Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Strażak odebrał zgłoszenie i rzucił się na ratunek. Gdy dojechał na miejsce, zalał się łzami
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 11.03.2023 09:38

Strażak odebrał zgłoszenie i rzucił się na ratunek. Gdy dojechał na miejsce, zalał się łzami

straż
Pixabay/dmncwndrlch

Niewyobrażalny dramat w Chicago w amerykańskim stanie Illinois. We wtorkową noc pełniący dyżur strażak odebrał zgłoszenie, które na zawsze odmieniło jego życie. Okazało się bowiem, że wezwanie dotyczy doskonale znanego mu adresu. Po dotarciu na miejsce mężczyzna ujrzał katastroficzny obrazek, a gdy dowiedział się, że w płomieniach zginęły dwie bliskie mu osoby, mógł jedynie rzewnie zapłakać. 

Strażak odebrał zgłoszenie o pożarze własnego domu

Tak tragicznego finału z pozoru standardowego dyżuru w jednostce straży pożarnej w Chicago Walter Stewart nie mógł spodziewać się w najgorszych przypuszczeniach. Wychodząc do pracy, 36-latek zostawił w domu kochającą żonę i trójkę małych dzieci, zupełnie nie będąc świadomym, że to ostatni raz, gdy widzi wszystkich żywych.

We wtorkową noc mężczyzna odebrał dramatyczne zgłoszenie o pożarze przy 2500 North Rutherford Avenue, czyli dokładnie w miejscu jego zamieszkania. Zdając sobie sprawę z tego, że jego rodzina jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, rzucił wszystko i natychmiast udał się na miejsce wezwania. Tam z kolei rozegrały się łamiące serce sceny.

"Nasz nowy dom". Katarzyna Dowbor odmówiła remontu. Chwilę później zaskoczyła wszystkich

Mężczyzna stracił w płomieniach żonę i synka

Akcja ratunkowa przebiegała sprawnie, a z płonącego domu służbom udało się wydostać żonę strażaka oraz 7-letnie bliźniaki i 2-letnią dziewczynkę. Wszyscy byli jednak w bardzo ciężkim stanie z powodu zatrucia dymem.

Po przewiezieniu poszkodowanych do szpitala okazało się, że życia 7-letniego Ezry i 36-letniej Summer nie dało się uratować. Pozostała dwójka dzieci wciąż walczy o powrót do zdrowia, zaś chicagowskie służby prowadzą postępowanie wyjaśniające.

Na ten moment organy nie zdradzają, czy w domu mogło dojść do podpalenia. Wiadomo jedynie, że rodzina Stewartów miała ogromnego pecha, gdyż posiadała czujniki, ale te mogły odpowiednio nie zadziałać.

Trwa zbiórka na rzecz rodziny

Po tragedii strażacy rozdali pozostałym mieszkańcom okolicy dodatkowe czujniki dymu i zestawy przeciwpożarowe. Przypomnieli także o wymianie baterii w starych urządzeniach i regularnych przeglądach.

Na rzecz strażaka i jego ocalałych z pożaru bliskich fundacja Ignite the Spirit utworzyła zbiórkę charytatywną. Przyjaciele mężczyzny z jednostki zaangażowali się w pomoc dla niego, przyznając, że to największy dramat w całej historii ich wydziału.

Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca .

Źródło: chicagotribune.com, ABC News