Niestandardowe zjawisko zostało zarejestrowane na terenie Leszna przez jednego z przejeżdżających kierowców. Na nagraniu został uwieczniony groźnie wyglądający wir zwany inaczej "diabłem pyłowym". Eksperci podkreślają, że jest on znacznie słabszy od niszczycielskich trąb powietrznych, niemniej może napędzić strachu obserwatorom.W środę 22 czerwca w Lesznie można było zaobserwować niezwykle nietypowe zjawisko. Zostało ono zarejestrowane przez jednego z kierowców poruszających się tuż po godzinie 14.00 Alejami Konstytucji 3 Maja.Na materiale wideo dokładnie widać, jak na pustym placu umiejscowionym przy pasażu obok galerii Leszno szaleje okazały wir. Zdecydowana większość przerażonych internautów, jak i naocznych świadków tego zdarzenia sądziła, że była to mała trąba powietrzna.Eksperci z dziedziny zjawisk meteorologicznych rozwiali wszelkie wątpliwości, informując, że to nietypowe zjawisko to tzw. diabeł pyłowy. Specjaliści, w tym Polscy Łowcy Burz podkreślają, że jest to zjawisko krótkotrwałe i nie jest tak niebezpieczne, jak trąba powietrzna.
Afganistan. Rozstępująca się ziemia, zrujnowane domy, lawiny błotne i ponad tysiąc zabitych. Afgańska prowincja Paktika była dzisiaj świadkiem naturalnej katastrofy, jakiej nie widzieliśmy już od dawna. I choć liczona w skali Richtera siła trzęsienia ziemi nie jest aż tak przerażająca, to liczba ofiar mrozi krew w żyłach. Zwłaszcza, że liczyć jeszcze nie skończono. Wszystko zaczęło się o 1:30 czasu lokalnego, gdy Afgańczycy pogrążeni byli w głębokim śnie. Część z nich nie zdążyła się wybudzić, kiedy ściany zaczęły pękać, a domy walić. Powietrze wypełniło się pyłem i błagającymi o pomoc krzykami. Ulice zasypały gruzy i osuwające się błoto. Afganistan pogrążył się w chaosie. - Krzyczałam razem z dziećmi i sąsiadami. Jeden z pokoi całkiem się zawalił. Widzieliśmy wnętrza innych domów - mówi Fatima. - Budynki były w gruzach. Wszędzie leżeli martwi i ranni. Wysłali nas do szpitala. Mnóstwo ciał - opowiada Faisal. Same wstrząsy już się skończyły. Jednak dopiero teraz docierają do nas informacje o prawdziwych rozmiarach tej tragedii. Ponad 1000 ofiar śmiertelnych i 1500 rannych. 6,1 w skali Richtera. Takiego trzęsienia ziemi Afganistan nie doświadczył od ponad dwóch dekad. Zresztą zasięg katastrofy był znacznie większy. Wstrząsy dało się odczuć aż w Pakistanie. Według świadków, wiele ofiar to bardzo młode dzieci.
Do przerażającego incydentu doszło na terenie Szczecina. Półtoraroczny chłopiec spędził wiele godzin w zamkniętym samochodzie, gdy na zewnątrz panował potworny upał. Niestety, ale pomimo ogromnego wysiłku służb medycznych życia dziecka nie udało się uratować. Tamtejsza policja pod nadzorem prokuratora wyjaśnia szczegóły tego zdarzenia.Mieszkańcy Szczecina wciąż nie mogą dojść do siebie po niewyobrażalnej tragedii, która rozegrała się na terenie ich miasta. O poranku w środę 22 czerwca 38-letnia kobieta zawiozła starsze dziecko do przedszkola, po czym pojechała do pracy, zostawiając swój samochód zaparkowany na pobliskim parkingu.Tuż przed godziną 17.00 udała się do żłobka, by odebrać swojego młodszego synka, który powinien znajdować się placówce. Jakie było jej zdziwienie, gdy od jednej z opiekunek dowiedziała się, że tego dnia nie przywiozła chłopczyka do placówki.Przerażona kobieta w pośpiechu wróciła do auta, gdzie na tylnym siedzeniu zauważyła swojego młodszego synka. Jak się okazało, chłopiec, przez cały ten czas znajdował się we wnętrzu nagrzanego pojazdu. Warto podkreślić, że spędził w "śmiertelnej pułapce" kilka godzin. Kobieta pojechała do pracy zupełnie zapominając, że na tylnym siedzeniu wciąż jest jej mały synek.Na miejsce zadysponowano służby ratunkowe, które niezwłocznie przystąpiły do pilnej reanimacji. Niestety, ale pomimo gigantycznych wysiłków medyków, życia dziecka nie udało się uratować.Na miejscu pracują lokalni funkcjonariusze, którzy ustalają szczegóły tej tragedii pod nadzorem prokuratora. Rodzina zmarłego chłopca została objęta pomocą psychologiczną.
Włodzimierz Press był jedną z największych gwiazd polskiej kinematografii w latach 60. ubiegłego wieku. Aktor dał się poznać widzom ze swojej roli w kultowym serialu "Czterej pancerni i pies", gdzie wcielił się w Grigorija Saakaszwilego, Gruzina, który prowadził legendarny czołg "Rudy102". Okazuje się, że produkcja przyniosła artyście nie tylko rozgłos, ale także miłość życia. Włodzimierz Press to ceniony aktor, który swoją popularność zawdzięcza roli przystojnego Gruzina, Grigorija Saakaszwilego w serialu "Czterej pancerni i pies". Był znany w głównej mierze z charakterystycznych wąsów oraz nieco egzotycznej urody, które wzbudzały sympatię widzów, a także przyciągały atrakcyjne kobiety. Serial przyniósł mu nie tylko ogromną popularność, ale przede wszystkim pozwolił mu znaleźć miłość życia. W tym roku minęło 55 lat, od czasu, gdy utalentowany aktor poznał na planie produkcji młodziutką studentkę jednej ze znanych uczelni plastycznych, która dorabiała do stypendium jako asystentka kostiumologa.Jak się okazało, była to prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia. Para jest razem do dnia dzisiejszego i wciąż jest pomiędzy nimi płomienne uczucie, trwające już 55 lat. Rola gruzińskiego czołgisty była dla Włodzimierza Pressa niekwestionowanym "strzałem w dziesiątkę". Okazuje się, że niewiele brakowało, a nie zagrałby on charakterystycznego bohatera "Pancernych". W wywiadzie dla tygodnika "Agora" przyznał, że zgłosił się do serialu tylko po to, by trochę zarobić.
Jan Kliment i jego żona Lenka podzielili się z fanami radosną nowiną. Za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych przekazali, że zostaną rodzicami i pokazali zdjęcie z USG. "Udało się. W tym roku zostaniemy rodzicami". Wyświetl ten post na Instagramie Post udostępniony przez Jan Kliment (@janekkliment) Juror popularnego programu "Mam Talent" zdradził, że ich pociecha przyjdzie na świat jeszcze w tym roku. Można przypuszczać, że Lenka Klimentowa znajduje się w drugim trymestrze ciąży. Tuż po publikacji postu w kierunku pary posypały się gratulacje od ogromnej rzeszy internautów. Wiele osób zauważyło, że przyszła mama prezentuje się niezwykle okazale.Jan Kliment podkreślił, że zarówno on, jak i jego żona, byli narażeni na wzmożone pytania otoczenia dotyczące powiększenia rodziny. W końcu się udało i jedna z najbardziej charakterystycznych par w polskim showbiznesie może pochwalić się przyszłym rodzicielstwem. Warto podkreślić, że Jan i Lenka poznali się w 2009 roku i od razu połączyła ich płomienna miłość, a także ogromna pasja do tańca. Małżeństwo ma na swoim koncie występy w kilku edycjach "Tańca z Gwiazdami", dzięki którym na stałe weszli do polskiego show-biznesu. Po pięciu latach para sformalizowała swój związek, a ceremonia ślubna odbyła się w Ostrawie. Zaręczyli się rok wcześniej podczas wakacji w Portoryko. Przyszłym rodzicom życzymy wszystkiego najlepszego, a także, by nowa rola była dla nich najpiękniejszą przygodą ich życia. Nie zawsze da się wszystko zaplanować i nie zawsze jest wszystko o TAK! Ale udało się. I w tym roku zostaniemy rodzicami! Jesteśmy przeszczęśliwi. Dla nas to cudowny czas, NASZ CZAS. Prosimy tylko, by trzymaliście za nas kciuki, żeby byliśmy zdrowi, bo gratulacje dopiero jak się urodzi - podkreślił. Czekaliśmy na ten moment tak długo, wytrzymaliśmy wszystkie pytania typu ,"A kiedy dziecko?", "Czy wy nie chcecie dzieci?", "Dlaczego jeszcze nie macie dzieci jak jesteście tak długo razem?", "wy tylko o karierze myślicie i o dzieciach nie", "Macie w ogóle plany jak powiększyć rodzinę?" I tak dalej i dalej… przez kilka lat - napisał tancerz w swoich mediach społecznościowych.Znany i lubiany tancerz opublikował wyjątkowy wpis na swoim Instagramie, pokazując zdjęcie z USG. W końcu wieloletni związek został przypieczętowany poczęciem potomka. Jan Kliment podkreślił, że nie wszystko da się jasno zaplanować. Zaapelował również do swoich fanów.Jedno z najbardziej znanych małżeństw na planie "Tańca z Gwiazdami" podzieliło się ze światem wspaniałą wiadomością. Już niebawem Jan Kliment oraz Lenka Klimentowa zostaną rodzicami.
Do przerażającego incydentu doszło na jednym z odcinków autostrady A4 w powiecie strzeleckim na Opolszczyźnie. W godzinach porannych lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące incydentu z udziałem dostawczego busa oraz samochodu ciężarowego. Niestety, ale w wyniku tego incydentu zginęła jedna osoba. Informacja o fatalnym wypadku wpłynęła do służb z powiatu strzeleckiego we wtorkowy poranek około godziny 8:34. Miał on miejsce na jednym z odcinków autostrady A4 pomiędzy węzłami "Krapkowice" i "Kędzierzyn-Koźle" na jezdni w kierunku Katowic.Dostawczak z wielką siłą wbił się w naczepę poprzedzającego TIR-a. Siła uderzenia była tak duża, że kabina busa została całkowicie zmiażdżona. Na miejsce tragedii zadysponowano śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, ale przybyły lekarz stwierdził zgon kierującego dostawczakiem.
Jarosław Jakimowicz to jedna z najbardziej kontrowersyjnych, a także bezczelnych osób w polskim show-biznesie. Od wielu lat nie stroni od licznych afer, a także bulwersującego zachowania. Tym razem na celowniku prezentera TVP znalazł się Michał Sosnowski, były radny PSL i działacz samorządowy z Płocka. Celebryta w niezwykle wulgarny sposób napisał do niego za pośrednictwem mediów społecznościowych. To, co zrobił później, pokazuje, że klasy i rozumu nie można kupić za żadne pieniądze.Mówisz Jarosław Jakimowicz, myślisz człowiek-afera, a także nadęty celebryta, szukający atencji na każdym kroku. Prezenter TVP już od wielu lat skupia uwagę większości serwisów plotkarskich, nierzadko znajdując się na pierwszych stronach gazet. Znany aktor, który w latach 90. cieszył się ogromną popularnością, w zabójczym tempie "rozmienia swoją karierę na drobną", stając się obiektem antypatii zdecydowanej większości społeczeństwa. Jego nadmierna pewność siebie, objawiająca się ogromną bezczelnością, jest podparta faktem zatrudnienia w TVP, gdzie jest jedną z najjaśniejszych gwiazd. Od sierpnia 2020 r. prowadzi znany program publicystyczny "W kontrze", otwarcie pokazując swoje przywiązanie do prawej strony politycznej sceny.Niestety, ale bardzo eksplozywnie wyraża swoje poglądy, nierzadko wulgarnie atakując swoich otwartych przeciwników. Jednym z nich jest były radny Płocka, Michał Sosnowski, z którym kilkukrotnie kłócił się w mediach społecznościowych. Jednak tym razem przekroczył granicę taktu, wykorzystując cios "poniżej pasa".Były samorządowiec za pośrednictwem Twittera zdecydował się na ujawnienia wiadomości, którą otrzymał od bezczelnego prezentera TVP. Jak można się spodziewać, jej treść jest niezwykle bulwersująca, a także kwestionuje ona pewien poziom intelektualny autora. Co Jakimowicz miał na myśli? Zapewne on sam nie odpowiedziałby na to pytanie.- Widziałeś swój profil? Ten nos masz jak diabeł k***" - można przeczytać we wpisie.#Jakimowicz do mnie napisał (trzymając swój stały poziom), ale nie miał ochotę na ripostę, bo od razu mnie zablokował... 🫣😂 pic.twitter.com/dH5dPA6n0q— Michał Sosnowski (@mich_sosnowski) June 20, 2022 Sosnowski chciał zareagować na wiadomość Jakimowicza, ale został pozbawiony takiej możliwości. "Sprytny" prezenter zdecydował się na momentalne zablokowanie byłego radnego, przez co nie miał on możliwości jakiejkolwiek odpowiedzi.
Przerażający incydent na jednym z odcinków autostrady A1 w województwie śląskim. Na wysokości Piekar Śląskich doszło do zderzenia dwóch ciężarówek oraz samochodu osobowego. Niestety, ale mniejszy pojazd został kompletnie zniszczony, a kierująca nim kobieta nie miała najmniejszych szans na przeżycie. Policjanci ustalają szczegółowe okoliczności tej tragedii.Do tego strasznego zdarzenia doszło w poniedziałek 20 czerwca w godzinach popołudniowych na jednym z odcinków autostrady A1. Na wysokości Piekar Śląskich zderzyły się dwa samochody ciężarowe oraz osobówka. Niestety, ale siła zderzenia była tak duża, że z forda praktycznie nic nie zostało. Kierująca nim kobieta zginęła w straszliwych okolicznościach.Informacje o jej śmierci przekazał dyżurny Wydziału Ruchu Drogowego komendy wojewódzkiej w Katowicach. W rozmowie z Polską Agencją Prasową podkreślił, że osobówka znalazła się pomiędzy dwiema ciężarówkami.
Do niebywałej tragedii doszło w niedzielne popołudnie nad jeziorem Orawskim na Słowacji. Według lokalnych mediów 17-letni mieszkaniec powiatu nowotarskiego próbował przepłynąć zatokę, jednak w pewnym momencie zniknął pod wodą. Pomimo przeprowadzonej reanimacji nie udało się go uratować. Dramatyczny incydent miał miejsce w niedzielę 12 czerwca tuż za naszą południową granicą, na terenie Słowacji. 17-letni Polak wybrał się wraz z rodziną i przyjacielem nad Jezioro Orawskie, by skorzystać z niezwykle sprzyjającej pogody.W pewnym momencie 17-latek wraz z kolegą zdecydował się przepłynąć zatokę. Niestety, ale nie zrealizował tego założenia, ponieważ w pewnym momencie zniknął pod wodą i już się nie wynurzył.Jak relacjonowały lokale media, chłopak znajdował się powierzchnią przez kilkadziesiąt minut. Na miejsce zadysponowano służby medyczne, które podjęły heroiczną próbę reanimacji. Niestety, ale pomimo wysiłków medyków, życia młodego mężczyzny nie udało się uratować.
Minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zadeklarował, że jego resort "nigdy nie dotknie wieku emerytalnego". w odpowiedzi na pytanie o potencjalne podniesienie wieku emerytalnego jako warunku KPO. Dodał również, że efektywny czas pracy to nie wiek przejścia na emeryturę.W poniedziałek 13 czerwca szef resortu rozwoju i technologii Waldemar Buda był gościem audycji emitowanej na antenie Radia Zet. W czasie rozmowy został zapytany o jeden z warunków KPO, czyli podniesienie wieku emerytalnego. W odpowiedzi przekazał, że "nie ma takiego postulatu".- Nie ma postulatu podniesienia wieku emerytalnego. Zapis o efektywnym wieku emerytalnym to stworzenie możliwości i zachęt do tego, żeby po osiągnięciu tego wieku, nadal pracować - podkreślił. Szef resortu rozwoju i technologii podkreślił, że Krajowy Plan Odbudowy przewiduje podniesienie efektywnego wieku emerytalnego, a nie ustawowego wieku przechodzenia na emeryturę.Poinformował również, że efektywny czas pracy to nie wiek przejścia na emeryturę. Podniesienie efektywnego wieku emerytalnego jest równoznaczne ze stworzeniem możliwości, by po osiągnięciu tego wieku pracować.
Sceny rodem z horroru rozegrały się w poniedziałkowy poranek w miejscowości Czerśl na Lubelszczyźnie. Na jednej z tamtejszych dróg doszło do potrącenia 4-letniej dziewczynki, która w pewnym momencie wybiegła z terenu jednej z posesji wprost pod koła ciężarówki. Kierowca nie zdążył wyhamować. Maleństwa nie udało się uratować.Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w poniedziałek 13 czerwca tuż przed godziną 7.30 w miejscowości Czerśl w powiecie łukowskim na Lubelszczyźnie. Ze wstępnych ustaleń miejscowej policji wynika, że kierujący samochodem ciężarowym marki MAN potrącił dziecko, które nagle wbiegło z posesji na jezdnię wprost pod koła pojazdu.Niestety, ale kierowca nie zdołał uniknąć potrącenia. Niestety, ale 4-latka w wyniku odniesionych obrażeń poniosła śmierć na miejscu.Za kierownicą samochodu ciężarowego, do której była dołączona przyczepa z emulsją asfaltową, siedział 49-letni mieszkaniec powiatu radzyńskiego. W chwili zdarzenia był trzeźwy.Tragedia w powiecie łukowskim😥4- letnia dziewczynka wybiegła na jezdnię wprost pod ciężarówkę.Do wypadku doszło dziś po godzinie 7.20 w miejscowości Czereśl. Droga wojewódzka nr 807 jest zablokowana. Policjanci zorganizowali objazdy. pic.twitter.com/zJvYpoKY03— Policja Lubelska 🇵🇱 (@PolicjaLubelska) June 13, 2022 W chwili obecnej lokalni funkcjonariusze ustalają szczegółowe okoliczności tego tragicznego zdarzenia. - Na miejscu wypadku czynności przeprowadzają policjanci pod nadzorem prokuratora - podkreślił oficer łukowskiej policji. W sprawie śmiertelnego wypadku wszczęto śledztwo, które ma ustalić dokładny przebieg i okoliczności tego tragicznego wypadku.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Tragedia w Karolewie, wśród poszkodowanych dzieci. Wezwano śmigłowiec LPRTotalne media tworzą "kontrrzeczywistość", nie chodzi o TVP. Jarosław Kaczyński udzielił mocnego wywiaduO której procesja w Boże Ciało 2022? Gdzie oglądać? Lista procesji i program TV Źródło: KPP Łuków / Goniec.pl
Porażającego odkrycia dokonano na terenie województwa małopolskiego w miejscowości Krzczonów (powiat myślenicki). Tuż po ugaszeniu pożaru busa, strażacy znaleźli w środku zwęglone zwłoki. Z nieoficjalnych informacji przekazywanych przez ogólnopolskie media wynika, że to prawdopodobnie 18-letni mężczyzna, który zaginął dzień wcześniej. W poniedziałek (13 czerwca) około godziny 5.30 rano służby z powiatu myślenickiego otrzymały niepokojące zgłoszenie o palącym się busie stojącym na jednej z leśnych dróg w miejscowości Krzczonów. Na miejsce bardzo szybko zadysponowano kilka jednostek straży pożarnej, które przystąpiły do gaszenia pożaru. Jak się okazało, w spalonym busie znaleziono zwęglone zwłoki. Według nieoficjalnych doniesień ogólnopolskich mediów mogło dojść do morderstwa, a ofiarą miałby być zaginiony dzień wcześniej 18-latek.- Badane są wszystkie możliwe hipotezy. Nie wyklucza się wypadku, morderstwa lub samobójstwa - przekazał rzecznik KPP w Myślenicach Dawid Wietrzyk. Dodał również, że ciało znajduje się w tak złym stanie, że nie sposób określić zarówno płci, jak i wieku ofiary. Zwłoki odnaleziono w spalonym busie pasażerskim.
W ręce bytomskich funkcjonariuszy wpadł 47-letni mężczyzna, który jest podejrzewany o zabójstwo swojej matki. Zmasakrowane zwłoki 78-latki zostały znalezione w niedzielę w godzinach popołudniowych w jednym z mieszkań. Ciało kobiety zostało ułożone w wannie.Przerażającego odkrycia dokonano w jednym z mieszkań na terenie Bytomia. W jego wnętrzu znaleziono zmasakrowane zwłoki starszej kobiety. Lokali śledczy nie ujawnili, kto powiadomił służby i pogotowie o znalezionych zwłokach. Gdy mundurowi weszli do mieszkania, ich oczom ukazał się wstrząsający widok.Jak przekazał Fakt.pl, w wannie znajdowało się zmasakrowane ciało właścicielki, która nie dawała żadnych oznak życia. Niestety, ale wezwany na miejsce zdarzenia lekarz od razu stwierdził zgon kobiety.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) przedstawił swoją prognozę zagrożeń pogodowych, które mogą wystąpić w najbliższych godzinach. Synoptycy informują, że w poniedziałek 13 czerwca na terenie naszego kraju są możliwe burze z gradem. Szczególnie groźne zjawiska są przewidywane dla wschodniej połowy kraju.Prognoza pogody na poniedziałek 13 czerwca zapowiada się niezwykle dynamicznie. Synoptycy z IMGW opublikowali szczegółową prognozę na najbliższe godziny. Jak informują, może być niebezpiecznie. Na terenie większości kraju możliwe są gwałtowne burze z gradem. Najbardziej niebezpiecznych zjawisk można spodziewać się w województwach: warmińsko-mazurskim, podlaskim, mazowieckim, łódzkim, lubelskim, świętokrzyskim, śląskim, małopolskim i podkarpackim.To właśnie w tych województwach obowiązywać alerty drugiego stopnia.W praktyce oznacza to możliwość wystąpienia potężnych burz z opadami deszczu rzędu 30-50 litrów wody na metr kwadratowy, lokalnie do 60 l/mkw. bądź też znaczne porywy wiatru o prędkości osiągającej od 90 do nawet 115 kilometrów na godzinę.Z prognoz IMGW jasno wynika, że najpoważniejsza sytuacja będzie na południu kraju, gdzie wystąpią burze z gradem. Synoptycy podkreślają, że szczególnie w rejonie Małopolski i Górnego Śląska możliwy jest wiatr dochodzący w porywach do 110 km/h.
Tuż po aferze z naczelniczką poczty w Pacanowie Michał Cieślak zdecydował podać się do dymisji ze stanowiska ministra - członka Rady Ministrów. Jak się okazało taki ruch to "za mało", dlatego poseł Lewicy Andrzej Szejna złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - Dymisja to za mało, naszym zdaniem na tym sprawa się nie skończyła. Minister przekroczył uprawnienia - argumentował. Nie milkną echa afery z udziałem ministra Michała Cieślaka oraz naczelniczką poczty w Pacanowie. Jak się okazało, polityk poniósł surowe konsekwencje swojego zachowania i pod naporem władz Zjednoczonej Prawicy, poinformował w środę wieczorem, że podaje się do dymisji. Polityk słono zapłacił za aferę w Pacanowie. Polityk Partii Republikańskiej, o którym do niedawna mało kto słyszał nie był w stanie przyjąć do siebie konstruktywnej krytyki od zatroskanej obywatelki, która w otwarty sposób skarżyła się na powszechną drożyznę.Minister postanowił zareagować i poskarżył się na kobietę do jej pracodawcy. Jak się okazało, efekt był odwrotny od zamierzonego, ponieważ to on stracił swoją pracę.
W środę Rada Polityki Pieniężnej (RPP) przy NBP ogłosiła dziewiątą z rzędu podwyżkę stóp procentowych. Aktualna sytuacja kredytobiorców jest wręcz krytyczna. Główna stawka oprocentowania w NBP wzrosła do 6 proc., oprocentowanie WIBOR 6M dla kredytów przebiło kolejną barierę niedorzeczności. Jak podkreślają eksperci, tak wysokich stawek nie było w Polsce od niemal 18 lat. Ostatnie miesiące są prawdziwym koszmarem dla wszystkich kredytobiorców. W minioną środę 8 czerwca Rada Polityki Pieniężnej (RPP) przy NBP ogłosiła dziewiątą z rzędu podwyżkę stóp procentowych.
Przerwy technicznej w najbliższy weekend zapowiedziało osiem znanych banków. Na niedogodności muszą być gotowi klienci: PKO BP, Bank Pekao, ING Bank Śląski, mBank, Getin Bank, Credit Agricole, Nest Bank i Toyota Bank. To właśnie one zaplanowały prace serwisowe w najbliższych dniach. Niedostępne będą między innymi bankowość internetowa i mobilna. W sporej ilości przypadków mogą wystąpić spore utrudnienia w płatności kartą.Co jakiś czas największe banki muszą przeprowadzić niezbędne prace modernizacyjne. Niestety, ale w sporej większości przypadków wiążą się one z czasowym brakiem dostępu do niektórych usług.Podobnie będzie i w ten weekend, kiedy to prace modernizacyjne dotkną serwery kilku najpopularniejszych banków. Klienci muszą się liczyć ze sporymi utrudnieniami. Przez kilkanaście godzin nie będą mieli dostęp do wielu funkcji.W przypadku klientów PKO BP niedogodności będą występowały w niedzielę od godziny 0.00 do 12.00. To właśnie wtedy nie będzie można korzystać m.in. z serwisu internetowego i telefonicznego iPKO oraz płacić w sklepach internetowych za pomocą usługi "Płacę z iPKO". Dodatkowo nie będzie można pobierać informacji o rachunkach, dostępnych środkach, a także inicjować płatności w ramach otwartej bankowości. Od północy do 3.00, wystąpią poważne utrudnienia w płaceniu kartą w internecie.Na szczęście w tym czasie będzie możliwe wypłacanie pieniędzy z bankomatów, a także płacenie w sklepach stacjonarnych i internetowych, ale tylko poprzez płatność BLIK. Wszystkie karty będą działać bez zmian. - Prosimy wszystkie ważne transakcje wykonać wcześniej - dodali przedstawiciele firmy.
Do niewiarygodnej tragedii doszło w sobotę 11 czerwca na jednej z tureckich tras w prowincji Balikesir. Na lokalnej autostradzie zderzył się minibus przewożący gości weselnych z cysterną wiozącą mleko. Na miejscu zginęło osiem osób, a dziesięciu rannych trafiło do pobliskich placówek medycznych.Do śmiertelnego incydentu drogowego doszło w sobotę 11 czerwca na jednym z odcinków autostrady pomiędzy Balikesir a Kutahyatr w zachodniej Turcji. Tuż po godzinie 11.00 lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie o zderzeniu minibusa z cysterną przewożącą mleko.Impet uderzenia był tak duży, że pojazdy zostały całkowicie zniszczone. Miejscowe służby poinformowały, że w wyniku zdarzenia zginęło 8 osób, a 10 zostało rannych. Gubernator miasta Balikesir Hasan Sildak, który bardzo szybko przybył na miejsce wypadku, złożył kondolencje rodzinom ofiar. Balıkesir'in Dursunbey ilçesinde düğüne gidenlerin içinde bulunduğu minibüs ile süt taşıma tankerinin çarpışması sonucu hayatını kaybeden vatandaşlarımıza Allah’tan Rahmet, yaralanan vatandaşlarımıza acil şifalar diliyoruz. Milletimizin başı sağolsun. 🇹🇷 pic.twitter.com/YgYT7uM9lc— DEVA Partisi Balıkesir İl Başkanlığı (@balikesirdeva) June 11, 2022 Na miejsce tragedii zadysponowano kilka zastępów żandarmerii, jednostek policji, straży pożarnej oraz kilkanaście zespołów Pogotowia Ratunkowego.
Co jakiś czas w sieci pojawiają się niebywałe informacje dotyczące potencjalnej emerytury Jarosława Kaczyńskiego. Nie jest tajemnicą, że prezes Prawa i Sprawiedliwości zamierza odejść z rządu Mateusza Morawieckiego. Wicepremier w rozmowie z Polską Agencją Prasową zdradził, że nie chcę być wicepremierem, który w głównej mierze zajmuje się działalnością partyjną, dlatego w bardzo krótkim czasie zrezygnuję ze stanowiska w rządzie.Wiadomości dotyczące potencjalnej emerytury Jarosława Kaczyńskiego pojawiają się w polskich mediach niezwykle często. Do tej pory nie znalazły one potwierdzenia w praktyce, aczkolwiek już od dłuższego czasu w otwarty sposób mówi się, że wicepremier zdecyduje odejść z rządu. Polityk w jasny i klarowny sposób odniósł się do swojej przyszłości, potwierdzając medialne doniesienia. Na łamach PAP zdradził, że zamierza odejść z rządu Mateusza Morawieckiego.- Nie chcę być wicepremierem, który głównie zajmuje się działalnością partyjną, dlatego w bardzo krótkim czasie zrezygnuję ze stanowiska w rządzie - oświadczył Jarosław Kaczyński.Szef Prawa i Sprawiedliwości nie zdradził jednak terminu swojego odejścia. Polskie media podkreślają, że podobne zapowiedzi padały z ust Kaczyńskiego już w październiku 2021 roku. Mówił wtedy, że odejdzie z rządu na początku bieżącego roku.
Niezwykle niebezpieczny incydent miał miejsce na jednym z zielonogórskich osiedli. 13-letnia dziewczynka została zaatakowana przez pitbulla. Pies zaatakował ją, gdy ta stanęła w obronie własnego pupila. Jak się okazało, właściciel agresywnego czworonoga był kompletnie pijany. Do sądu trafi wniosek o jego ukaranie.Do zdarzenia doszło w środę 8 czerwca na os. Śląskim w Zielonej Górze. Pewna 13-latka wybrała się na spacer ze swoim psem, gdy nagle doszło do niebezpiecznego incydentu. Jej pupil został zaatakowany przez inne zwierzę. Nastolatka bez chwili zawahania stanęła w obronie swojego psa, lecz chwilę później słono zapłaciła za swoje poświęcenie. Agresywny pitbull rzucił się na dziewczynę i dotkliwie ją pogryzł.Sprawa została nagłośniona przez lubuski portal pościgi.pl. Informacje dotyczące zajścia zostały potwierdzone przez rzecznik prasową Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze podinsp. Małgorzata Stanisławska.- W środę, 8 czerwca dostaliśmy zgłoszenie o pogryzieniu 13-latki przez psa. Dziewczyna na os. Śląskim w Zielonej Górze wyszła na spacer ze swoim psem, wtedy jej pupila zaatakowało drugie zwierzę. 13-latka stanęła w jego obronie i została ugryziona - podkreśliła.
Niebywałego odkrycia dokonano na terenie budynku Specjalistycznego Szpitala Psychiatrycznego w Jarosławiu. W czasie prac remontowych w jednej z piwnic odnaleziono niewybuch z czasów II wojny światowej. Na miejsce niezwłocznie zadysponowano saperów, którzy szybko zajęli się rozbrajaniem wyjątkowe znaleziska. Jak wielkie było zdziwienie ekipy remontowej, która w czasie rutynowych działań w budynku Specjalistycznego Szpitala Psychiatrycznego w Jarosławiu znalazła niestandardowy przedmiot. Jak się okazało, był nim niewybuch.Na miejsce odkrycia bardzo szybko zadysponowano policyjny pirotechnika, który poinformował, że jest to skorodowana skorupa granatnika przeciwpancernego z okresu II wojny światowej "Panzerfaust Klein" kal. 10 mm i długości 30 cm.
Minister Zdrowia Adam Niedzielski poinformował o pierwszym przypadku małpiej ospy na terenie naszego kraju. - Mieliśmy ok. 10 podejrzeń małpiej ospy, próbki są badane. 10 czerwca to dzień, gdy mamy pierwszy przypadek - podkreślił minister podczas konferencji prasowej zorganizowanej na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Wiadomo, że chory jest odizolowany od reszty pacjentów. Niezwykle ważną, aczkolwiek niepokojącą informację przekazał szef resortu zdrowia, Adam Niedzielski. W czasie piątkowej konferencji prasowej poinformował o pierwszym przypadku małpiej ospy w Polsce. - Mieliśmy ok. 10 podejrzeń małpiej ospy, próbki są badane. 10 czerwca to dzień, gdy mamy pierwszy przypadek - zaznaczył Niedzielski.Informacje na temat pacjenta zdradził również rzecznik ministerstwa zdrowia, Wojciech Andrusiewicz. W rozmowie z mediami poinformował, że znajduje się on na izolacji w szpitalu, gdzie przeprowadzono z nim wywiad epidemiologiczny.
Gwałtowne burze, które przeszły w czwartek 9 czerwca nad naszym krajem, miały niszczycielską moc i spowodowały liczne szkody w wielu regionach. Strażacy byli zmuszeni do przeszło 1600 interwencji. Głównymi tematami zgłoszeń były zalane piwnice, złamane konary oraz powalone drzewa. Na piątek zapowiadane są kolejne burze z gradem. IMGW wydało trzeci poziom zagrożenia dla województwa warmińsko-mazurskiego. Rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej bryg. Karol Kierzkowski przekazał oficjalne statystyki dotyczące interwencji strażaków, które miały miejsce na terenie całego kraju. - W czwartek 9 czerwca 2022 strażacy odnotowali 1615 zgłoszeń w związku z opadami deszczu. Najwięcej zdarzeń miało miejsce na terenie województw: śląskiego 612, łódzkiego 193 oraz małopolskiego 172 - poinformował za pośrednictwem Twittera. Rzecznik dodał również, że od północy do godz. 6 rano w piątek odnotowano kolejnych 50 interwencji ściśle powiązanych z załamaniem pogody. W czwartek 9 czerwca 2022 strażacy odnotowali 1615 zgłoszeń w związku z opadami deszczu. Najwięcej zdarzeń miało miejsce na terenie województw: śląskiego 612, łódzkiego 193 oraz małopolskiego 172. Od północy do godz. 6:00 w piątek 10 czerwca odnotowano 50 interwencji. #burze 🚒⛈ pic.twitter.com/iRFX7oPeQW— Karol Kierzkowski (@Kierzkowski_PSP) June 10, 2022 Szczególnie trudna sytuacja miała miejsce na Śląsku, gdzie służby były zmuszone do 620 interwencji. Największa ilość zgłoszeń pochodziła z powiatów: gliwickiego, będzińskiego, zawierciańskiego i z Piekar Śląskich.Strażacy musieli interweniować w związku z zalanymi piwnicami, fragmentami jezdni, a także dachów, które zostały uszkodzone tuż po uderzeniu pioruna. W okolicach Kłobucka spadł ogromny grad wielkości piłeczek do ping-ponga, który skutecznie zdewastował uprawy lokalnych rolników. Gradobicia wyrządzały dziś niestety szkody. Jak informuje pani Sylwia Węgiel są straty w uprawach. Nagranie wykonano w miejscowości Bór Zapilski, powiat Kłobuck. #grad #pogoda #burza #obserwatorzyburz pic.twitter.com/twgvvM5kAZ— Obserwatorzy.info (@SOB_pl) June 9, 2022 Równie wymagająca sytuacja miała miejsce na terenie województwa warmińsko-mazurskiego, gdzie straż pożarna otrzymała ponad 100 wezwań. Najgwałtowniejsze burze przeszły nocą nad powiatami gołdapskim, oleckim i giżyckim. Interwencje dotyczyły w głównej mierze połamanych konarów, zalanych dróg, czy pomieszczeń. Jak przekazała stacja TVN Meteo, w wyniku trudnych warunków atmosferycznych nikt nie został ranny.Z resztą... grafika obrazuje największe ryzyko. A to była superkomórka. pic.twitter.com/VFHYmwG7Bu— Marcin Gołębiowski (@marcinskywarnpl) June 9, 2022
Aleksander Łukaszenka podjął wstrząsającą decyzję, uderzającą w Polaków mieszkających na terenie Białorusi. Tamtejsze władze postanowiły zakazać nauczania w językach mniejszości narodowych, w tym również w języku polskim. Zmiana ma wejść w życie w roku szkolnym 2022/2023, przez co polskie szkoły Wołkowysku i Grodnie będą musiały przejść na nauczanie w języku rosyjskim.Już od jakiegoś czasu tuż za naszą wschodnią granicą można zaobserwować postępującą rusyfikacja mniejszości narodowych. Jak można się spodziewać, jest ona przymusowa i wprowadzana wbrew powszechnym preferencjom.Niestety, ale decyzje prezydenta Łukaszenki w bezpośredni sposób uderzą również w Polaków mieszkających na Białorusi. Polskie szkoły w Grodnie i Wołkowysku nie są jedynymi, które już wkrótce zostaną zlikwidowane. Taki sam los czeka również placówki w Brześciu czy w Mohylowie.Warto podkreślić, że kuriozalna decyzja Łukaszenki w otwarty sposób łamie prawa mniejszości narodowych, a także porozumienie ze Związkiem Polaków na Białorusi zawarte w sierpniu 1995 roku.Zgodnie z jej treścią, placówki mają zezwolenie na nauczanie w języku polskim, jeżeli będą one finansowane przez stronę polską. Warto podkreślić, że budowa szkół w Wołkowysku i Grodnie była możliwa dzięki pokaźnemu wsparciu finansowemu państwa polskiego jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku.
Incydent, który został zarejestrowany przez kamerę smartfona, pokazuje, że nie wszystko da się przewidzieć. W dobitny sposób przekonał się o tym mężczyzna, któremu wyrwano pierścionek zaręczynowy z rąk.Internauci nie pozostawili na pracowniku parku suchej nitki. Skrytykowali jego zachowanie, podkreślając, że nie miał on za grosz wyczucia, nawet jeśli faktycznie doszłoby do złamania zasad parku.Wiele wskazuje na to, że było to miejsce niedozwolone dla zwiedzających, jednak mężczyzna uzyskał zgodę na skorzystanie z tej sceny od władz parku.Do niezwykle niestandardowej sytuacji doszło jakiś czas temu na terenie Disneylandu. Pewien mężczyzna chciał się oświadczyć, jego próba została bezlitośnie przerwana. Szokujące nagranie bardzo szybko obiegło sieć, stając się niekwestionowanym hitem. Pracownik zniszczył moment moich najlepszych przyjaciół - można przeczytać w opisie filmiku. - Służbista za bardzo kochał swoją pracę - można przeczytać w jednym z komentarzy.Artykuły polecane przez Goniec.pl:Białoruś rekrutuje żołnierzy. Łukaszenka oferuje kuriozalne pensjeOd marca 2023 r. ogromne zmiany dla pracujących na umowę zlecenie. Dostaną mniejsze pieniądzeBoże Ciało 2022: czy Boże Ciało to dzień wolny od pracy? @financefriendly He swoops in like a hawk 😯 #meme #disney #funny ♬ original sound - Finance Friendly Źródło: Webiniusy.com / Goniec.plNie ulega wątpliwości, że moment zaręczyn to jedna z najważniejszych chwil w życiu wielu osób. Bardzo często ma ona miejsce w magicznych okolicznościach, nierzadko w miejscach publicznych, gdzie zakochani dzielą się swoim szczęściem z innymi osobami.Wiadomo, że do całej sprawy odniósł się Disneyland, który przeprosił za zaistniałą sytuację oraz obiecał zadośćuczynienie. - Facet ma szczęście, że nie został pobity - skomentował inny internauta. Jakiś czas temu w Disneylandzie miała miejsce nietypowa sytuacja, która odbiła się głośnym echem w światowych mediach. Pewien mężczyzna postanowił się oświadczyć na terenie słynnego parku rozrywki, ale tej wyjątkowej chwili przeszkodził mu jeden z pracowników.Nagranie przedstawiające całą sytuację zostało udostępnione w sieci, gdzie w ekspresowym tempie stało się niekwestionowanym hitem. Jak można się spodziewać, wywołało niemałą burzę."Pechowiec" chciał się oświadczyć na tle zamku w Disneylandzie. Niestety, ale idealny moment w pewnym momencie zamienił się w koszmar. Wszystko przez jednego z pracowników parku, który zabrał mężczyźnie pierścionek i kazał zejść parze z podestu.
Opublikowano pierwszy podręcznik do nowego przedmiotu - historia i teraźniejszość. Zgodnie z rozporządzeniem wprowadzonym przez ministra Przemysława Czarnka, zastąpi on tzw. wiedzę o społeczeństwie. Treść książki może mocno zdziwić niejednego rodzica. W podręczniku dla uczniów padają niebywałe słowa o "ideologii gender" oraz "lansowaniu ateizmu".Kilka dni temu wydawnictwo "Kruk" opublikowało oficjalny podręcznik do nowego przedmiotu o osobliwej nazwie "historia i teraźniejszość". Zgodnie z wprowadzonymi zmianami, zastąpi on wiedzę o społeczeństwie w szkołach średnich. Mowa oczywiście o zakresie podstawowym.Warto podkreślić, że WOS pozostanie w liceach, jak i technikach tylko dla wybierających poziom rozszerzony. Wydawnictwo postanowiło udostępnić kilkanaście stron oficjalnego podręcznika autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego. Zdaniem wielu Polaków były europarlamentarzysta z ramienia PiS oraz autor wielu prac historycznych nieco przesadził. Rodzice mogą złapać się z głowy, analizując treść oficjalnej książki.W swoim "dziele" autor w otwarty sposób uderza w Unię Europejską, odnosząc się do aspektu wiary katolickiej. W jego opinii wspólnota "usiłuje się już niwelować poprzez lansowanie ateizmu i wcielanie go w życie, nawet metodami urzędniczo-administracyjnymi".
Lech Wałęsa w otwarty sposób skrytykował konflikt, który powstał w związku z KPO. Były prezydent narzeka również na aktualną sytuację międzynarodową, jak również ekonomiczno-gospodarczą, odnosząc się do galopującej inflacji. Przekazał, że odczuwa drożyznę, przez co musi dorabiać, bo z emerytury ciężko byłoby się utrzymać. Lech Wałęsa jest znany z bezkompromisowego, a przede wszystkim kontrowersyjnego stylu wypowiedzi. Były prezydent Polski od wielu lat jest niezwykle aktywny w mediach, chętnie wypowiadając się na bieżące tematy, a także krytykując aktualny rząd.W ostatnim wywiadzie opublikowanym na łamach Interii zdradził, że w czasie jego prezydentury głównym planem było wejście do Unii Europejskiej i NATO razem z Ukrainą i Białorusią. W swojej wypowiedzi podkreślił, że uzyskał zgodę samego Borysa Jelcyna.- Tyle że o Polsce i Węgrzech mówiłem otwarcie, a o tamte państwa zabiegałem tajnie, budując międzynarodową koalicję. Bylibyśmy to w stanie z Borysem Jelcynem zrobić, ale zabrakło mi drugiej kadencji. Potem wszystko się zawaliło - przekazał.W jego opinii Unia Europejska w aktualnym kształcie nie ma przyszłości. Przekazał, że organizacja, zamiast zgadzać się na kompromis z Polską, powinna się rozwiązać, a następnie stworzyć nową wspólnotę na podstawie Niemiec i Francji, ale już bez Polski i Węgier.
Do dramatycznego incydentu doszło w niedzielę 5 czerwca na terenie województwa podkarpackiego w miejscowości Górki w powiecie mieleckim. Mały samolot rozbił się na prywatnym lotnisku. Jedna poniosła śmierć na miejscu. Drugą w stanie ciężkim zabrał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.W niedzielny wieczór tuż po godzinie 21.00 podkarpackie służby ratunkowe otrzymały niepokojące zgłoszenie o fatalnym incydencie z udziałem awionetki, do którego doszło w miejscowości Górki (gmina Borowa).Z informacji lokalnej policji wynika, że katastrofa małego samolotu miała miejsce na prywatnym lądowisku, w niedalekiej odległości od pasa startowego. Tuż po uderzeniu motoszybowiec stanął w ogniu.