W trakcie sejmowego posiedzenia odrzucono poprawkę, która miała zakazać importu z Rosji płynnego gazu. Apelował o to m.in. minister Jacek Sasin, choć zapewnił, że do końca 2022 roku Polska zaprzestanie importu surowców energetycznych z tego kraju.Okazuje się jednak, że rosyjski gaz jednak może zostać zakazany w Polsce, co raczej nie ucieszy kierowców tankujących na stacjach LPG. Jeśli projekt stanie się ważną ustawą, ceny paliwa mogą poszybować w górę. Oczywiście nadal tańszym niż benzyna i olej napędowy, ale znacznie droższym niż dotychczas.Z Rosji pochodzi 65 proc. gazu, który kierowcy tankują do swoich aut. Co prawda jest kilka alternatywnych kierunków importu, ale to ze wschodu dostarczany jest nam najtańszy. Embargo na rosyjski gaz może oznaczać problemy z dostępnością i, docelowo, znacznie wyższe ceny.12 kwietnia zostały wniesione przez senatorów poprawki do projektu zakazującego importu surowców z Rosji, które rozszerzyły embargo na gaz LPG. Zgodnie z projektem przedsiębiorca wprowadzający na terytorium kraju węgiel i gaz płynny LPG jest zobowiązany mieć dokumenty m.in. potwierdzające kraj pochodzenia LPG - do obiegu nie będą dopuszczane surowce pochodzące z Federacji Rosyjskiej oraz obwodów ługańskiego i donieckiego na Ukrainie.Poprawki przyjęli wszyscy senatorowie bez jednego głosu sprzeciwu. Projekt w zaktualizowanej formie trafił do Sejmu. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Skandaliczny gest Rosjanina na kartingowych MŚ. Pokazał nazistowski salut podczas hymnu"Totalne remonty Szelągowskiej" wyremontują mieszkanie Marcina "Borkosia" BorkowskiegoProkurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękamiŹródło: autokult.pl
Apel wystosował prezes Zarządu Związku Województw RP Olgierd Gemblewicz. Zaapelował o podjęcie inicjatywy legislacyjnej, mającej na celu zapewnienie właściwej płynności finansowej wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego oraz zapewnienie adekwatnego do potrzeb społecznych standardu organizacji egzaminów państwowych na prawo jazdy.W uzasadnieniu wskazano, iż wysokość opłaty za przeprowadzenie egzaminu państwowego ograniczono wartościami określonymi w art. 66 ust.1 pkt 6 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 roku o kierujących pojazdami (Dz. U. z 2021 r., poz. 1212, z późn. zm. oraz rozporządzenie z 2013 r., poz. 78) oraz prognozowaną wysoką inflacją Zarząd Związku Województw RP zaproponował nowe wysokości przedmiotowych stawek:„Najistotniejszy jest fakt, że stawki opłat za sprawdzenie kwalifikacji kandydatów na kierowców i kierowców od stycznia 2013 roku do chwili obecnej pozostają niezmiennie na tym samym poziomie, pomimo stale zwiększającej się wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę, którego wartość na przestrzeni 2013-2021 roku wzrosła aż o 75%. Podkreślenia wymaga również to, że we wskazanym okresie ceny kursu na prawo jazdy uległy znaczącemu wzrostowi. W zależności od województwa wzrost cen za kurs wyniósł od kilkuset złotych, do wartości co najmniej dwukrotnie wyższej niż w roku 2013 - dopasowując się w ten sposób do aktualnej sytuacji rynkowej. Wobec powyższych okoliczności waloryzacja stawek opłat za egzaminy państwowe na prawo jazdy staje się niezbędna w kontekście bieżącego funkcjonowania ośrodków ruchu drogowego i wysokości kosztów z tym związanych”. - czytamy w uzasadnieniu.Jak czytamy w uzasadnieniu: „Mając na uwadze, że proces egzaminowania ma istotny wpływ na bezpieczeństwo społeczne i drogowe nieustająco sygnalizujemy dwa narastające problemy, które pogarszają sytuację w obszarze organizacji egzaminów państwowych na prawo jazdy. Należy do nich wysokość opłat za przeprowadzenie egzaminu państwowego, które nie były zmieniane od 9 lat oraz wynagrodzeń egzaminatorów, których stawki ostatni raz zmieniono w 2007 roku. Tym samym stwierdzamy, że w opisanej sytuacji utrzymanie stabilności ekonomicznej oraz realizacji statutowych działań ośrodków egzaminowania możliwe jest jedynie poprzez podwyżkę opłat egzaminacyjnych i wzrost wynagrodzeń egzaminatorów”.Zarząd Związku Województw RP 7 kwietnia 2022 r. sformułował swoje stanowisko w sprawie sytuacji finansowej wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego. W związku z pogarszającą się sytuacją ekonomiczną Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego oraz zatrudnionych tam egzaminatorów przedstawił konkretne propozycje zmian stawek opłat za przeprowadzenie egzaminu państwowego.ZZW RP Apeluje o podjęcie inicjatywy legislacyjnej, przypominając, że ceny egzaminów pozostają niezmienne od 2013 r.
Jeszcze do końca 2021 roku w Polsce mandat za zdejmowanie lub przysłanianie tablic rejestracyjnych mógł wynieść zaledwie 100 zł. Najczęściej wykroczenie te popełniali kierowcy samochodów sportowych i tuningowanych (oraz właściciele audi). Tak niski mandat nie odstraszał kierowców, ale w 2022 r. zmienił się jednak taryfikator i kara może wynieść nawet 1500 zł.Od 1 stycznia 2022 r. wraz ze zmianą taryfikatora zmieniła się wysokość mandatów za nieodpowiednio przystosowane tablice rejestracyjne. Teraz kary mogą być wyższe nawet 15-krotnie. Zmiany w taryfikatorze obejmują kary, m.in:Za umieszczenie choćby małej naklejki na tablicach rejestracyjnych - nawet 500 zł karyBrak tablic rejestracyjnych w pojeździe - do 1500 złDodatkowo przyozdabianie, zakrywanie, czy też zdejmowanie tablic mogą być nawet 15-krotnie większe. W wyjątkowych sytuacjach policjanci mogą wystawić mandat na 1500 zł.Od początku tego roku kwota mandatu za zakrywanie tablic rejestracyjnych w pojeździe wzrosła do 500 zł. Obecnie taką karę na kierowcę jadącego autostradą może nałożyć nie tylko policja, ale także KAS (Krajowa Administracja Skarbowa). Szczególnie dotyczy to pojazdów przemieszczających się po płatnych odcinkach autostrad A2 i A4, zarządzanych przez GDDKiA.W świetle przepisów nie można również zmieniać miejsca zamontowania tablic. Zakładanie tablic rejestracyjnych w innych miejscach niż tych konstrukcyjnie do tego przeznaczonych, karane mandatem w wysokości 500 zł. Do takich przypadków zaliczane jest również popularne umieszczanie rejestracji za przednią szybą. Osoby chcące zamontować w swoim samochodzie zmniejszone tablice również powinny spodziewać się kary, gdyż możliwe jest to jedynie w pojazdach, w których miejsca konstrukcyjnie przeznaczone do montażu tablic rejestracyjnych są fabrycznie zmniejszone. Takie wykroczenie karane jest mandatem w wysokości 300 zł.„Ozdabianie” tablic rejestracyjnych również jest surowo karane. Od początku tego roku wysokość mandatu wzrosła za to aż 10-krotnie - z 50 zł do 500 zł. Taka sama kara może nas spotkać za umieszczanie na tablicy naklejki, która może utrudnić odczytanie rejestracji.Za jazdę bez tablicy rejestracyjnej grozi grzywna z art. 94 § 2. stosowana w przypadku kierowców poruszających się pojazdem przy braku dopuszczenia go do ruchu drogowego. Według polskiego prawa za pojazd dopuszczony uznaje się taki, który jest oznakowany legalnymi tablicami rejestracyjnymi i nalepką kontrolną, umieszczaną na szybie.Niewiele zmieniło się natomiast w kwestii wysokości mandatu za brudne tablice, za co obecnie grozi kara 100 zł, czyli tyle ile wynosiła górna granica taryfikatora jeszcze w ubiegłym roku. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Skandaliczny gest Rosjanina na kartingowych MŚ. Pokazał nazistowski salut podczas hymnu"Totalne remonty Szelągowskiej" wyremontują mieszkanie Marcina "Borkosia" BorkowskiegoProkurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękamiŹródło: auto-swiat.pl
Do zdarzenia doszło w niedzielę rano (10 kwietnia) przy ul. Śląskiej w Gorzowie Wielkopolskim. Samochód marki BMW uderzył w latarnię przy drodze. Jak się potem okazało, był to nieoznakowany radiowóz policyjny kierowany przez policjanta... który był pod wpływem alkoholu.„Z uwagi na oczywistość popełnionego czynu, policjant na pewno już munduru nie założy” - podkreślił podinspektor Marcin Maludy.Jak ustalił portal NewsLubuski.pl, radiowóz należał do grupy Speed. To specjalny oddział, który powstał w celu zwalczania piractwa drogowego, a w szczególności wychwytywania najbardziej agresywnych zachowań na drogach. Mundurowi wchodzący w jej skład kierowani są m.in. w miejsca organizacji nielegalnych wyścigów ulicznych.Policjant z Gorzowa Wielkopolskiego jechał przez nieoznakowanym radiowozem marki BMW i spowodował kolizję. Służbowe auto uderzyło w słup oświetleniowy. Jak się okazało miał ponad dwa promile alkoholu. Teraz pożegna się ze służbą.Policjant musi się teraz liczyć z poważnymi konsekwencjami. Mężczyźnie grozi nie tylko kara do 2 lat pozbawienia wolności za jazdę pod wpływem alkoholu, ale również utrata pracy. Komendant Wojewódzki Policji w Gorzowie insp. Jarosław Pasterski już teraz zawiesił sprawcę wypadku w czynnościach służbowych i uruchomił procedurę, w wyniku której policjant zostanie wydalony ze służby."Policjant jadący nieoznakowanym radiowozem nie opanował auta i uderzył w słup oświetleniowy. Po przyjeździe na miejsce funkcjonariuszy wydziału kontroli okazało się, że to doświadczony policjant z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie z kilkunastoletnim stażem, głównie w ruchu drogowym" - poinformował podinspektor Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji, cytowany przez „Gazetę Lubuską". „Po przeprowadzeniu badania, okazało się, że w jego organizmie są ponad dwa promile alkoholu” - dodał rzecznik.
Po wycofaniu się wojsk rosyjskich z północnej części Ukrainy białoruscy dziennikarze zauważyli, że na drogach na Białorusi pojawiło się mnóstwo samochodów bez tablic rejestracyjnych. Pojazdy te wyróżniała również wielka litera V namalowana na nadwoziach.Ilość oznakowanych w ten sposób samochodów jest ogromna. Jak donoszą białoruscy dziennikarze, w ostatnich dniach otrzymali mnóstwo zdjęć i filmów od naocznych świadków samochodów poruszających się po białoruskich drogach bez tablic rejestracyjnych, ale z literą V po bokach, na zderzakach itp.Wśród zdjęć, które opublikował ukraiński portal Pravda widać, np. ciężarówkę bez tablic rejestracyjnych z reklamami ukraińskiej marki „Gavrylivski Kurchata”, która poruszała się po jednej z autostrad międzymiastowych. Oczywiście na skrzyni ładunkowej widniała wielka litera „V” namalowaną pomarańczowym sprayem.Nasza Niwa (Наша Ніва)Zdjęć jest znacznie więcej - co zaskakujące, niektóre zrobiono jeszcze w marcu. Większość pojazdów to auta dostawcze, terenowe i ciężarówki - co sugerować może, że zostały przejęte przez rosyjską armię. Nie wiadomo jednak, do czego konkretnie pojazdy miałyby zostać wykorzystane, ani dlaczego znalazły się na białoruskich drogach.Ukraińskie samochody skradzione przez Rosjan. Nasza Niwa (Наша Ніва)Białoruski portal „Nasza Niwa” zauważa, że samochody bez tablic rejestracyjnych naruszają białoruskie przepisy ruchu drogowego. Pojawiają się również pytania, w jaki sposób pojazdy te przekroczyły granice ukraińsko-białoruską.Ukraińskie władze i użytkownicy na portalach społecznościowych wielokrotnie donosili o faktach plądrowania przez rosyjskich okupantów salonów samochodowych na okupowanych terytoriach Ukrainy, a także kradzieży samochodów osobowych Ukraińców. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Skandaliczny gest Rosjanina na kartingowych MŚ. Pokazał nazistowski salut podczas hymnu"Totalne remonty Szelągowskiej" wyremontują mieszkanie Marcina "Borkosia" BorkowskiegoProkurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękamiŹródło: goniec.pl
Polonez został już raz ostro skrytykowany przez Jeremy'ego Clarksona. Mało kto jednak wie, że był jeszcze jeden materiał archiwalny, w którym brytyjski dziennikarz przejechał sie polskim autem. Wtedy również nie zostawił suchej nitki na poczciwym "Poldku".Polonez to auto, które wywołuje skrajne emocje, od nienawiści po głęboką nostalgię. To też słynne nagranie na którym Jeremy Clarkson testuje polską maszynę, szybko podzieliło fanów motoryzacji.Jedni się z nim zgadzali, pastwiąc się nad Polonezem, a inni znienawidzili Clarksona, za skrytykowanie ich motoryzacyjnego obiektu kultu.Jeśli ktoś jeszcze tego filmu nie widział, zamieszczamy go poniżej i polecamy nadrobienie. Miał rację, czy przesadził? Nie ukrywajmy, Clarkson jest showmanem, więc robi to co oczekuje od niego publika. A ludzie lubią oglądać, jak ktoś złośliwie pastwi się nad nieudanym samochodem. Bo powiedzmy sobie szczerze, Polonez może i nie był dobrym autem, ale też nie był aż taką tragedią, jak to przedstawiał brytyjski dziennikarz.
Drogówka zatrzymała Gabriela Seweryna, uczestnika programu „Królowe życia”, na głogowskiej starówce. Zatrzymany został także partner celebryty, który, jak się okazało, był on od jakiegoś czasu poszukiwany przez wymiar sprawiedliwości.O sprawie zatrzymania pisze lokalny portal glogow.naszemiasto.pl. To właśnie w Głogowie, gdzie na co dzień mieszka Gabriel Seweryn, doszło do zatrzymania celebryty. W trakcie sprawdzania mężczyzny w policyjnych systemach informacyjnych okazało się, że „Król życia” w 2020 roku stracił prawo jazdy na okres trzech lat. Seweryn popełnił więc wykroczenie, za które grożą mu poważne konsekwencje.- Policjanci zatrzymali do rutynowej kontroli samochód marki Audi. Podczas legitymowania i sprawdzania w systemie okazało się, że kierujący posiada zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych wydany przez Sąd Rejonowy w Płońsku - przekazał głogowskiemu portalowi Łukasz Szuwikowski, oficer prasowy KPP w Głogowie.Kierującego pojazdem celebrytę przebadano alkomatem, który nie wykazał alkoholu w jego organizmie. Podczas kontroli drogowej policjanci zainteresowali się także 30-letnim partnerem celebryty. Jak się okazało po wylegitymowaniu, mężczyzna figurował w systemie jako osoba poszukiwana. Sąd Rejonowy w Legnicy wydał w jego sprawie nakaz przymusowego doprowadzenia. Groziła mu kara pozbawienia wolności z możliwością zamiany na karę grzywny w wysokości trzech tysięcy złotych.Partner celebryty został wypuszczony na wolność po tym, jak zapłacił zaległą grzywnę. Gabrielowi z „Królowych życia” groziło od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna po przesłuchaniu został zwolniony do domu, gdzie czekać będzie na rozprawę. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Skandaliczny gest Rosjanina na kartingowych MŚ. Pokazał nazistowski salut podczas hymnu"Totalne remonty Szelągowskiej" wyremontują mieszkanie Marcina "Borkosia" BorkowskiegoProkurator generalna Ukrainy: W Buczy znaleziono ciała kolejnych ofiar ze związanymi rękamiŹródło: radiozet.pl
Oburzającego zachowania dopuścił się Artiom Sewerukhin podczas mistrzostw świata w kartingu. Rosjanin, który zajął najwyższe miejsce na podium, pokazał nazistowski salut, co wywołało ogromną burzę.Mija ponad miesiąc, odkąd Rosja zaatakowała terytorium Ukrainy. Wielu Rosjan karmionych jest propagandą o specjalnej operacji wojskowej i denazyfikacji naszych sąsiadów. W rzeczywistości na rozkaz Władimira Putina wojska wkroczyły na terytorium Ukrainy i mordują ludność cywilną. Reprezentacje Federacji Rosyjskiej zostały w związku z tym wykluczone z wielu międzynarodowych rozgrywek - nie dotyczy to jednak sportowców indywidualnie.Do gorszących scen doszło po mistrzostwach świata w kartingu, w których najlepszym okazał się Artiom Sewerukhin, który reprezentował szwedzki team Ward Racing. Rosjanin startował w zawodach pod włoską flagą. Podczas odgrywania włoskiego hymnu Sewerukhin, wyjątkowo rozbawiony, pokazał nazistowski salut. Zachowanie zawodnika jest nie do obrony, gdyż całe zdarzenie zostało zarejestrowane przez kamery telewizyjne.Kibice byli zniesmaczeni, a samo nagranie szybko pojawiło się w mediach społecznościowych organizatorów mistrzostw, którzy już zablokowali możliwość dodawania komentarzy.Społeczność kartingowa domaga się nawet dożywotniej dyskwalifikacji dla Sewerukhina. To, co zrobił Rosjanin, było niedopuszczalne. Teraz wszystko zależy jednak od FIA. Międzynarodowa Federacja Samochodowa jeszcze nie podjęła decyzji w tej sprawie.
W lipcu 2019 r. znowelizowana ustawa wprowadziła szereg zmian, które muszą spełniać dokumenty wydawane przez organy państwowe, w tym dowody rejestracyjne. Niestety, okazało się, że także one nie spełniają wymagań narzuconych przez ustawę, w związku z tym Państwo miało trzy lata na dostosowanie ich wzoru do nowych standardów. Trzy lata mijają w lipcu tego roku, ale już w maju urzędy mają zacząć wydawać nowe dowody rejestracyjne.Dowody rejestracyjne do wymiany. Obecnie dokumenty nie spełniają wymagań narzuconych przez znowelizowaną ustawę. Kto i kiedy będzie musiał wymienić dowód na nowy?Nowe dokumenty będą dostosowane do wymagań ustawy z lipca 2019 roku. Najważniejsze zmiany będą niemal niewidoczne, ale będą gwarantem bezpieczeństwa. Dowody rejestracyjne zyskają nowe zabezpieczenia, które utrudnią ich podrobienie. Nowy wzór zawierać będzie: papier półsyntetyczny zabezpieczony chemicznie, niewykazujący luminescencji w świetle ultrafioletowym,dwutonowy, bieżąco-umiejscowiony znak wodny - naprzemiennie pozytywowe i negatywowe litery PL w owalu,włókna zabezpieczające widoczne w świetle dziennym,włókna zabezpieczające widoczne w świetle dziennym i aktywne w świetle ultrafioletowym,włókna zabezpieczające niewidoczne w świetle dziennym i aktywne w świetle ultrafioletowym,element irydyscentny w formie zbliżonej do równoległoboku zawierający negatywowe litery PL umieszczone w owalu,mikrodruki pozytywowe i negatywowe o treści RZECZPOSPOLITA POLSKA,tło giloszowe z drukiem irysowym,element irydyscentny w formie napisu PC,nadruki aktywne w świetle ultrafioletowym,numeracja wykonywana w technice typografii.
Mamy ósmy dzień kwietnia i większość kierowców zdążyła się już oswoić z faktem, że od stycznia obowiązuje nowy taryfikator mandatów. Choć wiadomo, że kary są znacznie surowsze, to nie każdy zdaje sobie sprawę, za jakie wykroczenia grożą najpoważniejsze mandaty. Oto krótka lista wykroczeń, za które zapłacisz minimum 2000 zł. Kary potrafią być jednak znacznie wyższe.Jak słusznie zauważył portal autokult.pl, nowy taryfikator przewiduje znacznie wyższe kary niż poprzedni. Dotychczas mandat 2000 zł brzmiał jak abstrakcja... tymczasem dziś wystarczy wjechać na torowisko przed całkowitym podniesieniem zapór, aby zostać ukaranym mandatem w wysokości 2500 zł. Portal autokult.pl przygotował listę najwyższych mandatów, jakimi możemy zostać ukrani:Mandat 2000 zł za wchodzenie pieszego na torowisko, gdy zapory lub półzapory są opuszczone, lub rozpoczęto ich opuszczanie.Mandat 2000 zł za wejście przez kierującego kolumną pieszych lub poganiacza na przejazd kolejowy, kiedy nadawane są sygnały oznaczające zakaz wejścia.Mandat 2000 zł za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 61–70 km/h.Mandat 2500 zł za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 71 km/h.Mandat 2000 zł za objeżdżanie opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżanie na przejazd, jeśli opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie ich nie zostało zakończone.Mandat 2000 zł za wjazd na przejazd kolejowy za sygnalizator przy sygnale czerwonym, czerwonym migającym lub dwóch na przemian migających sygnałach czerwonych, lub za inne urządzenie nadające te sygnały.Mandat 2000 zł za wjazd na przejazd kolejowy, kiedy po jego drugiej stronie nie ma miejsca do kontynuowania jazdy.Mandat 500–2500 zł za korzystanie z drogi przejazdu pojazdu uprzywilejowanego utworzonej przez kierujących innymi pojazdami.Mandat do 3000 zł (300 zł za osobę) za przewożenie osób pojazdem nieprzeznaczonym lub nieprzystosowanym do tego.Mandat do 3000 zł (300 zł za osobę) za przewożenie osób w liczbie przekraczającej liczbę miejsc określonych w dowodzie rejestracyjnym pojazdu.Mandat 2000 zł za jazdę autostradą lub drogą ekspresową pod prąd (ale do przodu — przyp. red).Mandat 2500 zł za kierowanie pojazdem innym niż mechaniczny (np. rower) na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu w stanie nietrzeźwości, lub pod wpływem środka działającego podobnie do alkoholu.Mandat 2500 zł za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez osobę znajdującą się w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka.Mandat za niewskazanie na żądanie uprawnionego organu, komu pojazd został powierzony do kierowania lub używania w oznaczonym czasie: minimum 4000 zł - w postępowaniu w sprawach o przestępstwo, minimum 2000 zł - w postępowaniu w sprawach o spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Kwoty robią wrażenie, prawda? To jednak nie wszystko - od 17 września wchodzą dodatkowe przepisy, zgodnie z którymi kierujący, który w okresie dwóch lat po raz drugi popełni jedno z wymienionych w przepisach wykroczeń, zostanie ukarany mandatem dwukrotnie wyższym niż standardowa kwota z taryfikatora.Wykroczenia, które podlegają tym przepisom, to m.in. przekroczenia prędkości, nieprawidłowe zachowania wobec pieszych i na przejazdach kolejowych, a także nieprawidłowe wyprzedzanie.Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: autokult.pl
Ceny paliw w Polsce. Specjalistyczny serwis e-petrol.pl podał średnie rynkowe ceny paliw na polskich stacjach. Niektóre zmiany mogą napawać optymizmem, to wiele wskazuje na to, że tegoroczne święta mogą być szczególnie kosztowne dla osób, które rodzinę mają rozsianą po całej Polsce.Trochę optymistycznej w przyszłość patrzeć mogą właściciele samochodów zasilanych gazem LPG, który zgodnie z prognozami stał się trochę tańszy. Największym zaskoczeniem są wyjątkowo niskie ceny oleju napędowego i benzyny względem ubiegłotygodniowych zapowiedzi.Wcześniejsze prognozy portalu e-petrol dla diesla wynosiły na ten tydzień 7,62–7,77 zł/l, ale średnie ceny na stacjach paliw to 7,29 zł/l - są więc znacznie niższe. W ubiegłym tygodniu za litr oleju napędowego trzeba było zapłacić średnio 7,66 zł.Wyraźnie tańsza jest również benzyna. Ostatnio notowane średnie ceny to 6,67 zł/l, a obecnie to już 6,52 zł. To około 20 groszy niższy wynik niż prognozowano (6,63–6,67 zł/l). Najbardziej trafne prognozy były natomiast dla LPG, które w tym tygodniu kosztuje średnio 3,73 zł/l. Cena ta mieści się w prognozach i jest to obniżka względem ubiegłego tygodnia o 6 gr.Wpływ na niższe ceny paliw ma przede wszystkim spadek cen hurtowych. Obecnie benzyna kosztuje nieco ponad 5,8 tys. zł/m³, a olej napędowy spadł poniżej 6,5 tys. zł/m³. Są to najniższe ceny od 18 marca, kiedy to trend ze spadkowego zmienił kurs na zwyżkowy. Obecnie od 25 marca obserwujemy stały spadek cen.Jak będą kształtować się ceny paliw w najbliższych tygodniach? Tradycyjnie już ciężko stwierdzić - obecnie Komisja Europejska nie planuje nakładać sankcji na rosyjską ropę i gaz, więc sytuacja jest dość stabilna. Ceny powinny zatem utrzymać się na zbliżonym poziomie, bez ryzyka spektakularnych wzrostów. Wbrew pozorom zagrożenie jest duże, gdyż nagłe odcięcie od rosyjskiej ropy oznaczałoby nagły skok cen.
Ceny paliw w Polsce. Wczoraj pisaliśmy o rekordowej marży koncernu PKN Orlen. Niemal natychmiast na naszym Facebooku rozgorzała dyskusja na temat wysokich cen paliw, które wysoka marża ma potęgować. Podobna dyskusja rozgorzała na Twitterze - do zarzutów odniosła się rzeczniczka koncernu, która swoim tłumaczeniem raczej potwierdziła, niż rozwiała wątpliwości.Ostatnie miesiące nie są zbyt łaskawe dla kierowców. Szalejące ceny benzyny sprawiają, że jazda autem staje się coraz mniej opłacalna. Ceny, szczególnie oleju napędowego, osiągają już absurdalny poziom i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała wrócić do normy.Na Twitterze, w jednym ze swoich wpisów, ekonomista i analityk rynków finansowych Andrzej Domański, zauważył, że z informacji opublikowanych przez PKN Orlen wynika, że modelowa marża rafineryjna w marcu osiągnęła poziom 36,2 dolarów za baryłkę, podczas gdy jeszcze w styczniu, przed wybuchem wojny w Ukrainie, wynosiła 7,2 dolara. To oznacza wzrost marży o 403 proc. Do zarzutu analityka odniosła się rzeczniczka polskiego koncernu naftowego PKN Orlen, Joanna Zakrzewska. Wskazała, że „marża modelowa nie jest miarą zarobku koncernu, a jedynie odzwierciedla warunki makroekonomiczne".Jak donosi portal auto-swiat.pl, z publikowanych informacji wynika, że chociaż modelowa marża rafineryjna nie jest miarodajna, to jednocześnie nie wyklucza, że polskie koncerny naftowe Lotos i Orlen rzeczywiście podniosły swoje marże.
Jak poinformował PKN Orlen na swojej stronie internetowej, modelowa marża downstream koncernu wzrosła z 9,6 USD w lutym do 36,2 USD w marcu. PKN Orlen zrewidował skonsolidowany zysk netto za 2021 rok do 11,1 mld zł z 10,2 mld zł podawanych wcześniej w raporcie za czwarty kwartał. Koncern na początku marca zapowiedział, że w skonsolidowanym sprawozdaniu finansowym za 2021 rok odwróci odpisy aktualizujące wartość aktywów trwałych w Orlen Upstream Kanada o łącznej wartości netto około 0,8 mld zł.Zarząd PKN Orlen rekomenduje przeznaczenie na dywidendę z zysku w 2021 roku 1,49 mld zł, do daje 3,5 zł dywidendy na akcję - poinformowała spółka w komunikacie.Padła propozycja, aby 10 sierpnia 2022 roku był dniem dywidendy, a 3 października 2022 roku nastąpią wypłaty. Rekomendacja zarządu zostanie przedstawiona Zwyczajnemu Walnemu Zgromadzeniu PKN Orlen, które podejmie ostateczną decyzję w tej kwestii.Wiele wskazuje na to, że sytuacja na rynku ropy w najbliższym czasie pozostanie skomplikowana. Jak poinformował w zeszłym roku premier Mateusz Morawiecki, Polska planuje odejście od rosyjskiej ropy do końca 2022 r. - od tamtej pory nie padły żadne deklaracje o przyspieszeniu tego procesu.Morawiecki przypomniał, że rząd przyjął plan odejścia od rosyjskiego węgla. Jak poinformował, ma nadzieję, że kwiecień-maj będzie okresem całkowitego odejścia od dostaw z tego kierunku.„Gaz do końca 2022 r. chociaż już teraz jesteśmy praktycznie niezależni dzięki naszej infrastrukturze gazowej. Ropa do końca roku [...]. Węgiel tak szybko, jak zostanie przyjęta ustawa - może w kwietniu, ale proces parlamentarny zależy od senatu. Jeśli dłużej potrwa, to najpóźniej przeprowadzone wszystko zostanie do maja” - powiedział premier pytany o konkretne terminy odejścia od dostaw z Rosji.Prezes PKN Orlen pytany, czy koncern będzie rezygnować z zawartych kontraktów z Rosją, poinformował, że jeden z kontraktów się kończy, a drugi ma późniejszy termin, ale są mechanizmy, które można w tym przypadku zastosować. Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: interia.pl
Minęły trzy miesiące od wprowadzenia nowego taryfikatora, który przewiduje znacznie wyższe kary za niektóre wykroczenia drogowe. Jak donosi „Gazeta Pomorska”, zmiany te zasadniczo nie wpłynęły na zachowania zmotoryzowanych. Zaznaczono jednak, że sytuacja polepszyła się wyłącznie w terenie zabudowanym.W ciągu trzech pierwszych miesięcy 2022 roku na drogach w województwie kujawsko-pomorskim doszło do 167 wypadków. W analogicznym okresie zeszłego roku było ich o 30 mniej - warto jednak podkreślić, że w roku 2021 z racji pandemii koronawirusa ruch był zauważalnie mniejszy niż zwykle.We wspomnianych 167 wypadkach zginęło 21 osób. To o 5 mniej niż w ubiegłym roku. Obrażenia w nich odniosło 175 osób - więcej o 25 niż w 2021.Jak podkreśla komisarz Robert Jakubas z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, na liczbę i skutek zdarzeń drogowych najbardziej wpływają nadmierna prędkość i niedostosowanie jej do warunków panujących na drodze - są one odpowiedzialne za aż 60 procent wszystkich zdarzeń. Kolejne przyczyny to nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu i nieprawidłowe wyprzedzanie, często na trzeciego.Kujawsko-pomorska „drogówka” zauważyła jednak niepokojący wzrost liczby zdarzeń drogowych z udziałem pieszych i rowerzystów. Do 28 marca wydarzyły się 42 wypadki z udziałem pieszych (31 w ubiegłym roku w tym samym okresie), w tym aż 22 na oznakowanych przejściach (12). Zginęło 5 pieszych (3), a 40 odniosło rany (28).Poza tym do 29 marca odnotowano aż 23 wypadki z udziałem rowerzystów (w stosunku do 13 w ubiegłym roku), w którym zginęły trzy osoby, a rany odniosło 18 - w zeszłym roku zginął jeden rowerzysta, a 11 zostało rannych.Jak zauważają policjanci, te dane mówią jasno, że sama zmiana taryfikatora nie przyniosła zamierzonego efektu. W związku z tym zdecydowano się na zwiększenie nadzoru nad bezpieczeństwem pieszych i rowerzystów - na przejścia trafi więcej patroli, a do obserwacji rowerzystów wykorzystany zostanie dron.Naszej uwadze nie umykają również zachowania kierowców wobec rowerzystów i pieszych - komentuje Jakubas.Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: gazeta.pomorska.pl
W niedzielę wieczorem, przed godziną 23, strażnicy miejscy otrzymali zgłoszenie dotyczące białego auta, które nieopodal mostu Gdańskiego wpadło do Wisły. Patrol kilka minut później na wysokości ulicy Sanguszki odkrył białą furgonetkę w rzece. Do połowy zanurzony w wodzie pojazd miał znajdować się kilka metrów od brzegu.W nurcie Wisły w Warszawie znaleziono białą furgonetkę. Auto znajdowało się kilka metrów od brzegu, zanurzone do połowy w wodzie. Policja prowadzi dochodzenie, które ma wyjaśnić przyczynę zdarzenia.Strażnicy zabezpieczyli teren oraz wezwali straż pożarną i patrol policji. Wyciągnięcie auta na brzeg zajęło strażakom niespełna godzinę.- Pojazd miał zwolniony hamulec ręczny i zbitą boczną szybę. Jej liczne odłamki znaleziono przy słupkach blokujących wjazd z Wisłostrady na bulwary. Nie jest wykluczone, że ktoś celowo zepchnął auto do rzeki - powiedział Jerzy Jabraszko ze Straży Miejskiej. Teraz okoliczności zdarzenia wyjaśni policja.Akcja służb na bulwarach w rejonie mostu Gdańskiego. W niedzielę wieczorem ktoś wepchnął do Wisły busa. Pierwsi na miejscu pojawili się strażnicy miejscy. Pojazd miał zbitą boczną szybę i zwolniony hamulec ręczny, na szczęście w środku nikogo nie było. #Warszawa @RMF24pl pic.twitter.com/3Mq14rQHzf— Przemysław Mzyk (@PrzemyslawMzyk) April 4, 2022 Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: dolnoslaska.policja.gov.pl
paszport potwierdzający przekroczenie granicy między Ukrainą a Rzeczpospolitą Polską od 24 lutego 2022 r. lub oryginał skierowania na pobyt w miejscu zakwaterowania, wydany przez wojewodę w okresie od 24 lutego lub zaświadczenia o zameldowaniu na pobyt czasowy od 24 lutego.Ukraińskiego dowodu rejestracyjnego pojazdu samochodowego, potwierdzającego posiadanie takiego pojazdu.Źródło: autoblog.plWiele polskich miast, aby ułatwić uchodźcom start w nowym miejscu, wprowadziło wiele rozwiązań - w tym zwolniło obywateli Ukrainy z opłat za komunikację miejską czy parkowanie. Możliwość bezpłatnego parkowania w strefie okazała się bardzo kusząca dla niektórych kierowców - a tam, gdzie popyt zwykle pojawia się również podaż.W miejskich uchwałach nie ma zatem wzmianki o ukraińskich numerach rejestracyjnych - dlatego osoby korzystające z falsyfikatów mogą się mocno zdziwić, gdy znajdą za wycieraczką wezwanie do uiszczenia dodatkowej opłaty za brak biletu.
Jaworscy policjanci przedstawili 50-letniej legniczance zarzut podrobienia podpisu na mandacie karnym. Do zdarzenia doszło podczas kontroli drogowej w Paszowicach. Kobieta, jadąc osobowym volkswagenem, została zatrzymana do kontroli drogowej w związku z przekroczeniem prędkości. 50-latka podała policjantom fałszywe, podając się za swoją siostrę. Legniczanka wprowadziła funkcjonariuszy w błąd, podając dane personalne swojej siostry. Sprawa wyszła na jaw, gdy ta, o niczym nie wiedząc, po pewnym czasie otrzymała informację z urzędu skarbowego o nieopłaconym mandacie. Siostra oszustki zaniepokojona zawiadomiła policję.Do zatrzymania doszło pod koniec ubiegłego roku w Paszowicach, gdy policjanci z jaworskiej drogówki zauważyli osobowego volkswagena, który jechał z prędkością wyższą od dozwolonej. Za kierownicą pojazdu siedziała 50-letnia legniczanka. Za popełnione wykroczenie policjanci ukarali kobietę mandatem karnym.Po pewnym czasie do jaworskiej jednostki zgłosiła się zaniepokojona mieszkanka Legnicy, która poinformowała policjantów, że otrzymała pismo z urzędu skarbowego o nieopłaconym mandacie karnym, na którym widniał jej podrobiony podpis. Kobieta twierdziła, żadnego mandatu nie otrzymała i nie podpisywała. Kobieta złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa podrobienia jej podpisu na dokumencie. Zgłaszająca zasugerowała, że mogła to zrobić jej starsza siostra, która jeździ samochodem marki Volkswagen.Śledczy zbadali trop i potwierdzili przypuszczenia pokrzywdzonej. Ustalili, że to 50-letnia siostra zgłaszającej podała się za swoją siostrę i podrobiła jej podpis na mandacie karnym. Podejrzana tłumaczyła się, że chciała w ten sposób zrobić na złość swojej siostrze.Za popełnione przestępstwo 50-letnia legniczanka odpowie teraz przed sądem. Grozi jej kara nawet 5 lat pozbawienia wolności.Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: dolnoslaska.policja.gov.pl
Do zdarzenia doszło w miejscowości Dzierzgonka (woj. warmińsko-mazurskie) w czwartek, 31 marca, około godziny 14. Na lokalny most wjechał pijany kierowca dostawczaka. Jego auto ledwo zmieściło się na konstrukcji, staranowało barierki i niemal zderzyło się czołowo z jadącym z naprzeciwka autem osobowym.Gdy na miejscu zjawiła się policja, okazało się, że 65-letni kierowca był pod wpływem alkoholu. Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości pięciu tysięcy złotych i grozi mu nawet do dwóch lat więzienia. Całe zajście zostało zarejestrowane przez wideorejestrator zainstalowany w aucie osobowym, które niemal zderzyło się czołowo z furgonetką pijanego kierowcy.„Widowiskowy przykład totalnej bezmyślności za kierownicą” - tak określiła zachowanie 65-letniego kierowcy samochodu dostawczego warmińsko-mazurska policja, publikując dwa nagrania tego samego zdarzenia na moście w miejscowości Dzierzgonka w powiecie elbląskim. Pierwsze z nagrań pochodzi z wideorejestratora zainstalowanego w osobowym audi, a drugie z pobliskiego monitoringu.Jadący z naprzeciwka kierowca audi (mający pierwszeństwo przejazdu) widząc peugeota na moście zatrzymał się i zaczął już cofać, jednak nie zdążył uniknąć zderzenia z peugeotem.Wideorejestrator znajdujący się w audi nagrał moment, w którym auto dostawcze wjeżdża na most, po czym gubi tor jazdy i uderza w barierki ochronne. Kilka sekund później samochód ląduje tuż przed maską auta osobowego, niemal uderzając w nie czołowo. Siła uderzenia była tak duża, że w dostawczaku otworzyły się boczne drzwi i wypadł z niego ładunek.Gdy na miejscu zjawiła się policja, kierowca dostawczego peugeota partnera został podany badaniu trzeźwości. 65-letni mężczyzna miał w organizmie ponad dwa promile alkoholu. Policjanci zatrzymali mu prawo jazdy i ukarali go mandatem w wysokości pięciu tysięcy złotych. Ponadto za kierowanie autem w stanie nietrzeźwości odpowie natomiast przed sądem. Mężczyźnie grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności oraz sądowy zakaz kierowania wszelkimi pojazdami.Zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń. W wyniku wypadku most na rzece Dzierzgoń został uszkodzony i wstrzymano tam ruch w obu kierunkach. Strażacy zabezpieczyli taśmą uszkodzoną barierkę i powiadomili Zarząd Dróg Powiatowych.
Powoli producenci odchodzą od manualnych skrzyń biegów - sami kierowcy też coraz częściej niechętnie podchodzą do aut, w których konieczne jest "machanie lewarkiem". Jazda ze skrzynią automatyczną w mieście przynosi wiele korzyści.Wszystko dlatego, że jazda z manualną skrzynią wymaga od kierowcy więcej uwagi i umiejętności niż automat. W dodatku bywa też męcząca - szczególnie w ruchu miejskim. Wciskanie sprzęgła na światłach czy trzymanie nogi na lewym pedale podczas jazdy są uciążliwe również dla skrzyni.Wytrzymałość sprzęgła zależy od środowiska, w którym samochód jest użytkowany, a także od samego kierowcy. Jeśli pojazd używany jest głównie w trasach, a kierowca ma spokojny styl jazdy, sprzęgło może posłużyć nawet przez całe życie auta.Niestety, w mieście jego cykl życia może być znacznie krótszy za sprawą, m.in. wciskania sprzęgła podczas postoju, co powoduje niepotrzebne zużycie takich elementów jak łożyska czy docisk.Chodzi o trzymanie nogi na lewym skrajnym pedale podczas jazdy oraz o tzw. strzelanie ze sprzęgła, czyli wkręcenie silnika na wysokie obroty i gwałtowne puszczenie sprzęgła. Takie zachowania mają już istotny wpływ na zużycie zarówno podzespołów, jak i samej tarczy sprzęgła.Jednak wbrew pozorom szybsze zużycie sprzęgła grozi nie tylko kierowcom aut z manualną skrzynią biegów. Z problemem jazdy na pół sprzęgle borykają się również samochody z automatyczną skrzynią dwusprzęgłową (DSG), która nie znosi pełzania w korku, kiedy noga często nie puszcza do końca hamulca. Sterownik skrzyni gubi się, gdyż nie wie, kiedy samochód ma się zatrzymać. Sprzęgło może się wtedy bardzo łatwo przegrzać. Podobnie jest podczas częstego ruszania pod górkę.Producenci zdają sobie sprawę z problemu, dlatego, żeby nie doprowadzić do kosztownych napraw, stosują odpowiednią kontrolkę, która zapala się, gdy sprzęgło jest przegrzane. Kierowca powinien wtedy przerwać jazdę i pozwolić ostudzić się podzespołowi.Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: o2.pl
W ciągu najbliższych dni zostanie sfinalizowana umowa CANARD z wykonawcą - firmą Spirt S.A., która będzie miała 70 tygodni na dostawę oraz montaż urządzeń do odcinkowego monitorowania prędkości. Kontrole obejmą 200 km dróg. 39 nowych urządzeń będzie kontrolowało prędkość na różnych kategoriach dróg, w tym autostradach.Urządzenia, które pojawią się na drogach, to Unicam VELOCITY3. Zgodnie z wymogami CANARD mają rejestrować naruszenia na kilku pasach ruchu jednocześnie, niezależnie od tego, po którym pasie porusza się pojazd. Umożliwiają identyfikację pojazdu, rejestrują wizerunek sprawcy oraz szereg innych parametrów niezależnie od warunków pogodowych.Systemy zostaną zamontowane w 39 różnych lokalizacjach, które wytypowane zostały na podstawie analizy poziomu bezpieczeństwa wszystkich dróg publicznych w Polsce. Lista podstawowa obejmuje odcinki dróg w 13 województwach. Na liście znalazły się wybrane odcinki dróg autostrad A1, A2 oraz A4, oraz innych dróg krajowych, m.in. odcinki dróg ekspresowych S7, S11 i S14 oraz 14 dróg wojewódzkich, 3 powiatowe i 1 droga gminna. To ok. 200 km nowych odcinków dróg, które zostaną objęte kontrolami.W ciągu najbliższych dni zostanie podpisana umowa z wykonawcą - firmą Sprint S.A., która będzie miała 70 tygodni na dostawę i montaż urządzeń. Wykonawca będzie musiał przeprowadzić oględziny lokalizacji pod kątem możliwości technicznych zainstalowania urządzeń odcinkowego pomiaru prędkości (OPP). Jeśli montaż urządzeń w którejś lokalizacji z listy podstawowej nie będzie możliwy, wykorzystana zostanie lokalizacja znajdująca się na liście rezerwowej. Wykonawca po uzyskaniu wszystkich zezwoleń i ustaleniach z zarządcami dróg, będzie mógł rozpocząć prace. To również po stronie wykonawcy będzie leżeć przyłączenie energetyczne, posadowienie bramownic i zamontowanie kamery. Odcinki przejdą następnie wzorcowanie i legalizację.Po zakończeniu tego etapu rozbudowy systemu CANARD będzie dysponował 73 tego rodzaju urządzeniami. A z ich wykorzystaniem kontrolowanych będzie ok. 400 km dróg. Kluczową zaletą tego rozwiązania jest możliwość wpływania na zachowania kierujących na dłuższym odcinku drogi niż ma to miejsce w przypadku klasycznych fotoradarów. Z doświadczeń CANARD wynika, że w miejscach objętych nadzorem z wykorzystaniem OPP, liczba zdarzeń drogowych spada, a ruch się uspokaja.Projekt rozbudowy realizowany jest dzięki dofinansowaniu ze środków Unii Europejskiej w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2014-2020. To rozwinięcie i kontynuacja projektu „Budowa centralnego systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym” zrealizowanego w latach 2011-2015.Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: motofakty.pl
Ceny paliw. Od 1 października 2021 roku wszystkie duże stacje paliw w Niemczech zobowiązane są do umieszczana na dystrybutorach o średnim koszcie przejechania 100 km na danym paliwie. Wyliczenia są podawane na podstawie średnich cen paliw i energii z poprzedniego kwartału oraz szacowanym zużyciu paliwa zgodnym z wynikami testów WLTP.Obserwacje są zaskakujące. Wiele wskazuje na to, że jazda autem na gaz jest zdecydowanie tańsza od ładowania pojazdu elektrycznego. Tak przynajmniej wynika z wyliczeń niemieckiego ministerstwa gospodarki i ochrony klimatu.Według najnowszych danych udostępnianych od marca najtańszym paliwem do większych samochodów osobowych jest gaz LPG. W przypadku aut kompaktowych najkorzystniej jest tankować gaz CNG.
W zeszłym roku GDDKiA wpadło na pomysł, aby stworzyć nowy znak informacyjny, który będzie stanowić ostrzeżenie dla tych, którzy jadą w złym kierunku. Tablica z czarną dłonią i napisami „STOP” oraz „Zły kierunek” jest duża i jaskrawa - w związku z tym trudno ją przegapić. Okazało się, że niedostatecznie.W ubiegłym roku w kilku miejscach przy drogach szybkiego ruchu zarządzanych przez GDDKiA pilotażowo ustawione zostały charakterystyczne tablice informacyjne z ostrzeżeniem przed wjazdem pod prąd. W marcu 2022 roku zamontowano pierwsze ze 111 nowych tablic. W kwietniu GDDKiA będzie kontynuować te działania i przy drogach pojawią się kolejne ostrzeżenia.GDDKiA wzorowało się na rozwiązaniach stosowanych w Austrii, Niemczech, Słowacji czy Chorwacji. Charakterystyczne duże żółte tablice z napisem „STOP Zły kierunek” i symbolem dłoni z umieszczonym na niej piktogramem znaku zakaz wjazdu już w ubiegłym roku pojawiły się m.in. przy A4 na węzłach Opole Zachód, Rzeszów Północ i Przemyśl oraz przed granicą Polski z Ukrainą w Korczowej. Do tego również na łącznicy węzła Głogów Południe na drodze ekspresowej S3 oraz w dwóch punktach na węźle Świlcza na S19. W marcu br. zamontowane zostały przy drogach na terenie woj. pomorskiego, śląskiego czy mazowieckiego.W najbliższym czasie tablice pojawią się m.in. na węźle Patriotów na S2 w Warszawie, na węzłach Wypędy, Paszków i Mszczonów na S8, na większości węzłów na S3 pomiędzy Szczecinem i Zieloną Górą.Nowe tablice przy polskich drogach
Choć mamy dziś 1 kwietnia, to niestety nie jest to żart - w wielu regionach Polski spadł śnieg, a temperatura znacznie się obniżyła. Według prognoz na najbliższe dni sytuacja może ulec pogorszeniu. Intensywne opady śniegu mogą doprowadzić do paraliżu komunikacyjnego w wielu częściach kraju.Specyficzne położenie frontów atmosferycznych oraz pogłębienie się niżu „Katharina” nad Włochami spowodowało napływ do Polski chłodnej i wilgotnej masy powietrza. Pierwsze efekty już możemy zaobserwować za oknem. W piątek, 1 kwietnia, doszło do znacznego ochłodzenia, a także znacznych opadów deszczu, deszczu ze śniegiem i śniegu. Najgorsze jednak dopiero przed nami.
Wśród kierowców aut z instalacją gazową panuje dosyć spory trend tankowania auta, np. do połowy, gdy bak świeci pustkami. Taka kombinacja to fatalne połączenie czynników, które mogą na stałe unieruchomić nasze auto lub doprowadzić do kosztownych napraw.Wiele samochodów z instalacją gazową na benzynie jeździ bardzo sporadycznie - w rezultacie paliwo znajdujące się w baku może mieć nawet kilka miesięcy. Teraz szczególnie niestabilne ceny paliw zachęcają kierowców do tankowania na zapas (bo potem może być drożej).Niewielu kierowców zdaje sobie sprawę z tego, że zarówno olej napędowy, jak i benzyna mają swój termin przydatności. Spalanie w silniku starego paliwa może skutkować problemami z rozruchem, nierówną pracą, lub brakiem mocy.Benzyna starzeje się zdecydowanie szybciej od oleju napędowego, co może powodować poważne problemy w samochodach eksploatowanych na LPG oraz pojazdach używanych sezonowo (jednośladach lub autach zabytkowych). Podobny problem dotyczy również agregatów prądotwórczych, które zatankowane potrafią czekać na uruchomienie... nawet kilka lat.Często problemy w pojazdach, które długo stały (lub jeździły wyłącznie na gazie) rozwiązuje się poprzez pozbycie się ze zbiornika starego paliwa i czyszczeniu gaźnika. Wszystko dlatego, że termin przydatności benzyny w idealnych warunkach (brak ekspozycji na słońce, wysoką temperaturę i wilgoć) wynosi około 2-3 lata. W rzeczywistości w standardowym baku już po 2-3 miesiącach nadaje się do wyrzucenia. To znacznie krócej niż żywotność oleju napędowego, który powinien nadawać się do użytku nawet 10 lat od daty produkcji.Dlaczego stara benzyna szkodzi? W benzynie z czasem zaczynają wytwarzać się substancje smoliste, które mogą zanieczyścić układ paliwowy, zapychając wtryskiwacze lub dysze w gaźnikach. Poważnym problemem jest również odparowywanie lżejszych frakcji lekkich, co prowadzi do szybkiej degradacji paliwa - taka benzyna nie jest w stanie stworzyć odpowiedniej mieszanki paliwowo-powietrznej w komorze spalania, czego efektem są najczęściej trudności z odpaleniem zimnego silnika.O tym, że starzenie się benzyny jest faktycznym problemem dla silnika, wiedzą producenci aut hybrydowych plug-in, które w trosce o kondycję układu wtryskowego regularnie monitorują „jakość” paliwa i - jeśli od dłuższego czasu nie było wymieniane - przełączają się w tryb spalinowy, aby zużyć stare paliwo. Kierowca jest wówczas informowany o zmianie trybu jazdy, a stosowny komunikat przypomina o konieczności zatankowania świeżej benzyny.
Od początku 2022 roku w Polsce obowiązuje nowy taryfikator mandatów. Chociaż większość kierowców zdaje sobie z tego sprawę, to okazuje się, że nowe przepisy dotyczą nie tylko osoby prowadzące samochody. Również rowerzyści i osoby poruszające się, np. na hulajnogach, powinny znać nowe przepisy.Jeszcze w ubiegłym roku kary za jazdę pod wpływem, np. rowerem lub hulajnogą były niezbyt dotkliwe. Tak było w przypadku elektrycznych hulajnóg, których użytkownicy w świetle prawa uważani byli za pieszych. 20 maja 2021 r. przepisy w tym zakresie zostały jednak znowelizowane, a od 1 stycznia 2022 r. obowiązuje nowy taryfikator mandatów. W efekcie nagle jazda hulajnogą elektryczną po alkoholu może dużo kosztować.Wbrew pozorom, wielu Polaków wciąż nie zdaje sobie z tego sprawy - i to pomimo wielu głośnych przypadków, gdy na początku roku pijani „hulajnogiści” otrzymywali kary sięgające w tysiące złotych. Przykładowo, w Szczecinie w ciągu raptem jednej doby policja zatrzymała aż czterech użytkowników elektrycznych hulajnóg pod wpływem alkoholu. Oczywiście nieznajomość prawa nie uchroniła zatrzymanych przed konsekwencjami, którzy zostali ukarani mandatami od 1000 zł (stężenie alkoholu od 0,2 do 0,5 promila) do nawet 2500 zł (przy stężeniu alkoholu powyżej 0,5 promila).Od 1 stycznia 2022 r. obowiązuje nowy taryfikator mandatów, który już oficjalnie przewiduje kary za jazdę na rowerze po alkoholu. Są one takie same jak w przypadku elektrycznych hulajnóg. Co więcej, w taryfikatorze uwzględniono, np. przewożenie rowerem osoby w stanie po użyciu alkoholu lub podobnie działającego środka. Za takie zachowanie grozi kara w wysokości 500 zł.Nowe przepisy uregulowały również kwestie prawne związane z innymi pojazdami elektrycznymi, np. segway'ów i elektrycznych monocykli/deskorolek, czyli tzw. UTO (Urządzeń Transportu Osobistego). Taki sprzęt nie jest w myśl Prawa o ruchu drogowym pojazdem silnikowym, ale korzystająca z niego osoba jest kierującym, więc za jazdę po alkoholu grożą jej takie same kary jak w przypadku roweru czy elektrycznej hulajnogi - 1000 lub 2500 zł w zależności od zawartości alkoholu we krwi.Za jazdę, np. na deskorolce, tradycyjnej hulajnodze, rolkach lub wrotkach pod wpływem grozi kara 200 zł za „niestosowanie się przez osobę poruszającą się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch do zakazu poruszania się w stanie nietrzeźwości, w stanie po użyciu alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu". Urządzenie wspomagające ruch to w myśl Prawa o ruchu drogowym sprzęt sportowy przeznaczony do poruszania się w pozycji pionowej.Pomijając już kwestie prowadzenia pojazdów pod wpływem alkoholu, aktualny taryfikator mandatów przewiduje również jedną sytuację, w której słono zapłacić mogą nie tylko kierujący, ale również piesi. W rozdziale „Zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym” taryfikatora znajdujemy zapis o „niezachowaniu należytej ostrożności na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez osobę znajdującą się w stanie po użyciu alkoholu, lub podobnie działającego środka” co oznacza mandat w wysokości 2500 zł.
Niedorzeczne orzeczenie Sądu Okręgowego w Świdnicy - Waldemar Fajdek, ojciec słynnego olimpijczyka Pawła Fajdka, otrzyma odszkodowanie od ofiar. Mężczyzna po pijanemu wjechał czołowo w stojącą na światłach taksówkę.Do zdarzenia doszło w listopadzie 2018 r. w Świdnicy. Waldemar Fajdek wjechał w taksówkę, którą podróżowała Monika Maślana (35 l.). Kobieta przez dwa tygodnie po wypadku okropnie cierpiała. Oczekiwała 5 tys. zł zadośćuczynienia, a po latach sądowej batalii dostała pismo od komornika z wezwaniem do zapłaty.Ojciec olimpijczyka został prawomocnie skazany za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości w marcu 2019 r. Mężczyzna został ukarany na 2 tys. zł grzywny i 5 tys. zł, które musiał wpłacić na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Mężczyzna dostał też 3-letni zakaz prowadzenia pojazdów. W tym czasie Pani Monika nie otrzymała nawet złotówki odszkodowania.29 czerwca 2021 roku zapadł wyrok dotyczący tego samego zdarzenia, ale z innego paragrafu. Waldemar Fajdek senior został uznany za winnego stworzenia zagrożenia w ruchu drogowym pod wpływem alkoholu, za co został ukarany grzywna w wysokości 800 zł oraz musiał pokryć koszty pełnomocnictwa taksówkarzowi i pani Monice, którzy występowali w sprawie jako oskarżyciele posiłkowi - łącznie 1500 zł.Taksówkarz i pasażerka po długiej sądowej batalii otrzymali jedynie zwrot kosztów procesu oraz adwokata. Poszkodowani złożyli więc apelację, licząc na otrzymanie nawiązki. 24 września Sąd Okręgowy w Świdnicy odrzucił apelację pani Moniki i taksówkarza, a sam wyrok zmieniono, ale nie w taki sposób, jak oczekiwali.– Kwotę zasądzoną od obwinionego na rzecz oskarżyciela posiłkowego tytułem zwrotu poniesionych kosztów zastępstwa procesowego obniżono do 576 zł oraz zasądzono od oskarżycieli posiłkowych na rzecz obwinionego po 420 zł tytułem zwrotu poniesionych kosztów obrony w postępowaniu odwoławczym – informuje rzeczniczka SO w Świdnicy Marzena Rusin-Gielniewska.Reasumując - 1500 zł zwrotu kosztów, które otrzymali poszkodowani, zostało zmniejszone do 576 zł, od których trzeba jeszcze odjąć wynagrodzenie dla adwokata Fajdka w wysokości 420 zł. Łącznie zatem sąd przyznał poszkodowanym po... 156 złotych.Poszkodowana pieniędzy od Fajdka miała nie otrzymać do tej pory. Dostała za to od komornika wezwanie do zapłaty 420 złotych.– W apelacji sąd uznał, że 800 zł grzywny to wystarczająco wysoka kara, a każde zadośćuczynienie by ją zaostrzyło – mówi Ernest Ziemianowicz, pełnomocnik pani Moniki. Jak dodaje, wniosek egzekucyjny o wypłatę 420 złotych złożył nie sąd, a Waldemar Fajdek.Fakt skontaktował się w tej sprawie z adwokatem Waldemara Fajdka, który dość tajemniczo skomentował decyzję sądu - Sądy obu instancji nie zasądziły zadośćuczynienia dla obojga oskarżycieli z przyczyn dokładnie im znanych, bo dokładnie opisanych przez sędziów, a których nie mogę ujawnić z wiadomych przyczyn – mówi tajemniczo mecenas Maciej Maślukiewicz.Ponieważ pani Monika i taksówkarz przegrali proces odwoławczy w sądzie, a Waldemar Fajdek nie otrzymał przyznanego mu zwrotu kosztów procesu, niezbędne stało się zainteresowanie sprawą komornika sądowego. – Mój klient wybrał legalną drogę odzyskania należności, gdyż jest zawiedziony nierespektowaniem prawomocnych wyroków sądowych. W dodatku nic nie stoi na przeszkodzie, by oskarżyciele pozwali do sądu cywilnego ubezpieczyciela i w ten sposób sprawdzili, czy cokolwiek im się należy na skutek wypadku – kończy mecenas Maciej Maślukiewicz.Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: fakt.pl
Po wtorkowym meczu Anna i Robert Lewandowscy mieli olbrzymie kłopoty, by wyjechać spod stadionu w Chorzowie. Na pomoc ruszyła grupka kibiców, która wspólnie wyswobodziła unieruchomiony pojazd małżeństwa. Żona kapitana reprezentacji Polski nagrała całe zdarzenie i opublikowała w sieci.Robert Lewandowski we wtorek, 29 marca, wpisał się na listę strzelców i przyczynił się do wygranej Polaków. Piłkarz strzelił pierwszą bramkę, pewnie wykorzystując rzut karny. Wiele też wniosła jego postawa przez cały mecz, gdyż kapitan kadry narodowej przez cały mecz ciężko pracował na boisku i zagrzewał kolegów do walki. Kibice na trybunach docenili postawę kapitana naszej reprezentacji i głośno skandowali jego nazwisko. Nie spodziewali się jednak, że tak szybko będą mieli okazję mu się odwdzięczyć.Oczywiście na trybunach nie zabrakło Anny Lewandowskiej, która przez aktywnie kibicowała mężowi na boisku. Po spotkaniu rzuciła się mu w ramiona, a następnie po kilku udzielonych przez Roberta wywiadach, skierowali się na parking, by opuścić stadion. Gdy sportowe małżeństwo próbowało odjechać, okazało się, że ich auto zakopało się w ziemi. Niezbędna okazała się pomoc kibiców, którzy wspólnie zabrali się za wypychanie auta. Anna Lewandowska nagrała całe zdarzenie i opublikowała na InstaStories.Auto Lewandowskich utknęło w ziemi/Instastories:@annalewandowskahpba Artykuły polecane przez redakcję Moto Goniec.pl:Ceny Paliw w Polsce. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzega Polaków przed ogromnym kryzysem paliwowymPożyczał koleżance Passata. Ta po kryjomu sprzedała jego prestiżowy wózRenault wznawia produkcję w moskiewskiej fabryce. Klienci oburzeniŹródło: radiozet.pl
Policjanci z Ostrowca Świętokrzyskiego dostali nagranie, na którym widać, jak kierowca bmw driftuje na parkingu przed supermarketem. Rozpędzone auto przemykało niebezpiecznie blisko innych pojazdów i ludzi. Policjanci następnego dnia złożyli 24-latkowi wizytę. Kierowca BMW był mocno zaskoczony widokiem niecodziennych gości.Kierowca pojawił się na parkingu w czwartek, 24 marca, tuż po godzinie 22. Młody kierowca wykonywał swoim BMW niebezpieczne manewry, celowo wprowadzając auto w kontrolowany poślizg. Mężczyzna kompletnie nie zwracał uwagi na osoby poruszające się po parkingu oraz znajdujące się na nim pojazdy.Policjanci na podstawie nagrania ustalili tożsamość kierowcy i następnego dnia zapukali do jego drzwi. 24-letni ostrowczanin był mocno zaskoczony widokiem policjantów, którzy na wstępie przypomnieli mu o podstawowych zasadach bezpieczeństwa podczas jazdy. Ponadto uświadomili go, przysklepowy parking to nie zamknięty tor i ukarali go mandatem karnym w wysokości pięciu tysięcy złotych za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym.Ostrowiecka grupa „Speed” powołana została, aby przeciwdziałać niebezpiecznym zachowaniom na drodze i skutecznie poskramiać piratów drogowych, którzy za nic mają prawo. Wyposażona w nowoczesny sprzęt i szybkie radiowozy, każdego dnia czuwa nad bezpieczeństwem wszystkich uczestników ruchu drogowego.