Majątek Mateusza Morawieckiego problemem dla PiS. Dlaczego premier go nie ujawni?
We wtorek (26.09) portal Onet ujawnił majątek, który Mateusz Morawiecki miał przepisać na swoją żonę. Jest to ściśle strzeżona tajemnica, której premier nie chce ujawnić już od wielu lat. Według szacunków dziennikarzy Onetu przez ręce Mateusza i Iwony Morawieckich w ostatnich latach przeszły nieruchomości warte prawie 120 milionów złotych. Dlaczego premier, zamiast ujawnić swój pokaźny majątek, próbuje nakłonić do tego samego Donalda Tuska? Odpowiedź jest prosta - bogactwo Morawieckiego to spory problem wizerunkowy dla Prawa i Sprawiedliwości.
Majątek Mateusza i Iwony Morawieckich
Dziennikarze portalu Onet dotarli do umów o podziale majątku pomiędzy Mateuszem Morawieckim i jego żoną. Pierwszą z nich Morawieccy zawarli 20 grudnia 2013 roku, a na jej mocy na własność Iwony Morawieckiej przeszły atrakcyjne nieruchomości na Dolnym Śląsku. Mowa tutaj, chociażby o kilkukondygnacyjnym lokalu użytkowym o powierzchni 658 m2 przy placu Grunwaldzkim we Wrocławiu, dwóch mieszkań, o powierzchni 31 m2 i 75 m2, przy ulicy Oławskiej czy działce rolnej o powierzchni 1,1372 ha w miejscowości Żerniki Wrocławskie. Małżonkowie mieli wtedy oszacować wartość wszystkich przekazanych nieruchomości na 16 mln złotych. Jak zaznacza jednak portal Onet, dzisiaj mogłyby być one warte znacznie więcej, nawet 96 milionów złotych.
Na kilka miesięcy przed przejęciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość Mateusz oraz Iwona Morawieccy po raz kolejny podzielili swój wspólny majątek. Na mocy umowy notarialnej z 2015 roku przepisana na małżonkę premiera została m.in. luksusowa willa na warszawskim osiedlu Marina Mokotów. Dziennikarze Onetu podają, że dom jest dziś wart nie mniej niż 10,5 mln zł.
Według szacunków portalu Onetu przychód Iwony Morawieckiej z samej tylko sprzedaży nieruchomości przekroczył w ostatnich trzech latach 21 milionów złotych. Zysk ze sprzedaży małżonka premiera miała z kolei przeznaczyć na zakup kolejnych, nowych nieruchomości, tym razem w Warszawie oraz miejscowościach nadmorskich.
Wielka awantura w TVP Info. Wszyscy krzyczeli i sobie przeszkadzaliPremier odpiera zarzuty i atakuje Tuska
O sprawie sporego i tajnego majątku Mateusza Morawieckiego zrobiło się głośno już kilka lat temu. W związku z tym, że tłumaczenia premiera w tej kwestii nie były przekonujące, opinia publiczna nabrała podejrzeń i Prawo i Sprawiedliwość musiało zareagować. Niedługo przed wyborami w 2019 roku partia rządząca przygotowała ustawę, która miała powodować, iż majątki członków rodzin najwyższych urzędników państwowych staną się jawne. W ten sposób PiS chciało przekonać opinię publiczną, że premier jest transparentny i jest w stanie ujawnić majątek swojej żony, jak tylko w życie wejdą odpowiednie przepisy. Dlaczego nie zrobił tego dobrowolnie? Może dlatego, że wiedział, iż taki krok mógłby zaszkodzić jego partii w kampanii wyborczej z 2019 roku. Problem w tym, że niedługo po wyborach ustawa ta trafiła do Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej, który stwierdził, że jej zapisy są niezgodne z konstytucją. Ustawa wylądowała w koszu, a opinia publiczna nadal nie wiedziała, jak duży majątek zgromadził Mateusz Morawiecki.
Do publikacji Onetu za pośrednictwem mediów społecznościowych odniósł się Donald Tusk. "Nie trzeba było, Mateuszu, ukrywać, tylko się chwalić. Sto milionów do przodu, gdy wokół wojna, pandemia i drożyzna, to jest naprawdę imponujące osiągnięcie. Na Nobla" - napisał przewodniczący Platformy Obywatelskiej.
Mateusz Morawiecki do medialnych doniesień odniósł się w dosyć osobliwy sposób. Premier stwierdził, że artykuł opublikowany przez portal Onet był atakiem na niego oraz jego rodzinę, jednak w żaden sposób nie odniósł się do jego treści, a tym samym nie zaprzeczył doniesieniom dziennikarzy. - Ja zostawiłem wysoko płatną pracę dla służby publicznej Polsce. A Tusk zostawił służbę publiczną Polsce dla pracy w Brukseli w imię niemieckich interesów. Ja zostawiłem ogromne pieniądze dla Polski. A on zostawił Polskę dla ogromnych pieniędzy niemieckich w Brukseli - mówił Morawiecki. Wcześniej we wpisie w mediach społecznościowych premier zwrócił się do Donalda Tuska i napisał, by ten "nie grał cwaniaka" i pokazał "ile euro zarobił w Brukseli".
Dlaczego premier nie chce ujawnić swojego majątku? [KOMENTARZ]
Dlaczego Mateusz Morawiecki, w imię transparentności życia publicznego, nie chce ujawnić swojego majątku i powodów, dla których większość dobytku przepisuje na żonę? Taki ruch mógłby okazać się tragiczny w skutkach dla kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. To, że premier jest człowiekiem majętnym, nie ulega wątpliwości. Nie ma też powodów, by było inaczej, ponieważ Morawiecki przez bardzo długi czas zajmował najwyższe stanowiska w sektorze bankowym, będąc członkiem rady nadzorczej oraz prezesem banku z kapitałem zagranicznym. Według szacunków mediów premier za swoją pracę w sektorze bankowym mógł zarobić nawet kilkadziesiąt milionów złotych.
Nie ma więc wątpliwości co do tego, że na obecnym stanowisku Mateusz Morawiecki zarabia znacznie mniej. Ujawnienie wielomilionowego majątku premiera mogłoby jednak poważnie zaszkodzić wizerunkowi jego samego oraz partii. Jak Prawo i Sprawiedliwość miałoby bowiem wytłumaczyć swoim wyborcom, że na czele partii, która ma być blisko ludzi i ich problemów znajduje się multimilioner? Jak wytłumaczyć, że partia, która różnego rodzaju elity, w tym także te finansowe, kreuje na wrogów "zwykłych" Polaków, na stanowisko premiera wybrała człowieka, który dorobił się na byciu zagranicznym banksterem?
Nie byłoby to z pewnością łatwe, szczególnie w trakcie trwającej kampanii wyborczej, w której PiS m.in. przez aferę wizową przeszło do defensywy. Dlatego premier woli milczeć, a Prawo i Sprawiedliwość na zarzuty nie odpowiada. Sztab partii Jarosława Kaczyńskiego jednak robi, co może, by temat wysokich zarobków i majątku obrócić na swoją korzyść i atakuje Donalda Tuska za to, że "porzucił" Polskę na rzecz intratnego stanowiska w Brukseli. Pozostaje jedynie zastanowić się, co myślą sobie wszyscy europosłowie Prawa i Sprawiedliwości z Beatą Szydło na czele, kiedy ich koledzy z partii mówią o "porzucaniu" Polski dla zarobków w euro. Czy oni w takim wypadku również porzucili Polskę?
Źródło: Goniec.pl/Onet