Wybrali się do modnej restauracji w centrum, rachunek mocno ich zdziwił
Bardzo popularnym sformułowaniem, które zna niemal każdy Polak, jest tzw. paragon grozy. Pojawiają się one z reguły w sezonach wakacyjnych, zwłaszcza w modnych i obleganych nadmorskich kurortach. Sytuacja, którą opisał "Fakt" jest zgoła inna. Swoją historią z portalem podzielił się pewien mężczyzna, który wybrał się wraz z żoną na kolacje do restauracji w centrum Kielc. To ile przyszło im zapłacić, przerosło jego najśmielsze oczekiwania.
Wybrali się do modnej restauracji w Kielcach. Rachunek mocno ich zdziwił
- Podróżując niedawno z żoną przez Świętokrzyskie, postanowiliśmy zahaczyć również o Kielce. Po kilku godzinnym zwiedzaniu miasta postanowiliśmy zjeść obiad w jednej z restauracji, znajdującej się na kieleckim rynku. Stary Browar polecił nam przewodnik oprowadzający jedną z grup, zachwalając przede wszystkim regionalną kuchnię serwowaną w tym lokalu - opowiada na łamach "Faktu" Pan Piotr.
Mężczyzna wybrał się wraz z małżonką do popularnej restauracji w Kielcach i mocno się zdziwił. - Oho, restauracja cieszy się sporym wzięciem, to i ceny pewnie będą odpowiednie, powiedziałem do żony. Mimo to postanowiliśmy zaryzykować - wspomina Pan Piotr.
Niepokojące doniesienia z Białegostoku. "Miała dzwonić do komisarza wyborczego i na policję "Paragon grozy? Nie w tym przypadku
Jak relacjonuje pan Piotr w rozmowie z "Faktem", jego żona zamówiła gęsie sprawki - obsmażane żołądki gęsie serwowane z bagietką i kiszonym ogórkiem oraz z tradycyjnym żurkiem, oraz polędwiczki szefa kuchni zawijane w boczek w sosie musztardowo-miodowym, z ziemniakami i z bukietem surówek. Do tego lampka wina z miejscowej winnicy.
Z kolei mężczyzna skusił się na piwny krem kartoflany, czyli krem ziemniaczany podany z kawałkami grillowanego kurczaka i chrupiącego boczku z dodatkiem oliwy, a na drugie danie wybrał "Naszą golonkę", czyli pieczoną golonkę podaną na drewnianej desce na kapuście po bawarsku z dodatkiem musztardy, chrzanu i pieczywa. Do tego piwo z beczki. - Dania nie tylko były smaczne, ale też na tyle duże, że ledwo sobie z nimi poradziliśmy - mówi pan Piotr i dodaje, że najbardziej zaskoczył ich jednak rachunek za cały dwudaniowy obiad.
Ceny w restauracji ich pozytywnie zaskoczyły
- To, co zobaczyłem na paragonie, przyniesionym przez kelnerkę naprawdę mnie zdumiało - wspomina pan Piotr, który za cały obiad dla dwóch osób zapłacił 126,60 zł. - Pierwsze co sobie pomyślałem, jak wziąłem rachunek do ręki, to to, że chyba zaszła jakaś pomyłka. Nie mogłem uwierzyć, że za suty, smaczny obiad dla dwójki osób w restauracji w centrum miasta policzono tylko tyle - przyznał.
Jak widać w zalewie wielu historii o tak popularnych w naszym kraju "paragonach grozy", czasem zdarzają się również te zupełnie odwrotne.
Źródło: Fakt