Jak można w wieku 87 lat wsiadać za kierownicę, zamiast wziąć taksówkę, albo poprosić dziecko czy wnuka o podwózkę? Czy to nie jest skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie ze strony takiego człowieka? Prowadząc samochód, naraża ludzi wokół na niebezpieczeństwo. Stop niezbadanej starszyźnie za kierownicami!
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że Polska wycofa się ze zobowiązania z wprowadzenia opłaty dla właścicieli samochodów spalinowych. Jest to jednym z warunków przyznania Polsce pieniędzy z KPO. Hołownia poinformował o tym na swoim koncie w portalu X.
Kierowca rajdowy Kajetan Kajetanowicz został poproszony o opinię w sprawie tragicznego wypadku syna Sylwii Peretti z "Królowych życia". 24-letni Patryk Peretti wraz z trzema kolegami rozpędzonym samochodem dachował, a potem uderzył w murowane nadbrzeże mostu w Krakowie. Wszyscy pasażerowie zginęli na miejscu. Kajetan Kajetanowicz nie ukrywał, że to nieszczęśliwe wydarzenie utwierdziło go w pewnych stanowczych osądach.
W 2016 roku ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że do 2025 roku po polskich drogach poruszać się będzie milion samochodów elektrycznych. W 2023 roku w kwietniu liczba zarejestrowanych w naszym kraju aut zasilanych prądem osiągnęła zawrotne 73695 sztuk. Większym problemem jest jednak "narodowy samochód elektryczny", w który od tego czasu pompowane są nasze pieniądze... z dość mizernym skutkiem.
Fiat Multipla przez lata był obiektem drwin, głównie ze względu na swój wygląd, który zdaniem projektantów inspirowany był aparycją delfina butlonosego. Auta przez pewien czas kosztowały niewiele, a i nawet tych najtańszych trudno się było pozbyć, gdyż brakowało chętnych do kupna. Pewien niemiecki właściciel legendarnego auta został zaskoczony nietypową kartką za wycieraczką.
Kierowcy bardzo często ignorują jeden z najważniejszych znaków drogowych. Mowa o tym, sygnowanym niepozorną nazwą D-42. Codziennie wiele osób bagatelizuje jego wskazanie, aczkolwiek niewielka grupa osób wie, że drastyczne "przeoczenie" może zakończyć się utratą uprawnień, a także wysokim mandatem. Nie od dziś wiadomo, że polskie drogi nie cieszą się opinią tych najbezpieczniejszych. Niestety, ale taki stan rzeczy jest spowodowany mentalnością polskich kierowców, którzy na każdym kroku ignorują obowiązujące przepisy ruchu drogowego. Jak można się spodziewać, nie stosują się do wskazań znaków drogowych, które jasno i klarownie informują, o tym jak zachowywać się na danym odcinku drogi. Wielu zmotoryzowanych zastanawia się, co tak naprawdę oznacza znak drogowy D-42. Informuje on nas o tym, że wjeżdżamy do terenu zabudowanego, w którym dozwolona prędkość – o ile inne znaki nie mówią inaczej – wynosi 50 km/h.Warto przypomnieć, że zniesiono przepis, który znosił to ograniczenie w godzinach nocnych, pozwalając kierowcom na szybszą jazdę z prędkością 60 km/h.Nie jest tajemnicą, że ten wskaźnik drogowy jest jednym z najczęściej ignorowanych przez kierowców. Niestety, ale sporo grono zmotoryzowanych nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, a także przykrych konsekwencji złamania jego wskazań. Z pozoru błahe przeoczenie może mieć fatalne konsekwencje.
Niebywały incydent został uchwycony na terenie Warszawy za pomocą kamerki samochodowej. Pewien kierowca zarejestrował kuriozalne zachowanie właściciela Mercedesa, który w niezwykle "wyrafinowany" sposób mścił się na autorze nagrania. Chwilę później słono zapłacił za swoją głupotę. Wideo podzieliło internautów, którzy mają problem z oceną całej sytuacji.Polskie drogi są charakterystycznym środowiskiem, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Niestety, ale w dalszym ciągu publiczne drogi przepełnione są wszechobecną agresją, a także nieodpowiedzialnymi zmotoryzowanymi. Wszechobecna frustracja to nieodłączny element podróży po rodzimych trasach.W tym konkretnym przypadku skrajnie nieodpowiedzialną postawą wykazał się właściciel luksusowego Mercedesa, który bardzo szybko zapłacił za swoje zachowanie. Drogowa sprzeczka pomiędzy dwoma kierowcami rozegrała się 29 czerwca na ulicy Puławskiej w Warszawie. Moment zdarzenia został zarejestrowany za pomocą wideorejestratora. Jego autor nie wahał się ani chwili i wysłał wideo kanałowi STOP CHAM, który opublikował go w serwisie Youtube. Nagranie poróżniło internautów. Wielu z nich piętnuje nieodpowiedzialność właściciela Mercedesa, aczkolwiek spore grono uderza również w autora nagrania, który wyprzedzał skrajnie prawym pasem ruchu, służącym do skrętu w prawo.
W kontekście zmian w przepisach (i taryfikatorze mandatów) wiele mówi się o karaniu kierowców wysokimi grzywnami za popełnione wykroczenia. Nie każdy kierowca jednak pamięta, że może zostać ukarany również za przewożonych pasażerów. Są też sytuacje, w których podróżujące autem osoby mogą zostać ukarane indywidualnie.
W Warszawie na placu Pięciu Rogów Zarząd Dróg Miejskich zamontował monitoring, za pomocą którego będą śledzić kierowców poruszających się po strefie. Samochody, które nie będą spełniać konkretnych wytycznych, będą zgłaszane na policję, która wystawi kierowcom mandaty.
Do przerażającego incydentu doszło na terenie Szczecina. Półtoraroczny chłopiec spędził wiele godzin w zamkniętym samochodzie, gdy na zewnątrz panował potworny upał. Niestety, ale pomimo ogromnego wysiłku służb medycznych życia dziecka nie udało się uratować. Tamtejsza policja pod nadzorem prokuratora wyjaśnia szczegóły tego zdarzenia.Mieszkańcy Szczecina wciąż nie mogą dojść do siebie po niewyobrażalnej tragedii, która rozegrała się na terenie ich miasta. O poranku w środę 22 czerwca 38-letnia kobieta zawiozła starsze dziecko do przedszkola, po czym pojechała do pracy, zostawiając swój samochód zaparkowany na pobliskim parkingu.Tuż przed godziną 17.00 udała się do żłobka, by odebrać swojego młodszego synka, który powinien znajdować się placówce. Jakie było jej zdziwienie, gdy od jednej z opiekunek dowiedziała się, że tego dnia nie przywiozła chłopczyka do placówki.Przerażona kobieta w pośpiechu wróciła do auta, gdzie na tylnym siedzeniu zauważyła swojego młodszego synka. Jak się okazało, chłopiec, przez cały ten czas znajdował się we wnętrzu nagrzanego pojazdu. Warto podkreślić, że spędził w "śmiertelnej pułapce" kilka godzin. Kobieta pojechała do pracy zupełnie zapominając, że na tylnym siedzeniu wciąż jest jej mały synek.Na miejsce zadysponowano służby ratunkowe, które niezwłocznie przystąpiły do pilnej reanimacji. Niestety, ale pomimo gigantycznych wysiłków medyków, życia dziecka nie udało się uratować.Na miejscu pracują lokalni funkcjonariusze, którzy ustalają szczegóły tej tragedii pod nadzorem prokuratora. Rodzina zmarłego chłopca została objęta pomocą psychologiczną.
Już niebawem w życie wejdą nowe, rewolucyjne przepisy obejmujące wszystkich zmotoryzowanych. Od 17 czerwca firmy ubezpieczeniowe zyskają wgląd do historii mandatów i punktów karnych. W założeniu, taki ruch ma skutecznie uderzyć w piratów drogowych, którzy nagminnie łamią obowiązujące przepisy. Jak się okazuje, wielu ekspertów ma poważne zastrzeżenia, odnośnie do wprowadzonego mechanizmu.Nie jest żadną tajemnicą, że piraci drogowi stanowią poważny problem publicznych tras. Spory procent śmiertelnych wypadków jest spowodowana w głównej mierze przez brawurę, a także nadmierną prędkość niektórych kierujących. Polski rząd postanowił powiedzieć stanowcze "nie" rażącym wykroczeniom drogowym, dlatego zdecydował się na wprowadzenie nowego, niezwykle rygorystycznego mechanizmu.Od 17 czerwca 2022 r. zakłady ubezpieczeniowe będą mogły pozyskiwać dane o historii mandatów i punktów karnych kierowców. W tym miejscu warto zaznaczyć, że cel przekazywania takich informacji towarzystwom ubezpieczeniowym jest oczywisty. W praktyce chodzi o to, by mogły one dokładniej szacować ryzyko związane z zawarciem polisy OC. W sytuacji, gdy umowę chciałby zawrzeć zmotoryzowany, który nie przestrzega obowiązujących przepisów, stawka ubezpieczenia będzie zdecydowanie wyższa, niż w przypadku kierowcy, który szanuje prawo ruchu drogowego.- W końcu kierowca nagminnie łamiący przepisy ma większą szansę spowodowania wypadku niż taki, który ich przestrzega - oceniają eksperci na łamach "Rzeczpospolitej".
Do niebywałej sytuacji doszło kilka dni temu na Dolnym Śląsku, w okolicach Jeleniej Góry. Nieodpowiedzialna kierująca wyskoczyła z samochodu, po czym zaatakowała innego kierowcę. Kobieta kopała w zderzak, a także z pełną mocą waliła pięścią w maskę. Autor nagrania był w sporym szoku, tym bardziej, że jechał zgodnie z obowiązującymi przepisami.Agresja drogowa to palący problem, widoczny na naszych polskich trasach, gdzie bardzo często dochodzi do kuriozalnych zdarzeń. Nie jesteśmy w tym jednak odosobnieni, ponieważ podobne zachowania są obecne praktycznie wszędzie.Wściekłość na drodze nigdy niczego nie rozwiązuje, w zasadzie nigdy nie poprawia sytuacji, natomiast wszystko kończy się jeszcze gorzej. Oczywiście dla wszystkich zaangażowanych stron.Do niebywałej sytuacji doszło w dolnośląskiej miejscowości Mysłakowice koło Jeleniej Góry. Autor nagrania padł ofiarą agresywnego zachowania pewnej kierującej. Na zwężeniu jezdni doszło do poważnego spięcia pomiędzy zmotoryzowanymi. Kobieta nagle wpadła w szał.- Jechałem przepisowo, nie szalałem, ponieważ jechała ze mną moja mama. Dwa samochody zdążyły przejechać, zanim ja dojechałem do mostu, ale ostatni kierująca samochodem wjechała w tym samym momencie co ja i zaczęła się awanturować - relacjonował poszkodowany kierowca.Jak widać na nagraniu, z osobówki wysiadł również mężczyzna, który chciał zaatakować autora materiału. Otworzył drzwi od jego pojazdu, aczkolwiek właściciel zdołał mu je wyszarpać i zamknąć. Być może agresor zauważył, że w pojeździe znajdowała się kamera samochodowa, ponieważ chwilę później odpuścił i powrócił do osobówki.- Kobieta kontynuowała swój spektakl, uderzając pięściami w maskę, kopiąc w zderzak, a także na odchodne kopiąc w tylny błotnik - zaznaczył autor nagrania.Kierujący podkreślił, że jego samochód nie został uszkodzony, a on sam jedynie się zdenerwował. Dodał jednak, że incydent mocno wpłynął na jego mamę, która znajdowała się w pojeździe, ponieważ zaistniała sytuacja naprawdę ją przestraszyła.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Samochód całkowicie zniszczony w wypadku. Strażacy nie wierzyli własnym oczom, co stało się z kierowcąZUS podał dramatyczne dane. Emerytury kobiet średnio o 1000 zł niższeWyciekła rozmowa rosyjskich oficerów. Krytykują władzę, a w stronę Putina lecą przekleństwaŹródło: STOP CHAM / Goniec.pl
Już od 17 czerwca w życie wejdzie istotna zmiana obowiązujących przepisów, która dotknie niemal wszystkich zmotoryzowanych. Od tego dnia firmy ubezpieczeniowe zyskają wgląd do historii mandatów i punktów karnych. Głównym założeniem projektu jest to, by wszyscy piraci drogowi słono płacili za swoje drogowe wybryki. Wielu ekspertów ma jednak wątpliwości, podkreślając, że nie ma pewności, że wprowadzony mechanizm będzie działał w skuteczny sposób.- Od 17 czerwca 2022 r. zakłady ubezpieczeniowe będą mogły pozyskiwać dane o historii mandatów i punktów karnych kierowców - informuje "Rzeczpospolita". W praktyce oznacza to, że polisa odpowiedzialności cywilnej może okazać się zdecydowanie droższa dla pokaźnego grona polskich kierowców.Warto podkreślić, że główny cel udostępnienia towarzystwom takich danych jest niezwykle oczywisty. - Chodzi o to, by mogły one dokładniej szacować ryzyko związane z zawarciem polisy OC. W końcu kierowca nagminnie łamiący przepisy ma większą szansę spowodowania wypadku niż taki, który ich przestrzega - można przeczytać na łamach gazety.
Bycie kierowcą w Polsce przypomina pewien stary dowcip, o wprowadzaniu kolejnych podatków. Wiele wskazuje na to, iż wkrótce właściciele pojazdów będą musieli głębiej sięgnąć do kieszeni. Coraz więcej mówi się o tym, że stare samochody będą kosztować jeszcze więcej niż obecnie, mimo tego, iż ich cena i tak poszła w górę. Poza tym rozważana jest także dodatkowa opłata dla osób posiadających więcej niż jeden samochód.
To nagranie stało się prawdziwym hitem Internetu. Przedstawia kobietę, która dzwoni do ojca, aby pochwalić się... że napompowała opony powietrzem premium. Do takiego rozwiązania mieli ją przekonać pracownicy punktu, do którego przyjechała na wymianę ogumienia.
W ramach akcji edukacyjnej dla dzieci w Kolnie funkcjonariusze badali prędkość przejeżdżających pojazdów. Kierowcy, którzy przestrzegali obowiązujących przepisów, w nagrodę otrzymywali jabłko. Zdecydowanie gorzej kończyli ci, którzy zdecydowali się na popełnianie wykroczeń.Kierowcy, którzy przekroczyli prędkość, musieli „z uśmiechem na ustach zjeść kawałek cytryny otrzymany od dzieci".To nie pierwsza taka akcja policji. We wrześniu 2021 roku funkcjonariusze z Pruszcza Gdańskiego zorganizowali podobną. Wówczas aktywista Jan Śpiewak skomentował to dosadnie, twierdząc, że „Polska to mem". Nie zabrakło też głosów, że podobne działania to „poniżanie munduru".Policja.pl„Jabłko czy cytryna?” to wyjątkowa akcja policji przeprowadzana razem z dziećmi. W ramach niej kierowcy, którzy zostali przyłapani na łamaniu przepisów drogowych, dostawali wyjątkowe, bo „kwaśne mandaty".Tym razem ta wyjątkowa akcja odbyła się na terenie województwa podlaskiego, w miejscowości Kolno. Okazją do jej przeprowadzenia był obchodzony niedawno Europejski Dzień Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Święto to ustanowiła Komisja Europejska, a jego celem jest zwrócenie uwagi na kwestie bezpieczeństwa na drodze i zmniejszenie liczby ofiar wypadków drogowych.Policja.plAkcję „Jabłko czy cytryna?” w Kolnie przeprowadzili uczniowie z lokalnej Szkoły Podstawowej przy pomocy dzielnicowego oraz policjantów z Wydziału Ruchu Drogowego. Zadaniem dzieci było sprawdzenie, czy kierowcy jeżdżą zgodnie z przepisami.Uczniowie mieli przy sobie słodkie jabłka oraz cytryny. Do tego wyposażeni byli również w tablice. Na jednej z nich widniał napis: "znaków nie przestrzegałeś, więc cytrynę dostałeś". Na drugiej zaś: „przepisów drogowych przestrzegałeś i dlatego jabłko otrzymałeś".Policja nie informuje, ilu kierowców udało się przyłapać na złamaniu zasad, ale podkreśla, że byli tacy, którzy przekroczyli dozwoloną prędkość, więc zostali ukarani „kwaśnymi mandatami".Głównym celem akcji „Jabłko czy cytryna?” było zwrócenie uwagi kierujących na ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym oraz używanie pasów bezpieczeństwa - relacjonuje policja z Kolna.Przypominamy kierowcom o przestrzeganiu przepisów ruchu drogowego, bo "kwaśne" mandaty rozdają tylko dzieci! - ostrzegają policjanciArtykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Rosyjska propaganda zmienia narrację. Głównym "wrogiem" nie jest już UkrainaPentagon: Rosja użyła specjalnej broni w UkrainieMatura WOS 2022. Arkusze maturalne z lat ubiegłych, przekonaj się czy zdaszŹródło: autokult.pl
Ceny paliw na stacjach nie przestają rosnąć, o czym dotkliwie przekonują się kierowcy w całym kraju. Jak donosi portal Interia.pl, ceny benzyny pobiły w tym tygodniu historyczny rekord.Wysokie koszty tankowania uderzają w kierowców, co w tym tygodniu jest szczególnie widoczne w przypadku benzyny Pb95, która ustanowiła właśnie nowy historyczny rekord cenowy - czytamy w najnowszym raporcie dotyczącym cen paliw przygotowanym przez e-petrol.W ciągu minionych kilku dniu największy wzrost odnotowała benzyna 95-oktanowa, której ceny znacząco rosły również w sprzedaży hurtowej. Średnia ogólnopolska cena detaliczna tego paliwa wzrosła aż o 22 grosze i wynosi aktualnie 6,87 zł/l, co oznacza, że jest najwyższa w historii dotychczasowych notowań realizowanych od kilkunastu lat przez e-petrol.pl. W tym samym czasie olej napędowy podrożał o 21 groszy. Obecnie jego cena delikatnie spadła i wynosi - 7,39 zł/l. Jest więc niższa niż w pierwszych dniach maja o 3 grosze. Pewnym zaskoczeniem jest natomiast średnia cena LPG, która pomimo faktu, iż paliwo to gwałtownie drożało ostatnio w hurcie i w dostawach do stacji, utrzymała się na poziomie sprzed tygodnia i wynosi 3,69 zł/l.
Grupa ORLEN w pierwszym kwartale 2022 roku wygenerowała zysk na poziomie 2,8 mld zł. Jest to kwota, która trafiła do koncernu odliczeniem odsetek, opodatkowaniem i amortyzacją. W znacznym stopniu Orlen zawdzięcza to inwestycjom w obszar energetyki, który odnotował rekordową produkcję energii ze źródeł odnawialnych.
Do bardzo niebezpiecznej sytuacji doszło w Poznaniu na ulicy Grunwaldzkiej w czwartek wieczorem, 5 maja. W odstępie kilku sekund dwa auta osobowe przemknęły na czerwonym świetle przez skrzyżowanie, przecinając drogę pieszym.Osoby znajdujące się przed przejściem miały zielone światło - tylko dzięki czujności udało im się uniknąć tragedii. Niewiele jednak brakowało, aby jedno z rozpędzonych aut potrąciło prowadzonego na smyczy psa. W sieci pojawiło się nagranie, na którym doskonale widać dwa pojazdy, które przejeżdżają przez przejście dla pieszych na czerwonym świetle. Doskonale też widać, że czerwone światło paliło się już od pewnego czasu, gdy samochody zbliżały się do pasów. Kierowcy musieli doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że łamią przepisy.
Ta historia to doskonały dowód na to, że umiejętności jazdy autem należy szlifować pod okiem wykwalifikowanych osób. 38-letnia mieszkanka Będzina, manewrując na pustym parkingu jednego z centrów handlowych, straciła panowanie nad pojazdem i wjechała w drzwi wejściowe do sklepu.
Jeremy Clarkson, dziennikarz znany z kultowego programu Top Gear opublikował na swoim Instagramie, na którym widać pojazdy, które wkrótce pojadą na Ukrainę. Pickupy udało się kupić dzięki zbiórce wspieranej przez Clarksona.Inicjatorem akcji jest małżeństwo ukraińskiego pochodzenia, które pracuje na farmie dziennikarza Diddly Squat w Oxfordshire. Pierwszy pojazd kupiony w ramach zbiórki trafił na Ukrainę już w połowie kwietnia. Teraz dzięki zbiórce funduszy wspieranej przez dziennikarza telewizyjnego udało się kupić kolejne pojazdy, które wkrótce trafią na Ukrainę.Inicjatorami akcji są 48-letni Viktor Zaichenko i jego żona, 55-letnia Lucy Zaichenko. Para pochodzi z Ukrainy i pracuje jako pszczelarze na farmie Diddly Squat należącej do Jeremy'ego Clarksona. Para zbiera pieniądze na zakup pojazdów z pomocą Clarksona i jego partnerki, Lisy Hogan.W rozmowie z agencją informacyjną PA Media Lucy Zaichenko powiedziała: „Chcemy zakupić pojazdy, które pomogą ludziom, zabiorą ich do szpitali, zapewnią im bezpieczeństwo”.Małżeństwo planowało odwiedzić ojczystą Ukrainę w lutym, na krótko przed rosyjską inwazją, ale zdecydowali się nie jechać. Zamiast tego para udała się do Szkocji, gdzie dowiedziała się o inwazji Rosji. „To było po prostu przerażające. Nie wiedzieliśmy, co robić. Po prostu siedzieliśmy tam, czując się bezradni, obserwując niszczenie kraju” - powiedziała w rozmowie z agencją PA Media.Małżeństwo szybko zrozumiało, że może pomóc Ukrainie. Zaczęli zbierać fundusze i porzucili swój pierwotny plan wysyłania pojazdów opancerzonych na rzecz wysyłania pickupów do wiosek odciętych od pomocy i wsparcia.W krótkim czasie udało się im zebrać ponad 45 000 funtów i kupić pierwsze pojazdy. Teraz na Ukrainę jedzie kolejna partia samochodów. Clarkson i jego zespół kupili Toyotę Hilux, Mazdę BT-50, Mitsubishi L200 i Forda Rangera. Samochody już w ten weekend dotarły na Ukrainę.Auta nie pojechały puste. Zostały załadowane po brzegi pomocą humanitarna. Ponadto wyposażono je w opony terenowe i wciągarki.„Od razu otrzymaliśmy wsparcie od Diddly Squat… byli absolutnie niesamowici, tak bardzo wspierali” - powiedziała Lucy Zaichenko. „Od samego początku chcieli pomóc… jesteśmy szczerze dozgonnie wdzięczni”.Diddly Squat to farma należąca do Jeremy'ego Clarksona, który przez lata, zanim został rolnikiem, prezentował najpopularniejszy program telewizyjny na świecie, Top Gear. To w dużej mierze dzięki jego pomocy udało się zebrać tak dużo pieniędzy. Dziennikarz udostępnił informację o zbiórce pieniędzy na swoim profilu na Instagramie, mówiąc: „Viktor, pszczelarz na farmie Diddly Squat, jest Ukraińcem. Ma dużo rodziny i przyjaciół, którzy tam utknęli i potrzebują naszej pomocy. Możesz przekazać pieniądze, które pomogą mu kupić pojazdy potrzebne do ewakuacji ludzi."Lucy Zaichenko powiedziała, że wojna na Ukrainie „połączyła ludzi” i „wydobyła z nich to, co najlepsze.Warto podkreślić, że Jeremy Clarkson wspierał Ukrainę od pierwszych dni wojny i ostro potępił rosyjską inwazję. Prezenter telewizyjny mówił bardzo niepochlebnie o działaniach Władimira Putina i rosyjskim kierowcy Formuły 1 Nikita Mazepin, który unikał tematu wojny w Ukrainie. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Jeremy Clarkson (@jeremyclarkson1) Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Julia Wieniawa zaskoczyła kreacją na pierwszą komunię świętą swojej siostry. Fani wpadli w zachwytZygmunt Józefczak, polski aktor, potrzebuje pilnej pomocy. Córka prosi o wpłaty na zbiórkęMatura chemia 2022 wyniki. Odpowiedzi do matury z chemiiŹródło: theguardian.com
Z uwagi na to, że nikt nie odniósł obrażeń ciała, uczestnicy zdarzenia zamierzali porozumieć się między sobą bez wzywania policji. Przeszkodzili im świadkowie, którzy poinformowali o wszystkim służby ratunkowe. Po chwili na miejscu pojawiła się straż pożarna, zespół ratownictwa medycznego oraz policja.Funkcjonariusze poddali kierowców badaniu trzeźwości, które wykazało, że Piotr M. jest pijany. O wszystkim powiadomiona została prokuratura oraz przełożeni sędziego. Jak informują śledczy, w chwili zdarzenia mężczyzna miał 2,54 promila alkoholu w organizmie.O bulwersującym zajściu poinformował lokalny portal lublin112.pl. Znany lubelski sędzia, wyjeżdżając z osiedla, doprowadził do zderzenia z innym autem. Mężczyzna miał we krwi niemal trzy promile. Śledczy złożyli już wniosek o uchylenie mu immunitetu.Z ustaleń policjantów wynika, że sędzia wymusił pierwszeństwo, wyjeżdżając z ul. Sieciecha. W jego pojazd uderzył prawidłowo jadący peugeot, który poruszał się ul. Głuską w kierunku ul. Wyzwolenia. Do zdarzenia doszło w sobotę, 7 maja, po godzinie 16 na ul. Głuskiej w Lublinie. Na skrzyżowaniu z ul. Sieciecha zderzyły się dwa samochody osobowe: peugeot i volvo. Jednym z pojazdów kierował sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie Piotr M.Pijany sędzia spowodował kolizję. Śledczy złożyli wniosek o uchylenie immunitetu/lublin112.plPiotr M. jest też byłym wiceprezesem Sądu Okręgowego w Lublinie. W 2017 roku został odwołany ze stanowiska przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. O sprawie głośno było z uwagi na to, że pismo odwołujące go z funkcji przyszło faksem po godzinach pracy sądu. Dodatkowo w dokumencie nie zawarto żadnego uzasadnienia tej decyzji. Odwołanie miało skutek natychmiastowy.Sędziowie mają immunitet, jednak w tym przypadku on nie pomógł. Sprawa nabrała tempa i już następnego dnia Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej skierował do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wniosek o wydanie zezwolenia na pociągnięcie Piotra M. do odpowiedzialności karnej. W poniedziałek, 9 maja, sędziemu mają zostać przedstawione zarzuty.
Od kilku miesięcy Katarzyna Cichopek pozostaje na ustach wszystkich - gdy wydała oświadczenie o zakończeniu w związku z Marcinem Hakielem, nie spodziewała się pewnie tak dużego zainteresowania ze strony mediów.
Adam Małysz, dotychczas kojarzony z autami marki Mercedes-Benz, zmienił frakcję. Pochwalił się w mediach społecznościowych nowym pojazdem, który w salonie może kosztować nawet milion złotych!Były skoczek narciarski i jeden z najbardziej lubianych polskich sportowców został ambasadorem Grupy Krotoski - autoryzowanego dealera samochodów marki Volkswagen, Skoda, Audi oraz Porsche. W zamian otrzymał na własny użytek jeden z topowych modeli marki Audi - warte około 700 tys. zł.
Jak donosi gliwicka policja, we wtorek, 3 maja, zatrzymano na ulicy Kozielskiej rowerzystę, który jechał „przepisowo, lecz niepewnie". Po policyjnej kontroli dalszą trasę pokonać musiał pieszo.Niespełna promil alkoholu w organizmie miał rowerzysta, którego do kontroli zatrzymali policjanci gliwickiej drogówki. 41-letni mężczyzna został ukarany mandatem karnym w wysokości 2500 zł. Dalej poszedł pieszo. - czytamy w komunikacie gliwickiej policji.Do zdarzenia doszło we wtorkowy poranek, 3 maja. Patrolującym ulicę Kozielską w Gliwicach mundurowym z gliwickiej drogówki, podejrzany okazał się poruszający się rowerem mężczyzna. Jechał zgodnie z przepisami, jednak czynił to niepewnie.Po zatrzymaniu go do kontroli i poddaniu badaniu na zawartość alkoholu, szybko okazało się, jaki był powód niepewnej jazdy. 41-letni mieszkaniec Gliwic, wydmuchał niespełna promil alkoholu.Stróże prawa uniemożliwili mu dalszą jazdę, a za swoje nieodpowiedzialne zachowanie otrzymał mandat w wysokości 2500 złotych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wielkopolska: sprawa śmierci policjantki i zabójstwa jej 9-letniego syna umorzona. "Sprawca nie żyje"Siergiej Szojgu zagroził zachodnim transportom docierającym do Ukrainy. "Uzasadniony cel do zniszczenia"Matura matematyka 2022 odpowiedzi. Rozwiązania zadań maturalnychŹródło: policja.pl
Już ponad dwa miesiące trwa wojna na Ukrainie. W tym czasie byliśmy świadkami wielu okrucieństw, jakich dopuściła się armia agresora, oraz wielu wzruszających historii. Solidarność Ukraińców w obliczu wojny bywa nieprawdopodobna, o czym przekonał się jeden z mieszkańców Kijowa.Mężczyzna zdecydował się ukraść zaparkowany samochód po to, by zawieźć swoją rodzinę w bezpieczne miejsce. Co zaskakujące, postanowił zawiadomić właściciela i przeprosić go za przywłaszczenie pojazdu. Niedługo później otrzymał zaskakującą odpowiedź.Kilka dni temu Rosjanie ostrzelali Kijów, atakując między innymi dzielnice mieszkalne. Wielu Ukraińcom udało się przeżyć, ukrywając się w schronach. Jeden z nich, po opuszczeniu bezpiecznego schronienia, zobaczył zaparkowany w okolicy samochód z kluczykami w stacyjce. Przyglądał mu się przez dwie godziny, czekając na właściciela. Gdy ten się nie zjawiał, mężczyzna postanowił „pożyczyć” auto bez jego zgody. Zabrał rodzinę do pojazdu, wsiadł za kierownicę i pojechał.Niezwykłą historię Ukraińca opowiedział na swoim profilu na Telegramie Anton Gerashchenko - doradca i były wiceminister w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Ukrainy, były członek ukraińskiego parlamentu:Bohater historii opowiada: „Wziąłem rodzinę, wsiadłem do samochodu i pojechałem do Winnicy odwiedzić krewnych. Znalazłem numer telefonu w schowku na rękawiczki i zadzwoniłem do właściciela".Przepraszam, ukradłem twój samochód. Uratowałem moją rodzinę - miał powiedzieć właścicielowi samochodu. I usłyszał zaskakującą odpowiedź:„Dzięki Bogu, nie martw się, mam cztery samochody. Zabrałem rodzinę moim jeepem. Resztę aut zatankowałem i zostawiłem w różnych miejscach z kluczykami w stacyjce i numerem w schowku. Otrzymałem telefony zwrotne ze wszystkich samochodów. Do zobaczenia. Dbaj o siebie!”Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wielkopolska: sprawa śmierci policjantki i zabójstwa jej 9-letniego syna umorzona. "Sprawca nie żyje"Siergiej Szojgu zagroził zachodnim transportom docierającym do Ukrainy. "Uzasadniony cel do zniszczenia"Matura matematyka 2022 odpowiedzi. Rozwiązania zadań maturalnychŹródło: auto-swiat.pl
Państwowa Policja Ukrainy przekazała informację na temat śmiertelnego wypadku, do którego doszło na autostradzie Kijów-Czop. Autokar, który jechał do Polski, zderzył się z ciężarówką z paliwem. Zginęło 27 osób. Do zdarzenia doszło 3 maja około godziny 19.20 na autostradzie Kijów-Czop niedaleko miejscowości Sitne na Ukrainie (między Lwowem a Równem). Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że kierujący minibusem uderzył w cysternę z paliwem, która następnie zderzyła się z autobusem. Doszło do wybuchu pożaru, który objął wszystkie pojazdy.In the Rivne region, there was a terrible accident with 16 dead - a fuel truck, a bus, and a car collided. pic.twitter.com/Axl5Rmx6KH— MEZMORISED✨ (@MezmorisedJay) May 3, 2022 W chwili wypadku w kabinie autobusu Setra jadącego do Polski znajdowało się z 38 pasażerów. Przeżyło tylko 12 osób, a kierowca cysterny w ciężkim stanie trafił do szpitala.„Wiek pasażerów autobusu to 17-69 lat. Uczestnicy wypadku pochodzili z obwodu żytomierskiego, kijowskiego, czernihowskiego, charkowskiego i chmielnickiego” - przekazała Maria Yustytska, rzeczniczka regionalnej policji cytowana przez portal Suspilne.media. 27. ofiarą był kierowca Mercedesa Vito, który według wstępnych ustaleń odpowiedzialny był za ten wypadek.Zaraz po zderzeniu, jak mówili policjanci, pojazdy stanęły w płomieniach. Sześć osób odniosło obrażenia, przebywają w szpitalu.Śledczy Departamentu Śledczego wszczęli postępowanie przygotowawcze na podstawie części 3 artykułu 286 Kodeksu Karnego Ukrainy w sprawie naruszenia zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, w wyniku którego kilka osób zginęło - informuje Państwowa Policja Ukrainy.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Wielkopolska: sprawa śmierci policjantki i zabójstwa jej 9-letniego syna umorzona. "Sprawca nie żyje"Siergiej Szojgu zagroził zachodnim transportom docierającym do Ukrainy. "Uzasadniony cel do zniszczenia"Matura matematyka 2022 odpowiedzi. Rozwiązania zadań maturalnych Źródło: Goniec.pl
Z dniem 4 maja 2022 roku w życie weszło nowe rozporządzenie. Zapowiadane od dawna zmiany wyprzedziły rzeczywistość - chodzi o nowe naklejki na szybę, które są wymagane, aby wjechać samochodem w strefach czystego transportu.Od dłuższego czasu niemal na całym świecie mówi się o konieczności poprawie jakości powietrza w miastach. Wśród kolejnych norm emisji spalin i dofinansowań aut elektrycznych pojawił się też pomysł wprowadzenia tzw. stref czystego transportu. Do stref wstęp miałyby jedynie pojazdy spełniające określone kryteria - co potwierdzać miały specjalne naklejki.Pojazd bez naklejki nie miały prawa wjazdu do strefy czystego transportu - złamanie tego przepisu grozić ma mandatem w wysokości 500 zł. Z dniem 4 maja weszło w życie rozporządzenie i nowe zasady zaczęły obowiązywać... przynajmniej teoretycznie. W Polsce aktualnie nie ma jeszcze ani jednej strefy czystego transportu, a pierwsza ma powstać w Krakowie na początku 2023 roku. Miasto Warszawa także pracuje nad takim rozwiązaniem. Stolica chce, aby nie wjeżdżały do niej auta z silnikiem diesla, który uznawany jest za najbardziej trujący.Naklejka - wjazd do strefy czystego transportuDo takich stref nie będą mogły wjeżdżać samochody inne niż:elektrycznenapędzane wodorem,napędzane gazem ziemnym,wyłączone na podstawie uchwały gminy.- Na pewno mówimy o tym, żeby tego typu restrykcje objęły wszystkie samochody wyprodukowane przed 2005 rokiem – powiedział cytowany przez rp.pl Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy.\