W serwisie YouTube jakiś czas temu pojawiło się nagranie, które podzieliło internautów. Przedstawia ono niedorzeczną sytuację, do której doprowadził pieszy na jednym z krakowskich przejść.Na wideo z kamerki samochodowej widzimy, jak kierowca auta przepuszcza osoby przechodzące przez pasy. Z prawej strony wyraźnie widać mężczyznę, który stoi na wysepce i obserwuje poczynania autora nagrania.Pieszy patrzy w stronę kierowcy, popijając kawę z kubeczka. Czekał tylko na moment, aż kierowca ruszy.Mężczyzna stoi w miejscu, mimo że ma możliwość bezpiecznie przejść na drugą stronę. Gdy kierowca przepuścił już wszystkich przechodniów, rusza przed siebie. Nagle mężczyzna, który cały czas stał w bezruchu, idzie przed siebie i wychodzi przed jadące auto.
Jakiś czas temu ogromną popularność zdobyło nagranie, które zarejestrowano na stołecznej al. Armii Ludowej. 25 maja 2020 roku doszło do bardzo groźnej sytuacji, której prowodyrami byli policjanci - ci sami, którzy powinni dbać o nasze bezpieczeństwo.Do zdarzenia doszło w poniedziałek, 25 maja 2020 r. (data na nagraniu jest błędna) na stołecznej al. Armii Ludowej. Autor nagrania zbliżał się do wiaduktu, gdy nagle jadący przed nim kierowcy zaczęli gwałtownie hamować - jak się potem okazało, na środku jezdni znajdował się funkcjonariusz z kobietą. Wskutek zdarzenia jeden z kierowców uderzył w betonową barierkę.
O tym, że na polskich drogach może dojść dosłownie do wszystkiego, wiadomo nie od dziś. Świadkami kuriozalnej sytuacji byli kierowcy poruszający się na jednej z ulic Rzeszowa. Pewien mężczyzna zdecydował się na pokonanie przejścia dla pieszych w kuriozalny sposób.Jeśli mamy być szczerzy to jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z równie nieodpowiedzialnym uczestnikiem ruchu drogowego. Pieszy, który jest bohaterem poniższego wideo, bez wątpienia przejdzie do historii, jako jeden z największych absurdów drogowych, które miały miejsce na terenie naszego kraju. Zapewne znajdował się on pod znacznym wpływem alkoholu, bądź nielegalnych substancji, aczkolwiek w żaden sposób nie tłumaczy to jego kuriozalnego zachowania.Bezmyślny pływak naraził nie tylko siebie, ale również innych zmotoryzowanych na poważne niebezpieczeństwo. Chwila nieuwagi i mógł się ziścić najgorszy z możliwych scenariuszy.
Kobieta przyjechała autem na policję. Przez własną głupotę już nie wróciła. Do nieprawdopodobnej sytuacji doszło na komisariacie policji w Gdańsku Oruni. 39-latka przyjechała zgłosić kradzież i narobiła sobie problemów. Policjanci szybko zorientowali się, że ze zgłaszającą nie wszystko jest w porządku.39-letnia gdańszczanka przyjechała samochodem na przesłuchanie w komisariacie policji w Gdańsku Oruni przy ulicy. Platynowej. Do zdarzenia doszło we wtorek, 26 kwietnia, po południu.Oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Magdalena Ciska poinformowała, że we wtorek przed południem do komisariatu przy ul. Platynowej zgłosiła się mieszkanka Gdańska. - Policjantka, która miała przesłuchać kobietę w sprawie kradzieży, wyczuła od 39-latki zapach alkoholu. Funkcjonariuszka, mając podejrzenie, że nietrzeźwa kobieta przyjechała do komisariatu swoim samochodem, powiadomiła o wszystkim dyżurnego jednostki - dodała Ciska.Dzielnicowi zbadali stan trzeźwości kobiety. Okazało się, że miała w organizmie ponad 2,5 promila alkoholu. Policjanci sprawdzili także zapis monitoringu, na którym było widać moment, w którym gdańszczanka wjeżdża Oplem Corsą na policyjny parking. Kobieta została zatrzymana i straciła uprawnienia do kierowania pojazdami.Za jazdę w stanie nietrzeźwości grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, a także sądowy zakaz kierowania pojazdem.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Andrzej Duda uderzył w Unię Europejską. Smutne słowa o uchodźcach z UkrainyPięciu żołnierzy Putina zgwałciło 14-latkę. Ukraińcy ujawnili wstrząsające informacjeMatura WOS 2022. Ile trwa matura z WOS? Źródło: klobuck.naszemiasto.pl
Trudno uwierzyć w to, że ktoś w pełni świadomie zaakceptował rozwiązanie, które zastosowano w Kłobucku. Na ulicy 11 Listopada znajdują się pasy, które prowadzą na drugą stronę ulicy - nic niezwykłego, prawda? Problem tkwi w tym, że po drugiej stronie znajdują się barierki, więc przejście nie spełnia swojej podstawowej funkcji.Czy wkrótce o Kłobucku usłyszy cała Polska? Pionierskie rozwiązanie pojawiło się na ulicy 11 Listopada. Nie wiemy, w jakim celu powstały tak nietypowe pasy, ale rozwiązania są dwa - albo ktoś popełnił błąd, albo nie dostrzegamy jeszcze geniuszu tego rozwiązania. Jak czytamy na portalu klobuck.naszemiasto.pl, pasy miały zniknąć z powodu zmiany organizacji ruchu, ale drogowcy, zamiast je zlikwidować, postawili za nimi barierki i to tylko po jednej stronie drogi. Teoretycznie więc roztargniony pieszy mógłby z nich skorzystać i wpaść na barierę... lub zawracać na środku ulicy. Wydaje się to śmieszne, ale w rzeczywistości stanowi zagrożenie.Przejście w KłobuckuPrzejście w KłobuckuJak donosi portal klobuck.naszemiasto.pl, piesi są mocno zaskoczeni sytuacją. Zastanawiają się, kto mógł postąpić w ten sposób. Jedni przechodzą, inni idą dalej w poszukiwaniu kolejnego przejścia. Najgorsze jest to, że barierki są ustawione tylko po jednej stronie, dlatego niektóre osoby przechodzą na drugą stronę i napotykając na barierki, muszą zawracać albo iść wzdłuż jezdni, aby je uniknąć. Zdarza się czasem, że ktoś próbuje nad nimi przejść, a stąd już krok do tragedii.Za kuriozalną próbę likwidacji przejścia odpowiada Śląski Urząd Marszałkowski. - Dwa lata temu zwrócono się do nas o zmianę organizacji ruchu poprzez likwidację przejścia, na co nie wyraziłem zgody. Teraz zrobiono to bez konsultacji z nami, dlatego skieruję pismo z żądaniem usunięcia barierek i pozostawienia przejścia, które jest niezbędne - mówi Henryk Kiepura, starosta kłobucki.Czy przejście udało się zlikwidować? Tak, ale nie...Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Andrzej Duda uderzył w Unię Europejską. Smutne słowa o uchodźcach z UkrainyPięciu żołnierzy Putina zgwałciło 14-latkę. Ukraińcy ujawnili wstrząsające informacjeMatura WOS 2022. Ile trwa matura z WOS? Źródło: klobuck.naszemiasto.pl
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w nocy z wtorku na środę (26-27.04) o godzinie 1:40. Na ulicy Szpitalnej w Oświęcimiu auto osobowe wpadło do zbiornika wodnego. Pojazdem podróżowało trójka obywateli Ukrainy. Dwóch mężczyzn wyszło z wypadku bez szwanku, ich koleżanka zginęła.Jak wstępnie ustalili pracujący na miejscu śledczy 41-letni obywatel Ukrainy, który prowadził auto marki Opel Vivaro, podczas panującej mgły na łuku drogi wypadł z jezdni i wpadł do zbiornika wodnego Kruki. W pojeździe znajdowały się trzy osoby - wszyscy byli obywatelami Ukrainy, przebywającymi czasowo na terenie gminy Przeciszów. Informacje te przekazała Małgorzata Jurecka, rzeczniczka prasowa KPP Oświęcim.Tragiczny wypadek w Oświęcimiu/KPP OświęcimZ tonącego pojazdu o własnych siłach wydostało się dwóch mężczyzn w wieku 41 i 19 lat. Niestety, 22-letnia kobieta, która również podróżowała autem, nie przeżyła zdarzenia. Jej zwłoki wyłowiono ze zbiornika wodnego.Na miejscu przez kilka godzin pracowali policjanci pod nadzorem prokuratora. Zwłoki kobiety decyzją prokuratora zostały zabezpieczone do sekcji, która wykaże bezpośrednią przyczynę zgonu.Mężczyźni zostali zatrzymani i trafili do oświęcimskiej komendy Policji. Badanie stanu trzeźwości 41-latka wykazało 1,4 promila alkoholu, natomiast badanie stanu trzeźwości 19-latka wykazało 0,56 promila alkoholu.Aktualnie w tej sprawie prowadzone są dalsze czynności śledcze mające na celu ustalić wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia - dodaje rzeczniczka policji.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Andrzej Duda uderzył w Unię Europejską. Smutne słowa o uchodźcach z UkrainyPięciu żołnierzy Putina zgwałciło 14-latkę. Ukraińcy ujawnili wstrząsające informacjeMatura WOS 2022. Ile trwa matura z WOS?Źródło: wadowice24.pl
W sieci, na popularnym kanale YouTube: STOP CHAM pojawiło się nagranie, które niemal natychmiast zdobyło ogromną popularność. Pokazuje ono podejście niektórych kierowców do zasad obowiązujących na drodze, które ktoś kiedyś postanowił zebrać w kodeksie ruchu drogowego. Bohaterka nagrania uświadamia nam, że w przepisach zapomniano o podstawowej zasadzie, którą należy kierować się na drodze - szacunku do kobiet.Już podczas przygotowań do egzaminu teoretycznego informowano nas o tym, że na drodze obowiązuje pewna hierarchia - policjant/sygnalizacja/znaki/„zasada prawej ręki". W ciągu ostatnich kilku lat przepisy uległy sporym zmianom i najwyraźniej umknęło nam wprowadzenie nowej, nadrzędnej zasady - szacunku do kobiet.Na nagraniu, które pojawiło się w serwisie YouTube, widzimy kobietę, która wyjeżdża osobowym audi z miejsca parkingowego i ustawia się do jazdy pod prąd. Całą sytuację nagrywa kamerka samochodowa, która znajduje się w prawidłowo jadącym pojeździe. Kierującej audi zabrakło miejsca, aby wyminąć auto autora nagrania i czekała, aż ten cofnie pojazd i zrobi jej przestrzeń do dokończenia manewru. Gdy okazało się, że mężczyzna nie ustąpi, kobieta wysiadła z auta i podeszła do autora.
Policjanci z Kobiernic (pow. bielski, woj. śląskie) zatrzymali 46-letniego mężczyznę, który mając w organizmie ponad 2 promile alkoholu, celowo staranował bramę wjazdową do posesji i wejście do budynku. W trakcie zatrzymania znieważył funkcjonariuszy oraz naruszył ich nietykalność cielesną.46-letni mężczyzna, walcząc z policjantami, uszkodził także policyjny radiowóz. Postawiono mu już zarzuty, a prokurator zdecydował się na objęcie go policyjnym dozorem.Do zdarzenia doszło w nocy ze środy na czwartek (20-21 kwietnia). Dyżurny kobiernickiego komisariatu odebrał zgłoszenie o nietrzeźwym kierowcy, który celowo samochodem staranował bramę wjazdową na posesję i uszkodził budynek należący do jednego z mieszkańców Bujakowa, z którym był spowinowacony. Do sieci trafiło nagranie, na którym widać 46-latka, który z impetem wjechał w bramę, a następnie uderzył w budynek, uszkadzając drzwi wejściowe i część elewacji. Po wszystkim mężczyzna odjechał z miejsca zdarzenia.Niedługo później na teren uszkodzonej posesji dotarli policjanci, którzy ustalili, że sprawcą jest najprawdopodobniej członek dalszej rodziny, który od kilku lat jest w konflikcie z właścicielem terenu. Mężczyzna w przeszłości miał mu nawet grozić. Policjanci ustalili adres pobytu 46-latka i ruszyli w pościg.Kiedy policjanci wyjaśnili powód ich interwencji, mężczyzna zrobił się agresywny i zaczął ich wulgarnie wyzywać, nie reagując na wezwania do zachowania zgodnego z prawem i uspokojenia się. Podczas próby uspokojenia go i obezwładniania, 46-latek kopnięciami naruszył nietykalność cielesną jednego z policjantów. Gdy mężczyznę udało się obezwładnić, podczas doprowadzenia do radiowozu kopnął on w policyjny radiowóz.Badanie policyjnym alkomatem wykazało, że miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu. W związku z podejrzeniem prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości zatrzymano mu także prawo jazdy.
„Chłopaki nie płaczą” to kultowa polska komedia w reżyserii Olafa Lubaszenki. Wiele cytatów z filmu na stałe weszło do mowy potocznej. Do dziś wszyscy pamiętają bohaterów tej wyjątkowej produkcji - Freda, Laskę, Gruchę czy Bolca. Swoje pięć minut również miała żółta Toyota Celica, którą jeździł Jarek Psikuta z „zajebiście silną psychiką".Na portalu olx.pl na sprzedaż trafiła dokładnie ta sama Celica, którą Paweł Deląg poruszał się w filmie. Teraz ten dość spory kawałek historii polskiego kina może być twój za symboliczne... 51 tysięcy złotych.Toyota Celica z filmu "Chłopaki nie płaczą" / olx.pl / MichałWyjątkowa Toyota Celica trafiała na sprzedaż kilkukrotnie, najpierw w 2016 r., kiedy to za auto w opłakanym stanie właściciel zażądał 2,1 tys. zł. Rok później auto znów można było kupić... tym razem za 77 tys. zł! Nagły skok ceny wynikał z poważnych prac, które wykonano, aby przywrócić auto do czasów świetności. Pochłonęło to setki godzin pracy, a części wykorzystane do odbudowy wyjątkowego pojazdu było w 100% oryginalne.Teraz auto ponownie trafiło na sprzedaż - tym razem za 51 tys. zł. Obecny właściciel posiada żółtą Celicę od czterech lat, które głównie przestała w garażu. W tym czasie przejechała zaledwie 2 tys. km. Właściciel zapewnia, że auto jest odrestaurowane oraz że posiada wiele faktur, aby to udowodnić. Oprócz tego wraz z samochodem jest umowa kupna-sprzedaży, na której widnieją kultowe numery rejestracyjne znane z filmu „Chłopaki nie płaczą” - WZO 8814. Obecnie Celica, ze względu na wyjątkową historię, jest zarejestrowana jako auto zabytkowe i ma „żółte tablice".Auto, poza wyjątkową historią filmową, posiada również historię rajdową. Toyota Celica VI generacji jest bardzo uznanym modelem, który będzie już tylko zyskiwał na wartości. Najbardziej cenione są wersje GT wyposażone w silnik o pojemności dwóch litrów, mocy 170 KM oraz wersje GT4 z silnikiem o mocy 242 KM i napędem na cztery koła. Pod maską Toyoty Celica Jarosława Psikuty pracowała standardowa jednostka o pojemności 1.8 l generująca 118 KM przenoszonych na przednią oś. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Rosyjski gaz przestał płynąć do Polski. Minęła tzw. doba kontraktowaChłopiec podliczył koperty z pierwszej komunii i dostał szału. Reakcja jego mamy jest jeszcze lepszaMatura język angielski 2022. Co trzeba umieć na maturę z angielskiego?Źródło: auto-swiat.pl
We wtorek, 26 kwietnia, przed sądem okręgowym w Krakowie odbyła się kolejna rozprawa dotycząca wypadku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło, do którego doszło w 2017 roku w Oświęcimiu.Podczas rozprawy został przesłuchany Piotr Piątek, jeden z byłych funkcjonariuszy BOR, którzy ponad pięć lat temu towarzyszyli Beacie Szydło w głośnym wypadku. Potwierdził on, że w trakcie przejazdu nie użyto sygnałów dźwiękowych: „Tak jak już wcześniej, w grudniu powiedziałem, tak teraz będę podtrzymywał to, że podczas tego przejazdu sygnały świetlne były włączone, ale sygnałów dźwiękowych włączonych nie mieliśmy” - zapowiedział Piotr Piątek (zgodził się na podawanie nazwiska - PAP) w rozmowie z dziennikarzami przed rozpoczęciem rozprawy. Na temat dzisiejszych zeznań niestety nie mógł nic zdradzić z uwagi na to, że były one rejestrowane w kancelarii tajnej.Obrońca oskarżonego w tej sprawie wniosek o przesłuchanie Piątka złożył po grudniowej publikacji „Gazety Wyborczej”, w którym pojawiły się informacje, że funkcjonariusze b. Biura Ochrony Rządu, którzy w 2017 r. brali udział w wypadku auta, którym jechała Szydło, składali fałszywe zeznania w śledztwie dotyczącym okoliczności zdarzenia. W rozmowie z „Wyborczą” przyznał to Piątek - jeden z oficerów, b. funkcjonariusz BOR.Prok. Babiński - pytany we wtorek o to, czy w kontekście treści złożonych przed sądem zeznań, koncepcja prokuratury, co do przebiegu zdarzenia sprzed ponad pięciu lat uległa zmianie odpowiedział wprost: „nie, w najmniejszym stopniu". „Te zeznania nie wnoszą nic do sprawy. W zakresie ustalenia stanu faktycznego, dotyczącego ustalenia odpowiedzialności oskarżonego, nie wnoszą do niej dokładnie nic” - ocenił.Wyjaśnił, że „przedmiotem oceny sądu był sposób zachowania kierowcy Seicento, który został ustalony na podstawie określonego materiału dowodowego". „Ten materiał to zeznania świadków, protokoły oględzin, w końcu opinie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że treść zeznań w najmniejszym stopniu nie zmienia ustaleń dotyczących odpowiedzialności i sposobu zachowania kierowcy seicento 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu” - wyjaśnił prokurator okręgowy.Jego zdaniem kwestia użycia sygnałów dźwiękowych i świetlnych nie ma tutaj znaczenia. Sąd rozpatrywał jedynie winę kierowcy Seicento i to jego zachowanie poddawane było ocenie. Ponieważ rozprawa odbyła się z wyłączeniem jawności, jej przebiegu komentować nie chcieli pełnomocnik byłego funkcjonariusza, adw. Ryszard Kalisz i sam Piotr Piątek, a także oskarżony w sprawie kierowca Sebastian Kościelnik i jego obrońca, adw. Władysław Pociej. Czy nowe zeznania mają znaczenie?Obrońca oskarżonego w tej sprawie przed rozprawą mówił, że liczy na to, iż zeznania Piątka „będą miały niezwykle istotne znaczenie dla tego procesu, i być może będą ona stanowić początek jakiegoś istotnego przełomu w sprawie". Adw. Władysław Pociej podkreślił, że w jego przekonaniu „pełną winę za to zdarzenie ponosi funkcjonariusz BOR, a nie Sebastian Kościelnik". „W tym wszystkim liczy się prawa - jeżeli (były) funkcjonariusz potwierdzi dzisiaj (przed sądem) to, co zaprezentował w mediach, będzie to dla mnie niezwykle istotne” - wskazał.Przypomnijmy, że w opisywanym przez „Wyborczą” wątku ewentualnych fałszywych zeznań w śledztwie, chodziło o użycie sygnały dźwiękowych w rządowej kolumnie. Funkcjonariusze BOR zeznali, że były one włączone w czasie, gdy doszło do wypadku. Kościelnik - kierowca seicento, w które uderzyła limuzyna Beaty Szydło, twierdził jednak, że sygnałów nie było. Podobne zeznania złożyli inni świadkowie zdarzenia. Piątek przyznał w grudniowej rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że sygnały dźwiękowe były wyłączone.Młody kierowca Seicento został uznany przez oświęcimski sąd w 2020 r. winnym nieumyślnego spowodowania wypadku. Sąd uznał także, że za współwinny za wypadek jest również kierowca BOR. Z taką decyzją sądu nie zgodziła się ani prokuratura, ani obrona kierowcy Seicento. W marcu ubiegłego roku ruszył proces odwoławczy w tej sprawie, który toczy się obecnie przed sądem okręgowym.Przypomnijmy, że do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody, w tym pojazd wiozący Beatę Szydło (jej pojazd był w środku) wymijały fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto, którym jechała ówczesna szefowa rządu, a które w konsekwencji uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR. Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku.Pod koniec ub.r. nowosądecka prokuratura poinformowała, że ponownie przeprowadzi śledztwo w związku z uszkodzeniem płyt DVD, które stanowiły dowody w sprawie wypadku. Na zniszczonych nośnikach znajdował się m.in. zapis przejazdu rządowej kolumny. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Rosyjski gaz przestał płynąć do Polski. Minęła tzw. doba kontraktowaChłopiec podliczył koperty z pierwszej komunii i dostał szału. Reakcja jego mamy jest jeszcze lepszaMatura język angielski 2022. Co trzeba umieć na maturę z angielskiego?Źródło: motoryzacja.interia.pl
W czwartek, 21 kwietnia, w Rudyszwałdzie (pow. raciborski, woj. śląskie) dzielnicowy zatrzymał rowerzystę będącego pod wpływem alkoholu. Samo to, niestety, nie byłoby niczym szczególnym, gdyby nie okoliczności. Rowerzysta wpadł dwukrotnie w ciągu jednego dnia... a i to nie wszystko, co miał na sumieniu.Do zdarzenia doszło w czwartek, 21 kwietnia, w Rudyszwałdzie przy ulicy Głównej. Dzielnicowy z Krzyżanowic zatrzymał rowerzystę, którego tor jazdy wskazywał, że może być pijany. Przypuszczenie policjanta się potwierdziło. Podczas legitymowania stróż prawa wyczuł od mężczyzny alkohol, a badanie alkomatem wykazało, że 38-latek miał prawie 1,5 promila alkoholu.W związku z popełnionym wykroczeniem nałożono mandat w wysokości 2500 złotych. Wysoka kwota nie powstrzymała jednak nieodpowiedzialnego cyklisty przed kolejną przejażdżką. Po niespełna pół godziny dzielnicowy znów napotkał i zatrzymał 38-latka do kontroli. Także i tym razem na mężczyznę został nałożony mandat w wysokości 2500 złotych. Łącznie, w ciągu jednego dnia, na niesfornego rowerzystę, który za nim miał przepisy prawa oraz stwarzał zagrożenie dla swojego życia i zdrowia, oraz innych uczestników ruchu, nałożono mandaty na łączną kwotę 5000 złotych. Co więcej, jak się okazało, mężczyzna posiadał sądowy zakaz kierowania rowerami, do którego ewidentnie się nie stosował - czytamy w komunikacie KPP Racibórz.W rezultacie mężczyzna w jeden dzień zapracował sobie na mandaty w łącznej kwocie 5000 zł, a za sądowe złamanie zakazu prowadzenia pojazdów grozi mu kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Ida Nowakowska wyjawiła, jak wygląda praca w TVP. Zdradziła kulisyJennifer Grey zdradziła, co doprowadziło do upadku jej kariery. Nieoczekiwany powódMatura biologia 2022. Wymagania na maturę z biologii. Co musisz wiedzieć, żeby zdać?Źródło: naszraciborz.pl
36-latek nie miał zamiaru zatrzymać się do kontroli. Postanowił zignorować wezwanie do zatrzymania pojazdu i zaczął uciekać. Po drodze popełnił szereg wykroczeń, stwarzając zagrożenie dla innych uczestników ruchu. W końcu na jednej z ulic uderzył podwoziem auta o próg, w wyniku czego zaczął wyciekać olej, a samochód po kilkunastu metrach się zatrzymał. Mężczyzna próbował jeszcze uciekać pieszo, ale szybko wpadł w ręce policji.Kierowca nie tylko dostał kilka mandatów na łączną sumę 16 tys. zł, ale grozi mu dodatkowo więzienie.Ponadto za kierowanie pojazdem po zażyciu narkotyków grozi mu do dwóch lat więzienia, a za niestosowanie się do sądowego zakazu kierowania pojazdami oraz niezatrzymanie się do kontroli - nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.Jak wielokrotnie podkreślamy przy takich okazjach, od początku 2022 roku obowiązuje nowy taryfikator, który przewiduje znacznie wyższe kary za popełnione wykroczenia. Wielu kierowców zdążyło już odczuć wyższe stawki mandatów, ale 36-letni słupszczanin, zatrzymany ostatnio przez policję, zgarnął jackpot. Po kontroli mobilnym narkotestem okazało się, że uciekinier wcześniej zażywał amfetaminę. Ponadto 36-latek miał zakaz prowadzenia pojazdów, a jego audi nie tylko nie miało badań technicznych, ale również nie posiadało wymaganego ubezpieczenia OC. Policjanci mieli również zastrzeżenia co do stanu technicznego auta oraz jego obowiązkowego wyposażenia.Do zatrzymania kierowcy doszło w czwartek, 21 kwietnia. Policjanci kryminalni ze Słupska zauważyli białe audi, którego kierowca na widok ich nieoznakowanego radiowozu nagle zmienił kierunek jazdy i gwałtownie przyspieszył. Nietypowe zachowanie sprawiło, że funkcjonariusze postanowili skontrolować kierującego, dając mu sygnały do zatrzymania.Za wszystkie przewinienia policjanci nałożyli na mężczyznę mandaty o łącznej wartości blisko 16 tys. zł. Dodatkowo mieszkaniec Słupska musi się dodatkowo liczyć z karą 6 tys. zł od Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego za brak obowiązkowej polisy OC.
Nie jest tajemnicą, że w wielu miejscach obowiązuje zakaz zatrzymywania pojazdu i postoju. Są też miejsca, w których stanąć mogą tylko kierowcy posiadający odpowiednie przepustki - wbrew temu, co sądzi wielu kierowców, światła awaryjne nie pozwalają na zatrzymywanie auta w dowolnym miejscu.Niemal każdy kierowca doskonale zdaje sobie sprawę, z tego, jak ważne są miejsca dla osób niepełnosprawnych. Niebieskie koperty z reguły mają znacznie większe wymiary od typowego miejsca parkingowego, aby ułatwić wsiadanie i wysiadanie z pojazdu. Najczęściej też znajdują się blisko wejścia do sklepu, czy urzędu, aby osoba niepełnosprawna nie musiała iść przez cały parking. Duże wymiary i bliskość do wejścia to cechy, które kuszą też wielu innych kierowców - wśród nich znaleźć możemy również Annę Lewandowską i jej koleżankę. Samochód, którym podróżowała żona napastnika naszej reprezentacji, został przyłapany po wjechaniu właśnie na błękitne miejsce wymalowane na jezdni.Choć trenerka fitness nie prowadziła wielkiego mercedesa, to w żaden sposób nie zareagowała na popełnione wykroczenie. Zdjęcia opublikowano na portalu se.pl i nie pozostawiają wątpliwości, że doszło do wykroczenia.Potężny mercedes zdecydowanie utrudniał wjazd na miejsce dla niepełnosprawnych. Koła wjechały już na to niebieską kopertę, a sam samochód znajdował się na miejscu wyłączonym z ruchu. Pojazd stał tak niemal dwie godziny, nim Lewandowska z koleżanką wróciły.Według relacji świadka koleżanka Lewandowskiej, która prowadziła auto, po drodze miała jeszcze omijać progi zwalniające, przekraczając podwójną ciągłą linię. Zdjęcia opublikował portal se.plLewandowska z koleżankami pojechała na zakupy. Auto zaparkowały w niedozwolonym miejscu/se.plArtykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Finał "The Voice Kids" 2022. Mateusz Krzykała zwycięzcą programuCzy Maryla Rodowicz "ukradła" Januszowi Laskowskiemu "Kolorowe jarmarki"? WyjaśniamyMatura matematyka 2022. Ile trzeba mieć punktów na maturze z matematyki?Źródło: sport.tvp.pl
Iga Świątek idzie jak burza i wygrywa wszystko, co jest do wygrania. Mamy kwiecień a polska tenisistka wygrała już czwarty turniej WTA z rzędu. W parze z ogromnym sukcesem poszły też imponujące nagrody - poza pieniędzmi Polka zdobyła również... dwa samochody.Sponsorem turnieju w Stuttgarcie było Porsche, dlatego zwyciężczyni finału mogła liczyć na „drobny upominek” od marki. Iga Świątek za wygraną w turnieju otrzymała warte ponad pół miliona złotych Porsche Taycan GTS Sport Turismo. Co ciekawe, jest to drugie auto tej marki, które zdobyła podczas zawodów w Stuttgarcie. Jak przekazali w Canal+ Dawid Celt i Marek Furjan, Świątek już przyjeżdżając na zawody, miała zagwarantowany flagowy model Porsche. Sponsor zapewnił taką nagrodę dla czterech najwyżej rozstawionych tenisistek. Oznacza to, że oprócz Polki luksusowe dostały Paula Badosa, Aryna Sabalenka i Maria Sakkari.Iga Świątek idzie w tym roku jak burza. W wieku zaledwie 20 lat została najlepszą tenisistką świata, a w 2022 roku zarobiła już ponad 3,6 miliona dolarów. To jednak nie koniec, ponieważ szansę na kolejne wygrane nadejdą jeszcze w kwietniu. W czwartek, 28 kwietnia, rozpoczną się spotkania głównej drabinki turnieju rangi WTA 1000 - Mutua Madrid Open. Turniej zakończy się 7 maja, a tuż po nim wystartuje Italian Open. Biorąc pod uwagę, że na przełomie maja i czerwca rozegrany zostanie Roland Garros, istnieje prawdopodobieństwo, że Świątek zrezygnuje z udziału z rywalizacji na kortach w Hiszpanii lub we Włoszech, aby nie ryzykować kontuzji i być przygotowaną fizycznie do zmagań w wielkoszlemowym turnieju. Victory lap looks a 𝘭𝘪𝘵𝘵𝘭𝘦 different in Stuttgart 😏🚗@iga_swiatek | #PorscheTennis pic.twitter.com/X3DLX4fD7R— wta (@WTA) April 24, 2022 Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Finał "The Voice Kids" 2022. Mateusz Krzykała zwycięzcą programuCzy Maryla Rodowicz "ukradła" Januszowi Laskowskiemu "Kolorowe jarmarki"? WyjaśniamyMatura matematyka 2022. Ile trzeba mieć punktów na maturze z matematyki?Źródło: sport.tvp.pl
Od początku 2022 roku wszystkich kierowców w Polsce obowiązuje nowy taryfikator. Znacznie podwyższone mandaty wpływają na wyobraźnie, ale nie na każdego podziałały - wciąż zdarzają się rażące wykroczenia w ruchu drogowym, do których wysokie kary miały skutecznie zniechęcać.O tym, że niektórym kierowcom wysokie mandaty niestraszne przekonali się policjanci, którzy kontrolowali ruch na drodze wojewódzkiej nr 833 w Kraśniku. Zatrzymali 44-latka, który przedstawił im zdumiewające wyjaśnienia.
Okres próbny dla młodych kierowców. W art. 91 ustawy Prawo o ruchu drogowym poruszona została kwestia okresu próbnego dla młodych kierowców. Ust. 1 określa, że okres próbny dotyczy osób, które po raz pierwszy uzyskały prawo jazdy kategorii B i trwa 2 lata od momentu wydania dokumentu prawa jazdy.Młodzi kierowcy muszą pamiętać o tym, że w trakcie okresu próbnego obowiązują ich szczególne zasady, których złamanie może prowadzić do nieprzyjemnych konsekwencji. Przykładowo, przed upływem 8 miesiąca posiadania prawa jazdy kierowca po raz pierwszy uzyskujący kategorię B nie może:przekraczać prędkości 50 km/h na obszarze zabudowanym,przekraczać prędkości 80 km/h poza obszarem zabudowanym,przekraczać prędkości 100 km/h na autostradzie i drodze ekspresowej dwujezdniowej,podejmować pracy zarobkowej w charakterze kierowcy pojazdu określonego w prawie jazdy kategorii B,osobiście wykonywać działalności gospodarczej polegającej na kierowaniu pojazdem określonym dla prawa jazdy kategorii B.Aby ułatwić identyfikację młodych kierowców na drogach, planowane jest graficzne wyróżnienie pojazdu, którym kieruje. Art. 91 ust. 1 pkt 3 ustawy Prawo o ruchu drogowym informuje, że kierujący w okresie próbnym może „kierować wyłącznie pojazdem samochodowym oznakowanym z tyłu i z przodu okrągłą nalepką barwy białej z zielonym symbolem liścia klonowego - przez pierwsze 8 miesięcy tego okresu".Ponadto, poza konkretnymi obowiązkami dla młodych kierowców, nowelizacja wprowadza również dodatkowe szkolenia. Świeżo upieczeni kierujący muszą, między 4 a 8 miesiącem od momentu otrzymania dokumentu, odbyć kurs dokształcający w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego i praktyczne szkolenie w zakresie zagrożeń w ruchu drogowym, którego odbycie musi być udokumentowane zaświadczeniem, a zaświadczenie musi być dostarczone do wydziału komunikacji.Kurs dokształcający w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego ma charakter teoretyczny. Potrwa 2 godziny, a udział w nim nie powinien kosztować więcej niż 100 zł. Praktyczne szkolenie w zakresie zagrożeń w ruchu drogowym potrwa z kolei godzinę i będzie kosztować jakieś 200 zł.Celem wprowadzenia okresu próbnego dla młodych kierowców ma być, co oczywiste, zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Za taką zmianą w przepisach przemawiają statystyki. Wciąż niestety docierają do nas wiadomości, że nowi kierowcy, w wyniku przekroczenia prędkości jazdy lub niedostosowania jej do aktualnych warunków na trasie, doprowadzili do wypadku. Nierzadko ze skutkiem śmiertelnym. Zmiany w przepisach są zatem konieczne. Tym bardziej że Polska nie będzie wyjątkowa w tej kwestii. Austria ma 3-letni okres próbny, a 2-letni Norwegia, Niemcy czy Francja. – komentuje Julia Langa, Yanosik.
Do kolizji dwóch samochodów doszło w czwartek,21 kwietnia, na skrzyżowaniu Ostrobramskiej i Rodziewiczówny w Warszawie. Za kierownicą jednego z aut siedziała znana modelka - Ola Ciupa.Policja otrzymała zgłoszenie o zdarzeniu w czwartek po godzinie 9. Na skrzyżowaniu zderzyły się taksówka i audi. - Do kolizji doszło, gdy pojazdy zjeżdżały z Ostrobramskiej w Rodziewiczówny. Kierujący nie mogli ustalić między sobą, kto doprowadził do kolizji, dlatego na miejsce została wezwana policja - ustalił reporter tvnwarszawa.pl Artur Węgrzynowicz. Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Dj SLAVIC🎧👱🏻♀️🖤🎵 (@ola_ciupa) Dwa samochody zderzyły się w czwartek na skrzyżowaniu Ostrobramskiej i Rodziewiczówny w Warszawie. Na miejsce wezwano policję. Jak się okazało, jedno z aut prowadziła Aleksandra Ciupa, modelka i celebrytka znana między innymi z teledysku piosenki „My Słowianie".Stołeczna policja przekazała, że sprawa została skierowana do sekcji wykroczeń. O winie któregoś z kierowców zadecyduje sąd.O sprawie poinformowała, udostępniając relację na Instagramie.„Delikatna stłuczka. Co za dzień. Ale najważniejsze, że nic nikomu się nie stało. Zdrowie najważniejsze i w takich momentach docenia się to podwójnie” - napisała na zdjęciu z kolizji.Kolizja Oli Ciupy/Instagram: @ola_ciupaArtykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Katarzyna Cichopek ukrywała swoje schorzenie. Wiadomo już, co jej dolegaNie żyje wielka gwiazda Hollis Resnik. Pojawiła się w wielkim kinowym hicieMatura z języka polskiego 2022. Jak wygląda egzamin podstawowy i rozszerzony?Źródło: goniec.pl
Polska Agencja Prasowa poinformowała o tym, że Orlen postanowił wyjść przed szereg i uruchomić pierwszą w Polsce stację tankowania wodoru. Koncern podkreśla, że przejście na bezemisyjną motoryzację to nie tylko stawianie ładowarek dla samochodów elektrycznych, ale i inwestycja w dopiero raczkujący napęd wodorowy.Jak donosi PAP, pojawienie się pierwszej stacji tankowania wodoru w Polsce to kwestia zaledwie kilku tygodni. Dotychczas Polacy nie mieli zbytnio szans na zatankowanie samochodów zasilanych tym paliwem - to zaskakujące, bo na rynku od pewnego czasu dostępne są auta wodorowe.Orlen przyznaje, że pierwszą stację tankowania wodoru postawi w Krakowie. W planach jest stworzenie całej sieci - również w Czechach i na Słowacji.To może być „kopniakiem” dla sprzedaży samochodów wodorowych. Technologia ta jest w 100% i pozwala na uzupełnienie zasięgu w zaledwie kilka minut. Pojazdy wodorowe tankuje się tak, jak np. pojazdy z LPG, choć trwa to odrobinę dłużej. W naszym kraju spotkać można na ulicach, np. Toyoty Mirai, które napędzane są silnikami „spalającymi” wodór. W trakcie pracy takiego napędu wytwarzany jest jedynie prąd i... para wodna.Przedstawiciele Orlenu podkreślają, że budowa bezpieczeństwa energetycznego nie powinna polegać na zastąpieniu jednego dominującego źródła energii innym. Istotna jest dywersyfikacja - tym bardziej, że wodór jest bardzo obiecującym paliwem, którego nie powinno zabraknąć. Ponadto koncern planuje również inwestycje w małe reaktory jądrowe, biopaliwa oraz odnawialne źródła energii.Pierwsza stacja tankowania wodoru, która stanie w Krakowie, ma być dostępna dla wszystkich, ale przemyślana jest tak, by służyć głównie flocie pojazdów komunikacji miejskiej. Do 2030 roku Orlen ma uruchomić ponad 100 takich ogólnodostępnych stacji. 57 z nich ma być w Polsce, pozostałe w Czechach i Słowacji. Po Krakowie, kolejne stacje pojawić się mają w Katowicach i Poznaniu. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Brytyjski ekspert zdradził, co się stanie, jeśli Rosja zdobędzie DonbasPutin zdradził prawdziwy cel wojny w Ukrainie. Jego tłumaczenie dosłownie zwala z nógNa mapach Google można zobaczyć bunkier Władimira PutinaŹródło: Goniec.pl
W ostatnich dniach w mediach pojawiają się kolejne informacje dotyczące przyszłości najlepszego polskiego zawodnika w Bayernie Monachium. Lewandowski przymierzany jest obecnie do FC Barcelony, w której jego zarobki mogłyby znacznie urosnąć.Porsche 911 Speedster to ultrarzadka wersja skonstruowana na podstawie 911 R oraz 911 GT3 z serii 991. Model ten powstał w liczbie 1948 sztuk, których ilość nawiązuje do Porsche 356 „No. 1” Roadster, które zadebiutowało w 1948 r. Auto napędzane jest przez silnik pochodzący z 911 GT3, wzmocniony do 510 KM i 470 Nm momentu obrotowego. Moc na koła przenosi 6-biegowa skrzynia manualna. Neues Auto - Lewys neuer Luxus-Flitzer https://t.co/fs1wJ6ISLo #BILDSport— BILD Sport (@BILD_Sport) April 18, 2022 Już teraz Robert nie ma na co narzekać - przynajmniej w kwestii finansów. Pomijając wynagrodzenie, które przelewa mu klub z Monachium, konto piłkarza zasilają również wpływy z kontraktów reklamowych. Nic dziwnego, że sportowiec może pozwolić sobie na najdroższe „zabawki".Bayern Monachium sponsorowane jest przez Audi, dlatego sportowiec zwykle pod ośrodek podjeżdża „służbowym” Audi e-Tron GT. Zdarza się jednak, że spotkać go można w innych, znacznie droższych i wyjątkowych pojazdach. Ostatnio Lewandowski wystawił na sprzedaż białe Ferrari 488 Spider, a teraz dał się przyłapać za kierownicą czerwonego Porsche 911 Speedster.W ostatnich dniach Lewandowski został przyłapany w bardzo drogim i ultrarzadkim Porsche 911 Speedster. Zdjęcie Polaka podjeżdżającego do ośrodka treningowego Bayernu Monachium opublikował niemiecki „Bild".
Jak donosi portal moto.rp.pl, rynek samochodowy w Rosji w marcu 2022 roku zanotował kolosalny spadek. W trzecim miesiącu 2022 r. sprzedano zaledwie 55 129 egzemplarzy - to aż o 62,9 proc mniej, niż w ubiegłym roku. Sprzedaż kwartalna rok do roku wyniosła 261 140 sztuk (-28,3 proc.).W marcu 2022 roku, po spadku o 4,8 proc. w poprzednim miesiącu, rynek rosyjski zanotował poważny spadek spowodowany sankcjami gospodarczymi wprowadzonymi przez inne kraje po inwazji na Ukrainę. Dotychczasowy lider rynku, Łada (należąca do koncernu Renault), zanotowała spadek sprzedaży o 37,2 proc., zachowując przy tym 19 proc. udziału w rynku. Na drugim miejscu pod względem sprzedaży znalazła się Kia, która straciła 34,8 proc. Jedyną marką, która odnotowała wzrost sprzedaży, była chińska Chery, która zyskała 25 proc.Obecnie, ze względu na lawinowo spadającą sprzedaż, rynek rosyjski traci na znaczeniu - w związku z tym kolejne firmy decydują się z niego wycofać. Zgodnie z oświadczeniem Renault Trucks, firma wstrzymała wszelką działalność na terenie Rosji. Dodatkowo podkreśliła, że nie jest częścią Renault Group, która na chwilę wznowiła produkcję pojazdów w Rosji, a po krytyce jednak zawiesiła produkcję.Jeszcze kilka lat temu, w 2013 roku Rosja osiągnęła rekordowy wynik 2,92 mln sztuk sprzedanych aut i znalazł się w światowym TOP 10. Rok później, w związku z sankcjami nałożonymi na Rosję po zaanektowaniu Krymu, nastąpiło tąpnięcie. Rynek stracił ponad połowę wolumenu w ciągu zaledwie trzech lat, lądując na poziomie 1,42 mln sztuk w 2016 roku. W 2020 roku sprzedaż wyniosła 1 598 825 sztuk i utrzymała się na podobnym poziomie aż do 2021 roku (1,57 mln egz.). Aktualnie w I kwartale 2022 r. sprzedaż spadła o 28,3 proc., osiągając poziom 261 140 sprzedanych egzemplarzy. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Brytyjski ekspert zdradził, co się stanie, jeśli Rosja zdobędzie DonbasPutin zdradził prawdziwy cel wojny w Ukrainie. Jego tłumaczenie dosłownie zwala z nógNa mapach Google można zobaczyć bunkier Władimira PutinaŹródło: Goniec.pl
Kierowca BMW serii 3 generacji E36 popisywał się swoim tylnonapędowym cabrio, „lecąc bokiem". Niedługo później trafił na niecodzienne jury, które jego występy oceniło na sześć punktów karnych i 5000 zł mandatu.Policjanci niewątpliwie znaleźli się we właściwym miejscu i o właściwym czasie. Kierowca BMW niemal wjechał w radiowóz, wciąż będąc w poślizgu. Do tej niecodziennej sytuacji, którą szczęśliwie zarejestrowały kamery, doszło w Sierczy, która jest położona w powiecie wielickim. Jak widać w materiale wideo, tego dnia panowały bardzo dobre warunki atmosferyczne, więc 21-letni kierowca postanowił wybrać się na przejażdżkę swoim BMW E36 Cabrio. W pojeździe, poza kierowcą, znajdował się jeszcze pasażer - niewykluczone, że w trakcie jady usłyszał od kierującego klasyczne „pa tera”, gdy w aucie nagle zaciągnięto hamulec ręczny.Pech chciał, że w tym samym czasie na stację benzynową, w której pobliżu zarejestrowano wybryk kierowcy, postanowili wybrać się policjanci. Funkcjonariusze przyłapali driftujące BMW E36 na gorącym uczynku i postanowili zatrzymać kierowcę. Wykroczenie wyceniono na 6 punktów karnych i 5000 zł mandatu.
We wtorek, 19 kwietnia, prezes PKN Orlen Daniel Obajtek został powołany do Rady Nadzorczej Energi. Jak donosi spółka, będzie on pełnił tę funkcję bez wynagrodzeni. Orlen jest większościowym akcjonariuszem spółki.We wtorkowym komunikacie Energa podała, że „19 kwietnia br. akcjonariusz większościowy Spółki, PKN Orlen S.A. [...], złożył oświadczenie o powołaniu [...] z dniem 20 kwietnia 2022 roku do Rady Nadzorczej Spółki VI wspólnej kadencji Pana Daniela Obajtka”. Podkreślono przy tym, że Obajtek „będzie pełnił funkcję w Radzie Nadzorczej spółki bez wynagrodzenia”.Daniel Obajtek jest prezesem i dyrektorem generalnym PKN Orlen od 6 lutego 2018 r. Wcześniej, od 2017 do lutego 2018 r., pełnił funkcję prezesa zarządu Grupy Energa. W latach 2016-2017 kierował Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.„Jako Prezes Zarządu PKN Orlen konsekwentnie realizuje działania biznesowe związane z budową multienergetycznego koncernu o zdywersyfikowanych źródłach przychodów i zysków. Realizowane procesy przejęć i inwestycje mają na celu wzmocnienie globalnej pozycji koncernu, a także zagwarantowanie bezpieczeństwa energetycznego Polski” - czytamy w komunikacie.
W ostatnich dniach w sieci zaroiło się od nagrań, które przedstawiają doszczętnie spalone wraki pojazdów, które należeć miały do Rosjan. Okazuje się, że do podobnych sytuacji dochodzi coraz częściej - wszystko ze względu na brutalną napaść ich ojczystego kraju na Ukrainę.Zniszczone mienie to odpowiedzi na wiece poparcia, które odbyły się w niektórych niemieckim miastach. Rosjanie przebywający za granicą chcieli w ten sposób udzielić poparcia dla polityki Władimira Putina (69 l.). W samym tylko Hanowerze w ostatnim czasie kilkaset samochodów wyjechało na ulice. Niedługo później miejscowi strażacy otrzymali zawiadomienie o pożarze pojazdów, które nieoficjalnie miały uczestniczyć w prorosyjskiej demonstracji.Zwolennicy reżimu Władimira Putina wyszli w niedzielę 10 kwietnia na ulice niemieckich miast, by wziąć udział w wiecach poparcia dla kremlowskiej władzy. W Hanowerze przejazd kolumny samochodowej odbył się pod hasłem „Przeciw mowie nienawiści, zastraszaniu i dyskryminacji ludności rosyjskiej".Jak opisuje niemiecki dziennik „Bild”, wielu uczestników to ślepo oddani zwolennicy Putina. Demonstranci we Frankfurcie zaprzeczali zbrodniom wojennym dokonywanym przez Rosję na Ukrainie. Byli zdania, że to inscenizacje Ukrainy, która nie jest niepodległym krajem. W demonstracjach w Hanowerze brało udział blisko 600 osób w ok. 300 samochodach ozdobionych flagami rosyjskimi i niemieckimi. Miejscowa policja bardzo skrupulatnie sprawdzała pojazdy, zwracając szczególną uwagę na obecność nielegalnych symboli (takich jak „Z”) oraz haseł. Jak poinformował rzecznik służb, nie pozwolono na start demonstracji, dopóki z masek nie zostały zdjęte pokrywające je rosyjskie flagi.Mimo to przejazd kolumny został zablokowany przez grupę około tysiąca kontrdemonstrantów, wznoszących hasła „Putin jest mordercą!” oraz „Odejdźcie, nie chcemy wojny". Na wieść o demonstracji zareagował szef MSW Dolnej Saksonii Boris Pistorius, który miał powiedzieć: „Nie będziemy tolerować kontynuacji rosyjskiej wojny przeciw Ukrainie na naszych ulicach".Podobna akcja planowana była we Frankfurcie, ale tamtejsze władze zakazały prorosyjskiej demonstracji w formie samochodowej - w rezultacie zorganizowano pieszy przemarsz. Organizator demonstracji przekonywał: „Nikt z nas nie popiera przemocy i nienawiści. Z powodu tego, co się stało, wielu postrzega nas jako agresorów. Nie chcemy się bać i wstydzić, że mamy rosyjską krew. Wielu Rosjan padło ofiarą dyskryminacji, niektórzy stracili pracę".
Do zdarzenia doszło w miejscowości Szymbark w gminie Stężyca (woj. pomorskie) około 4 nad ranem. Auto osobowe wjechało w sześcioosobową grupę pieszych, wracających z dyskoteki w Szymbarku na Kaszubach. Wypadku nie przeżyła 19-letnia dziewczyna, która zginęła na miejscu. 22-latek jest w ciężkim stanie.- Nie ma tutaj pobocza, nie ma znaków, oznaczenia prawidłowego [...] dużo walczę z gminą - bo to jest droga gminna - o prawidłowe ustawienie znaków bądź o zrobienie pobocza. To jest jedyna droga, która prowadzi do nas i z powrotem. Myśmy mówili, że wcześniej czy później na tej drodze stanie się jakieś nieszczęście.Głos w sprawie zabrał Damian Koszałka, menadżer dyskoteki w Szymbarku, który w rozmowie z TVN24 oznajmił, że do wypadku doszło na wyjątkowo niebezpiecznym odcinku drogi:Po południu policja w Kartuzach zatrzymała mężczyznę podejrzewanego o spowodowanie wypadku. To 22-letni mieszkaniec powiatu kościerskiego. Jak wyjaśniła policja, zatrzymany będzie przesłuchiwany we wtorek, 19 kwietnia.Kierowca pojazdu uciekł z miejsca zdarzenia. Jeszcze tego samego dnia po godzinie 16 przekazano, że podejrzewany został zatrzymany. Początkowo informowano, że poszukiwany jest kierowca ciemnego audi a3 - podawano również początek rejestracji pojazdu. Dopiero po południu pojawiła się wersja, że piesi mogli zostać staranowani samochodem innej marki, volkswagenem golfem.Do ogromnej tragedii doszło w miejscowości Szymbark w gminie Stężyca (woj. pomorskie) w Poniedziałek Wielkanocny. Nad ranem doszło do wypadku, w którym auto osobowe wjechało w sześcioosobową grupę idącą poboczem. Zginęła 19-letnia kobieta.
Od 16 kwietnia na wszystkich polskich stacjach dojdzie do istotnej zmiany. Olej napędowy dostępny w dystrybutorach może być mniej odporny na niską temperaturę. Warto więc rozważyć wcześniejsze tankowanie do pełna lub sprawdzać parametry ON przed sięgnięciem po pistolet.Zmiana wymuszona jest przez polskie przepisy. Zgodnie z prawem od 16 kwietnia na stacjach paliw można sprzedawać letni olej napędowy. Oznacza to, że do 15 kwietnia temperatura zablokowania zimnego filtra (CFPP) nie może być wyższa niż -10 stopni Celsjusza. Od 16 kwietnia może być to nawet 0 stopni Celsjusza. Parametr CFPP określa moment, w którym z oleju napędowego zaczynają się wytrącać kryształki parafiny, które mogą doprowadzić do zatkania filtra paliwa i unieruchomienia pojazdu.Od 16 kwietnia paliwa dostępne na stacjach mogą się znacznie różnić między stacjami. Tam, gdzie ryzyko zetknięcia się z temperaturami poniżej zera jest znikome, letni olej napędowy może pojawić się wcześniej. Z drugiej strony, w miejscach, gdzie pogoda bywa kapryśna, z dystrybutorów dłużej może lać się paliwo odporne na niskie temperatury. Warto o tym pamiętać, gdy planujemy wyjazd, np. w góry - gdzie temperatury bywają niższe.Zatankowane, np. na Mazowszu paliwo w skrajnym przypadku może doprowadzić do unieruchomienia pojazdu. Warto więc pamiętać, że tam, gdzie poranne przymrozki są niemal pewne (np. w górach), warto mieć zatankowane paliwo spełniające konkretne parametry. Oczywiście wiele może też zależeć od tego, czy wybierzemy przypadkową stację paliw, czy tę należącą do dużej sieci.„15 kwietnia kończy się okres przejściowy dla wymagań jakościowych olejów napędowych. Oznacza to, że od 16 kwietnia ON wprowadzany do obrotu ma mieć temperaturę zablokowania zimnego filtra (CFPP) nie wyższą niż 0 stopni Celsjusza. Takie wymagania spełnia również ON o CFPP zimowej, jak i przejściowej. Dlatego też nie dokonujemy sezonowej wymiany jakości tego produktu na stacjach, a CFPP oferowanego ON jest z reguły niższa niż 0 stopni Celsjusza” - poinformowało biuro prasowe firmy Lotos.Oczywiście zmiany dotyczą nie tylko oleju napędowego. Od 1 maja wymagana wartość prężności par w przypadku benzyny ma wynosić od 45 do 60 kPa. W okresie przejściowym ta wartość oscyluje w zakresie 45–90 kPa. Jest to parametr, którym wyraża się lotność benzyny. Wyższa wartość może wpływać na powstawanie korków parowych w układzie paliwowym i w efekcie powodować utratę mocy i dławienie się silnika. Zbyt niski parametr utrudnia rozruch motoru przy niskich temperaturach.„Od 1 maja w obrocie powinna znajdować się benzyna o parametrach letnich, czyli o prężności par (VP) niższej lub równej 60 kPa. Niektóre z naszych stacji mają już na stanie magazynowym ten produkt - okres przejściowy (wyznaczony od 1 marca) dopuszcza obrót benzyną letnią. Sezonowa wymiana jakości tego produktu w całej sieci Lotos zakończy się do końca tego miesiąca” - podaje biuro prasowe Lotosu.Jeśli więc zamierzasz wyjeżdżać gdzieś, gdzie spodziewać się można przymrozków, warto zatankować przed 16 kwietnia lub zapytać na stacji o parametry tankowanego paliwa. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Skandaliczny gest Rosjanina na kartingowych MŚ. Pokazał nazistowski salut podczas hymnu"Totalne remonty Szelągowskiej" wyremontują mieszkanie Marcina "Borkosia" BorkowskiegoProkurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękamiŹródło: autokult.pl
Zmiana klimatu wpłynęła na to, że zima jest tylko z nazwy co pozwala zadać sobie pytanie czy korzystanie z zimowego ogumienia ma jeszcze sens szczególnie, iż wedle prawa korzystanie z nich nie jest obowiązkowe. Alternatywnym rozwiązaniem pozostają opony welosezonowe - czy warto je rozważyć?
Wzrost Cen benzyny w EUJak widać na załączonym obrazku, w pierwszym tygodniu marca paliwa drożały niemal wszędzie, ale kilka krajów wyróżnia się pod względem tempa wzrostu cen. To Czechy i, niestety, Polska. W ciągu jednego tygodnia litr oleju napędowego w Czechach podrożał w tydzień o ponad 20 proc., zaś w Polsce o ponad 19 proc. To znacznie więcej niż w większości krajów UE.Co zaskakujące, drastyczna podwyżka cen paliw nastąpiła jeszcze przed nagłym skokiem cen ropy na światowych rynkach. Skok cen baryłki ropy Brent, wywołany obawami rynku przed skutkami kolejnych sankcji nakładanych na Rosję, nastąpił w drugim tygodniu marca. Doprowadziło to do silnych wahań cen benzyny i oleju napędowego, również w Polsce.Skandaliczny gest Rosjanina na kartingowych MŚ. Pokazał nazistowski salut podczas hymnu"Totalne remonty Szelągowskiej" wyremontują mieszkanie Marcina "Borkosia" BorkowskiegoProkurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękamiGrafikę przedstawiającą wyjątkowy wzrost cen w Polsce przedstawił portal 300gospodarka.pl:Komisja Europejska co tydzień w specjalnym biuletynie informuje o tym, jakie są ceny benzyny i diesla w Unii Europejskiej. Najnowsze dostępne informacje to porównanie cen w tygodniu zakończonym 7 marca.Widać też, że Węgry doskonale sobie poradziły w tej trudnej sytuacji - wszystko dzięki wprowadzeniu limitów, które powstrzymują wzrost cen. Ceny paliw w tym kraju stoją w miejscu już od kilku tygodni, a wojna tego praktycznie nie zmieniła. Rząd w Budapeszcie wprowadził limity na ceny paliw w połowie listopada. Obecnie wynosi on 480 forintów za litr benzyny i oleju napędowego. Rynek jest więc zmuszony do tego, aby trzymać się tych limitów. Cena maksymalna to cena brutto, więc sprzedawcy nie mogą jej omijać, stosując jakieś dodatkowe opłaty czy prowizje. Węgierski koncern paliwowy MOL nie może natomiast odmówić zawarcia umowy ze sprzedawcą, jeśli stosuje on urzędową cenę. Rozwiązanie to wprowadził Rząd Wiktora Orbana jako element swojej tarczy antyinflacyjnej. Ostatnio przedłużył jego obowiązywanie do połowy maja.Podwyżka cen benzyny w EUJak informuje portal 300gospodarka.pl, inne kraje próbowały ograniczać efekt wysokiego wzrostu cen paliw, dostosowując stawki podatków pośrednich, a także politykę bezpośrednich wypłat dodatków dla wybranych grup. Tak jest np. we Francji, gdzie rząd wypłaca „odszkodowanie inflacyjne” w wysokości 100 euro na osobę, a oprócz tego dodatkową premię dla tych, którzy muszą korzystać z transportu w ramach wykonywanej pracy.Podobnie wyglądała sytuacja z cenami benzyny, choć te rosły zauważalnie wolniej. Litr benzyny w Czechach podrożał o 12 proc., w Polsce o 11,7 proc. Co widać na drugiej grafice przygotowanej przez portal 300gospodarka.pl:Mimo to średnie ceny benzyny i oleju napędowego w Unii Europejskiej wyraźnie wzrosły od początku roku. O ile litr benzyny podrożał o około 15 proc., to olej napędowy jest już droższy o jedną piątą w porównaniu do danych z początku stycznia. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Źródło: 300gospodarka.plCeny paliw w Europie znacznie wzrosły w pierwszym tygodniu marca, tuż po napaści Rosji na Ukrainę. Okazuje się jednak, że tempo tego wzrostu było znacznie zróżnicowane i trudno drastyczny skok cen usprawiedliwiać sytuacją geopolityczną. Skutki wojny najbardziej odczuli klienci stacji benzynowych w Czechach i w Polsce. Ceny za to niemal nie uległy zmianie na Węgrzech, gdzie od listopada obowiązuje wprowadzony przez rząd limit na ceny paliw.Węgry to nie jedyny kraj, który walczył już wcześniej z inflacją, limitując ceny. Podobne rozwiązanie wprowadzała też Chorwacja, która również należy do krajów, gdzie skok cenowy na rynku detalicznym niemal nie wystąpił. Limity wprowadzono również w Słowenii, choć w jej przypadku dotyczyły tylko cen oleju napędowego. Słowenia, podobnie jak Polska, walczy z inflacją także przez obniżkę stawki VAT na paliwa do poziomu 8 proc.