Nie żyje Felicjan Andrzejczak. Już wiadomo, na co zmarł
Felicjan Andrzejczak, były wokalista Budki Suflera i jeden z najbardziej charakterystycznych głosów swojego pokolenia, zmarł 17 września. Nieco ponad tydzień wcześniej zagrał, jak się później okazało, swój ostatni koncert. Wiemy, co było przyczyną śmierci.
Nie żyje Felicjan Andrzejczak. Legendę sceny pożegnał Krzysztof Cugowski
Felicjan Andrzejczak w latach 1982-1983 był wokalistą Budki Suflera i to właśnie on odpowiadał za oryginalne wykonanie niezapomnianej ballady “Jolka, Jolka pamiętasz”, którą do dziś określa się ich największym przebojem. Muzyk miał odejść z zespołu głównie przez różnice zdań co do kierunku artystycznego, w jakim chcieli zmierzać pozostali członkowie grupy.
Artysta zmarł 17 września 2024 roku, o czym w swojej relacji przekazał portal Świat Gwiazd. W mediach społecznościowych pojawił się także poruszający wpis Krzysztofa Cugowskiego, żegnający przyjaciela.
Ksiądz zamykał kościół, porwała go powódź. "Nie mogliśmy mu pomóc" Niewiarygodne, co schorowany Marcin Miller zrobił dla fanki. Polały się łzyKilkanaście dni przed śmiercią Felicjan Andrzejczak zagrał ostatni koncert
Mimo że Felicjan Andrzejczak odszedł z zespołu, to nie porzucił kariery i przez kolejne 40 lat aktywnie tworzył, koncertował oraz współpracował z artystami przy akcjach specjalnych, jak nagranie w 2005 roku utworu “Pokonamy fale” – piosenki na rzecz wsparcia ofiar tsunami po trzęsieniu ziemi na Ocenie Indyjskim.
I ta pasja do muzyki towarzyszyła mu do ostatniej chwili, bo jeszcze 7 września zaśpiewał na dożynkach gminy Rzepin (powiat słubicki). Kilka dni później opublikował relację z wydarzenia, którą można obejrzeć poniżej.
Przyczyna śmierci Felicjana Andrzejczaka
Były wokalista Budki Suflera w maju tego roku skończył 76 lat. Niewiele było wiadomo o jego stanie zdrowia, choć to właśnie jego pogorszenie, według relacji Świata Gwiazd, miało być przyczyną śmierci. Informację tę przekazała portalowi osoba z otoczenia muzyka, która wyznała, że mimo trwającej długo choroby, lekarze byli dobrych myśli.
Od dłuższego czasu zmagał się z ciężką chorobą. Lekarze byli jednak optymistyczni. Niestety we wtorek doszło do tragedii – przekazał informator.
Zobacz: Wielka woda nie zatrzyma się na Wrocławiu. Ekspert nie ma złudzeń