Właścicielka lokalu nie zapomni jednego z klientów. Bardzo przykra sytuacja
"Zawieszony paragon" zyskuje w Polsce coraz większa popularność, a historie ze zwykłych barów pokazują, że dla niektórych to prawdziwa deska ratunku. Właścicielka lokalu z Gdyni opowiedziała o seniorze, który próbował znaleźć w menu najtańszą potrawę, a ostatecznie przyznał, że od kilku dni nic nie jadł. - Miał łzy w oczach - powiedziała kobieta.
"Zawieszony paragon": co to jest?
Od jakiegoś czasu w lokalach w całym kraju można znaleźć tablice korkowe pełne paragonów. Nie jest to jednak sposób na radzenie sobie ze śmieciami, a specjalna akcja. “Zawieszony paragon” polega na kupowaniu posiłku, który… zje ktoś inny.
“Zawieszony paragon” pomaga osobom w kryzysie, które nie mogą pozwolić sobie na zakup jedzenia i zjedzenie treściwego obiadu. - Widzę, jak ciężko żyje się rencistom i emerytom w Polsce. Często są to osoby samotne, które dostają minimalne świadczenia. Opłacają rachunki, lekarstwa i na końcu nie starcza im już na posiłki. Muszą głodować - powiedziała w rozmowie z portalem o2.pl Olimpia Brymas.
Kobieta jest właścicielką “Od Tereski Kuchnia Domowa”. Lokal mieści się w Gdyni. Chociaż cena prawie pół litra zupy to zaledwie od 8 do 10 złotych, to nie każdy klient może sobie na pozwolić. Pani Olimpia wróciła pamięcią do sytuacji, która utwierdziła ją w przekonaniu, że “zawieszony paragon” to bardzo potrzebna inicjatywa.
Niecodzienne zakończenie "Faktów" TVN. Piotr Kraśko nagle wydał oświadczenieStaruszek przyszedł do baru, obsługa zwróciła na niego uwagę
Pewnego razu próg gdyńskiego baru przekroczył niepozorny senior. Pani Olimpia w rozmowie z portalem o2.pl wspomina, że sytuacja dobrze zapadła jej w pamięci. Nie bez powodu. Ta historia zmiękczy nawet najtwardsze serce.
- Miał coś koło 70 lat. Z wyglądu był schludny i bardzo skromny. Jednak zachowywał się dość specyficznie. Na początku nic nie mówił, bacznie się przyglądał, nerwowo się kręcił - mówiła właścicielka “Od Tereski Kuchnia Domowa”.
Ostatecznie senior zaczął wypytywać o ceny poszczególnych dań. Obsługa nie miała wątpliwości, że w bardzo zgrabny i skromny sposób próbuje wybadać, czy może sobie na coś pozwolić. - Domyśliłam się, że może brakować mu pieniędzy na opłacenie jedzenia. To ogromnie delikatny temat - wyznała właścicielka. Wtedy padły słowa, które zmieniły wszystko.
Senior "miał łzy w oczach"
- Udało mi się z niego wyciągnąć, że od paru dni nic nie jadł, bo nie ma pieniędzy. Mówił, że przerastają go rachunki i opłaty za lekarstwa. Natychmiast dostał od nas dwudaniowy obiad w pudełkach. Niestety od tamtego czasu się nie pojawił. Zapraszamy znów! - powiedziała Olimpia Brymas w rozmowie z dziennikarzami.
Nie ukrywała, że był to bardzo emocjonalny moment w jej pracy. Doświadczyła faktycznej mocy akcji “zawieszonego paragonu”. - Miał łzy w oczach, ja tak samo. To bardzo przykra sytuacja. Serce pęka, jak niektórzy muszą głodować - dodała właścicielka gdyńskiego lokalu.
Źródło: o2.pl