Strażak ujawnił kulisy wypadku syna Sylwii Peretti. "To może spotkać każdego"
Strażak z Krakowa zdradził kulisy akcji ratunkowej w czasie wypadku, w którym zginął Patryk Peretti. Syn “Królowej życia” miał zaledwie 23 lata, a okoliczności zdarzenia były trudne nawet dla doświadczonego ratownika. - Widziałem niejeden poważny wypadek, ale w tej skali, w trakcie mojej zmiany, jeszcze nie - oświadczył mł. kpt. Hubert Ciepły.
Wypadek syna "Królowej życia" jest wielką tragedią
Wypadek z Krakowa, gdzie żółte renault megane spadło z mostu Dębnickiego i zatrzymało się na nadbrzeżu tuż przy murku nieopodal wody, wprawiło w osłupienie całą Polskę. Początkowo wiadomo było jedynie tyle, iż zginęło czterech młodych mężczyzn. Kiedy na jaw wyszło, że jednym z nich jest Patryk Peretti, sprawa stała się jeszcze głośniejsza.
Zaledwie 23-letni syn Sylwii Peretti znanej z “Królowych życia” zakończył swoje życie tragicznie. Rzecznik małopolskiej straży pożarnej mł. kpt. Hubert Ciepły udzielił szczerego komentarza w rozmowie z portalem wp.pl. Jego słowa pokazują skalę zdarzenia.
Mechanik syna Sylwii Peretti o wypadku. "Składał to auto od roku"Strażak szczerze o wypadku Patryka Peretti, jego słowa zaskakują
Strażacy wysłani do wypadku od razu wiedzieli, że sytuacja kierowców i pasażerów rozbitego renault megane nie jest dobra. Świadkowie zaznaczyli, że po zjechaniu z mostu, dachowaniu i runięciu w dół na nadbrzeże nikt nie wychodzi z pojazdu o własnych siłach. - W takich sytuacjach trzeba spodziewać się wszystkiego - powiedział mł. kpt. Hubert Ciepły dla wp.pl.
Dodał, że już po czterech minutach strażacy byli na miejscu, ale pojawił się wielki problem. Rozbity samochód, w którym znajdował się m.in. syn Sylwii Peretti, znajdował się w miejscu, do którego nie można było dojechać pojazdem specjalistycznym.
- Sprzęt trzeba było znieść na rękach. Trzech, czterech z nas musiało to wszystko przenieść. Pora nocna wymagała oświetlenia, a więc i agregatów, które też trzeba było znieść na dół - powiedział w rozmowie z dziennikarzami rzecznik małopolskich strażaków. Dodał jednak coś, co jeży włos na głowie.
Takiego wypadku jeszcze nie widział
Czy istniała jakakolwiek szansa na to, by czterech młodych mężczyzn przeżyło nocny wypadek? Niestety nic na to nie wskazuje. Tę teorię popiera również szczere wyznanie strażaka, który wprost przyznał, że przez wiele lat służby nie widział równie poważnego zdarzenia. Rzadko bowiem zdarza się, by na miejscu wypadku ginęły aż cztery osoby.
- Widziałem niejeden poważny wypadek, ale w tej skali w trakcie mojej zmiany jeszcze nie - wyznał mł. kpt. Hubert Ciepły. Podobnie, jak opublikowane ku przestrodze przez miasto Kraków nagranie z monitoringu, tak i strażak podkreśla, że uważać trzeba zawsze, gdyż nie ma reguły na temat tego, kto staje się ofiarą wypadku. - Ale to może spotkać każdego, gdziekolwiek w Polsce - dodał rzecznik strażaków.
Źródło: wp.pl