Zaskakująca teoria dotycząca Grupy Wagnera. Polski generał mówi, co stanie się z bojownikami
Katastrofa samolotu należącego do Jewgienija Prigożyna zaskoczyła świat. Mimo mijających dni i godzin, w sprawie zamiast kolejnych odpowiedzi, mnożą się tylko pytania. Jednym z nich jest chociażby to, czy szef Grupy Wagnera rzeczywiście był na pokładzie rozbitej maszyny, a jeśli tak, to co stanie się z jego podwładnymi. Generał Mieczysław Gocuł wskazał najbardziej prawdopodobne scenariusze.
Katastrofa samolotu Jewgienija Prigożyna. Co dalej z Grupą Wagnera?
Po mającej miejsce w środę 23 sierpnia katastrofie należącego do Jewgienija Prigożyna Embraera los Grupy Wagnera jest wielką niewiadomą.
Choć tak naprawdę nie wiadomo, czy szef ugrupowania był na pokładzie, czy tylko na liście pasażerów, rosyjskie media twierdzą, że jego ciało zostało zidentyfikowane. Zginąć miała też jego “prawa ręka” Dmitrij Utkin, dlatego pytania o dalsze działania wagnerowców nie są wcale bezzasadne.
Jeszcze zanim doszło do wypadku samolotu, mieli oni ponieść karę za swój czerwcowy bunt i zostać osadzeni na Białorusi, zaś po tragicznych doniesieniach Radio Swoboda informowało o demontażu ich obozu pod Osipowiczami. Odpowiedzi na liczne wątpliwości zapewne przyniesie czas, jednak wcale nie przeszkadza to w tym, by rysować już najbardziej możliwe scenariusze.
Andrzej Piaseczny nagle zszedł ze sceny. Zaskakujące sceny w SopocieGenerał Mieczysław Gocuł rysuje możliwe scenariusze
“Fakt” postanowił zapytać o przyszłość Grupy Wagnera jednego z bardziej poważanych polskich wojskowych, gen. Mieczysław Gocuła, który widzi wiele różnych możliwości.
- Jeżeli Progiżyn zgłosił się na listę, a nie wsiadł na pokład samolotu, żeby sprawdzić, jak działa Putin, to scenariusze rozwoju sytuacji z Grupą Wagnera mogą być bardzo różne. Nie można wykluczyć, że znowu się skonsolidują i znów być może spróbują ruszyć na Moskwę - przekazał generał.
Inną z opcji jest ta, zgodnie z którą Prigożyn zginął w samolocie, a jego grupa się podzieli. Oznaczałoby to, że część wagnerowców ułoży się z Putinem i rosyjskim MON, część zostanie na Białorusi, a pozostali ulegną rozproszeniu.
Wyraźny sygnał od Władimira Putina?
Gen. Gocuł nie wyklucza również, że Władimir Putin doszedł do wniosku, że rozproszenie grupy, z maksymalnym włączeniem jej części do armii rosyjskiej jest dla niego właściwym wyjściem. - Jeśli Putin wykonał ten wyrok, to dlatego, aby dać mocny sygnał dla oligarchów: "albo ze mną, albo wcale" - wytłumaczył.
Jego zdaniem, zmiany po ewentualnej śmierci Prigożyna nie będą zagrażały Polsce, zresztą realne zagrożenie ze strony Grupy Wagnera nigdy nie występowało.
- Oczywiście: prowokacje, sabotaże, dywersje - to są rzeczy, które będą się działy na polsko-białoruskiej granicy nadal - ostrzegł, ubolewając jednocześnie, że kwestia wagnerowców została wykorzystana przez polski rząd.
Trzy wersje przyczyn katastrofy
Gen. Mieczysław Gocuł nie spodziewa się zatem, by członkowie Grupy Wagnera próbowali przedostać się do Polski i prosić tutaj o azyl.
- Nie spodziewam się indywidualnych ani grupowych prób przekroczenia polskiej granicy. Poza tym wagnerowcy mają dzisiaj inne problemy. Tożsamości, dalszej perspektywy, a nie poszukiwania wypadów w stronę Polski - uważa.
Jeśli zaś chodzi o same wersje tego, co wydarzyło się w środę 24 sierpnia, podaje trzy najbardziej realne scenariusze. Pierwszy z nich to egzekucja wykonana na rozkaz Władimira Putina, drugi - układ między FSB a Prigożynem dotyczący jego zniknięcia, a trzeci - sfingowana śmierć.
Źródło: Fakt