W tym miejscu zginął syn Sylwii Peretti. Mieszkańcy upamiętnili ofiary wypadku, wzruszający widok
Wypadek, w którym zginął syn Sylwii Peretti, wywołał wielką dyskusję na temat bezpieczeństwa na drodze i brawury części kierowców. Niemniej oburzenie szybką i niebezpieczną jazdą nie zmienia faktu, że wszyscy współczują rodzinom czterech młodych mężczyzn. Poruszające, jak wygląda miejsce na krakowskim nadbrzeżu, gdzie zatrzymał się roztrzaskany samochód.
To Patryk P. miał kierować autem w momencie tragicznego wypadku
Patryk Peretti oraz jego mama Sylwia Peretti nigdy nie ukrywali, że szybkie i luksusowe samochody to ich pasja. Padło wiele słów na temat szybkiej jazdy, która po tragicznym wypadku z piątku na sobotę zyskują wyjątkowo smutnego wydźwięku.
Chociaż menadżer gwiazdy “Królowych życia” zaprzeczył, że to 23-letni Patryk Peretti prowadził żółte renault megane, to śledczy przedstawili zupełnie inne stanowisko. - Odnosząc się do doniesień medialnych mówiących, że kierowcą była inna osoba, informujemy, że wszystkie ustalenia wskazują, że to Patryk P. kierował wskazanym samochodem - wyjaśniła prokuratura. Polacy, którzy krytykują szaleńczy rajd, nie przestają jednak współczuć rodzinom dotkniętym tragedią.
Mechanik syna Sylwii Peretti o wypadku. "Składał to auto od roku"Krakowianie ruszyli na miejsce wypadku, w którym zginął syn Sylwii Peretti
W wypadku zginęło czterech młodych mężczyzn. Najmłodsza ofiara miała zaledwie 20 lat i całe życie przed sobą. Krakowianie tłumnie ruszyli na nadbrzeże nieopodal mostu Dębnickiego.
Na chodniku widać ślady po samochodzie, który zjechał w dół i dachował. Śledczy zaznaczyli je żółtym sprejem, aby były dobrze widoczne na fotografiach dowodowych. Dodatkowo na miejscu tragedii jasne staje się, że rozpędzony pojazd, w którym siedział syn Sylwii Peretti uderzył w betonowy murek odgradzający drogę do wody. Tuż za nim znajduje się ścieżka dla pieszych.
Na krakowskim bulwarze pojawiły się znicze
Na placu przed pojawili się krakowianie ze zniczami. Na nadkruszonym murku postawione zostały znicze, które upamiętniają cztery młode osoby. Nie można mówić o tym, że rozlało się tam morze zniczy, jednak symboliczny płomień palący się w miejscu wypadku jest wyjątkowo wymowny.
Część osób pojawiła się przy moście Dębnickiego z ciekawości, ale spora część postanowiła uczcić chwilą ciszy miejsce, gdzie zginęli młodzi przyjaciele. Chociaż oburzenia tematem pirackiego zachowania na drodze nie maleje, to wszyscy wiedzą, że każda z rodzin zmarłych przeżywa wielki ból i żałobę.
Źródło: fakt.pl