Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Śmiertelne potrącenie 14-latka na pasach. Porażające, co znajomi ujawnili o sprawcy
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 08.01.2025 10:56

Śmiertelne potrącenie 14-latka na pasach. Porażające, co znajomi ujawnili o sprawcy

zatrzymany
Fot. Komenda Stołeczna Policji

Andrzej K., który przed kilkoma dniami wjechał w 14-letniego chłopca na warszawskiej Woli, po czym uciekł z miejsca zdarzenia, został aresztowany. Niestety życia nastolatka nie udało się uratować. Na jaw wychodzą wstrząsające informacje na temat życiorysu sprawcy tragedii.

Wstrząsające informacje na temat Andrzeja K., sprawcy tragedii na Woli

43-letni Andrzej K. wjechał w 14-letniego Maksyma na przejściu dla pieszych na warszawskiej Woli, po czym bez udzielenia jakiejkolwiek pomocy uciekł z miejsca zdarzenia. Chłopak w krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł. Policja rozpoczęła szeroko zakrojoną akcję w celu odnalezienia sprawcy. W sieci opublikowano nagrania z monitoringu, na których widać było, że mężczyzna poruszał się białym busem. Już następnego dnia został zatrzymany.

Dzięki zaangażowaniu wszystkich dostępnych środków technicznych i operacyjnych ustalono, że sprawca świadczy pracę na rzecz jednej z firm kurierskich działających na terenie Warszawy. To z kolei pozwoliło na ustalenie pojazdu, zlokalizowanie miejsca jego postoju, jak również ustalenie osoby kierującej tym samochodem w czasie zdarzenia - przekazała Komenda Stołeczna Policji.

Andrzej K. w chwili zatrzymania znajdował się w stanie nietrzeźwości, miał blisko 2 promile alkoholu w organizmie. Na jaw wychodzą wstrząsające informacje na temat życiorysu mężczyzny, które w rozmowie z reporterem TVN Uwaga ujawniają jego znajomi. 

Gigantyczny pożar w USA, ewakuowano ponad 30 tys. osób. "Apokaliptyczne sceny"

Szokujące informacje o Andrzeju K. "Rzadko kiedy był trzeźwy"

Andrzej K. miał czynny zakaz prowadzenia samochodów. Szokujące jest to, że na co dzień pracował w firmie kurierskiej, dlatego praktycznie codziennie jeździł busem i dowoził paczki. Dziennikarze TVN Uwaga dotarli do dwóch osób, które znają Andrzeja K. Ujawniają bardzo przykre szczegóły. 

Często przewijał się w naszym warsztacie. (…) Raz przyjechał do nas z kolegą. Mój szef zapytał, jak to możliwe, że jeździ jako kurier. On powiedział: "Mam drugiego i jak jest policja, to on przeskakuje i bierze to na siebie". Jeździli we dwóch, a później słyszałem już, że jeździ sam - opowiada rozmówca TVN Uwaga.

Jak dodaje, gdy pojawiał się w warsztacie i widać było, że jest pijany, próbowano informować o tym policję. Bez skutku.

Raz zadzwoniliśmy na policję, a policja na to: "Proszę przyjechać na komendę i to zgłosić". Nie przyjechali na miejsce - tłumaczy mężczyzna.

ZOBACZ: 14-latek zginął tragicznie na przejściu dla pieszych. Druzgocące wieści o matce chłopca

Inny rozmówca przyznaje, że Andrzej K. "rzadko kiedy był trzeźwy". Wiadomo, że mężczyzna w przeszłości był już notowany za nielegalne przewożenie imigrantów. 

Ostatni jego wybryk był taki, że został złapany za przewożenie imigrantów spod granicy. Opowiadał, że wchodził do lasu i wybierał, kogo weźmie. 2000 euro od głowy. Często przewozili ich w dni meczów Jagiellonii Białystok. Byli malowani i ubierali w stroje kibiców, by nie można ich było rozpoznać - tłumaczy w rozmowie z TVN Uwaga.

Andrzej K. nie okazywał w sądzie żadnej skruchy

Wczoraj Andrzej K. został doprowadzony do Sądu Rejonowego dla Warszawy - Woli. Sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu mężczyzny. Jak relacjonuje Fakt, podczas wizyty w sądzie po 43-latku nie było widać żadnej skruchy. 

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba przekazał, że według ustaleń bus, którym poruszał się zatrzymany mężczyzna, nie jechał "zbyt szybko", nie doszło do rozbicia szyby. 

ZOBACZ: Polacy pojechali za granicę, teraz śmieje się z nich cały świat. Nagranie z gór widziały miliony

Najprawdopodobniej doszło do uderzenia lusterkiem samochodowym dość wysoko zawieszonym w tego typu pojeździe, które rzeczywiście zostało uszkodzone - powiedział prok. Skiba.

Kierujący według zeznań, "nie był świadomy, że potrącił człowieka". Samochód nie miał żadnych poważniejszych uszkodzeń.

kspw.png
fot. KSP