Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Społeczeństwo > Za chwilę dojdzie do tragedii. Dzieci w Polsce trują się na potęgę
Aneta Zabłocka
Aneta Zabłocka 02.02.2024 17:38

Za chwilę dojdzie do tragedii. Dzieci w Polsce trują się na potęgę

e-papierosy jednorazowe
Fot. Shutterstock

Polska szkoła, 2024 rok. Prawie co piąte dziecko ma w plecaku coś, co przypomina kolorowy flamaster, ale nim nie jest. To „elektryk”, czyli jednorazowy, smakowy e-papieros. Jego słodki smak wciąga dzieci w nałóg – i zatruwa ich płuca. W Polsce miesięcznie sprzedaje się ich ok. 8 mln sztuk „jednorazówek”. Niektóre nie zawierają nikotyny, więc z automatów mogą kupić je nawet dzieci. Wszystkie takie „elektryki” przypływają do nas z Chin, gdzie są... zakazane!

Dzieci w Polsce trują się „jednorazówkami” na potęgę

Kolorowe, krzykliwe opakowania, ponad 770 wariantów smakowych, wśród nich guma balonowa, wiśnia z limonką czy wata cukrowa. Ale to nie desery. To trucizna dostępna w każdym sklepie. Bo jednorazowe e-papierosy często widnieją obok słodyczy. Dzieci kupują ją bez problemu. Zwłaszcza te bez nikotyny, bo mogą je kupić z automatów tak jak napoje gazowane. Bez kontroli wieku.

Łatwy dostęp, niska cena (mniej niż 30 zł) oraz słodkie, owocowe i napojowe smaki (to ponad 90 proc. „jednorazówek” sprzedawanych w Polsce) wystarczą, by dziecięca ciekawość była górą. Badania naukowe już potwierdziły, że substancje wdychane z jednorazówek do płuc mają działanie toksyczne, a nawet rakotwórcze. Co gorsza – nadal nie znamy długofalowych skutków tej „słodkiej epidemii” wśród dzieci. 

31 proc. chłopców i 21 proc. dziewczyn w wieku pomiędzy 11 a 17 lat próbowało już e-papierosów. Polska należy do krajów, w których nastolatki, sięgają po tę używkę najczęściej. (8).jpg

Porażające pieniądze

Rynek „jednorazówek” w Polsce to ogromne pieniądze. W ub. roku był wart już ponad 2 mld zł. O 200 proc. więcej, niż rok wcześniej. Tempo wzrostu jest szalone.

Choć producenci przekonują, że kierują je do dorosłych, to coraz częściej sięgają po nie dzieci. I to coraz młodsze. Powodem są słodko-owocowe smaki i kolorowe opakowania. Są kuszące dla dzieci, a zawarte w nich substancje słodzące (nawet 600 razy słodsze od cukru) stymulują ośrodek nagrody w mózgu. Mówiąc wprost: ta słodka „przyjemność” uzależnia.

Problem jest tym większy, że „jednorazówki” poważnie szkodzą nie tylko zdrowiu, ale też środowisku. Polski rząd – już kolejny – udaje, że problemu nie widzi. Tymczasem trudno go nie dostrzec, bo w 2023 r. sprzedało się u nas prawie 100 mln sztuk „jednorazówek”.

Problem widzą za to na Zachodzie. Walczą z nim m.in. premier Wielkiej Brytanii, premier Francji czy premier Irlandii. Nie czekają i nie przebierają w środkach. Mówią wprost: zakażemy „jednorazówek”, bo nie pozwolimy nieletnim się nimi truć.

W Wielkiej Brytanii zakaz „jednorazówek” już jest w toku. Niedawno „Financial Times”, powołując się na dane brytyjskiej organizacji zdrowotnej Action on Smoking and Health, pokazał wykres obrazujący styczność z e-papierosem wśród brytyjskich dzieci. Co trzecie dziecko (34 proc.) w wieku 16-17 lat choćby raz spróbowało tam e-papierosa. W grupie wiekowej 11-15 odsetek sięgał 15 proc.

Zrzut ekranu 2024-02-02 152413.png
 

Politycy nic z tym nie robią

Do Ministerstwa Zdrowia apelowały już środowiska lekarskie, aby zakazać sprzedaży jednorazowych e-papierosów. Rząd PiS-u problem zbagatelizował i zamiótł pod dywan. Na horyzoncie były przecież ważniejsze sprawy niż zdrowie dzieci. Chociażby kampania wyborcza.

Efekt? Polska jest w niechlubnej piątce państw europejskich, w których najwięcej dzieci i młodzieży regularnie używa e-papierosów.

Żeby zatrzymać ten koszmar, jest tylko jedno rozwiązanie: natychmiastowy i całkowity zakaz sprzedaży jednorazowych, smakowych e-papierosów. Do takich wniosków doszły już inne kraje w Europie.

Globalnie już prawie co czwarty e-papieros to „jednorazowy” elektryk. Nawet jeśli rodzic czy nauczyciel skonfiskuje takie urządzenie dziecku, to bez problemu kupi kolejne. Za 30 zł ma aż 700 zaciągnięć tą trucizną. Tyle, co niecałe 3 paczki papierosów.

Dostępne w każdym sklepie

E-papierosy w rozmaitych walorach smakowych dostępne są w ponad 70 proc. sklepów spożywczych, kupują je głównie młodzi ludzie, często kobiety. Przeraża jednak najbardziej to, że nawet 9-latki wiedzą co to jest i jak smakuje. Tylko politycy pozostają ślepi na słodką epidemię wśród dzieci.

Choć instytucje państwowe zatwierdzają te produkty do sprzedaży, to nawet nie badają ich składu chemicznego. Owszem, producent deklaruje, co jest w środku, ale słodziki, które są uznane za w miarę bezpieczne w przemyśle spożywczym, wcale nie muszą takie być w procesie waporyzacji.

Przykładem jest wspomniane E955, czyli sukraloza. Można nią posypać ciasto do pieczenia. Ale wdychana do płuc rozpada się na tzw. chloropropanole (toksyczna klasa związków). Nikomu chyba nie przyszłoby do głowy, żeby inhalować się oparami po spalonym cukrze na patelni.

Co chwila pojawiają się też nowe smaki. Większość sprowadzana jest z Chin, gdzie nie obowiązują restrykcyjne, unijne przepisy. Niech dość o tych produktach powie fakt, że rząd Chin całkowicie zakazał sprzedaży smakowych („owocowych”) jednorazówek już 1 października 2021 roku.  Teraz lądują one w Polsce i innych krajach UE.

Jest tylko jeden sposób na ratowanie dzieci

Rząd PiS zupełnie bagatelizował ten problem. Pozwalał problemowi narastać i nie nałożył żadnej kontroli na dynamicznie rozwijający się rynek.

Problem odziedziczył po poprzednikach kolejny rząd. Skala jest przerażająca, a w przyszłości może kosztować budżet bardzo wiele. Służba zdrowia będzie musiała leczyć nastolatków z nieodwracalnymi zmianami na płucach.

Dlatego potrzeba stanowczych i szybkich kroków, w celu całkowitego zakazu sprzedaży jednorazowych, smakowych e-papierosów w Polsce. Bo choć same „jednorazówki” są tanie – to najwyższą cenę płacą za nie właśnie dzieci.