Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Raport Gońca ze Świata. Czarne chmury nad TikTokiem oraz rosyjskie groźby nuklearne
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 26.03.2023 22:05

Raport Gońca ze Świata. Czarne chmury nad TikTokiem oraz rosyjskie groźby nuklearne

None
BRENDAN SMIALOWSKI/AFP/East News

Doniesienia ze świata z mijającego tygodnia zostały zdominowane przez wizytę Xi Jinpinga w Moskwie, jednak w kolejnym wydaniu Raportu Gońca ze Świata poruszamy także inne tematy. W Syrii doszło do ataków na amerykański personel. Nad TikTokiem zbierają się ciemne chmury, a jego szef był przesłuchiwany w Kongresie. Miedwiediew zagroził użyciem broni jądrowej w przypadku próby wyzwolenia Krymu, a Putin poinformował o rozmieszczeniu taktycznej broni jądrowej na terytorium Białorusi. 

Rosja grozi bronią jądrową

Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji Dmitrij Miedwiediew po raz kolejny zagroził użyciem broni jądrowej. Odnosząc się do przewidywanej ukraińskiej kontrofensywy, były rosyjski prezydent stwierdził, że próba odzyskania przez Ukrainę Półwyspu Krymskiego może być podstawą do użycia broni nuklearnej.

- Jeśli mówimy o jakiejkolwiek poważnej ofensywie, która jest związana z próbą odzyskania Krymu, to jest absolutnie jasne, że jest to podstawa do użycia wszystkich środków obrony, w tym przewidzianych w Doktrynie Odstraszania Nuklearnego, gdy użycie jakiegokolwiek rodzaju broni przeciwko Rosji zagraża istnieniu samego państwa - odgrażał się Miedwiediew.

Rosja nielegalnie zaanektowała Krym w 2014 roku, jednak Ukraina do dziś uznaje półwysep za tymczasowo okupowany i planuje, w bliżej nieokreślonej przyszłości, jego odbicie z rąk okupantów. Dmitrij Miedwiediew uznał, że próba odzyskania przez Ukraińców Krymu będzie atakiem zagrażającym istnieniu Rosji, a w związku z tym Rosjanie mogą użyć każdego rodzaju broni. Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy były prezydent Rosji odgraża się użyciem broni jądrowej. Od czasu rozpoczęcia przez Rosję pełnoskalowej inwazji, Miedwiediew już wiele razy groził Ukrainie oraz poszczególnym krajom Zachodu.

W sobotę (25.03) Władimir Putin przekazał z kolei, że Rosja planuje rozmieszczenie taktycznej broni jądrowej na Białorusi. Rosyjski dyktator powiedział, że osiągnął w tej sprawie porozumienie z białoruskim przywódcą Alaksandrem Łukaszenką, który miał domagać się tego typu działań już od jakiegoś czasu.

Putin stwierdził, że to działanie nie narusza zapisów porozumienia o nierozprzestrzenianiu broni nuklearnej, ponieważ Stany Zjednoczone także rozmieszczają tego typu broń na terytorium swoich sojuszników. Rosja miała przekazać już Białorusi system rakietowy Iskander, a do 1 lipca ma zakończyć się budowa specjalnego magazynu dla taktycznej broni jądrowej.

Decyzja Putina została już skrytykowana przez NATO, USA oraz Unię Europejską. Stany Zjednoczone oceniają, że ryzyko użycia broni jądrowej przez Rosję jest niewielkie. Decyzja Putina ma prawdopodobnie związek z sytuacją w Ukrainie, gdzie rosyjskie wojska nie posuwają się naprzód i obawiają się ukraińskiej kontrofensywy. Kreml używa gróźb nuklearnych od początku inwazji na Ukrainę w celu osłabienia ukraińskiego morale oraz zachodniego wsparcia dla Ukrainy. 
 

Raport Gońca ze Świata. Putin odwiedza Ukrainę, a Trump wzywa do protestów

Atak na siły amerykańskie w Syrii. USA odpowiedziały nalotami

W czwartek (23.03) doszło do ataku drona na jedną z baz wojskowych w Syrii, w której stacjonują m.in. wojska USA. W wyniku ataku zginął amerykański pracownik cywilny, a rannych zostało pięciu żołnierz i inny cywil. Z kolei w piątek (24.03), według amerykańskich urzędników, doszło do kolejnych dwóch ataków na amerykańskie siły stacjonujące w Syrii, w wyniku których ranny został jeden pracownik cywilny.

O atak oskarżone zostały proirańskie milicje związane z Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej. W związku z atakami Stany Zjednoczone przeprowadziły naloty odwetowe na cele powiązane z irańskimi siłami w Syrii. Poinformował o tym sekretarz obrony USA Lloyd Austin, który przekazał, że ustalono, iż dron, przy użyciu którego zaatakowano siły amerykańskie, pochodził z Iranu.

Bilans ofiar uderzeń odwetowych USA nie jest dokładnie znany, jednak wiadomo, że pierwsze z nich doprowadziło do śmierci kilkunastu osób powiązanych z irańskimi siłami. Przedstawiciele władz USA oraz dowódca sił amerykańskich na Bliskim Wschodzie zapowiedzieli, że Stany Zjednoczone są gotowe na dalsze uderzenia w cele powiązane z Iranem i będą broniły swoich obywateli.

To największa eskalacja na linii Iran-USA na Bliskim Wschodzie od kilku lat. Dochodzi do niej w czasie, kiedy w regionie dochodzi do ważnych przetasowań, w wyniku których Arabia Saudyjska, dotąd najważniejszy sojusznik Stanów Zjednoczonych wśród państw arabskich, ponownie nawiązuje stosunki dyplomatyczne ze swoim największym regionalnym rywalem, Iranem oraz Syrią. 
 

Czarne chmury nad TikTokiem. Czy Amerykanie zostaną pozbawieni dostępu do tej aplikacji?

W czwartek (23.03) na przesłuchaniu przed Kongresem USA stawił się dyrektor generalny TikToka Shou Zi Chew, który przez prawie 5 godzin odpowiadał na pytania zaniepokojonych amerykańskich kongresmenów. W Stanach Zjednoczonych trwa obecnie bardzo żywiołowa debata na temat tego, czy władze nie powinny zakazać Amerykanom używania tego serwisu w związku z obawami o bezpieczeństwo narodowe.

Władze między innymi Stanów Zjednoczonych, Kanady, Unii Europejskiej, Nowej Zelandii czy Wielkiej Brytanii zakazały swoim urzędnikom korzystania z aplikacji TikTok na urządzeniach służbowych w obawie o bezpieczeństwo danych. To jednak dopiero początek, ponieważ coraz więcej amerykańskich polityków opowiada się za całkowitym zakazem korzystania z aplikacji na terenie USA.

Administracja Joe Bidena stoi na stanowisku, zgodnie z którym chińskie władze mają wykorzystywać serwis TikTok do zbierania i przetwarzania informacji o użytkownikach z całego świata, a także promować treści szkodliwe dla społeczeństwa. Spółką macierzystą TikToka jest ByteDance z siedzibą w Pekinie, co najbardziej niepokoi światowe rządy.

40-letni szef TikToka zapewniał amerykańskich kongresmenów, że zarządzany przez niego serwis nie jest zależny od Komunistycznej Partii Chin ani od żadnych innych władz, a 60% jego akcji należy do inwestorów pochodzących spoza Chin. Co więcej, Chew przekonywał, że w związku z nową polityką firmy, wszystkie dane użytkowników ze Stanów Zjednoczonych mają być przechowywane na serwerach znajdujących się na terytorium USA i należących do amerykańskiej firmy Oracle. Kongresmeni, delikatnie mówiąc, nie wydawali się jednak przekonani do tych tłumaczeń.

Amerykańska administracja obawia się, że w związku z tym, iż macierzysta spółka TikToka ma siedzibę w Chinach, będzie musiała ona przekazać wszelkie dane o swoich użytkownikach chińskim władzom, w razie przedstawienia takich żądań. Wynika to wprost z wprowadzonych w ostatnich latach zmian w chińskim prawie. Co więcej, zależności pomiędzy ByteDance a TikTokiem pozostają dalej nie do końca jasne dla światowej opinii publicznej.

Kongresmeni przepytywali szefa wspomnianego serwisu także o kwestie cenzurowania w nim treści związanych z łamaniem praw człowieka przez chińskie władze. Singapurczyk nie potrafił jednak odeprzeć tych zarzutów.

Kolejnym kwestią, która zagraża istnieniu TikToka na amerykańskim rynku, jest trwająca wojna handlowa pomiędzy USA a Chinami. Rozprawienie się z serwisem może być jednym z ciosów, jaki Stany Zjednoczone chcą zadać chińskiej gospodarce. Władze USA miały niedawno zażądać, by chińscy właściciele TikToka sprzedali swoje udziały. W przeciwnym razie grozili, że zablokują możliwość funkcjonowania aplikacji na terenie Stanów Zjednoczonych. Całkowita blokada serwisu mogłaby jednak zaszkodzić amerykańskim firmom technologicznym, które prowadzą interesy w Chinach. 
 

Dożywocie za seks z osobą tej samej płci. Drakońskie prawo w Ugandzie

We wtorek (21.03) parlament Ugandy przegłosował ustawę, która ma wprowadzać kolejne, drastyczne ograniczenia praw osób LGBTQ+. Zgodnie z zapisami przyjętej przez parlament ustawy, wyłącznie za identyfikowanie się jako osoba należąca do społeczności LGBTQ+ można trafić do więzienia na 20 lat, a za stosunek seksualny z osobą tej samej płci na dożywocie.

Z kolei za "kwalifikowane przestępstwa homoseksualne" grozić będzie nawet kara śmierci. Do tego typu przestępstw zalicza się m.in. stosunek seksualny z osobą tej samej płci poniżej 18. roku życia, a także stosunek, w którym jeden z partnerów jest nosicielem wirusa HIV. Nowa ustawa zakazuje również wszelkiej aktywności skupiającej się na promocji homoseksualizmu.

Nowe prawo wejdzie w życie, jeśli podpis pod nim złoży prezydent kraju Yoweri Museveni, który znany jest ze swojego negatywnego stosunku do osób LGBTQ+. Przegłosowanie ustawy przez ugandyjski parlament zostało już skrytykowane przez wiele międzynarodowych organizacji oraz rządów. Nie wiadomo, jaką decyzję w sprawie nowego prawa podejmie prezydent kraju, jednak aktywiści oraz przeciwnicy ustawy mają nadzieję, że Museveni weźmie pod uwagę konsekwencje polityczne, które mogą wynikać z podpisania tego aktu.

 

Źródło: Reuters, Associated Press, Africanews, Washington Post, TASS