Tragiczne zdarzenie w Namysłowie w woj. opolskim. W pierwszy dzień świąt służby otrzymały zgłoszenie o zgonie, do którego miało dojść u ośmiomiesięcznego dziecka. Matka niemowlęcia poinformowała strażaków, że zatruło się ono tlenkiem węgla, ci jednak wykluczyli obecność trującego gazu w mieszkaniu. Na miejscu trwają czynności z udziałem policji i prokuratury.
Ogromny pożar w jednym z bloków na przedmieściach Lyonu. Według wstępnych doniesień, nie żyje co najmniej 10 osób, w tym piątka dzieci. W akcji gaszenia ognia uczestniczy ponad 160 strażaków, przyczyny tragedii są ustalane.Pożar wybuchł w nocy z czwartku na piątek w liczącym siedem pięter bloku w miejscowości Vaulx-en-Velin pod Lyonem w środkowo-wschodniej Francji. Na miejsce zadysponowano ok. 70 zastępów straży pożarnej ze 165 strażakami na pokładzie. Ogień udało się opanować dopiero ok. 6 nad ranem.Akcja ratunkowa wciąż trwa, bowiem służby nadal poszukują w zgliszczach potencjalnych ofiar. Miejscowe władze podały, że w wyniku pożaru życie straciło już 10 osób, w tym pięcioro dzieci w wieku od 3 do 15 lat.Un important incendie est déclaré à Vaulx-en-Velin depuis 3h du matin.Un périmètre de sécurité est en place pour permettre l'intervention du @SDMIS, @SamuDeLyon et de la @PoliceNat69.Le Préfet a activé un centre opérationnel départemental et le plan nombreuses victimes. pic.twitter.com/HYcoCpOs07— Préfet de région Auvergne-Rhône-Alpes et du Rhône (@prefetrhone) December 16, 2022 Jak dodano, tragiczny bilans może jednak wzrosnąć, ponieważ wśród czternastu rannych, cztery osoby są w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. Lekkie obrażenia odniosło m.in. dwóch strażaków.📝🇫🇷France Lyon: ten dead including five children in a violent fire in Vaulx-en-Velin. Ten people were killed in a fire started in a seven-storey building in this eastern suburb of Lyon. Four people are also in absolute emergency. A violent fire broke out at 3:12 a.m. this Friday pic.twitter.com/DGFCOH0PfY— 🌐World News 24 🌍🌎🌏 (@DailyWorld24) December 16, 2022 Przyczyna pożaru nie jest znana, a jej ustalaniem zajmują się już odpowiednie organy. Minister Olivier Klein zapewnił o wsparciu, jakiego państwo zamierza udzielić władzom miasteczka. Ponadto, nad ranem udał się na miejsce, by rozmawiać z lokalnymi urzędnikami.Un violent incendie s’est déclaré cette nuit à Vaulx-en-Velin. Le bilan provisoire fait froid dans le dos.Je me suis entretenu avec @HeleneGeoffroy pour l’assurer du soutien de l’Etat.Je me rends sur place dès ce matin pour être aux côtés des habitants, des élus et des secours. pic.twitter.com/7tVPF8t5tZ— Olivier Klein (@OlivierKlein93) December 16, 2022 Artykuły polecane przez Goniec.pl:Potężny cios dla Władimira Putina. Jest porozumienie ws. sankcji na RosjęPiS idzie na ustępstwa, żeby otrzymać pieniądze z KPO. Co zakłada projekt ustawy?Zaginięcie Iwony Wieczorek. Wiceminister sprawiedliwości mówi o "wielkim przełomie" Źródło: PAP
Dramat w bytomskich Miechowicach. W czwartek policja zastała w jednym z mieszkań 23-letnią kobietę z niespełna 3-letnią córeczką, która nie wykazywała funkcji życiowych. Natychmiast przystąpiono do reanimacji, ale życia dziecka nie udało się uratować. Prokuratura postawiła matce dziewczynki zarzut zabójstwa. Sąsiedzi rodziny są w szoku i zachodzą w głowę, jak tak wielka tragedia mogła wydarzyć się tuż za ich ścianą.
Smutna wiadomość napłynęła z Małopolski. Nie żyje mały Wojtuś, który był najmłodszym strażakiem Ochotniczej Straży Pożarnej w Grajowie. Chłopczyk przegrał walkę ze złośliwym nowotworem. - Śp. Wojtuś wykazywał się niezwykłym sercem i wolą walki, jak na strażaka przystało - napisali druhowie w pożegnalnym poście opublikowanym w sieci.
Dramat w Swarzędzu w Wielkopolsce. Nie żyje czterolatka, u której doszło do zatrzymania krążenia. W pobliżu nie było wolnej karetki, dlatego na pomoc dziecku ruszyli strażacy i Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Dopiero po nich na miejsce dotarli ratownicy, ale życia dziewczynki nie udało się już uratować.
16-letnia mieszkanka Stanowa w woj. pomorskim najpierw urodziła swoje dziecko w domu, chwilę później miała zadźgać je ostrym narzędziem. Po zabójstwie ukryła zwłoki w zamrażarce. Kiedy zdrowie nastolatki się pogorszyło, zatroskana mama dziewczyny zaprowadziła córkę na wizytę do lekarza, gdzie ujawniła całą prawdę.
Pomorze. We wsi Stanowo pod Dzierzgoniem ujawniono ciało dziecka. Było ukryte w zamrażarce w jednym z domów mieszkalnych. Matką dziecka jest prawdopodobnie niepełnoletnia.- Znalezione zostały zwłoki, czy to jest płód, czy to jest noworodek, to dopiero się okaże po sekcji zwłok. Nic więcej w tej chwili nie mogę powiedzieć - poinformowała prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Londyn. Na początku lutego 2021 roku w londyńskiej dzielnicy Woolwich doszło do zgonu sześciomiesięcznego niemowlęcia. Po zakończeniu długiego śledztwa ujawniono, że dziewczynka straciła życie na skutek nieszczęśliwego wypadku.Tragedię poprzedzał zwyczajny wieczór - matka niemowlęcia zasnęła, tuląc je w ramionach po karmieniu. Około godziny 3 nad ranem ojciec maleństwa, który się przebudził, zauważył, że córka wysunęła się z objęć mamy i leży pod nią. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia.
Nieco ponad tydzień temu jedną z rodzin zamieszkującą Kotlin (wielkopolska) spotkała niewyobrażalna tragedia. Niespodziewanie zmarło dwumiesięczne dziecko. Okazuje się, że to nie pierwszy dramat w tym domu.
4,5-letni Leon zginął i został pogrzebany w lesie w Górkach nieopodal Garwolina. Znajomi 19-letniej matki przerwali milczenie i ujawnili, jak odbierali rodzinę. Dziennikarze Wirtualnej Polski dotarli także do informacji, że chłopcem opiekowała się przede wszystkim jego prababcia. Dopiero kilka miesięcy temu matka zamordowanego dziecka nagle zdecydowała o wyprowadzce i nagłym zabraniu 4,5-letniego Leona.4,5-letni Leon w brutalny sposób rozstał się z tym światem i nie milkną pytania na temat jego 19-letniej matki oraz jej partnera Damiana G. Wirtualna Polska dotarła do nowych informacji w tej sprawie.Zgodnie z ustaleniami wp.pl 4,5-letni Leon przebywał przede wszystkim pod czujnym okiem prababci. To również ona zgłosiła zaginięcie chłopca, którego nie widziała od 21 października. Od urodzenia to właśnie prababcia zajmowała się Leonem. Nagła decyzja Karoliny W. o zabraniu chłopca i przeprowadzce była nietypowa.
Sąd pozytywnie rozpatrzył wniosek Prokuratury Okręgowej w Siedlcach, która domagała się trzymiesięcznego aresztu dla 19-letnich Karoliny W. oraz jej konkubenta Damiana G. Parze został postawiony zarzut popełnienia zabójstwa w związku ze znalezieniem zakopanych w lesie zwłok 4-letniego Leona.
Według informacji przekazanych przez PAP, ojczym 4,5-letniego Leona, którego ciało znaleziono w garwolińskim lesie przyznał się do zakopania zwłok dziecka. W wyniku prowadzonego śledztwa policja miała otrzymać od mężczyzny przybliżoną lokalizację miejsca spoczynku chłopca. Matka chłopca oraz jej konkubent usłyszeli zarzut popełnienia zabójstwa.
Policja prowadzi śledztwo w sprawie śmierci trzylatka, który stracił życie pod kołami samochodu. Do zdarzenia doszło przed kościołem, tuż przed ceremonią zaślubin rodziców malca. Będący za kierownicą dziadek chłopca najprawdopodobniej nie zauważył go i wjechał wprost na niego. Dziś prokuratura ujawniła nowe szczegóły postępowania.
Policja zabezpieczyła ciało dwumiesięcznego chłopca, którego nie udało się uratować po przybyciu Zespołu Ratownictwa Medycznego. Pogotowie wezwała matka chłopca, która nie dostrzegała czynności życiowych u dziecka. To już druga taka tragedia, która nawiedziła rodzinę z Kotlina w woj. wielkopolskim. Rok wcześniej kobieta straciła dwumiesięczną córkę w podobnych okolicznościach.
Ustroń. 15-letni Paweł miał przed sobą całe życie, ale w czwartek 20 października rodzice nastolatka przekazali najgorszą możliwą wiadomość. Tydzień wcześniej chłopiec potrącony został na przejściu dla pieszych.Wszyscy liczyli, że finał wypadku z Ustronia (woj. śląskie) z czwartku 13 października będzie inny. Niestety lekarze przegrali walkę o życie 15-letniego Pawła. Rodzice nastolatka zamieścili na Facebooku porażającą wiadomość, której nie chce usłyszeć nikt. Co stało się w Ustroniu siedem dni wcześniej?
Wielkopolska. Trwa śledztwo w sprawie pożaru domu w Zalasewie. Prokuratura ujawniła, że dziewięcioletni chłopczyk, na którego ciało natknęli się strażacy gaszący pożar, został zamordowany. Zwłoki dziecka noszą ślady licznych obrażeń.W nocy z poniedziałku na wtorek w Zalasewie pod Poznaniem doszło do tragedii. Straż pożarna otrzymała zgłoszenie o pożarze w domu, w którym mieszkało małżeństwo z dwojgiem dzieci. W trakcie gaszenia funkcjonariusze ujawnili ciała domowników.
Tragiczny finał akcji ratunkowej w jednym z mieszkań w Jastrzębiu Zdroju. Służby zostały wezwane do dziecka, które potrzebowało pilnej pomocy. 4-letni chłopiec był reanimowany przez załogę karetki i Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, jednak jego życia nie udało się uratować. Prawdopodobnie doszło do nieszczęśliwego zachłyśnięcia.Horror rozegrał się we wtorek 11 października około godziny 20 w lokalu mieszkalnym na jednym z jastrzębskich osiedli. Jak wynika z relacji "Dziennika Zachodniego", po zgłoszeniu przez przerażonych opiekunów dziecka pilnej potrzeby pomocy ze strony służb ratunkowych, na miejsce zadysponowano karetkę pogotowia i śmigłowiec LPR, którego lądowanie zabezpieczali strażacy.
Tragedia w wielkopolskiej miejscowości Zalasewo. W nocy z poniedziałku na wtorek w jednym z domów wybuchł ogromny pożar, z którym walczyło aż osiem jednostek strażaków. Dach i poddasze uległy całkowitemu spaleniu. Niestety, z płonącego budynku nie udało się uratować czteroosobowej rodziny, w tym dwójki dzieci.Mała, granicząca z Poznaniem miejscowość Zalasewo w gminie Swarzędz nie może wyjść z szoku po horrorze, jaki rozegrał się w budynku jednorodzinnym przy ulicy Równej w nocy z poniedziałku na wtorek.Niebo nad miasteczkiem spowił gęsty, duszący dym unoszący się znad domu, w którym wybuchł potężny pożar, a który był zamieszkiwany przez czteroosobową rodzinę. Dramat rozpoczął się około północy.
Miniony tydzień zakończył się tragicznie dla rodziny siedmioletniego chłopca, którego na jednym z gliwickich osiedli potrącił samochód osobowy. Dziecko doznało poważnych obrażeń i zostało przetransportowane do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, ale mimo wysiłku lekarzy, jego życia nie udało się uratować. Okoliczności feralnego zdarzenia wyjaśnia policja.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Informacje z Gliwic to kolejne dramatyczne doniesienia o śmiertelnym wypadku z udziałem dziecka, który wydarzył się w ubiegły weekend. Jak informowaliśmy, w sobotę do prawdziwej tragedii doszło w powiecie radomskim, gdzie pod koła samochodu prowadzonego przez swojego dziadka wpadł trzylatek. Dzień później istny koszmar rozegrał się na Śląsku.
Tragiczne zdarzenie podczas ceremonii zaślubin w powiecie radomskim. W sobotę 8 października, na parkingu przed kościołem, w którym dojść miało do zawarcia małżeństwa, rozegrał się istny dramat z udziałem synka młodej pary. Trzyletni chłopiec został potrącony przez samochód prowadzony przez jego dziadka. W wyniku odniesionych obrażeń, dziecko zmarło.To miał być jeden z najpiękniejszych dni w życiu pary zakochanych z powiatu radomskiego. W sobotę 8 października grono najbliższych im osób zgromadziło się w kościele, by być świadkami podniosłego wydarzenia, czyli związania się przez nich węzłem małżeńskim. Wystarczyła jednak chwila, by sielanka przerodziła się w koszmar, który na zawsze pozostawił bolesny ślad w ich sercach.
Tragedia w stanie Nowa Południowa Walia w Australii. Policja odnalazła w porwanym przez powódź samochodzie ciało 5-letniego chłopca. Dziecko nie zdążyło opuścić pojazdu, zanim ten popłynął wraz z nurtem rzeki. Wcześniej z auta udało się ewakuować czterem pozostałym pasażerom. Powodzie w Nowej Południowej Walii to, niestety, nic nadzwyczajnego. Ulewne deszcze nawiedziły ten australijski stan choćby w marcu tego roku, zmuszając tysiące osób do opuszczenia swoich domów. Premier Australii wprowadził wówczas stan wyjątkowy, a w raporcie agencji Climate Council klęskę opisano jako jedną z najbardziej ekstremalnych klęsk żywiołowych w historii kraju.Kolejny kataklizm przyszedł wraz z przełomem czerwca i lipca, powodując liczne zniszczenia, m.in. lokalnych dróg oraz osuwiska. Nakazem ewakuacji lub informacją o potencjalnej potrzebie takowej objęto tym razem około 30 000 mieszkańców stanu, a w działaniach pomagało wojsko.Nie minęły nawet trzy miesiące, a żywioł znów zaatakował. Dla Australijczyków oznacza to kolejne dni, jak nie tygodnie, nierównej walki z siłami natury, a czasem także osobiste dramaty.
Policja z hrabstwa Muscogee poinformowała o znalezieniu ciała 2-letniego Aresa, którego zaginięcie kilkanaście godzin wcześniej przyjęli. Według zeznań rodziców, dziecko w godzinach nocnych przyszło do ich sypialni i "wsunęło" się do łóżka. Po przebudzeniu domowników chłopca już nie było.
Mazowieckie. W jednym z mieszkań w podwarszawskim Piastowie odnaleziono zwłoki piętnastomiesięcznego dziecka. Portal Warszawa w Pigułce donosi, że maleństwo zostało zakatowane na śmierć. Wirtualna Polska z kolei twierdzi, że zatrzymano ojca ofiary. Informacji na ten moment nie potwierdza prokuratura.Policja otrzymała zgłoszenie o śmierci dziecka w nocy z czwartku 15 września na piątek 16 września. - Potwierdzamy śmierć dziecka w jednym z mieszkań w Piastowie - przekazała w rozmowie z PAP podkom. Małgorzata Wersocka z Komendy Stołecznej Policji.
Potworna tragedia w Łopacinie w gminie Sońsk na Mazowszu. 3,5-letnia dziewczynka zmarła w szpitalu po tym, jak zatruła się chemikaliami. Jej rodzice zastosowali wcześniej w domu bardzo silny środek przeciwko gryzoniom. Policja i prokuratura prowadzą śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.Dramat rozegrał się we wtorek w liczącym niecałe 300 mieszkańców Łopacinie nieopodal Ciechanowa. To właśnie tam młode małżeństwo z 3,5-letnią córeczką wybudowało swój wymarzony dom, który zaczęło wykańczać. Sielankę przerwała jednak ogromna tragedia.
W niedzielę całym krajem wstrząsnęła informacja o zwłokach miesięcznej dziewczynki znalezionych w jednym z mieszkań na warszawskim Wilanowie. Do zbrodni przyznała się matka dziecka, która po nieudanym ataku ostrym narzędziem na dwójkę swych synów, uciekła z miejsca zdarzenia. W rozmowie z "Onetem" sąsiedzi kobiety mówią o spokoju, który wydawał się panować w tej rodzinie.
11-letnia Oliwia zgłosiła do szkolnej higienistki, gdy z nosa zaczęła lecieć jej krew. Kobieta nie była w stanie zatamować krwawienia, więc wezwała pogotowie. W szpitalu matka dziewczynki usłyszała, że ordynator nie przyjmie dziecka na oddział, ponieważ "nie ma leczenia krwawienia z nosa i na to się nie umiera". 11-letnia Oliwia zmarła tego samego dnia. Wstrząsające doniesienia z Nowej Rudy.11-letnia Oliwia miała przed sobą całe życie, ale splot nieszczęśliwych wypadków sprawił, że w jeden dzień wszystko legło w gruzach. Zaczęło się od pozornie banalnego krwotoku z nosa.Dziewczynka zalała się krwią z nosa w czasie lekcji. Udała się do szkolnej pielęgniarki, ale ta nie była w stanie poradzić sobie z problemem i wezwała karetkę. To początek tragedii. Rodzice 11-latki zamiast wyprawiać urodziny, będą odwiedzać ją na cmentarzu.
Potworne odkrycie stołecznej policji. W niedzielę 4 września funkcjonariusze zostali wezwani do jednego z mieszkań na Wilanowie, w którym ujawnili zwłoki miesięcznej dziewczynki. W środku znajdowała się też dwójka rannych chłopców, których matka pozostawiła samych i uciekła. 32-latkę ujęto dopiero po kilkunastu godzinach na cmentarzu w Starych Babicach. Będzie zeznawać w prokuraturze.Wiele wskazuje na to, że w miniony weekend na warszawskim osiedlu w dzielnicy Wilanów doszło do mrożącej krew w żyłach zbrodni. Luksusowa dzielnica jest wstrząśnięta po tym, jak w mieszkaniu niewzbudzającej żadnych podejrzeń wśród sąsiadów rodziny ujawniono ciało zakatowanej dziewczynki i dwójkę jej poważnie rannych braci.
Ośmioletnie bliźniaki i ich 18-letnia siostra zginęli, chociaż mieli przed sobą całe życie. Irlandzka policja wprost określa to zdarzenie, jako "brutalny incydent". - Lećcie wysoko, małe aniołki, nasze serca są złamane - napisała anonimowa osoba, która zostawiła pod domem w Dublinie bukiet kwiatów. Zatrzymany w tej sprawie ma zaledwie 20 lat.Bliźniaki miały zaledwie osiem lat, a ich siostra dopiero wkraczała w dorosłość. Wszystko w zaledwie kilka chwil przepadło. Irlandia wrze po ujawnieniu śmierci trojga dzieci na dublińskim osiedlu Tallaght.- Obudziłam się, usłyszałam zamieszanie, głosy, krzyki, wszędzie widziałam migające światła. To wszystko działo się za moim domem, to przerażające - mówiła sąsiadka ofiar w rozmowie z dziennikarzami BBC. Co tam się stało?