Otworzyli grób i natychmiast stracili przytomność. Pilnie trafili do szpitala
Niemało strachu najadło się dwóch grabarzy, którzy podczas wykonywania swoich obowiązków służbowych nagle straciło przytomność i wylądowało tuż obok trumny znajdującej się w jednym z grobowców. Choć poszkodowani nie odnieśli poważniejszych obrażeń, to ich reanimacja na cmentarzu mogła budzić trwogę.
Otworzyli grób. Chwilę potem stracili przytomność. Sceny jak z horroru
Historia ta mogłaby wywołać ciarki na ciele niejednej osoby, której niestraszne są horrory lub historie związane z cmentarzami, wiecznym spoczynkiem oraz śmiercią. 7 września ubiegłego roku dwóch grabarzy wybrało się w godzinach porannych na cmentarz w Nowym Sączu, by przygotować jeden z tamtejszych grobów do pochówku.
Kiedy jeden z nich otworzył zapieczętowany od wielu lat grobowiec, nagle stracił władze w nogach i runął do jego wnętrza. Widząc tę scenę, drugi z grabarzy ruszył prędko na ratunek, jednak i on po chwili stracił przytomność. Szczęśliwie dla nich na miejsce została wezwana w niedługim czasie karetka, która zajęła się poszkodowanymi.
- Jak przyjechaliśmy na miejsce, to już jedna osoba była w karetce. Druga, nieprzytomna osoba znajdowała się w grobowcu (…). Mężczyzna został wyciągnięty, przystąpiono do reanimacji, ta osoba odzyskała funkcje życiowe, ale nie odzyskała przytomności, została zabrana do szpitala - relacjonował w rozmowie z RMF Maxx st. bryg. Paweł Motyka z KM PSP w Nowym Sączu.
1500zł za każdą złotówkę? Koniecznie przeszukaj portfel, możesz się wzbogacićPrzyczyny zasłabnięcia
Niedługo potem wszyscy zainteresowani sprawą zaczęli zastanawiać się nad rzeczywistą przyczyną całego zdarzenia. Choć okoliczności towarzyszące zajściu mogły wzbudzać pewien niepokój związany z pewną nadprzyrodzonością i ewentualną ingerencją dusz, których ciała spoczęły w grobowcu, to dość prędko okazało się, iż niewidzialnymi sprawcami utraty przytomności u mężczyzn były procesy chemiczne i biologiczne.
- Widziałem jednego pana, który był reanimowany, drugi leżał wciśnięty między trumnę. Otworzyli grobowiec za szybko, odór w nich uderzył, jeden wpadł do środka, a drugi został na zewnątrz - relacjonował RMF FM jeden ze świadków zdarzenia.
W sprawę zaangażowała się Państwowa Inspekcja Pracy, która uczestniczyła w procesie wyjaśniania wszelkich okoliczności wypadku. Jak ustalili śledczy, grobowiec skrywał w sobie niskie stężenie tlenu. Tuż po otwarciu pokrywy do jego wnętrza wszedł 37-letni grabarz, który chwilę później stracił przytomność. Chwilę później obok niego wylądował jego 62-letni kolega. Szczęśliwie dla nich, prędko znaleźli się pod opieką ratowników medycznych i zostali przewiezieni do szpitala. Ostatecznie nie odnieśli poważniejszych obrażeń.
Przerażająca historia grobowca
Wspomniana historia roztaczała wokół siebie dodatkową aurę tajemnicy i niepewności w związku z tragiczną opowieścią, jaką skrywał ów grobowiec. Jak ustalili bowiem dziennikarze portalu sadeczanin.info w mogile spoczywają ciała trojga dzieci, które straciły życie w tragicznych okolicznościach.
14 marca 1966 r. w mieszkaniu przy ul. Nawojowskiej w Nowym Sączu troje dzieci miało bawić się zapałkami. W wyniku tej zabawy wybuchł ogromny pożar, który zabrał wraz z sobą życie pięcioletniej dziewczynki oraz czteroletniego i dwuletniego chłopca. Według portalu wszyscy wymienieni mieli spocząć w grobowcu, w którym doszło do utraty przytomności przez grabarzy.
Śledź najnowsze newsy na Twitterze Gońca: https://twitter.com/GoniecPL
Źródło: sadeczanin.info/rmf.fm