Ksiądz zabrał głos ws. wręczania kopert podczas kolędy. Jego słowa mogą budzić zdumienie
W okresie sprawowania przez księży wizyt duszpasterskich w domach wiernych nie milknie dyskusja na temat tego, jak powinna wyglądać tzw. kolęda, jakie są jej główne cele i co z kojarzonymi z nią datkami w kopertach. Kolejny głos w debacie zabrał salwatorianin ks. Rafał Główczyński, który zaprezentował swój własny pogląd na tę kwestię i dodatkowo zdradził, jaka jest najczęstsza kwota, którą parafianie ofiarują odwiedzającym ich kapłanom.
Kolęda budząca kontrowersje
Galopująca inflacja sprawiła, że Polacy z jeszcze większą uważnością oglądają każdy grosz i kilka razy rachują wszystkie wydatki. Nic więc dziwnego, że sen z powiek spędza im to, jak w tym roku przyjmą księdza po kolędzie, który, w mniemaniu wielu, zamiast na szczerą rozmowę i wspólną modlitwę, oczekiwać będzie głównie właśnie na pełną kopertę.
Taki osąd byłyby może nieco mniej popularny, gdyby nie wypowiedzi niektórych kapłanów, wprost sugerujących, że bez hojnego datku się nie obejdzie. Na szczęście, istnieją jeszcze kapłani z prawdziwym powołaniem, którzy nie wykrzywiają sensu odwiedzin duszpasterskich i nie czyhają na nasze portfele.
Istota kolędy? Nawiązanie bliższej więzi
Wypowiedź ks. Rafała Główczyńskiego z parafii św. Michała Archanioła powinna być credo wszystkich duchownych, wybierających się do domów wiernych. Wypowiadając się na temat tzw. kolędy, kapłan przypomniał, że jej istotą jest przede wszystkim spotkanie i nawiązanie bliższej relacji między księdzem a parafianami.
- Mam wrażenie, że obecnie sens kolędy został mocno wypaczony. Części ludzi kojarzy się ona głównie ze zbieraniem kopert, niestety także przez samych księży, którzy potrafią dać odczuć, że jest to ważny element wizyty duszpasterskiej - ocenił.
Duchowny nadmienił również, iż zawsze stara się, by spokojnie porozmawiać z domownikami, choć to nie zawsze jest możliwe z uwagi na ograniczenia czasowe. Mimo tego przypomniał o sytuacji, która przydarzyła mu się w ubiegłych latach.
- Pamiętam kolędę, podczas której starsza kobieta na proste pytanie: "co u pani słychać?", zaczęła płakać i powiedziała, że ostatnio pochowała syna, a później męża. Takiego człowieka nie można z tym po prostu zostawić - stwierdził, radząc, abyśmy chcąc, by ksiądz dłużej z nami porozmawiał, zaproponowali mu spotkanie w innym terminie.
"Jeśli ktoś ma problem z dawaniem księdzu pieniędzy, to lepiej, żeby ofiary nie składał"
Ks. Główczyński zabrał także głos w najbardziej interesującej większość wiernych sprawie, dotyczącej kwestii datków ofiarowanych w kopercie. Biorąc pod uwagę duże kontrowersje towarzyszące temu tematowi, jego stanowisko dla wielu może być miłym zaskoczeniem. - Jestem zdania, że jeśli ktoś ma problem z dawaniem księdzu pieniędzy, to lepiej, żeby żadnej ofiary nie składał. Naprawdę, to nie jest konieczne. Lepiej, żeby potraktował kolędę jako zwykłe spotkanie - powiedział.
Przyznał także, że osobiście nie słyszał o parafiach mających odgórnie narzucony cennik za wizytę duszpasterską, a wszelkie podobne doniesienia docierają do niego jedynie z mediów. - Pewnie zdarzają się takie przypadki, ale mam wrażenie, że to margines - zdradził.
Przechodząc natomiast do meritum, czyli tego, ile Polacy najczęściej dają księżom, kapłan wyjawił, że zwykle są to kwoty rzędu 50-100 zł. Wyjaśnił przy tym, że parafie także mają swoje wydatki, a pieniądze z kolęd idą na pokrycie rachunków, wynagradzanie księży i dzielenie się z kurią, która z kolei przekazuje ofiarę m.in. na domy księży emerytów, seminaria duchowne lub misje.
- Ja zawsze na zakończenie pytam, czy dana rodzina nie ma pilniejszych wydatków. Biorę pieniądze dopiero wtedy, kiedy ktoś nalega. Wiem, że wielu księży robi podobnie - skwitował.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Dyspensa przed sylwestrem. W tych parafiach wierni nie muszą się powstrzymywać 30 grudnia
Świętokrzyskie. Tragedia w gminie Oleśnica. Ojciec znalazł zwłoki swojego 13-letniego syna
Nie żyje Aleksandra Kazubska. Kobieta rok temu uległa tragicznemu wypadkowi
Źródło: WP