Tu miał zostać pochowany ceniony lekarz. Gdy zobaczyła miejsce, znicz wypadł jej z ręki
Rodzinie cenionego łódzkiego lekarza zależało na tym, aby po śmierci spełnić ostatnią wolę ojca. Doktor chciał, aby jego ciało przysłużyło się nauce i zostało oddane do badań. Po kilku latach córka natknęła się na widok, który sprawił, że serce zabiło jej mocniej. - Nogi się pode mną ugięły, a znicz wypadł z ręki - relacjonowała "Gazecie Wyborczej".
Córka spełniła ostatnią wolę zmarłego ojca
Doktor Bohdan Bieniak przez niemal pół wieku pracował na oddziale urologii łódzkiego szpitala. Ceniony lekarz i naukowiec chciał, aby po śmierci jego ciało zostało oddane do badań. Zdecydował się na to jeszcze wiele lat wcześniej. Ostatnią wolę ojca obiecała spełnić jego córka, pani Małgorzata. Łódzki lekarz zmarł 18 maja 2018 r. Miał 90 lat.
Po śmierci jego ciało trafiło do Uniwersytetu Medycznego. Po sześciu latach od tych wydarzeń bliscy odkryli przykry widok na cmentarzu. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza".
Nie żyje jedna osoba, nie pomógł nawet śmigłowiec LPR. Policja pilnie apelujeTata był lekarzem z powołania. Całe życie poświęcił medycynie. […] Pracował nawet już w podeszłym wieku, na emeryturze za minimalną stawkę. Swoim doświadczeniem dzielił się z młodszymi lekarzami [...] Być lekarzem do końca życia - takie było jego przesłanie. Bez tego zwiądłby jak kwiat - tłumaczyła w "Wyborczej" pani Małgorzata.
Córkę doktora zszokował widok na cmentarzu
Córka zmarłego doktora od wielu lat przebywa w Niemczech, gdzie pracuj jako opiekunka dla osób starszych. Od śmierci łódzkiego lekarza minęło już 6 lat. To również okres, jaki potrzebny jest w medycynie do sekcjonowania anatomicznego zwłok. Później zostają one skremowane i pochowane.
Jak tłumaczy pani Małgorzata, prochy jej ojca zostały złożone na cmentarzu pod wezwaniem Wszystkich Świętych przy ul. Zakładowej w Łodzi. To nekropolia inna niż pozostałe. Tutaj chowane są m.in. osoby bezdomne i najbiedniejsze. Pogrzeby organizuje opieka społeczna.
Kobieta poprosiła swoją przyjaciółkę, aby mogła sprawdzić dokładne miejsce, w którym pochowany został jej ojciec. Jak tłumaczy w "Wyborczej", gdy stanęła przed stalową bramą cmentarza, nogi się pod nią ugięły, a znicz wypadł z rąk.
Byłam w szoku, że to miejsce tak wygląda. Nie twierdzę, że powinny tu być nie wiadomo jakie pomniki, ale może chociaż równy i zadbany teren, jakiś płotek, wyodrębnione ścieżki. Chowanie ludzi w takich warunkach to brak szacunku, to odarcie z godności - mówi "Wyborczej" pani Małgorzata.
"Każda z pochowanych tu osób zasługuje na godne miejsce spoczynku"
Wspomniany cmentarz porośnięty jest trawą i chwastami. Wiele krzyży jest połamanych, a nekropolia liczy mnóstwo grobów, głównie drewniane krzyże z tabliczkami. Na niektórych widnieją imiona i nazwiska, ale na wielu widać tylko smutne NN.
Nawet jeśli to groby biednych i bezdomnych ludzi, a czasem bezimienne, to za każdym z nich, za każdą tabliczką, kryje się człowiek i jego historia. Tak, jak ta mojego ojca. Każda z pochowanych tu osób zasługuje na godne miejsce spoczynku. A to godne nie jest - podkreśla Pani Małgorzata.
ZOBACZ: Nie żyje 11-letni chłopczyk. Wystarczyła chwila nieuwagi
Kierownik cmentarza w odpowiedzi na pytania "Wyborczej" zaznacza, że nekropolia stara się robić wszystko, co w jej mocy, aby miejsce wyglądało przyzwoicie, jednak wielkim problemem jest brak funduszy i pracowników.
Potrzebne są nam pieniądze, ale też większa wrażliwość. Gdyby osoby, które przyjeżdżają na groby, sprzątnęły też wokół nich, zabrały stary znicz, czy uschnięte kwiaty, to na pewno byłoby lepiej - tłumaczy Wyborczej.