
Dwa tygodnie - tyle według Dmytro Kuleba ma świat, by pomóc odblokować ukraińskie porty przy Morzu Czarnym i wysłać oczekujące na transport zboże w świat. - To jest wyścig z czasem - powiedział szef MSZ Ukrainy. Dalsza blokada czarnomorskich portów będzie równoznaczna ze śmiercią "milionów ludzi".- Naturalnie najlepszą opcją byłby koniec wojny, ale Putin tego nie chce - stwierdził Dmytro Kuleba w rozmowie z włoskim dziennikiem "La Repubblica". Głównym tematem było czekające na wypłynięcie z portu ukraińskie zboże.Statki z cennym ładunkiem nie mogą wypłynąć w morze z racji blokady i zaminowania wód. Ukraina jest jednym z największych eksporterów zbóż, czyli jedzenia, na światowy rynek. Wiele państw bez dostaw z Ukrainy będzie mieć problem ze zaspokojeniem swoich potrzeb.Minister spraw zagranicznych Ukrainy w czasie najnowszego wywiadu zna rozwiązanie patowej sytuacji. Rosjanie próbują wywieźć zboże z Mariupola, a Dmytro Kuleba apeluje o pomoc w transporcie z Odessy.
Napisy z groźbami i "życzeniami" dla wroga żołnierze najpewniej umieszczali na pociskach od czasów wynalezienia tego rodzaju broni. Jednak na pociskach artylerzystów z jednostek Ukrainy pojawiają się napisy z dedykacją dla Rosjan nie tylko w języku ukraińskim. Kilka z nich Ukraińcy dedykowali Polsce.
Władimir Putin ma poważny problem. Rosyjscy żołnierze wykazują coraz większą niechęć do udziału w walkach na terenie Ukrainy. Z rozmów przechwyconych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy wynika, że część wojskowych planuje zwolnić się ze służby i powrócić do domów już pod koniec maja.Władimir Putin miał nadzieję, że atak na Ukrainę umożliwi mu szybkie obalenie rządu i przejęcie władzy w kraju - tymczasem walki trwają nieprzerwanie od końca lutego, a rosyjska armia ponosi ogromne straty. Nie pozostaje to obojętne dla morale żołnierzy.
- Kilka prób przekroczenia granicy z Polską podjął w piątek i sobotę były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Za każdym razem był zatrzymywany przez służby ukraińskie - przekazała agencja UNIAN.Z doniesień agencji UNIAN wynika, że Petro Poroszenko zamierzał przekroczyć granicę z Polską na przejściu w Rawie Ruskiej. Towarzyszyli mu współpracownicy. Były prezydent Ukrainy miał pojawić się na przejściu granicznym w piątkowy wieczór.
Wiktor Janukowycz wydał oświadczenie, w którym oskarżył Polskę o zamiar aneksji zachodniej części Ukrainy. Były prezydent Ukrainy, który nie kryje prorosyjskich poglądów, namawia rodaków, by nie ufali Zachodowi i zaczęli się dogadywać z Rosjanami.Wiktor Janukowycz oznajmił, że "obecna polityka Kijowa grozi państwu utratą państwowości". Jego wypowiedź została zacytowana przez rosyjską agencję prasową RIA Nowosti. "Apel" pojawił się również w mediach społecznościowych.
Pani Danuta sięgnęła po chusteczkę, która znajdowała się za szybą jej samochodu. Kiedy zobaczyła, co zostało na niej napisane, nie wiedziała, co robić. O wszystkim opowiedziała w mediach społecznościowych. Kobieta na co dzień mieszka w Kanadzie. Opowiedziała, co spotkało ją w ostatnim czasie - nie sądziła, że to, co przeczyta, poruszy ją do głębi.
ZUS poinformował o osobach, które mogą stracić możliwość pobierania 500 plus. Chodzi o część ukraińskich uchodźców, którzy uzyskali prawo do przebywania w Polsce i złożyli odpowiedni wniosek. Wyjaśniono, w jakiej sytuacji mogą stracić świadczenie. Wiele rodzin uciekających przed wojną mogło ubiegać się o różne świadczenia, w tym dostępne dla rodziców 500 plus. Okazało się, że w niektórych sytuacjach pobieranie pieniędzy może być nie tyle utrudnione, co niemożliwe.
"Wojna do gorzkiego końca" - tak były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew skwitował na Telegramie opcje porozumienia z Ukrainą. Każdy ze scenariuszy nazwał "pisaniem pod dyktando NATO". Poruszył też wątek Polski. Miedwiediew, który pełni funkcję wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, jest też jednym z najbliższych współpracowników Władimira Putina. W swoim najnowszym wpisie na Telegramie wypowiedział się na temat możliwych scenariuszy negocjacji z władzami w Kijowie.
Nowy dekret podpisany przez Władimira Putina. Dotyczy terytorium okupowanego przez Rosję. Ukraińcy tam mieszkający mają teraz łatwiej otrzymywać rosyjskie obywatelstwo. Kreml chce wzmocnić swoją pozycję na wschodzie kraju. Decyzję prezydenta Rosji skomentował już Anton Heraszczenko, doradca ministra spraw zagranicznych Ukrainy.Władimir Putin podpisał dekret dotyczący przyznawania rosyjskiego obywatelstwa Ukraińcom mieszkającym na terenach okupowanych przez Rosję. Z łagodniejszej procedury uzyskiwania rosyjskiego paszportu mają korzystać mieszkańcy Donbasu, czy Zaporoża.
Zdaniem szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego generała Kyryłowa Budanowa Rosja ma zasoby na 12 miesięcy walki. Uważa, że aktywna faza wojny skończy się pod koniec tego roku, a ukraińskie siły powinny wtedy wejść na teren okupowanego Półwyspu Krymskiego. To on na początku tego roku przewidział, kiedy Rosja dokona inwazji.
Rosyjska propaganda nie daje za wygraną. W prokremlowskiej telewizji padło stwierdzenie dotyczące "kwestii ukraińskiej". Politolog Siergiej Michejew wyjaśnił widzom, co oznacza "rozwiązanie" obecnej sytuacji oraz wyznał, że... konieczne jest zajęcie całego kraju.Widzowie w Rosji nieustannie bombardowani są propagandowymi wiadomościami, które nie są zgodne z faktami. Niedawno w prokremlowskiej telewizji gościł Siergiej Michejew. Politolog powielił nieprawdziwą narrację na temat wojny w Ukrainie.Padły jednak słowa, które nie tylko są zgodne z wizją Kremla, ale nastawiają Rosjan do tego, by poniżać Ukraińców. Politolog stwierdził, że ukraińska ziemia formalnie należy do Rosji i konieczne jest dalsze prowadzenie działań. Zatoczone przez niego granice frontu nie są wąskie.
Po wizycie w Kijowie Andrzej Duda zorganizował konferencję, gdzie poruszył między innymi temat alarmu, który zabrzmiał w czasie jego przemówienia w stolicy Ukrainy. Kiedy deputowani trafili do schronów, prezydent RP nie zdawał sobie sprawy z całej sytuacji. - Ja tego alarmu w ogóle nie odnotowałem - stwierdził Andrzej Duda w Przemyślu. Po powrocie z Kijowa opowiedział o swoich wrażeniach oraz chwilach grozy związanej z wystrzeleniem przez Rosjan rakiet w stronę stolicy Ukrainy w czasie, gdy on oraz Wołodymyr Zełenski przemawiali do parlamentarzystów.
- Wolny świat ma dziś oblicze Ukrainy - powiedział w ukraińskim parlamencie Andrzej Duda. Wcześniej prezydent Polski został przywitany przez parlamentarzystów owacjami na stojąco. W czasie przemówienia Rosjanie wystrzelili w stronę Kijowa pociski.W niedzielę Andrzej Duda udał się do Ukrainy, by wygłosić przed parlamentem przemówienie. Prezydent RP po raz kolejny pokazał nie tylko solidarność z zaatakowanym przez Rosję krajem.Andrzej Duda podkreślił wagę walki prowadzonej przez polskich sąsiadów. Wskazał, że wolna Europa to wolna Ukraina i w tej kwestii nikt nie powinien mieć innego zdania. - Polska zrobi wszystko co może, by pomóc Ukrainie stać się członkiem Unii Europejskiej - zapewnił.Prezydent @AndrzejDuda przebywa na Ukrainie. W niedzielę w Radzie Najwyższej w Kijowie wygłosi orędzie jako pierwsza głowa obcego państwa od wybuchu wojny. pic.twitter.com/ro2qIISh8O— Kancelaria Prezydenta (@prezydentpl) May 21, 2022
Władze Lwowa przywróciły rzeźby lwów stojące przed wejściem na teren cmentarza Orląt Lwowskich, które decyzją Rady Obwodowej zasłonięto w 2018 roku jako "symbol polskiej okupacji Lwowa". - To symboliczna, czytelna i jasna wiadomość dla wszystkich wrogów Polski i Ukrainy - skomentował ten gest premier Mateusz Morawiecki.Posągi lwów od lat były obiektem sporów na tle politycznym. W 1971 roku z lwowskiej nekropolii usunęły je władze sowieckie, a na swoje miejsce powróciły dopiero w 2015 roku z inicjatywy Fundacji Dziedzictwa Kulturowego i Towarzystwa Opieki nad Grobami Wojskowymi we Lwowie.Rzeźby podziwiać można było jednak tylko przez trzy lata, bo w październiku 2018 roku Rada Obwodowa we Lwowie stwierdziła, że "dążenie do ustawienia potajemnie pomników polskiej okupacji Lwowa trwa na tle niszczenia ukraińskich pomników na terytorium Polski, co odbywa się za milczącą zgodą polskich władz lokalnych". W efekcie posągi zasłonięto płytami paździerzowymi.Dziś okazało się, że historia lwów ma swoją kontynuację, szczęśliwą dla polskiej pamięci historycznej.
Kolejny sukces Ukrainy. Władze regionu Melitopolu poinformowały na swoim Telegramie, że ruch oporu w obwodzie zaporoskim "wyeliminował wysokich rangą rosyjskich wojskowych". Pod Zaporożem powstały też dwie linie fortyfikacji, aby obronić miasto przed spodziewanym szturmem rosyjskich sił.Z komunikatu władz regionu Melitopolu wynika, że według wielu wskazań Rosja przygotowuje się do długotrwałej operacji militarnej, a zdaniem ekspertów wojna wkracza w fazę przewlekłego konfliktu. - W obwodzie zaporoskim okupanci prowadzą aktywne prace inżynieryjne - budują umocnienia, aby w razie potrzeby przejść do obrony - napisano w komunikacie regionalnej administracji.
Mieszkańcy pogranicza Ukrainy donoszą, że na granicy białoruskiej nadal panują napięcia. Widać "balustrady" w postaci dużych, betonowych słupów czy duże ilości piasku transportowanego wywrotkami. Z kolei brytyjski wywiad podaje, że Białoruś zapowiedziała rozmieszczenie sił specjalnych wzdłuż granicy z Ukrainą.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) przejęła kolejne nagrania rozmów telefonicznych między rosyjskimi okupantami. Mówili w nich, że jedyne o czym marzą, to przeżyć, odejść z wojska i nigdy nie wracać na terytorium Ukrainy - podaje portal Ukraińska Pravda.Okupanci skarżą się na porażki w starciu z Ukraińcami. W mediach społecznościowych zamieszczono kolejną przechwyconą rozmowę rosyjskiego żołnierza walczącego w Ukrainie.
Według doradcy mera Mariupola Petro Andriuszczenko, mieszkańcy Mariupola są zobowiązywani przez Rosjan do podpisywania oświadczeń, że "zniszczeń miasta dokonały wojska ukraińskie". W zamian obiecują im wypłatę odszkodowań za zniszczenie domów lub śmierć bliskich.
Ukraińskie władze wdrożyły system rozpoznawania twarzy z wykorzystaniem sztucznej inteligencji do identyfikacji poległych rosyjskich żołnierzy. Tym sposobem rodzina otrzymuje informację o śmierci swojego bliskiego. Reakcje są zaskakujące. - Przyjadę na Ukrainę sam i cię zabiję - brzmi 80 proc. otrzymywanych odpowiedzi. Z danych sztabu generalnego ukraińskiej armii wynika, że podczas inwazji na Ukrainę Rosjanie stracili już 27,4 tys. żołnierzy. Część ciał wywieziono do Rosji, część jest spalana w mobilnych krematoriach, a część po prostu porzucana na polu bitwy.Ukraińcy przechowują ciała zabitych rosyjskich żołnierzy w wagonach-chłodniach. Liczą na to, że zgłoszą się po nie ich bliscy albo uda się je wymienić na jeńców lub ciała własnych poległych.
Walka Ukraińców z rosyjskimi siłami trwa 82. dobę. Ukraińska armia odniosła symboliczny sukces w kontrofensywie we wschodnim rejonie Charkowa. – 227. batalion charkowskiej brygady Obrony Terytorialnej doszedł do granicy z Rosją i umieścił tam z powrotem ukraiński słup graniczny – potwierdził szef władz obwodu charkowskiego Ołeh Syniehubow.
Do mediów docierają porażające informacje z Irpienia. W ukraińskim mieście Rosjanie mieli użyć śmiercionośnych fleszetek, które znajdowane są obecnie praktycznie na każdym rogu. Organizacje walczące o przestrzeganie praw człowieka od lat wskazują, że korzystanie z podobnej broni powinno zostać całkowicie zakazane.Pierwsze wiadomości o użyciu fleszetek przez Rosjan docierały do światowej opinii publicznej z Buczy. Pociski odnaleziono tam w ciałach ofiar zakopanych w masowych grobach, które wstrząsnęły opinią publiczną. Jak się jednak okazało, wojska Władimira Putina nie poprzestały na użyciu tego rodzaju broni tylko w jednym miejscu.O odnajdywanych w ścianach budynków fleszetkach donoszą obecnie mieszkańcy Irpienia. Jeden z mężczyzn, do których dotarła redakcja CNN, przekazał, że pocisków "nie można wyciągnąć rękoma, trzeba użyć kombinerek". Obecnie znajdowane są wszędzie, na każdym rogu miasta, więc Rosjanie użyć ich musieli masowo.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała na Facebooku specjalne ostrzeżenie dla wszystkich rodziców. Jak się okazało, mundurowi znaleźli w telefonach kilku ukraińskich nastolatków zdjęcia strategicznych punktów oraz wiadomości wysyłane przez rosyjskich abonentów. Chłopcy byli w nich namawiani do współpracy ze stroną okupanta."W obwodach wołyńskim i donieckim SBU ujawniła czterech nieletnich informatorów" - przekazali przedstawiciele Służby za pośrednictwem mediów społecznościowych. Jak się okazało, do odkrycia podstępnego procederu Rosjan doszło stosunkowo przypadkowo.
Pralki, lodówki, telewizory, a nawet hulajnogi - Rosjanie zdecydowanie nie ograniczali się do tej pory w dokonywanych kradzieżach wojennych. Jak się jednak okazuje, każdego dnia grabią Ukraińców nie tylko z droższych sprzętów, ale i całkowicie podstawowych dla każdego domu produktów. Pokazało to nowe nagranie, które na Twitterze udostępnił Anton Heraszczenko.Od początku wojny w Ukrainie głośno jest o rozkradaniu przez żołnierzy rosyjskich majątków napadniętej ludności. Z sąsiedniego kraju wywożą sprzęty AGD, futra, biżuterię oraz wszystko inne, co wyda im się cenne.
Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacyjnego przekazało, do czego tym razem posunęła się strona rosyjska. Ukraińscy rodzice są szantażowani - powiedziano im, że jeśli nie zgodzą się na wykonanie jednego, konkretnego zadania, zostaną na zawsze rozłączeni ze swoimi dziećmi. Wszystko po to, aby wciąż móc nakręcać antyukraińską propagandę.Strona rosyjska posuwa się do coraz bardziej bestialskich czynów, aby tylko złamać ducha walecznych Ukraińców. Tym razem wzięto na celownik dzieci, które wcześniej przymusowo wywieziono z całkowicie zrujnowanego Mariupola.
Choć wojna w Ukrainie trwa już od tygodni, do mediów wciąż trafiają nieprawdopodobne wręcz historie ofiar rosyjskich oprawców. Jedną z nich podzielił się Nikołaj Kuliczenko, który wraz z braćmi został pojmany przez Rosjan. Choć żołnierze strzelili im w głowy i zakopali, mężczyźnie udało się uciec.Rosjanie trafili do domu Nikołaja oraz jego dwóch braci w rejonie Czernihowa 18 marca. Znaleźli tam ukraiński mundur oraz odznaczenia wojskowe, otrzymane przez dziadka mężczyzn. To właśnie wówczas rozpoczął się koszmar Kuliczenki.
Rosyjskie rakiety spadły tuż obok polskiej granicy. Celem żołnierzy Władimira Putina była infrastruktura wojskowa w obwodzie lwowskim. Potwierdził to Maksym Kozyicki, szef lokalnych władz. Strona ukraińska nie ujawnia, który obiekt trafił na celownik Rosjan, ale pewne jest, że pociski zostały wystrzelone w niedzielę nad ranem.Na Telegramie pojawiła się wiadomość wprost od szefa władz obwodu lwowskiego dotycząca kolejnego ataku ze strony Rosjan. Dopiero co w sieci pojawiło się nagranie deszczu ognia i przypuszczenia użycia przez Rosjan bomb fosforowych w Azowstalu, a na jaw wychodzą kolejne informacje dotyczące ruchu wojsk.Rakiety spadły niedaleko polskiej granicy. Zachodnia część Ukrainy ponownie znalazła się pod ostrzałem rosyjskich pocisków. Tym razem wróg nie wybrał celu przypadkowo, ale nie może mówić o pełnym sukcesie.
Zamach stanu w Rosji to tylko kwestia czasu? - Tak. Oni idą w tym kierunku i już tego nie zatrzymają - ujawnił Kyryło Budanow, szef wywiadu wojskowego Ukrainy. Co więcej, padła deklaracja na temat potwierdzenia złego stanu zdrowia Władimira Putina. Wśród wymienionych schorzeń prezydenta Ukrainy pojawił się nie tylko rak.- Ten proces już się rozpoczął - stwierdził jednoznacznie szef wywiadu wojskowego Ukrainy na temat możliwego w Rosji Puczu. To jednak nie wszystkie sensacyjne tezy, jakie padły w czasie wywiadu dla Sky News.Kyryło Budanow ku zaskoczeniu wszystkich przedstawił kilka faktów na temat stanu zdrowia Władimira Putina oraz zdradził na kiedy szacowany jest przełom w wojnie w Ukrainie, a nawet samo jej zakończenie.