Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Terapeutka zabrała głos ws. Kamilka z Częstochowy. "Wszyscy dorośli wokół dziecka zawiedli"
Zuzanna Ptaszyńska
Zuzanna Ptaszyńska 16.05.2023 21:22

Terapeutka zabrała głos ws. Kamilka z Częstochowy. "Wszyscy dorośli wokół dziecka zawiedli"

Kamil z Częstochowy
Goniec.pl, Facebook

Polską wstrząsnęła śmierć 8-latka z Częstochowy. Malec został skatowany przez swojego ojczyma. O tym czy ta tragedia zmieni oblicze polskiej opieki społecznej oraz wymiaru sprawiedliwości, a przede wszystkim naszą mentalność, mówiła w rozmowie z Interią terapeutka i autorka szkoleń z zakresu ochrony dzieci Joanna Zmarzlik.

Polacy są poruszeni skatowaniem 8-letniego Kamilka

Ostatnie tygodnie w Polsce były naznaczone tragedią 8-letniego Kamila, który zmarł 8 maja po skatowaniu przez swojego ojczyma, Dawida B. Prokurator generalny, Zbigniew Ziobro, zapowiedział zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo, co może skutkować surowszym wymiarem kary dla sprawcy.

Skatowanie chłopca nie było jednorazowym wydarzeniem, a sytuacja w rodzinie była niepokojąca od dawna. W 2021 roku sąd nie zgodził się na wniosek Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej o zabezpieczenie dzieci Magdaleny B., w tym Kamila. Chłopiec, mimo złamanej ręki, kontynuował naukę w szkole, a placówka nie podejrzewała znęcającego się nad nim ojczyma o przemoc. Wiadomo jednak, że to on bił malca, łamał mu kończyny i przypalał go papierosami. W internecie pojawiły się pytania o to, gdzie byli urzędnicy MOPS-u czy przedstawiciele szkoły w czasie, gdy Kamilkowi działało się krzywda.

Siostra 8-letniego Kamilka przerwała milczenie, ujawniła nowe fakty. "Tak bardzo płakał"

Wszyscy wokół chłopca zawiedli

Przyczyną śmierci Kamila były rozległe oparzenia ciała, w wyniku których doszło do wstrząsu pooparzeniowego i infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie do niewydolności wielonarządowej. Ustalono, że 29 marca Dawid B. siłą zabrał dziecko pod prysznic, rozebrał i polewał je wrzącą wodą. Mężczyzna rzucał też chłopcem na podłogę, uderzał prysznicem, a następnie zabrał do kuchni, gdzie rzucił nim o rozgrzany piec węglowy. Powodem tego bestialskiego zachowania było zrzucenie przez dziecko telefonu sprawcy ze stołu na podłogę. Przez pięć dni nikt nie udzielił 8-latkowi pomocy.

Jedną z osób, które zabrały głos na temat okoliczności tych tragicznych wydarzeń oraz (braku) reakcji ze strony odpowiednich instytucji, jest terapeutka Joanna Zmarzlik, z którą rozmawiała dziennikarka Interii. - To, z jakiego bezpośrednio powodu Kamilek został skatowany, jest nieważne. W takich przypadkach wystarczy byle pretekst - bo dziecko chce pić albo jeść, bo nieodpowiednio stanie i zasłoni ekran telewizora. Nie ma się co nad tym w ogóle pochylać. Przypuszczam, że Dawid B. był tak naładowany agresją, że wystarczył mu jakikolwiek pretekst, żeby zmaltretować pasierba - mówiła Zmarzlik. 

Jak przekonywała, takim tragediom zwykle daje się zapobiegać. Uznała, że mają one różne oblicza i czasami rzeczywiście dzieje się coś nieprzewidywalnego, wszystko sypie się w kilka dni. Takich przypadków ma być jednak bardzo mało. - Kamilek niestety jest przykładem tego, jak wszyscy dorośli wokół dziecka zawiedli i zlekceważyli, przeoczyli czy umniejszyli wszelkim czynnikom zagrożenia - mówiła.

"To mity i stereotypy, że zaostrzanie kar w takich przypadkach pomaga"

Jak zauważyła dziennikarka, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę proponuje już od lat wprowadzenie systemu monitoringu przypadków krzywdzenia dzieci. Joanna Zmarzlik uważa, że taki system ma pomóc w zbudowaniu systemu zabezpieczania dziecka. - Oczywiście, że mamy kodeks karny, kodeks rodzinno-opiekuńczy, są tzw. asystenci rodziny, jest Niebieska Karta... Jest bardzo dużo elementów, które jednak nie układają się w sensowną, dobrze działającą całość. Chodzi właśnie o to, żeby dzięki analizie przypadków krzywdzenia dzieci wyłapać, co dokładnie nie działa - przekonywała.

Terapeutka przyznała, że ciągle jest pytana, kto zawinił ws. Kamilka. - Podkreślam, że poszukiwania tego, kto zawinił, sprawiają, że buksujemy w tym samym miejscu. Ponieważ instytucje, miejsca czy osoby, w których prowadzi się śledztwo, mają zupełnie naturalną tendencję do szukania usprawiedliwień, przerzucania odpowiedzialności, udowadniania, że zadziałało się mimo wszystko dobrze. A to nie pomaga w rzetelnej analizie i poszukiwaniu tego miejsca, w którym coś zawiodło i okazało się słabym punktem i co można by zmienić - tłumaczyła.

Co ważne, uznała, że to mity i stereotypy, że zaostrzanie kar w takich przypadkach pomaga. - Badania naukowe już w latach 50. ubiegłego wieku wykazały, że zaostrzanie kar nie powoduje, że ludzie przestaną popełniać przestępstwa.

Źródło: Interia