Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > 24-letnia Natalia zmarła po porodzie w szpitalu. Pacjentka ujawniła, co się w nim dzieje
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 02.09.2023 20:36

24-letnia Natalia zmarła po porodzie w szpitalu. Pacjentka ujawniła, co się w nim dzieje

fotel ginekologiczny
Pixabay

Niepokojące informacje na temat szpitala w Słupsku, w którym pod koniec sierpnia zmarła 24-letnia kobieta po cesarskim cięciu. W obliczu tych dramatycznych zdarzeń, jedna z pacjentek placówki zdecydowała się opowiedzieć swoją historię, a ta jest równie zatrważająca. Okazuje się, że jej także groziło poważne niebezpieczeństwo, bo, jak się okazało, lekarze nie udrożnili jej dróg rodnych. - Nie życzę nikomu, żeby tam trafił - wyznaje dziś rozmówczyni “Faktu”.

Zatrważające wyznanie pacjentki szpitala w Słupsku

Ciąża pani Marty była zagrożona, dlatego też lekarz dał jej skierowanie do szpitala, uważając, że sączą się wody płodowe. Mimo tego, iż na oddziale wykluczono taką możliwość, kobietę zostawiono na obserwację, a po dwóch dniach okazało się, że pękł pęcherz i wody odeszły. Wówczas zdecydowano o cesarskim cięciu.

Pacjentka przedwcześnie urodziła córkę, która przez pięć tygodni była na neonatologii. Sama matka z kolei przez osiem dni przyjmowała dożylnie antybiotyki.

- Skarżyłam się na ból brzucha. Czułam, że coś jest nie tak. Pielęgniarka krzyczała na mnie, że mam zerowy próg bólu. W końcu przyszedł mnie zbadać sam ordynator. I powiedział, że wszystko jest w porządku - wspomniała była pacjentka.

Jeszcze tego samego dnia panią Martę wypisano, a kobieta udała się do lekarza prowadzącego ciążę, który nie krył zdziwienia. - Był w szoku. Zapytał, kto robił mi to cięcie, powiedział, że są zostawione resztki - wyznała.

Wojciech Glanc miał niepokojącą dla Polaków wizję. "Boję się tej zimy"

Kobiecie "nie udrożniono dróg rodnych"

Po tym, jak pani Marta ponownie trafiła do słupskiego szpitala, tamtejszy lekarz stwierdził w końcu, że doszło do “zatrzymania popłodu”. Kobiecie przepisano leki i po dwóch dniach znów wypuszczono do domu. Scenariusz się powtórzył, bowiem młoda matka pełna wątpliwości jeszcze raz udała się na prywatną wizytę, gdzie dowiedziała się, że ma się zgłosić do innego szpitala, bo grozi jej sepsa.

Lawina ruszyła, gdyż w placówce w Lęborku pacjentka usłyszała, że “nie udrożniono jej dróg rodnych”. Kobieta przeżyła więc prawdziwy szok i doznała głębokiej traumy.

- Nie życzę nikomu, żeby tam trafił. (…) Rozmawiałam ostatnio z panią, której nie zadziałało do końca znieczulenie i ją na żywca cięli. Mówiła, że przeżyła tam horror. Kolejna kobieta doznała paraliżu twarzy po cc (cesarskim cięciu - red.), jedna urodziła na szpitalnym korytarzu  - relacjonowała.

Prokuratura bada sprawę śmierci 24-letniej Natalii

Przypomnijmy, że zamieszanie wokół szpitala w Słupsku spowodowała śmierć 24-letniej pani Natalii, która pod koniec lipca urodziła poprzez cesarskie cięcie bliźnięta.

Kobieta przeszła również operację, bo miała doświadczyć poporodowych komplikacji. Rzecznik szpitala twierdzi, że zabieg poprawił stan zdrowia pacjentki. Mimo tego, 16 sierpnia zmarła.

Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Słupsku, wyjaśniająca okoliczności śmierci 24-latki. W planach śledczych jest m.in. przesłuchanie lekarzy z oddziału ginekologiczno-położniczego.

- Dopiero po zebraniu kompletu akt, zawierającego wyniki sekcji, analizę wycinków histopatologicznych, zeznań świadków, zapadnie decyzja o dalszych działaniach. Zależeć one będą od opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej - przekazał prokurator Paweł Wnuk w rozmowie z Wirtualną Polską.

Źródło: WP, Fakt, Goniec.pl