14-latek zginął tragicznie na przejściu dla pieszych. Druzgocące wieści o matce chłopca
Kilka dni temu przy ul. Ordona w Warszawie doszło do ogromnej tragedii. 14-letni chłopiec został potrącony na przejściu dla pieszych, a dzień później zmarł w szpitalu. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, jednak policji szybko udało się go znaleźć. Mężczyzna usłyszał już zarzuty. Tymczasem śledczy przekazali informacje o stanie matki nastolatka.
Tragedia na pasach. Nie żyje 14-latek
Tragedia rozegrała się w piątek, 3 stycznia na przejściu dla pieszych w rejonie skrzyżowania ulic Ordona i Jana Kazimierza. Doszło tam do potwornego wypadku. 14-letni chłopiec został śmiertelnie potrącony przez busa. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia, jednak już następnego dnia policjantom udało się go namierzyć.
Mężczyzna został zatrzymany na warszawskim Ursynowie. Jest to Polak, 43-latek. Jest znany, jeśli chodzi o policyjne kartoteki. Był wielokrotnie notowany za różnego rodzaju przestępstwa. W trakcie zatrzymania nie krył zaskoczenia. Był w stanie nietrzeźwości. W jego organizmie odnotowano około dwóch promili alkoholu. Aktualnie mężczyzna znajduje się w policyjnej izbie zatrzymań - powiedział podczas niedzielnego briefingu prasowego podkomisarz Jacek Wiśniewski z Komendy Stołecznej Policji.
Jeszcze tego samego dnia podejrzany usłyszał zarzuty, które dotyczą spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia - grozi za to kara od 5 do 20 lat pozbawienia wolności. Mężczyźnie przedstawiono również zarzut naruszenia sądowego zakazu prowadzenia pojazdów - od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
33-latka i 71-latek stracili życie w dramatycznych okolicznościach. To nie koniec tajemniczych zgonów Ile dać księdzu do koperty? Polacy wskazali konkretne kwotyKara może być skumulowana do 25 lat, ale na pewno grozi mu nie mniej niż 5 lat pozbawienia wolności. (…) W kilkanaście godzin po zatrzymaniu podejrzany został przewieziony do prokuratury na czynności ogłoszenia zarzutów (...). Działaliśmy bardzo szybko, biorąc pod uwagę, że tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po jego postawie - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Skiba.
Podejrzany o zabicie 14-latka trafi do aresztu
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej prokuratura poinformowała o złożeniu wniosku do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu dla podejrzanego. “Istnieją przesłanki szczególne. Obawa mataczenia w sprawie, obawa ukrywania się” - podał prokurator Skiba.
ZOBACZ: Wyszło na jaw, kim był śmiertelnie potrącony 14-latek. Szokujące zeznania sprawcy
Śledczy nie mają dowodów na to, by mężczyzna w chwili wypadku kierował pojazdem w stanie nietrzeźwości. Miał wyjaśnić, że w momencie zdarzenia nie zauważył, by ktoś przechodził przez pasy. Mundurowi ustalili, że uderzył 14-latka lusterkiem.
Słyszał głuche uderzenie, ale nie zinterpretował tego jako potrącenie człowieka. Nie był rozbity przód tego auta, było tylko uszkodzone lusterko, ale on nie widział tego uszkodzenia, tak twierdził. Odjechał kilkaset metrów dalej na pobliską stację benzynową. Po pewnym czasie zorientował się, że coś się wydarzyło. Podejrzany wywnioskował to po dużej ilości świateł policyjnych. Wtedy zaczęło do niego dochodzić, że coś się mogło wydarzyć - przekazał prok. Skiba.
Prokuratura ujawniła informacje o matce zmarłego 14-latka
Prokuratura zapowiedziała, że będzie dalej wyjaśniać sprawę. “Będziemy wszystko dalej analizować pod względem tych dowodów, którymi dysponujemy. Materiał filmowy, którym prokuratura dysponuje, jest wstrząsający” - stwierdził rzecznik warszawskiej prokuratury.
Śledczy prowadzą także przesłuchania. W poniedziałek, 6 stycznia mieli rozmawiać z matką zmarłego 14-latka. Sprawa jest jednak bardzo utrudniona ze względu na stan kobiety.
Matka chłopca nie została przesłuchana ze względu na stan, w jakim się znajduje - przekazał “Faktowi” prokurator Skiba.
Rzecznik przekazał ponadto, że ofiara wypadku to obywatel Ukrainy. “Fakt” spekuluje, że feralnego popołudnia chłopiec mógł wracać z krótkich zakupów. Na poparcie tych słów przywołuje produkty, jakie były rozrzucone w miejscu zdarzenia.