Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > 14-letni Maksym zginął na przejściu dla pieszych. Dramatyczne słowa matki, prosi o pomoc
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 09.01.2025 11:26

14-letni Maksym zginął na przejściu dla pieszych. Dramatyczne słowa matki, prosi o pomoc

znicze
fot. Wojciech Olkusnik/East News

Mama 14-letniego Maksyma, który zginął na przejściu dla pieszych na warszawskiej Woli, jest zrozpaczona. Kobieta nie ukrywa, że sytuacja jest dla niej niezwykle bolesna, a dodatkowe trudności pojawiają się każdego kolejnego dnia. - Muszę prosić o pomoc, bo nie wiem, jak organizuje się w Polsce pogrzeb - przyznaje. Pani Swietłana opowiada o dramatycznych kulisach zdarzenia.

14-letni Maksym zginął na przejściu dla pieszych, dramatyczne słowa jego matki

Tragiczne wydarzenia miały miejsce w piątek 3 stycznia ok. godz. 17.00 w rejonie skrzyżowania ulic Ordona i Jana Kazimierza na oznakowanym przejściu dla pieszych na warszawskiej Woli. 43-letni Andrzej K. wjechał w 14-letniego Maksyma, po czym bez udzielenia jakiejkolwiek pomocy uciekł z miejsca zdarzenia. Chłopak w krytycznym stanie trafił do szpitala, gdzie zmarł.

Policji bardzo szybko udało się namierzyć kierowcę busa. Jak przekazała w niedzielę Komenda Stołeczna Policji, w chwili zatrzymania mężczyzna miał prawie 2 promile alkoholu w organizmie. Był dobrze znany organom ścigania, wcześniej wielokrotnie notowany za różne przestępstwa. 

Dzięki zaangażowaniu wszystkich dostępnych środków technicznych i operacyjnych ustalono, że sprawca świadczy pracę na rzecz jednej z firm kurierskich działających na terenie Warszawy. To z kolei pozwoliło na ustalenie pojazdu, zlokalizowanie miejsca jego postoju, jak również ustalenie osoby kierującej tym samochodem w czasie zdarzenia - informowała Komenda Stołeczna Policji.

Dziennikarze TVN Uwaga rozmawiali ze znajomymi Andrzeja K., którzy ujawnili, że mężczyzna "rzadko kiedy był trzeźwy". Karany był m.in. za nielegalne przewożenie imigrantów. 

Ostatni jego wybryk był taki, że został złapany za przewożenie imigrantów spod granicy. Opowiadał, że wchodził do lasu i wybierał, kogo weźmie. 2000 euro od głowy. Często przewozili ich w dni meczów Jagiellonii Białystok. Byli malowani i ubierali w stroje kibiców, by nie można ich było rozpoznać - mówił rozmówca TVN.

Ofiarą tragedii na Woli był 14-letni Maksym. Razem z rodziną przyjechał do Polski z Ukrainy, kilka dni po wybuchu wojny. Jego mama w rozmowie z Wirtualną Polską opowiedziała dramatyczne kulisy zdarzenia. Przyznaje, że ma problemy z organizacją pogrzebu swojego syna.

Nie żyje młody ksiądz. Stracił życie, gdy wracał z kolędy

Mama tragicznie zmarłego 14-letniego Maksyma prosi o pomoc

Mama tragicznie zmarłego Maksyma, pani Swietłana, ujawnia, że jej syn chodził do polsko-ukraińskiej szkoły. W Warszawie przebywali od dwóch lat. Chłopak bardzo dobrze znał dzielnicę, gdzie aktualnie trwa remont, są ograniczenia w ruchu. Właśnie przez trwające prace przejście dla pieszych utworzono tam w specjalnym miejscu.

Kobieta ujawnia, że o tragedii dowiedziała się od znajomych syna. 14-latek tego wieczoru miał się z nimi spotkać.

Koleżanka zaniepokoiła się, że go nie ma. Czekała, dzwoniła, ale on nie odpowiadał. Zobaczyła, że w okolicy jest dużo pojazdów na sygnale. Kiedy sprawdziła lokalizację jego telefonu, natychmiast do mnie zadzwoniła. Ja zawsze dbałam o to, żeby jego znajomi mieli mój numer - opowiada pani Swietłana w rozmowie z WP.

Kobieta podkreśla, że Maksym był jej jedynym synem. Ma jeszcze córkę, która aktualnie jest równie zrozpaczona. Była bardzo zżyta z bratem. Tragedia wywróciła życie rodziny do góry nogami. Pani Swietłana wprost przyznaje, że kolejnym problemem jest kwestia pogrzebu.

Mama zmarłego nastolatka ma problem z organizacją pogrzebu

Pani Swietłana przyznaje, że kwestia pogrzebu syna jest kolejnym problemem. Kobieta nie wie, jak zorganizować pochówek, potrzebuje pomocy. Jak mówi, chciałaby, aby pogrzeb Maksyma odbył się w Polsce, ponieważ jej syn tu właśnie chciał mieszkać.

Nie wiem jednak, jak to wszystko zorganizować, nie mogę pochować syna. Nie wiem, jak to jest z miejscem na cmentarzu, nie jest dla mnie jasna też kwestia ZUS-u. Jak mam to wszystko zrobić prawidłowo? Potrzebuję pomocy - przyznaje.

Kobieta nie ukrywa, że chciałaby pochować syna w godny sposób. 14-latek miał wielu kolegów i znajomych, którzy również będą chcieli towarzyszyć mu w ostatniej drodze. W okolicach przejścia dla pieszych, gdzie doszło do tragedii, pojawiły się znicze i kwiaty. 

ZOBACZ: Mężczyzna, który groził Owsiakowi, wpadł w ręce policji. Wyciekły szokujące fakty

EN_01641472_0019.jpg
W tym miejscu doszło do tragedii (fot. Wojciech Olkusnik/East News)