Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Świadkowie tragedii przerwali milczenie. Dostrzegli w wodzie jedną rzecz, to może być kluczowy dowód
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 03.07.2023 12:34

Świadkowie tragedii przerwali milczenie. Dostrzegli w wodzie jedną rzecz, to może być kluczowy dowód

prom
Pixabay/@vic_neo

Nie milkną echa tragedii, jaka wydarzyła się w czwartek 29 czerwca na pokładzie promu Stena Spirit. Za burtę łodzi wypadła 36-letnia Polka Paulina oraz jej 7-letni syn Lech. Oboje zostali wyciągnięci z wody, jednak zmarli w szwedzkim szpitalu po długiej reanimacji. Co chwilę w sprawie pojawiają się nowe szczegóły. Jedna z pasażerek promu zdradziła właśnie, co zwróciło jej uwagę na wodzie tuż po wypadku. Czy to może być przełom w sprawie?

Tragedia na Bałtyku

Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w czwartek 29 czerwca po godzinie 16. Z promu Stena Spirit wypadł 7-letni chłopiec, a za nim na ratunek bohatersko wskoczyła 36-letnia matka. Niemal natychmiast wszystkie poinformowane o zdarzeniu służby przystąpiły do akcji ratunkowej. Brały w niej udział również okręty NATO stacjonujące w pobliżu. 

Po około godzinie od zajścia matka oraz jej 7-letni syn zostali odnalezieni. Nie było to łatwe, bowiem oboje byli ubrani w ciemne kolory i nie mieli na sobie kamizelek ratunkowych. Przetransportowano ich natychmiast do szpitala w Karlskronie. Niestety dzień później rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Ciarka przekazał, że matka i jej synek nie żyją.

Wstyd na cały świat. Nagrała 48-latkę z Wrocławia, sprawa trafiła na policję

Świadek zdarzenia zauważył to w wodzie

W dramatycznej sprawie pojawia się coraz więcej szczegółów. Według ustaleń „Faktu” 36-latka pochodziła z Grudziądza, natomiast jej syn był zameldowany w Trójmieście. Ojciec przebywa za granicą i nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Z relacji świadków, którzy również byli obecni na pokładzie promu Stena Spirit wynika, że kobieta wyglądała na przemęczoną, a dziecko trzymała w wózku mimo jego wieku. 

- Pamiętam, że myślałam, że to nietypowe mieć w wózku takie duże dziecko, ale chłopiec może był w jakiś sposób niepełnosprawny. Ona wyglądała na zmęczoną, przygnębioną - opowiadała w rozmowie z "Faktem" pani Beata.

Inna z pasażerek zwróciła uwagę na coś bardzo nietypowego: - Partner zauważył kartkę papieru w wodzie. Wtedy szalupa krążyła już daleko od promu. Kartka była formatu A5. Od razu zapytał mnie, czy to może list pożegnalny. Nie wiem, czy wyłowiono ten papier, nawet nie wiem, czy mój partner miał rację - zdradziła kobieta.

Śledztwo w sprawie śmierci matki i syna

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała, że śledztwo prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i samobójstwa jego matki.

- W wyniku podjętych czynności w sprawie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku dotyczącej śmierci dwojga polskich obywateli aktualnie śledztwo w tej sprawie prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i targnięcia się na życie przez matkę - przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk dla PAP.

To stawia sprawę w zupełnie nowym świetle. Pierwsze informacje, które przedostały się do mediów, świadczyły o tym, że chłopiec wypadł za burtę w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a matka rzuciła się na ratunek, próbując ocalić swoje dziecko.

 

Źródło: Fakt/PAP