Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > 8-letnia Ola wyszła ze szkoły i ślad po niej zaginął. Rodzicom został tylko tornister
Irmina Jach
Irmina Jach 15.04.2025 12:03

8-letnia Ola wyszła ze szkoły i ślad po niej zaginął. Rodzicom został tylko tornister

Ola Bielawska
Fot. materiały policyjne

Ola Bielawska, mieszkanka niewielkiej wsi Biadaszki w województwie łódzkim, była grzeczną, odpowiedzialną dziewczynką i wzorową uczennicą. Gdy 14 czerwca 2002 roku nie wróciła do domu, rodzice, sąsiedzi i policjanci natychmiast ruszyli na poszukiwania. W trakcie trwającego 23 lata śledztwa ustalono, że Oleńka prawdopodobnie nie żyje, a sprawca jej śmierci trafił do więzienia na 7 lat. Mimo to ciała 8-latki nie udało się odnaleźć do dziś.

Zaginęła Ola Bielawska

Ola Bielawska niedługo przed zaginięciem przeprowadziła się z mamą i rodzeństwem do sąsiedniej wsi — Osowej. Dziewczynka nie zniosła zmiany miejsca zamieszkania dobrze. Cierpiała na myśl o pożegnaniu z nauczycielami i kolegami z klasy. Jako że do zakończenia roku szkolnego pozostały dwa tygodnie, rodzice pozwolili jej dokończyć go w Biedaszkach, do których dojeżdżała miejskim autobusem.

14 czerwca 2002 roku, tak jak każdego dnia, mama Oli czekała na córkę na przystanku autobusowym. Poprzednie dni nie były dla niej łatwe. 12 czerwca zadzwoniła na policję w związku z awanturą domową wszczętą przez pijanego męża. Mężczyzna został aresztowany na 48 godzin. Wkrótce okazało się, że to nie koniec dramatu. 

Ola nie wróciła do domu. Rodzice rozpoczęli poszukiwania od domu sąsiadów, w którym dziewczynka spędzała czas po szkole. Okazało się, że chwilę przed godz. 15 powiesiła tornister na płocie i poszła na łąkę pobawić się z kolegą. Chłopiec utrzymywał, że po wszystkim widział koleżankę na przystanku. Poszukiwania skupiły się początkowo na pobliskim lesie. Niestety, nie przyniosły oczekiwanych skutków.

Nie żyje Jadwiga Jankowska-Cieślak. Miała 74 lata. Świat polskiego kina w żałobie

Ola Bielawska została zamordowana przez przyjaciela rodziny?

Wkrótce, za sprawą anonimowego telefonu, policja zwróciła uwagę na ojca Oli. Waldemar Bielewski — według informatora — miał porwać córkę, by wraz z nią zamieszkać z poznaną podczas zagranicznego wyjazdu kobietą. Mężczyzna został aresztowany i poddany badaniu wariografem, które potwierdziło, że nie jest zamieszany w zniknięcie 8-latki. Okazało się, że w tym czasie przebywał w warsztacie samochodowym szwagra.

Kolejnym podejrzanym stał się Robert B. 24-letni przyjaciel rodziny mocno angażował się w poszukiwania dziecka. Twierdził równocześnie, że 14 czerwca 2002 roku widział pędzące okolicznymi drogami auto. Mężczyzna plątał się w zeznaniach, a wynik badania wariografem wzbudził podejrzenia śledczych. Ostatecznie przyznał się, że zabił Olę, ale utrzymywał, że dziewczynka straciła życie na skutek nieszczęśliwego wypadku. Z jego zeznań wynika, że przypadkowo uderzył ją 50-kilogramowym workiem z paszą.

Ciało 8-latki miał ukryć w zbożu, a po trzech tygodniach, gdy proces rozkładu był już zaawansowany, wrócił na miejsce ukrycia zwłok, by polać je kwasem z akumulatora. Następnie miał spalić szczątki w parniku. Kilka dni później zmienił wersję. Zeznał, że udusił Olę, bo między nimi doszło do "czegoś bardzo złego". Trzecią wersję poznaliśmy podczas wizji lokalnej. Robert B. twierdził wówczas, że przypadkiem uderzył dziecko widłami, co skutkowało tragicznym w skutkach upadkiem.

To jednak nie koniec. 24-latek podczas kolejnych przesłuchań tłumaczył, że poćwiartował zwłoki dziewczynki i nakarmił nimi świnie. Poproszony o dowody, wskazał miejsce, w którym ukrył włosy Oli. Wezwany na miejsce pies policyjny odnalazł fragment skalpu z rudymi włosami spiętymi zieloną frotką. Mama dziewczynki potwierdziła, że należały do jej córki. Śledczym nie udało się przeprowadzić badań DNA, gdyż szczątki miały zostać poddane obróbce termicznej.

ZOBACZ TAKŻE: Prowadziła debatę w TV Republika. Trudno uwierzyć, kim jest jej mąż, mało kto o tym wie

Robert B. trafił do więzienia na 7 lat

Robert B. usłyszał zarzut zabójstwa Aleksandry Bielawskiej. Jego proces miał jednak charakter poszlakowy. Poza zeznaniami podejrzanego, policjanci nie dysponowali konkretnymi dowodami. 24-latek nie okazał skruchy. Zeznał, że w trakcie przesłuchań był torturowany przez funkcjonariuszy.

Sąd pierwszej instancji w 2004 roku skazał go na 7 lat więzienia, zakładając, że Ola zginęła na skutek wypadku. Dwa lata później sąd apelacyjny podwyższył wymiar kary do 25 lat. Po kolejnej apelacji sędzia przychylił się do wersji o nieumyślnym spowodowaniu śmierci, za co skazał Roberta B. na 5 lat więzienia. Kolejne 2 lata miał odsiedzieć za zbezczeszczenie zwłok. W 2010 roku wyszedł na wolność.