Rozpaczliwe słowa żony Felicjana Andrzejczaka nad jego trumną. Miłość nie do opisania
Bliscy i fani pożegnali Felicjana Andrzejczaka. Ceremonia pogrzebowa legendarnego wokalisty odbyła się w poniedziałek 23 września. W pewnym momencie głos na cmentarzu postanowiła zabrać żona zmarłego. Jej przemówienie chwyta za serce. Oto co powiedziała.
Nie żyje Felicjan Andrzejczak
Informacja o śmierci Felicjana Andrzejczaka wstrząsnęła całą Polską. Legendarny muzyk zmarł niespodziewanie we wtorek 17 września 2024 roku. Miał 76 lat. Były wokalista zespołu "Budka Suflera" na zawsze zapisał się w pamięci polskich słuchaczy. Wszystko dzięki przebojom takim tak "Jolka, Jolka pamiętasz" czy "Czas ołowiu". Artysta od pewnego czasu zmagał się jednak z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Ujawnili kwoty za baby shower Hakiela. Wykosztował się, żeby ogłosić chłopca Nagle na pogrzeb Felicjana Andrzejczaka podjechała czarna limuzyna. Niesłychane, kto z niej wysiadłKochany Felku, Przyjacielu, jeszcze chwilę temu razem staliśmy na scenie... Nie mam słów, żeby Cię pożegnać… Odpoczywaj w spokoju. Serce pęka... Droga Rodzino, przyjmij moje kondolencje - pożegnał go Krzysztof Cugowski za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Żona Felicjana Andrzejczaka zabrała głos podczas pogrzebu
Ceremonia pogrzebowa Felicjana Andrzejczaka odbyła się w poniedziałek, 23 września 2024 roku. Uroczystość na cmentarzu poprzedziła msza święta w Kościele NMP Królowej Polski w Świebodzinie. Legendarnego muzyka pożegnać postanowili fani oraz przyjaciele z całego kraju. Wśród tych drugich wyróżnić można m.in. Tomasza Zeliszewskiego, Mieczysława Jureckiego, a także Joannę Dudkowską. Podczas ceremonii pojawił się również Jacek Kawalec, który obecnie współpracuje z Budką Suflera.
ZOBACZ: Piorunująca wiadomość na chwilę przed pogrzebem Felicjana Andrzejczaka. Nikt się nie spodziewał
Byłego wokalistę "Budki Suflera" pożegnała oczywiście cała najbliższa rodzina. Podczas uroczystości na cmentarzu głos zabrać postanowiła nawet żona zmarłego, Jadwiga. Podczas wzruszającej przemowy kobieta pożegnała swojego ukochanego, a także wspomniała o niezwykłej więzi, która ich łączyła. Warto wspomnieć, że para przez niemal 54 lata tworzyła razem zgrane małżeństwo.
Kochał swoich fanów jak własną rodzinę. Kochał to, co robił. Bawił się tym, co robił. To było jego życie. Jednak najważniejsza była rodzina, dzieci, wnuki, dom, do którego wracał po koncercie nawet w nocy, żeby być u siebie. Dzięki Ci kochanie za 54 lata wspólnego życia. Kochamy Cię - powiedziała wstrząśnięta całą sytuacją żona muzyka.
Wokalista chorował na nowotwór
Przypomnijmy, że artysta od pewnego czasu chorował na nowotwór. Mimo to cały czas koncertował i starł się być aktywny zawodowo. W połowie sierpnia był gościem Krzysztofa Cugowskiego w trakcie koncertu w Karwi. Podczas rozmowy z serwisem "Fakt" kolega po fachu zmarłego wspomniał, że to właśnie wtedy dowiedział się o tragicznej chorobie.
Był moim gościem 15 sierpnia 2024 r. na moim na koncercie w Karwi. Wtedy się dowiedziałem, że jest ciężko chory - wspominał były wokalista zespołu.
ZOBACZ: Felicjan Andrzejczak wyznał prawdę tuż przed śmiercią. Chodzi o jego żonę
Ze słów byłego wokalisty “Budki Suflera” wynika jednak, że to nie nowotwór był główną przyczyną śmierci artysty. Krzysztof Cugowski zdradził, że 76-latek miał doznać udaru i nie wybudzić się ze śpiączki.
Jak teraz ze mną grał, widać było, że jest chory. Jeszcze śpiewał normalnie, ale widać było, że coś mu dolega. Niestety teraz odszedł. Ale nie umarł na to, co mu dolegało, tylko podobno miał udar, wczoraj się nie wybudził ze śpiączki - dodał.