Dla każdego katolika naturalnym odruchem powinno być przyjęcie księdza w ramach wizyty duszpasterskiej. Niestety, czasem takie spotkania czynią więcej złego niż dobrego i na długo zniechęcają do kontaktów z Kościołem. Tak właśnie było w przypadku czytelniczki portalu Gazeta.pl. Kobieta, choć zdaje sobie sprawę, że stanie się obiektem plotek sąsiadów, nie zamierza otworzyć drzwi kapłanowi. - Nie po tym, co odwalił w zeszłym roku - zapiera się.
Co rok w okresie świąt księża ruszają do domów parafian. Tradycyjnie, podczas takich wizyt wierni, poza wspólną modlitwą, wręczają także duchownym koperty z datkami, mającymi trafić na wsparcie dla kościoła. Na tym jednak często nie kończą się nasze wydatki, bo niekiedy kapłanom towarzyszą ministranci. Im zazwyczaj ofiaruje się drobne, symboliczne sumy, ale są też przypadki, gdy w ich ręce trafia nawet kilkadziesiąt złotych. Ostatecznie, młodzi chłopcy kończą czas kolęd z grubymi portfelami. Kwoty te wprost nie mieszczą się w głowie.
Były ksiądz ujawnił kulisy kolędy. Duszpasterz, który założył rodzinę i nadal uczęszcza do kościoła i nie ukrywał, iż początkowo był podekscytowany wizją wizyt w domach parafian i poznawania ich codziennych problemów. Dość szybko się to zmieniło. Powodem były reakcje niektórych wiernych.
Koniec listopada to czas, w którym jak bumerang powraca temat wizyt duszpasterskich i tzw. kopert dla księży. Wiele osób, które decydują się przyjąć kapłana, poważnie zastanawia się, ile pieniędzy ofiarować mu tak, aby nie zrujnować swojego budżetu, a jednocześnie sprostać oczekiwaniom obdarowanego. Podpowiedzią dla niektórych może być więc np. tiktokowe nagranie ks. Adriana Chojnickiego. Znany duchowny wyraził na nim coraz mniej popularną opinię, która zaskoczyła niejednego wiernego.
Już niebawem w okresie świątecznym duchowni ruszą na spotkania z wiernymi przy okazji wizyt duszpasterskich. Zdarzają się jednak historię, kiedy okres kolędowania wykorzystują oszuści, którzy przebrani za księży odwiedzają parafian. Jak rozpoznać fałszywego księdza?
Kolęda co roku wywołuje niemałe emocje, ale takiego zamieszania jeszcze chyba nie było. Tym razem to nie wygórowane wymagania księdza czy kwestie finansowe stały się powodem złości jednej z parafianek, ale zupełnie co innego. Kobieta poczuła się wysoce zbulwersowana faktem, że ksiądz zaplanował wizyty duszpasterskie jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Wierna uważa, że to wbrew panującej tradycji. To jednak niejedyne zastrzeżenia, jakie artykułuje.
Temat wizyt duszpasterskich, czyli tzw. kolędy, od wielu tygodni budzi duże emocje. Wszystko dlatego, że w wielu parafiach księża decydują się na radykalne zmiany. Niektórzy duchowni deklarują, by wszyscy ci, którzy wyrażają chęć na przyjęcie księdza po kolędzie, zgłosili ten fakt w kancelarii. Ma to usprawnić proces wizyt. Na jeszcze inny pomysł wpadł duchowny z Bytomia.
Tuż po Dniu Wszystkich Świętych w domach i parafiach ruszają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. To okres wyjątkowy, bo nierozerwalnie wiąże się z tradycją przyjęcia u siebie chodzącego w ramach tzw. kolędy księdza. Nie wszyscy wiedzą jednak, że od kilku lat wizyty te odbywają się na zupełnie nowych zasadach. Nie bądźmy więc zaskoczeni, jeśli w naszych skrzynkach pocztowych znajdziemy specjalne karteczki.
Księża w kościołach powoli przygotowują się już do kolędy i podają wstępne plany wizyt duszpasterskich. Niektórzy proboszczowie wprost z ołtarza przekazują szczegółowe wytyczne wiernym. Jedna z warszawskich parafii zapowiada nawet, które mieszkania będą omijane. Są też specjalne życzenia.
Wielkimi krokami zbliża się okres świąteczny, a co za tym idzie także i czas na wizyty duszpasterskie. W tym roku w parafii pw. Św. Brata Alberta w Koziegłowach pod Poznaniem będą one miały jednak wyjątkowy charakter. Tamtejszy proboszcz już szykuje się do planowania tzw. kolęd i w związku z tym zwrócił się do wiernych z ważną prośbą. Czas na podjęcie decyzji jest tylko do końca listopada.
Wizyty duszpasterskie na przełomie roku to dobra okazja dla księży, by odwiedzić swoich wiernych oraz... podreperować parafialny budżet. A ten w ostatnich latach bywa różny, szczególnie w obliczu odpływu wiernych z polskich świątyń. Jak się jednak okazuje, niektóre parafie nie mają specjalnych powodów do narzekań. Podsumowania finansowe ostatniej kolędy zaskakują.
89-letni mężczyzna był gotowy na to, by przyjąć księdza po kolędzie. Po trwającym kilka godzin oczekiwaniu usłyszał, że do wizyty duszpasterskiej nie dojdzie, bo "w ten sposób się księdza po kolędzie nie zaprasza". Oburzony senior zadeklarował, że w takim razie żaden ksiądz nie postawi już nogi w jego mieszkaniu. Sytuacja uległa zmianie, gdy o zdarzeniu usłyszał łódzki arcybiskup Grzegorz Ryś.
W zastraszającym tempie topnieje grupa osób, których suspendowany ksiądz Michał Woźnicki nie zdążył jeszcze obrazić. Po tym, jak kontrowersyjny duchowny niepochlebnie wypowiadał się na temat swoich krewnych, kościelnych dostojników i pewnej policjantki, przyszedł czas na jedną z wiernych. Kobieta ośmieliła się bowiem wysłać kapłanowi SMS-a z uprzejmą prośbą. Treść wiadomości mocno oburzyła jednak ks. Woźnickiego, dlatego też postanowił on zrugać ją publicznie podczas ostatniego kazania.
Ksiądz Daniel Wachowiak podzielił się na portalu Twitter.com wynikami tegorocznej kolędy duszpasterskiej. Proboszcz parafii pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny w Piłce zrealizował obietnicę, którą złożył jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia.
Kolęda w niektórych kręgach niewątpliwie cieszy się złą sławą. Wszystko za sprawą chciwych kapłanów, którzy przynoszą wstyd skromniejszym kolegom po fachu. Tak było także tym razem. Wymagania księdza były skandaliczne.
Poruszającą historią z wizyty duszpasterskiej podzieliła się jedna z czytelniczek portalu gazeta.pl. Kobieta opowiedziała o kolędzie, jaką przyjęła jej babcia oraz włożonej do koperty sumy pieniędzy. Mimo że wierna pozostawała sceptyczna względem duchownego, to jego reakcja w momencie odebrania koperty pozytywnie ją zaskoczyła.
Choć temat tzw. kolędy zazwyczaj poruszany jest przy okazji opisywania zaskakujących, a czasem nawet szokujących, w złym tego słowa znaczeniu, zachowań księży, okazuje się, że Kościół nie wszędzie stracił jeszcze ludzką twarz. Biskup bydgoski Krzysztof Włodarczyk postanowił zrobić niemałą niespodziankę wiernym z jego parafii i osobiście odwiedził ich w mieszkaniach. Niemający pojęcia o niczym parafianie nie kryli swojej radości. - Chciałem choć przez chwilę być z ludźmi — tłumaczył swoją decyzję duchowny.
Kolęda 2023 trwa w najlepsze. Księża odwiedzają domy w całym kraju, a Polacy zastanawiają się, ile pieniędzy powinni włożyć do kopert. Okazuje się, że na zastrzyk gotówki mogą liczyć nie tylko kapłani, ale także ministranci. Ile dostaje młodzież?Kolęda 2023 w dobie inflacji spędza sen z powiek niejednemu Polakowi. W czasach, gdy ceny żywności są absurdalnie wysokie, nie każdego stać na hojny datek na rzecz parafii. Wiele osób postanawia zagryźć zęby, bo wstydzi się przyjąć księdza i nie wręczyć mu koperty. Niestety, nie brakuje duchownych, którzy jasno określają, ile wynosi "co łaska".
Ksiądz Tomasz Białoń podzielił się internautami ciekawą historią. Duchowny opowiedział sytuację, która przytrafiła mu się podczas tegorocznej kolędy. Wpis spotkał się z lawiną komentarzy. Zareagował nawet minister z PiS Adam Andruszkiewicz.
Znany w mediach społecznościowych "Ksiądz z osiedla" podzielił się z wiernymi przejmującą opowieścią, którą usłyszał podczas tegorocznej kolędy. Choć duchowny dał się poznać jako niezwykle pogodny sługa Boży, to tym razem opowiedziana przez niego historia była niezwykle poważna, a przede wszystkim miała bardzo smutny wydźwięk.
Proboszcz z Mazowsza zszokował parafian, gdy z ambony ogłosił kwotę, której danie w kopercie księdzu na kolędzie jest "niestosowne". Absurdalnych słów w kościele w miejscowości Lelis padło jeszcze więcej.
Ksiądz otworzył koperty z kolędy na oczach ludzi. Wskazał, że odpowiedź na pytanie "ile dać księdzu w kopertę" nie ma jednej odpowiedzi. Trzeba przyznać, że ksiądz Sebastian Picur podzielił się niecodziennym przemyśleniem.
Opowieści dotyczące niebotycznych wymagań księży i innych rozczarowań idących w parze z odwiedzinami duszpasterzy święcą w ostatnim czasie triumfy. Jedną z bulwersujących historii postanowiła podzielić się z portalem gazeta.pl pani Adrianna, która napisała pełen goryczy list. Kobieta przyznała w nim, że zrażona postawą kapłanów od kilku lat w ogóle nie przyjmuje ich w swoim domu. Dlaczego? Lista powodów jest naprawdę długa.
Kolęda nie zawsze wygląda normalnie, o czym świadczą poniższe historie. Księża są świadkami niecodziennych zdarzeń, ale i osoby przyjmujące w domach duszpasterza uczestniczą w scenach, które wydają się komedią. - Ksiądz wszedł, wyciągnął w moją stronę dłoń i powiedział: "Całuj!" - wspomina Magda.
Do niezwykle niepokojącej sytuacji doszło podczas odwiedzin duszpasterskich w Witkowie w powiecie gnieźnieńskim. Dorosły mężczyzna, do którego drzwi zapukał ksiądz, zaatakował towarzyszącego kapłanowi 9-letniego ministranta. Według relacji świadków, agresor używał wulgarnych słów, złapał chłopca za szyję, a także przydusił go ściany. To już kolejny bulwersujący incydent dotyczący ataków na chodzących po tzw. kolędzie.
W okresie sprawowania przez księży wizyt duszpasterskich w domach wiernych nie milknie dyskusja na temat tego, jak powinna wyglądać tzw. kolęda, jakie są jej główne cele i co z kojarzonymi z nią datkami w kopertach. Kolejny głos w debacie zabrał salwatorianin ks. Rafał Główczyński, który zaprezentował swój własny pogląd na tę kwestię i dodatkowo zdradził, jaka jest najczęstsza kwota, którą parafianie ofiarują odwiedzającym ich kapłanom.
Tradycyjna kolęda, czyli wizyty duszpasterskie w domach wiernych, wzbudza coraz więcej kontrowersji i wcale nie chodzi tu tylko i wyłącznie o jej finansowy wymiar. Jeden z mężczyzn nie krył swojego oburzenia wymaganiami, jakie postawili przed przyjmującymi ich parafianami księża z Czudca na Podkarpaciu. - Nie wierzę, że księża z Czudca mają na celu braterską rozmowę z parafianami - skarżył się w liście wysłanym do redakcji "Gazety Wyborczej".
Choć święta się jeszcze nie skończyły, część wiernych pomału przygotowuje się na przyjęcie wizyty duszpasterskiej w swoich domach. W specjalnie wydanym komunikacie, opolski biskup Andrzej Czaja mówił o potrzebie kultywowania wielowiekowej tradycji oraz powrotu do dawnych obyczajów i przestrzegł przed nieprzychylnym spojrzeniem sąsiadów.