Zabójstwo 25-letniej Joanny. Ojciec podejrzanego zabrał głos
Kolejne wiadomości o śmierci Joanny z Łańcuta wychodzą na jaw. Rodzina Grzegorza B., który przyznał się do zamordowania 25-latki, zabrała głos. Kobieta miała zginąć w wyniku uduszenia, a dokonać miał tego jej szwagier. Od wielu lat mieszkała z nim pod jednym dachem. Ojciec sprawcy nie ukrywa, że czuje wielki ból. Stracił nie tylko syna.
Kulisy śmierci Joanny z Łańcuta
25-letnia Joanna z Łańcuta na Podkarpaciu była poszukiwana, ale bardzo szybko na jaw wyszło, że młoda kobieta nigdy nie wróci do domu. Wracająca z pracy Asia spotkała 31 sierpnia na drodze swojego szwagra. 38-letni Grzegorz B. przyznał się do zabójstwa Joanny. Wcześniej mąż siostry 25-latki brał udział w poszukiwaniach.
- Jeździł quadem po okolicy - mówił znajomy szwagra zamordowanej Joanny z Łańcuta.
Matka ofiary i ojciec zabójcy zabrali głos. W rozmowie z Faktem nie ukrywali emocji, z którymi muszą się zmierzyć. Grzegorz B. to mąż siostry ofiary. Przez lata mieszkali razem pod jednym dachem.
Nie żył przez 23 minuty i twierdzi, że trafił do piekła. Wyznał, co zobaczył "po drugiej stronie"Ojciec zabójcy Joanny zabrał głos
Matka zamordowanej Joanny nie ukrywa, że jej rodzina przeżywa niewyobrażalnie trudne chwile. - Nie wiem, dlaczego to zrobił. Zięć był z moją starszą córką po ślubie 16 lat. Teraz nie chcemy go znać. Córka już mówiła, że wystąpi o rozwód - mówiła kobieta
Ojciec Grzegorza B. zgodził się na rozmowie z dziennikarzami Faktu. Mężczyzna jest wstrząśnięty tym, co zrobił jego syn. - Dla mnie to utarta ukochanych: syna, synowej i Asi. Wszystkich traktowałem jako swoje dzieci - powiedział. Skomentował również przyznanie się 38-latka do winy.
"Nie znaczy, że jest winny"
Joanna z Łańcuta miała umrzeć z powodu uduszenia kablem. Grzegorz B., po przyznaniu się do winy, wskazał policji, gdzie ukrył ciało. Zwłoki porzuciła w krzakach w Gołuchowie. To tam znajdował się hotel, gdzie pracowała 25-latka. Szwagier zamordowanej miał przedstawić śledczym motyw swojego działania, ale pozostaje to tajemnicą. - Weryfikujemy te zeznania - przekazał zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie, Arkadiusz Jarosz.
Chociaż 38-latek przyznał się do zabójstwa, to jego ojciec nadal czeka na potwierdzenie śledczych. - To, że syn się przyznał nie znaczy, że jest winny. Nie wiemy, co się dokładnie stało - dodał mężczyzna w rozmowie z Faktem. Grzegorz B. może zostać skazany na dożywotnie pozbawienie wolności.
Źródło: fakt