To on odnalazł w wodzie Paulinę. Łamiącym głosem ujawnił przykre szczegóły akcji
Kilka dni temu doszło do dramatycznego zdarzenia na Morzu Bałtyckim. Polka płynąca promem linii Stena Line, wskoczył do wody na ratunek 7-letniemu synowi, który wypadł za burtę. Po dramatycznej akcji ratunkowej udało się ich odnaleźć, niestety kilka godzin później oboje zmarli w szpitalu. Teraz szwedzki pilot Anders Olsson, który znalazł Polkę w wodzie, opowiada o dramatycznej akcji. Nie ukrywa swoich emocji.
Dramatyczna akcja nad Bałtykiem
Dramatyczną akcją ratunkową nad Morzem Bałtyckim żyła niemal cała Polska. Kobieta, która wskoczyła za swoim synem bohatersko do wody, wykazała się ogromną odwagą i sercem. Internauci nie kryli swojego podziwu w stosunku do heroicznego zachowania matki. Niestety jej życia nie udało się uratować. 7-letni syn również zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.
- Zanim dowiemy się, co konkretnie oznacza alarm "człowiek za burtą", to zawsze wiadomo o potencjalnym zagrożeniu życia. To bardzo proste, można to nazwać wręcz rodzajem rutynowego alarmu - powiedział Anders Olsson w rozmowie ze szwedzką telewizją SVT. To on był pilotem helikoptera ratowniczego szwedzkiego centrum ratownictwa, który został wysłany nad Bałtyk w celu odnalezienia Polki oraz jej syna.
- Gdy dowiadujemy się, że za burtę wypadło dziecko, a matka wskoczyła do wody, sytuacja się zmienia. Wtedy myśli zaczynają krążyć, jednak trzeba starać się utrzymać dystans. Nie możemy dopuszczać emocji - dodał.
Zacznie się już w poniedziałek rano w Biedronce. "Limit dzienny 3 opakowania"Pilot w emocjonalnym wyznaniu: "Co mogliśmy zrobić inaczej?"
W rozmowie ze szwedzką telewizją Anders Olsson zdradził kulisy akcji nad Bałtykiem. Pilot przyznaje, że w takich sytuacjach zawsze ekipa ratunkowa ma w głowie mnóstwo myśli i refleksji, czy ich działania były wystarczające…
- Potem oczywiście, kiedy wróciliśmy do domu i kiedy odwoziliśmy ich do Karlskrony, zaczęliśmy myśleć: "Co mogliśmy zrobić inaczej? Czy mogliśmy coś zrobić? Czy było coś, co mogliśmy zrobić lepiej?". To oczywiście trudne. Jesteśmy ludźmi, którzy też pracują - powiedział Olsson na antenie telewizji SVT.
Mężczyzna nie ukrywał swoich emocji. Jego głos cały czas drżał. Dramatyczna akcja ratunkowa i śmierć matki oraz jej małego dziecka wyraźnie odcisnęła na nim swoje piętno.
Poszukiwania matki i syna były utrudnione z powodu ich ubioru
Szwedzki pilot stwierdził również, że ekipa była bardzo dobrze zorganizowana i przygotowana do operacji. Zostali szybko zaalarmowani i natychmiast podjęli działania.
Mimo iż akcja ratunkowa rozpoczęła się momentalnie, to odnalezienie kobiety i jej syna nie było wcale takie łatwe. Jak się okazuje, byli oni ubrani w ciemne kolory i nie mieli na sobie kamizelek ratunkowych. Wypatrzenie dwójki było więc bardzo utrudnione.
W akcji brały również udział okręty NATO, jednak to ekipa Andersa Olssona odnalazła naszych rodaków. Po tym, jak zauważyli kobietę, jeden z ratowników został spuszczony do wody, gdzie zabezpieczył i wyciągnął Polkę. Od razu podjęto reanimację.
- Moja załoga natychmiast rozpoczęła resuscytację. Podpięli ją pod tlen, podłączyli defibrylator i urządzenie do automatycznego uciskania klatki piersiowej. Opiekowali się kobietą przez całą drogę do szpitala w Karlskronie z resuscytacją krążeniowo-oddechową - relacjonował Anders Olsson.
Według „Faktu” ofiarami tragedii na promie była 36-letnia Paulina oraz jej 7-letni syn Lech. Pochodzili z Grudziądza.
Źródło: Fakt/svt.se