Tragiczne doniesienia wprost z Francji. Nie żyje Gaspard Ulliel. Aktor zginął tragicznie w wieku zaledwie 37 lat. Niedawno dostał angaż w produkcji, na którą wyczekują fani na całym świecie. Rodzina zmarłego wydała oświadczenie.Nie żyje Gaspard Ulliel. Informacje o śmierci aktora przekazali jego najbliżsi. Rodzina wydała oficjalne oświadczenie, gdzie komentuje okoliczności odejścia.
Dwoje dzieci w wieku 8 i 9 lat oraz kobieta w aucie, które zderzyło się z pociągiem niedaleko Kutna (woj. łódzkie). Na miejsce natychmiast wezwano śmigłowiec LPR. Jest ofiara śmiertelna. Zdjęcia pokazują siłę uderzenia.Chwilę po godzinie 13 pomiędzy miejscowościami Michałów i Florek w powiecie kutnowskim doszło do tragicznego wypadku. Udział brały w nim dzieci, które nie skończyły jeszcze 10 lat.- Samochodem kierowała 39-letnia kobieta, która wiozła dwoje dzieci - powiedziała w rozmowie z goniec.pl podkom. Edyta Machnik, oficer prasowa z Komendy Powiatowej Policji w Kutnie.Zobacz zdjęcia z miejsca zdarzenia:
Świadkami niezwykle niebezpiecznego incydentu byli jastrzębscy funkcjonariusze policji. Pewien kierowca zdecydował się na szaleńczą ucieczkę ulicami miasta, stwarzając ogromne niebezpieczeństwo dla innych uczestników ruchu. Za swoją bezmyślność zapłaci naprawdę wysoką cenę. Lista jego wykroczeń została wyceniona na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Piraci drogowi to palący problem, który od lat występuje na publicznych trasach. Niestety, ale pomimo zaostrzenia obowiązujących kar, a także licznych kampanii społecznych, stan bezpieczeństwa na rodzimych trasach się nie zmienia. O tym, że na polskich drogach w każdej chwili może dojść do niecodziennego incydentu, świadczy poniższa sytuacja, która miała miejsce kilka dni temu na terenie województwa śląskiego. We wtorek 11 stycznia bieżącego roku tuż po godzinie 22.00 funkcjonariusze z Jastrzębia-Zdroju postanowili zatrzymać do kontroli drogowej samochód osobowy marki Audi. Jak się okazało, nie było to takie proste zadanie. Właściciel niemieckiej osobówki zignorował wydane przez mundurowych polecenia, po czym rozpoczął brawurową ucieczkę. Swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem stwarzał realne zagrożenie dla innych użytkowników dróg, szczególnie pieszych. Początkowo mknął jak szalony ulicami Jastrzębia-Zdroju, Zebrzydowic, a także Kończyc Małych. Pirat drogowy poruszał się całą szerokością jezdni, ignorował obowiązujące znaki drogowe, zjeżdżał na przeciwległy pas ruchu, a także pędził pod prąd. - Swoją agresywną jazdą naraził innych uczestników ruchu drogowego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. - przekazali funkcjonariusze jastrzębskiej policji. Nie był to jednak koniec jego szaleńczych wybryków. - Kierowca audi spychał radiowozy z drogi, hamował bez przyczyny, utrudniał wyprzedzanie, aby nie dopuścić do jego zatrzymania. W trakcie ucieczki 32-letni kierujący uszkodził dwa radiowozy - dodali policjanci z KMP w Jastrzębiu-Zdroju. Na domiar złego 32-letni kierowca chciał potrącić interweniującego policjanta. Ostatecznie mundurowi oddali strzały, które miały zatrzymać nieodpowiedzialnego kierującego. Finalnie po przestrzeleniu opon w aucie mężczyzna oraz pasażerowie zostali zatrzymani. Wewnątrz samochodu oprócz pirata drogowego znajdował się poszukiwany 30-latek, a także 19-latka. W toku przeprowadzonych działań, mundurowi znaleźli w samochodzie broń gazową, pałkę teleskopową oraz narkotyki. Ostatecznie nieodpowiedzialny pirat drogowy został surowo ukarany za swoje czyny. - Za popełnione wykroczenia: doprowadzenie do dwóch kolizji drogowych, stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym, jazda bez wymaganej przedniej tablicy rejestracyjnej oraz kierowanie pojazdem w trakcie aktywnego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, zgodnie z nowym taryfikatorem, mundurowi nałożyli karę grzywny w kwocie 32 500 złotych oraz wnioskują o 3 lata zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. - poinformowali policjanci z KMP Jastrzębie-Zdrój. Wiadomo, że Jastrzębianin dobrowolnie poddał się karze. Dodatkowo mężczyzna usłyszał prokuratorskie zarzuty czynnej napaści na policjantów, niezatrzymanie do kontroli drogowej, posiadanie narkotyków oraz niestosowanie się do wyroku sądu. Warto podkreślić, że poszukiwany 30-letni pasażer odpowie za rozbój.Wczoraj tamtejszy sąd wydał postanowienie o ich tymczasowym aresztowaniu na 3 miesiące. Grozi im wiele lat więzienia.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Policjantka pokazała służbowy telefon. Dostała niecodziennego SMS-aKonferencja Adama Niedzielskiego. Zwrócił się do ekspertów, którzy odeszli z Rady MedycznejGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: KMP Jastrzębie-Zdrój
Chwile grozy przeżyła pewna rodzina podróżująca jedną z kujawsko-pomorskich tras. Po zmroku przed maskę samochodu osobowego wbiegł masywny łoś. Kierująca pojazdem, jak również dwoje jej dzieci trafili do najbliższej placówki medycznej. Do tego niezwykle niebezpiecznego incydentu doszło w minioną sobotę 16 stycznia na jednym z odcinków drogi krajowej numer 15 na trasie Toruń – Brodnica. Tuż po godzinie 19.00 lokalne służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące wypadku w miejscowości Wielkie Pułkowo (woj. kujawsko-pomorskie). Osoba zgłaszająca poinformowała służby, że kobieta kierująca osobową skodą zderzyła się z łosiem, który nagle wybiegł na jezdnię. Na miejsce zdarzenia bardzo szybko zadysponowano jednostkę policji, a także służby ratunkowe. Gdy mundurowi przybyli we wskazane miejsce zauważyli rozbity pojazd, znajdujący się aż 200 metrów od jezdni. Przy aucie funkcjonariusze zastali 34-letnią kobietę z dwójką małych dzieci w wieku 6 i 3 lat. Wszyscy mieli krwawiące rany okolic twarzy i głowy. Zanim na miejsce zdarzenia dotarło pogotowie, policjanci postanowili udzielić poszkodowanym pomocy przedmedycznej. Kierująca osobową skodą została przebadana alkomatem. Wynik wskazał, że w chwili zdarzenia była trzeźwa. Ustalono, że na prostym odcinku drogi uderzyła w łosia, który wtargnął nagle na jezdnię wprost przed jadący pojazd. Zwierzę nie miało najmniejszych szans na przeżycie i zginęło na miejscu. Rodzina została przetransportowana do lokalnej placówki medycznej. Na szczęście wyniki badań wykazały, że żadna z osób nie odniosła poważnych obrażeń. Policjanci apelują do wszystkich zmotoryzowanych o zachowanie szczególnej ostrożności i dostosowywanie prędkości do warunków panujących na drodze, szczególnie po zmroku na nieznanych nam trasach. Warto podkreślić, że niebezpieczeństwo zderzenia z dziką zwierzyną występuje przez cały rok kalendarzowy, jednak nie przez cały czas jest równie wysokie. Według oficjalnych danych, w styczniu i lutym, groźnych zdarzeń jest zdecydowanie najmniej, od marca aktywność zwierząt wzrasta, natomiast największa aktywność przypada na okres maja-czerwca. W późniejszych miesiącach najwięcej incydentów powiązanych ze zwierzętami odnotowuje się w na przełomie października oraz listopada.Co ciekawe, według statystyk, do zdecydowanej większości kolizji ze zwierzętami dochodzi między 4 a 7 rano, a także pomiędzy godziną 17 a 23.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Policjantka pokazała służbowy telefon. Dostała niecodziennego SMS-aKonferencja Adama Niedzielskiego. Zwrócił się do ekspertów, którzy odeszli z Rady MedycznejGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Wąbrzeźno
Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w poniedziałek w miejscowości Granica w powiecie Pruszkowskim. Kierujący samochodem marki BMW nie zatrzymał się przed znakiem STOP i wjechał na niestrzeżonym przejeździe wprost pod nadjeżdżający pociąg WKD. Służby ratownicze otrzymały zgłoszenie ok. godz. 13.30. Do wypadku doszło na przejeździe kolejowym w miejscowości Granica na odcinku pomiędzy stacją Komorów i przystankiem osobowym Nowa Wieś Warszawska. Samochód osobowy zderzył się z pociągiem WKD nr 230 w relacji Milanówek Grudów - Warszawa Śródmieście WKD.- Do zdarzenia doszło ok. 13:30. Kierujący pojazdem marki BMW nie dostosował prędkości do panujących warunków na drodze oraz nie zatrzymał się przed znakiem STOP. Doszło do zderzenia z pociągiem WKD relacji Milanówek - Warszawa. W zdarzeniu nikt nie ucierpiał - przekazała w rozmowie z Goniec.pl kom. Karolina Kańka z Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.Jak dodaje oficer prasowa, kierujący pojazdem został ukarany mandatem w wysokości 1500 złotych. Wypadek miał miejsce przy przyjeździe kolejowym przy skrzyżowaniu Pruszkowskiej z Warszawską w miejscowości Granica. Miejsce zdarzenia zabezpieczały trzy zastępy straży pożarnej z Pruszkowa.AKTUALIZACJA GODZ. 14:30: Zakończenie czynności wyjaśniających na miejscu zdarzenia. Wznowiono ruch pociągów po obydwu torach na szlaku Komorów - Podkowa Leśna Główna. Rozpoczęto przywracanie rozkładowej organizacji ruchu pociągów.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.plMazowsze. 32-latek zabił swoją teściową. To jej ciało znaleziono w sobotę w lesieSerock. Auto przebiło barierki i wpadło do Narwi. Jedna osoba nie żyjeWawer. Morderstwo znanego biznesmena. Tadeusz K. był milioneremJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Warszawy lub Mazowsza, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Goniec.pl
Brak doświadczenia, a także podstawowej wiedzy miały poważne konsekwencje. Mamy nadzieję, że początkujący drifter wyciągnie odpowiednią lekcję z tego zdarzenia i następnym razem pomyśli, zanim będzie chciał poślizgać się swoją zabawką. Nie jest tajemnicą, że do "pełnokrwistego" driftu, który dostarczy kierowcy niebagatelnej dawki wrażeń potrzeba pojazdu z tylnym napędem. Oczywiście samochodem wyposażonym w 4x4 również można poszaleć, aczkolwiek wprowadzenie go w poślizg jest zdecydowanie trudniejsze. W przypadku audi warunkiem koniecznym jest posiadanie kultowego quattro ze słynnym mechanizmem Torsen. Kierowca audi chciał skorzystać z uroków zimowej aury i okrasić ten niezwykle piękny okres okazałym driftem. Jak się okazało, połączenie braku umiejętności, a także rozwagi przesądziło o dramatycznym finale. Niedoświadczony drifter przeliczył się ze swoimi umiejętnościami. Jego próba zakończyła się uderzeniem w budkę. Finalnie A6 z wielką siłą wjechało w stojącą na parkingu budkę. Siła uderzenia była tak duża, że doszło do jej przewrócenia. Poniższe nagranie przedstawia kierowcę Audi A6, który wpadł na "genialny" pomysł próby driftu na terenie parkingu przed supermarketem. Na szczęście obyło się bez tragedii, a jedyną ofiarą wygłupów kierowcy jest jego auto, a także nieszczęsna budka. W tym konkretnym przypadku o takim, a nie innym finale przesądził również fakt, że jego audi miało napęd jedynie na przednią oś.
W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że kierowca volkswagena nie ma uprawnień do kierowania samochodami. Na domiar złego, jego pojazd nie został dopuszczony do ruchu, a także nie miał obowiązkowego ubezpieczenia OC. Mundurowi ustalili, że 55-letni kierowca volkswagena stracił panowanie nad samochodem, zjechał na prawe pobocze i uderzył w znak drogowy oraz w sygnalizator świetlny przejazdu kolejowego. O tym fakcie w dobitny sposób świadczy wypadek, do którego doszło na terenie województwa pomorskiego. W ręce funkcjonariuszy z komendy miejskiej w Tczewie wpadł kierowca, którego lista wykroczeń była bardzo okazała. Jak się okazało, 55-latek miał na sumieniu znacznie więcej. Do zdarzenia z jego udziałem doszło w środę 13 stycznia w Tczewie. Tuż po godzinie 12.30 miejscowa policja została powiadomiona o kolizji drogowej, która miała miejsce na ulicy Malinowskiej. W ręce tczewskich policjantów wpadł kompletnie nieodpowiedzialny kierowca, który będąc pod wpływem procentów, wsiadł za kierownicę swojego auta. W tym przypadku to właśnie głupota oraz brawura doprowadziły do groźnego zdarzenia. Kierowca skosił znak drogowy oraz sygnalizator świetlny przejazdu kolejowego. Jak się okazało, miał na swoim sumieniu znaczniej więcej. Tuż po zdarzeniu pojazd został odholowany na policyjny parking, a policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny. Na miejsce bardzo szybko zadysponowano odpowiednie służby. Bardzo szybko ustalano, co było bezpośrednią przyczyną tego wypadku. Nietrzeźwi kierujący to bardzo poważny problem publicznych tras. Niestety, ale skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie niektórych zmotoryzowanych może prowadzić do wielu poważnych zdarzeń drogowych. Policjanci w czasie rozmowy z kierującym od razu wyczuli od niego mocną woń alkoholu. Mężczyzna został poddany badaniu alkomatem. Okazało się, że miał ponad 3 promile alkoholu w organizmie.
Świadkowie tego zdarzenia w rozmowie z funkcjonariuszami zeznali, że osobówka zjechała z autostrady tuż przed zjazdem numer 68. Sekundy później, obserwowali jak kierowca notuje okazały lot. Jak się okazało, za kierownicą samochodu znajdował się 25-latek. Wiele wskazuje na to, że w chwili zdarzenia mógł być w stanie nietrzeźwości. Tuż po zdarzeniu został przewieziony do lokalnej placówki medycznej. Na szczęście jego obrażenia nie okazały się zbyt poważne. Postanowił skorzystać z jednego z tamtejszych wiaduktów w brawurowy sposób. Przy niebagatelnej prędkości wjechał na skarpę i z łatwością wzbił się w powietrze. Niestety, ale nie opatentował odpowiedniej techniki lądowania, przez co chwilę później jego auto z łoskotem wylądowało na dachu. Na szczęście w wyniku tego incydentu nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Bez szwanku wyszedł z niego również kierujący chevroletem, który wydostał się z samochodu, wybijając tylną szybę. Nagranie pokazujące moment zdarzenia został zarejestrowany przez innego kierowcę, poruszającego się tamtejszą trasą. Do scen rodem z filmów akcji doszło na drodze stanowej US 131 w pobliżu rampy zjazdowej w hrabstwie Allegan w stanie Michigan. Kierowca osobowego chevroleta impala sprokurował pewien niestandardowy incydent, który zadziwił innych zmotoryzowanych. O tym, że na publicznych trasach w każdej chwili może dojść do niezrozumiałych zdarzeń, wiadomo nie od dziś. Świadkami kuriozalnej sytuacji byli kierowcy, którzy kilka dni temu podróżowali jedną z tras w amerykańskim stanie Michigan. Pewien zmotoryzowany wzbił się w powietrze, po czym z impetem wylądował na pasie zieleni. Na domiar złego, w trakcie policyjnych działań wyszło na jaw, że miał zabrane prawo jazdy, a także był już notowany za jazdę pod wpływem środków odurzających.
Chwila roztargnienia za kółkiem, a także brak skupienia mogą mieć fatalne konsekwencje. W dobitny sposób przekonał się o tym kierowca osobowej skody, który przez poważny błąd doprowadził do fatalnego wypadku. Wiadomo, że tuż przed zderzeniem nie patrzył na drogę. Jego uwagę zaabsorbował ekran multimedialny. Brak koncentracji, a także nadmierna prędkość to jedne z czołowych czynników, które są odpowiedzialne za ogromną liczbę koszmarnych zdarzeń drogowych. Wraz z rozwojem technologii, pojazdy są wyposażane w różnorakie systemy multimedialne, które skutecznie maksymalizują prawdopodobieństwo wystąpienia groźnych incydentów. Taki stan rzeczy potwierdzają oficjalne statystyki. Z jednego z raportów udostępnionych przez Generalną Dyrekcję ds. Mobilności i Transportu Komisji Europejskiej wynika, że nawet do 30 procent wypadków na terenie Unii Europejskiej przyczynia się rozproszenie uwagi kierowcy. Do niezwykle niebezpiecznego wypadku doszło w minioną sobotę 15 stycznia na jednej z ulic Lublińca (woj. śląskie). Osobowa skoda z impetem wbiła się w forda fiestę, której właścicielka zatrzymał się tuż przed przejściem dla pieszych. Chciała przepuścić osoby przechodzące przez jezdnię w miejscu do tego przeznaczonym. Niestety, ale chwilę później doszło do poważnego incydentu. W tył jej pojazdu z wielką siłą wjechał inny kierowca. Co ciekawe, miał mnóstwo czasu na odpowiednią reakcję. Mimo to nie zdołał wyhamować swojego auta, co pokazuje, że nie był zainteresowanym tym, co działo się tuż przed maską jego pojazdu. Jak się okazało, mężczyzna przez kilka sekund był zaabsorbowany obsługą systemów multimedialnych. Jak się okazało, siła uderzenia była potężna. Osobowa fiesta przemieściła się kilka metrów dalej. Kierowca skody w wyniku tego wypadku nie odniósł poważniejszych obrażeń. Zdecydowanie mniej szczęście miała kobieta kierująca fordem, która bardzo szybko została przetransportowana do najbliższej placówki medycznej. Mamy nadzieję, że już wkrótce wróci do pełni zdrowia. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Dramatyczny wzrost cen pochówku i kremacji. Podwyżki o nawet 1200 złotychŻona Budki o "niszczycielskiej sile" Polskiego Ładu. Pokazała zdjęcie z GliwicAndrzej Duda o "niepokojących sygnałach". Sugeruje utworzenie komisji ws. PegasusaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Polscy Kierowcy
W sobotę po godzinie 23, doszło na Woli do kolizji z udziałem trzech samochodów osobowych. Jednym z pojazdów było luksusowe lamborghini. Kierowca odjechał z miejsca zdarzenia, a samochód porzucił na parkingu, znajdującym się kilka ulic dalej. Policja poszukuje sprawcy. Do zdarzenia doszło przy Wolskiej 191 w kierunku al. Prymasa Tysiąclecia. W zdarzeniu brały udział samochody marki lamborghini, renault i toyota. Kierowca pierwszego z nich, oddalił się z miejsca zdarzenia. W pościg za nim wyruszył świadek kolizji, który następnie zgłosił policji miejsce, w którym znajduje się porzucony pojazd.- Kierowcy renault i toyoty zostali przebadani alkomatem. Byli trzeźwi. Kierowca lamborghini oddalił się z miejsca zdarzenia. Auto zostało znalezione na parkingu przy Jana Kazimierza. Policjanci przeprowadzili oględziny pojazdu. Ustalają kierującego - przekazała w rozmowie z "TVN Warszawa" Małgorzata Wersocka z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji w Warszawie.
Na szczęście w wyniku tej kolizji nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Sprawca zdarzenia zignorował fakt, że przed włączeniem się do ruchu należy sprawdzić, czy dalsza jazda jest w ogóle możliwa. Nie skorzystał w pomocy lusterek i słono za to zapłacił. Poniższe nagranie jest idealnym przykładem, dlaczego warto zaglądać w lusterka. Oglądając poniższe nagranie, pamiętajmy, by niezależnie od sytuacji zawsze spoglądać w lusterka. W ten sposób zminimalizujemy ryzyko groźnych incydentów i zapewnimy bezpieczeństwo zarówno sobie, jak i naszym pasażerom. Obowiązkiem każdego kierowcy jest zachowanie należytej ostrożności, a także bycie odpowiednio skupionym. Niestety, ale spore grono zmotoryzowanych zapomina o tych ważnych elementach bezpiecznej, a także bezkolizyjnej jazdy, przez co wciąż dochodzi do kuriozalnych zdarzeń drogowych. Niestety, ale tak sytuacja pokazuje, że na publicznych drogach można spotkać ogromną liczbę kierujących, którzy bardzo często prokurują różnorakie, niebezpieczne sytuacje. Rozkojarzenie, a co za tym idzie, brak odpowiedniego skupienia to jedne z głównych czynników, które są odpowiedzialne za zdecydowaną większość groźnych incydentów drogowych. W dobitny sposób ukazuje to poniższa sytuacja. Kierowca opla popełnił prosty, aczkolwiek bolesny błąd. Gdy oba pojazdy znalazły się w odległości kilku metrów, doszło do niespodziewanej kolizji. Kierujący oplem postanowił wjechać wprost przed maskę osobowego seata. Jego właściciel nie miał żadnych szans na odpowiednią reakcję. Incydent miał miejsce kilka dni temu na terenie Krakowa, tuż przy skrzyżowaniu ulic Radzikowskiego i Murarskiej. Na materiale wideo dokładnie widać, że osobowy opel stał zaparkowany wzdłuż jezdni. Poszkodowany kierowca, który był zarazem autorem nagrania, nie mógł się spodziewać, że inny uczestnik ruchu zareaguje w tak nietypowy sposób. Finalnie doszło do potężnego zderzenia. Jego efektem były poważne uszkodzenia obu pojazdów. Wiele wskazuje na to, że były one na tyle poważne, że zostaną uznane jako szkoda całkowita.
Zachowanie niektórych zmotoryzowanych w znaczny sposób odbiega od powszechnie znanych standardów. Brawura oraz pośpiech to bardzo często prokurują różne kuriozalne sytuacje. Kierowca Subaru był tak zdeterminowany, by wyprzedzić ciężarówkę, że w tym celu postanowił wykorzystać pobocze. Kreatywność niektórych użytkowników publicznych dróg przekracza wszelkie granice. Jednak w tym konkretnym przypadku, poszła ona w złą stronę, zakrawając przy tym o głupotę.Kierowca Subaru chciał zaoszczędzić kilkanaście sekund swojego cennego czasu, dlatego zdecydował się na manewr wyprzedzania. Kilkutonowa ciężarówka opóźniała jego jazdę, dlatego chciał w szybki i skuteczny sposób znaleźć się tuż przed nią.W tym przypadku kierujący wykazał się skrajną nieodpowiedzialnością, a także nieumiejętnym odczytywaniem znaków drogowych.Warto zaznaczyć, że to kuriozalne zdarzenie miało miejsce w Karolinie Północnej na drodze US-321. Na nagraniu bardzo dobrze widać, że prawy pas, którym chciał wyprzedzać kierowca Subaru. W pewnym momencie zaczął się on zwężać, co wynikało również z przydrożnych znaków drogowych.Jak się okazało, brak prawego pasa nie zniechęcił kierowcy Subaru, który postanowił dokończyć swój manewr za wszelką cenę.Cóż, finalnie dopiął swego i wyminął kilkutonowy skład, jednak praktycznie nic nie zyskał.W tym konkretnym przypadku zła ocena odległości, czy też możliwości swojego auta, mogły doprowadzić do tragedii.Przykład czystej głupoty, czy roztargnienie?Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Kaczyński jedzie upamiętnić zmarłą matkę. Media: Wizytę pokaże TVPOchłodzenie relacji Nowogrodzkiej z Pałacem Prezydenckim. Poseł ujawniaEwa Krawczyk zakończy konflikt z Krzysztofem Juniorem? Chce pojednaniaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
Chwila nieuwagi, a także brak odpowiedniej koncentracji przesądziły o poważnym incydencie, do którego doszło na jednym z odcinków drogi ekspresowej numer 8 w okolicach Warszawy. Kierujący TIR-em chciał zmienić pas ruchu, jednak zrobił to w tak niesprzyjających okolicznościach, że doprowadził do groźnego karambolu. Na materiale wideo zarejestrowanym przez jednego ze świadków zdarzenia bardzo dobrze widać, że kierujący TIR-em w pewnym momencie chciał zmienić pas ruchu. Niestety, ale nie zwrócił uwagi, czy może przeprowadzić manewr w bezpieczny, a co najważniejsze bezkolizyjny sposób. W momencie skrętu, na prawym pasie znajdowało się osobowe volvo, które było w martwym punkcie, przez co kierowca zawodowy nie mógł dostrzec potencjalnego zagrożenia. Finał tego zdarzenia był naprawdę groźny. Doszło do zderzenia trzech pojazdów. Uderzenie w tył nadwozia przesądziło o karambolu. Samochód wpadł w niekontrolowany poślizg i wjechał w Citroena Xsarę Picasso znajdującego się na lewym pasie. Niestety, ale siła uderzenia była tak duża, że francuska osobówka uderzyła w bariery energochłonne, a szwedzkie kombi wbiło się w naczepę TIR-a. Czym jest martwy punkt i jak można bronić się przed potencjalnym wypadkiem?Martwa strefa jest prawdziwą zmorą wielu kierowców, a także bezpośrednią przyczyną wielu groźnych wypadków. W skrócie jest to obszar wokół samochodu, który jest niewidoczny dla kierującego zarówno w lusterkach bocznych, jak i wstecznym. Martwy punkt jest szczególnie groźny podczas jazdy trasami szybkiego ruchu, a także autostradami, gdzie zmotoryzowani osiągają niebagatelne prędkości. W dzisiejszych czasach wielu producentów oferuje specjalne systemy, które mają wyeliminować ten poważny problem. Warto jednak zaznaczyć, że w sporej ilości przypadków są one traktowane jako wyposażenie dodatkowe. W większości samochodów system ostrzegający o obiektach w martwym polu informuje o nich za pomocą specjalnej lampki ostrzegawczej umieszczonej na lusterku. W przypadku braku takiego systemu najskuteczniejszą opcją jest odpowiednie ustawienie lusterek. Boczne powinny jedynie minimalnie obejmować obrys pojazdu, z kolei środkowe powinno ukazywać widok za autem, a także w niewielkiej części tylną prawą stronę za pojazdem. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Borys Budka chce w Sejmie alkomatów. Jasno określił, kto miałby być nimi badanyOchłodzenie relacji Nowogrodzkiej z Pałacem Prezydenckim. Poseł ujawniaEwa Krawczyk zakończy konflikt z Krzysztofem Juniorem? Chce pojednaniaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Polscy Kierowcy
Nie jest tajemnicą, że transport ciężkich przedmiotów musi przebiegać w odpowiedni sposób. Jeden, nawet najmniejszych błąd może doprowadzić do ogromnej katastrofy. W tym konkretnym przypadku gafa kierowcy przesądziła o kuriozalnym incydencie.Materiałów wideo przestawiających nieudolne transporty jest naprawdę dużo. Jak się okazuje, nie jest to taka prosta czynność. Wielu kierowców ma poważne problemy, by w skuteczny sposób, przewieźć ładunek z punktu A do punktu B.Idealnym przykładem, może być kierowca z poniższego nagrania. Przewoził on basen na przyczepie jednoosiowej. Umieścił ładunek w pozycji bocznej i zdecydował się na jazdę.Nie trzeba być znawcą tematu, by stwierdzić, że takie zachowanie było kompletnie nieodpowiedzialne.W tym przypadku swoje trzy grosze dorzuciła pogoda. Wietrzna pogoda uniemożliwiła finalizację transportu, tym samym torpedując kuriozalny pomysł kierowcy.Istotnymi czynnikami, które mogły przyczynić się do niepowodzenia operacji były również nierówna nawierzchnia, a także nadmierna prędkość, z którą przemieszczał się kierujący.Ostatecznie kierowca zakończył swoją jazdę w przydrożnym rowie. Warto podkreślić, że zarówno przyczepa, jak i basem zostały uszkodzone, a ich naprawa będzie niezwykle kosztowna.W tym przypadku chciano zaoszczędzić na transporcie i efekt finalny był po prostu tragiczny. Niech ta sytuacja będzie odpowiednią lekcją dla wszystkich, którzy szukają oszczędności, wszędzie tam, gdzie nie powinni.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Koszty pochówków wzrosną nawet o 30 procent. To wynik postępującej inflacjiWP: Morawiecki blokuje dymisję ministra. W PiS chcą, by był "kozłem ofiarnym"Awantura w TVP Info. Poseł PiS wyszedł ze studiaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Youtube
Konrad Piasecki pogrążył się w żałobie. Dziennikarz TVN pożegnał ojcaPjus nie żyje. Jeden z najważniejszych polskich raperów miał zaledwie 39 latZmarł Stefan Dembowski, lider Balkan ExpressJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Środowy poranek w Jastrzębiu Zdroju (woj. śląskie) stał pod znakiem koszmarnego wypadku, do którego doszło na ulicy na ulicy Pszczyńskiej. Źródło: Onet.Śląsk.pl / KMP w Jastrzębiu-ZdrojuArtykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Łącznie rannych zostało 8 pasażerów, a także kierowca autobusu. Wśród poszkodowanych znalazł się 4-letni chłopiec. Na szczęście nie odniósł poważniejszych obrażeń. Wstępne ustalenia lokalnej policji wskazują, że główną przyczyną fatalnego wypadku była utrata przytomności przez kierującego autobusem. 47-latek przyznał, że nie pamięta samego zdarzenia.Miejscowi funkcjonariusze ustalają szczegółowe okoliczności wypadku. Wiadomo, że pojazd w pewnej chwili zjechał na przeciwległy pas ruchu, po czym wbił się w drzewo. - Standardowo w takich wypadkach pobierane są jednak próbki do dalszych badań, pod kątem narkotyków - przekazała oficer prasowa jastrzębskiej policji aspirant Halina Semik. Dramatyczny incydent na jednej z ulic Jastrzębia Zdroju. Autobus miejski z wielką siłą uderzył w przydrożne drzewo. Bilans wypadku dosłownie mrozi krew w żyłach. Na miejscu zdarzenia interweniowały dwa śmigłowce LPR. Miejscowe służby zostały zaalarmowane o zdarzeniu około godziny 8.50 i natychmiast przystąpiły do akcji. Mundurowi postanowili poddać kierowcę niezbędnemu badaniu alkomatem. Wykazało ono, że w chwili zdarzenia był trzeźwy. - Ranni doznali obrażeń nóg, jamy brzusznej, miednicy. Karetkami przewieźliśmy poszkodowanych do pobliskich szpitali, a śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego przetransportowały pacjentów do szpitali w Cieszynie i Sosnowcu - przekazał w rozmowie z portalem onet.pl rzecznik Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach Michał Kucap.
O tym, że zabawa telefonem w czasie jazdy jest oznaką kompletnej nieodpowiedzialności, wiadomo nie od dziś. Niestety, ale po publicznych trasach wciąż poruszają się kierowcy, którzy ignorują bezpieczeństwo innych osób. O tym fakcie w dobitny sposób świadczy poniższe nagranie. Ten niezwykle niebezpieczny incydent miał miejsce 2 stycznia na jednym z odcinków słowackiej autostrady między Zwoleniem a Budčą. Warto podkreślić, że w chwili zdarzenia panowały dobre warunki atmosferyczne. Nagle bezpieczna jazda zamieniła się w koszmar. Autor nagrania jechał spokojnym tempem z dopuszczalną na tym odcinku prędkością. W pewnej chwili w tył jego pojazdu z impetem wjechał samochód osobowy. Jak się okazało, za kierownicą Mazdy 6 zasiadał rozkojarzony zmotoryzowany, który w momencie wypadku bawił się telefonem komórkowym. Na miejscu bardzo szybko zjawiły się zarówno służby ratunkowe, jak i policja, która szybko przystąpiła do ustalania szczegółowych okoliczności tego incydentu. Na szczęście w wyniku zderzenia, nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. W tym miejscu warto podkreślić, że zgodnie z art. 45 ust. 2 pkt. 1 Ustawy Prawo o ruchu drogowym, Kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku W naszym kraju za rażące naruszenie przepisów grozi mandat w wysokości 200 zł, a także 5 punktów karnych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Koszty pochówków wzrosną nawet o 30 procent. To wynik postępującej inflacjiWP: Morawiecki blokuje dymisję ministra. W PiS chcą, by był "kozłem ofiarnym"Awantura w TVP Info. Poseł PiS wyszedł ze studiaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: STOP PIRAT
Kierowca Jeepa zabłysnął głupotą w czystej postaci. Zdecydował się na niebezpieczny manewr wyprzedzania na oblodzonej drodze. Jak się okazało, zbyt wielka pewność siebie miała fatalne konsekwencje. Głupota, brawura oraz nadmierna prędkość. To właśnie te trzy aspekty są w głównej mierze odpowiedzialne za zatrważającą liczbę tragicznych wypadków drogowych. Tak było i tym razem. Incydent miał miejsce 7 stycznia na jednej z dróg w amerykańskim stanie Michigan. Kierująca jeepem explorer chciała wyprzedzić innego zmotoryzowanego. Jak się okazało, ta decyzja miała dramatyczne konsekwencje. Połączenie nieodpowiedzialności, braku doświadczenia, a także niesprzyjających warunków na drodze złożyły się na taki, a nie inny finał. Na nagraniu bardzo dokładnie widać, jak młoda kobieta poruszająca się Jeepem straciła panowanie nad swoim pojazdem, w wyniku czego zjechała z drogi i znalazła się na jednym z pól. Chwilę później doszło do spektakularnego dachowania. Na materiale wideo widać, że pojazd obrócił się kilka razy, zanim finalnie wylądował na czterech kołach. Jak bezpiecznie jeździć po oblodzonej drodze? Gdy widzimy, że jezdnia jest oblodzona, a jazda w takich warunkach może być skrajnie niebezpieczna warto zachować większy niż zwykle odstęp od poprzedzającego pojazdu. Taki zabieg skutecznie pomoże w bezpiecznym hamowaniu w warunkach obniżonej przyczepności opon do podłoża. W sytuacji kryzysowej warto redukować biegi, a nie gwałtownie wciskać pedał hamulca. Jednym z najważniejszych aspektów bezpiecznej jazdy na oblodzonej nawierzchni jest płynność. W praktyce oznacza to brak gwałtownego hamowania, czy też przyśpieszania. Z kolei manewr skrętu powinien być przeprowadzany bardzo łagodnie. Poślizg może objawiać się zarówno nadsterownością, czyli utratą przyczepności przez tylne koła, a także podsterownością, która odnosi się do przednich kół. Gdy będziemy mieli do czynienia z nadsterownością, należy zachować spokój i pod żadnym pozorem nie należy hamować, lecz w delikatny sposób skorygować nasz tor jazdy. W przypadku podsterowności możemy zmniejszyć profil skrętu kierownicą i wykonanie tego manewru w zdecydowanie łagodniejszy sposób.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Premier przedstawia Tarczę Antyinflacyjną 2.0. Padły oskarżenia wobec UEByły polityk Kukiz'15 trafił do szpitala. Paweł Szramka przeszedł poważną operacjęWiadomo, co dzieje się z Kamilem Stochem. Jest potwierdzenie z PZNJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Viral Hog
Wymuszenie pierwszeństwa przejazdu to jedna z najczęstszych przyczyn groźnych zdarzeń drogowych, które mają miejsce na publicznych trasach. Niestety, ale spore grono zmotoryzowanych lekceważy wskazania znaków drogowych, doprowadzając do wielu kuriozalnych incydentów. Idealnym przykładem, który przedstawiającym jak poważny jest to problem może być poniższe nagranie. Jeden z kierowców zlekceważył obowiązujące przepisy i wymusił pierwszeństwo. Zdarzenie miało miejsce w poniedziałek 10 stycznia na skrzyżowaniu ulic Białobrzeskiej i Bitwy Warszawskiej 1920 r. Kierowca osobowego nissana popełnił karygodny błąd, za który zapłacił wysoką cenę. Postanowił skręcić w lewo w miejscu, gdzie obowiązuje bezwzględny nakaz jazdy prosto. Na domiar złego nierozważny zmotoryzowany nie upewnił się w 100 procentach, czy może przeprowadzić manewr w bezpieczny, bezkolizyjny sposób. Niestety, ale brak skupienia, a także zła decyzja doprowadziły do potężnego zderzenia. Materiał wideo, który został zarejestrowany przez innego kierowcę, pokazuje, że siła uderzenia była naprawdę okazała. Kierujący vanem nie miał najmniejszych szans na odpowiednią reakcję. Nie mógł przewidzieć, że kierowca japońskiego crossovera będzie aż tak nieodpowiedzialny, by zdecydować się na skręt w lewo. Jak informuje portal Informator Stolicy, jeden z kierowców uczestniczących w zdarzeniu trafił do najbliższej placówki medycznej. Godne podziwu jest jednak zachowanie autora nagrania, który zaparkował swój pojazd w bezpiecznym miejscu, by móc udzielić niezbędnej pomocy poszkodowanym. Tym samym wypełnił swój obywatelski obowiązek, jakim jest pomoc w przypadku nagłego zdarzenia. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nagranie z domu Lewandowskich. Wszystko działo się o 5:00 ranoApoloniusz Tajner zabrał głos ws. przyszłości Michala DoleżalaŁukasz Fabiański znalazł pod drzwiami dziwny prezent od kibicówJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: STOP CHAM
Jastrzębie-Zdrój: miejski autobus wjechał w drzewo. - Kierowca najprawdopodobniej stracił przytomność - przekazała asp. Halina Semik, na miejsce wezwano śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Są poszkodowani. Około godziny 9 rano w Jastrzębiu-Zdrój (Śląskie) doszło do groźnego wypadku z udziałem autobusu miejskiego. Pojazd wbił się w drzewo. - Na miejscu zdarzenia jest 8 zastępów straży pożarnej, 25 strażaków ratowników. Dodatkowo obecna jest również policja oraz 5 zespołów ratownictwa medycznego - powiedział dla goniec.pl st. kpt. Łukasz Cepiel, rzecznik jastrzębskiej straży pożarnej. - Potwierdzam, doszło do wypadku z udziałem autobusu komunikacji miejskiej - powiedziała w rozmowie z goniec.pl asp. Halina Semik. - Kierowca najprawdopodobniej stracił przytomność, zjechał na przeciwny pas po czym uderzył w drzewo - dodała rzeczniczka jastrzębskiej policji.
Agresja drogowa nie od dziś jest bardzo poważną bolączką polskich dróg. Niestety, ale zachowanie sporej grupy kierowców jest kompletnie niezrozumiałe. Idealnym przykładem jest kierowca toyoty, który swoją głupotą złamał szereg przepisów drogowych. Agresja drogowa to popularne zjawisko, które od dawien dawna stanowi poważny problem wszelkiego rodzaju tras. Jest ono szczególnie widoczne na naszych polskich trasach, gdzie bardzo często dochodzi o kuriozalnych zdarzeń. Wściekłość na drodze to straszna rzecz. Nigdy niczego nie rozwiązuje, w zasadzie nigdy nie poprawia sytuacji, natomiast wszystko kończy się jeszcze gorzej. Oczywiście dla wszystkich zaangażowanych stron.Do niezwykle nietypowej sytuacji doszło jakiś czas temu na jednej z łódzkich dróg. Kierowca renault w niebezpieczny sposób zmienił pas ruchu. Manewr wykonał tuż przed skrzyżowaniem, przekraczając linię ciągłą.Autor nagrania postanowił ostrzec nierozważnego kierującego, mrugając do niego długimi światłami.Ten fakt tak zirytował kierowcę renault, że zdecydował się na kuriozalną decyzję.Chciał staranować innego zmotoryzowanego.Jego zachowanie mogło doprowadzić do groźnego wypadku. Kierujący chciał pokazać swoją wyższość, wykazując się drogowym chamstwem.W tym przypadku mogliśmy zaobserwować kumulacje drogowej głupoty. Mamy nadzieje, że nagranie z jego popisami zostało przekazane w ręce policji. Kierowca osobowego renault zasługuje na surowy mandat karny oraz długi rozbrat z prawem jazdy.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Puste krzesła do rejestracji dzieci i kolejka po akt zgonu. Zdjęcie z USC w Warszawie wywołało burzęPożar w Przemyślu. Strażacy gasili kamienicęWojciech Korda z Niebiesko-Czarnych podupadł na zdrowiu. Pomocy potrzebuje także jego żona Źródło: STOP CHAM
O tym, że nieumiejętne podejście do wykonywanych zadań może zakończyć się w fatalny sposób, wiadomo nie od dziś. Nieskomplikowana akcja wyciągania samochodu z jeziora zakończyła się powodzeniem jedynie w małej części. Z perspektywy właściciela wysłużonej Łady, efekt końcowy był daleki od ideału. Dokładnie nie wiadomo, w jakich okolicznościach rosyjski cud motoryzacyjny wylądował w jeziorze. Pewne jest fakt, że do zdarzenia doszło na terenie Rosji, więc można przypuszczać, że incydent może mieć drugie dno. Zakład? Chęć zaimponowania znajomym, czy też czysta głupota. Potencjalnych przyczyn tego incydentu może być naprawdę dużo. Niestety, ale Łada w pewnym momencie znalazła się częściowo w wodzie. Konieczne było podjęcie zdecydowanych kroków, które miały uchronić pojazd przed kompletnym nurkowaniem. Zdecydowano się wykorzystać linkę holowniczą, którą podpięto do innego samochodu. Jak się okazało, akcja ratunkowa nie poszła zgodnie z planem. Podczas wyciągania doszło do wyrwania tylnej osi. Właściciel Łady nie spodziewał się, że chwilę później jego Łada zostanie dosłownie zdemolowana. Nagle przód pojazd po prostu się złamał. Ostatecznie samochód został wyciągnięty na brzeg, a misja została wykonana. Niestety, ale w głównej mierze przez głupotę uczestników zdarzenia, auto już nigdy nie wróci na publiczne drogi. Moment niefortunnego wyciągania z jeziora został zarejestrowany na poniższym materiale wideo. Nie próbujcie tego w domu!Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Alarm bombowy na pokładzie samolotu. Wielka akcja służb na lotnisku w Modlinie7-dniowa żałoba w teatrze po śmierci aktora Przemysława GąsiorowiczaWulgaryzmy na antenie TVP Info. Gość obraził polityków POJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: Youtube
Wraz z wejściem w życie nowego taryfikatora, wielu kierowców ograniczyło swoje pirackie zapędy i porusza się po publicznych drogach w przepisowy sposób. Jak się okazuje, są jednak zmotoryzowani, którzy za nic mają wszelkie reguły i swoim bezmyślnym zachowaniem stwarzają poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Idealnym przykładem może być pewien kierowca, który swoim BMW szalał na jednym z odcinków drogi krajowej numer 39 w województwie lubuskim. Jak się okazało, chwila brawurowej jazdy kosztowała go naprawdę sporo. Pirat drogowy miał sporego pecha, że akurat w tym samym czasie, tamtejszą trasę patrolowali funkcjonariusze grupy Speed. Widząc bawarską osobówkę rozpędzoną do granic rozsądku, postanowili zareagować i rzucili się w pościg. Według informacji przekazanych przez lubuską policję kierowca BMW mknął aż 73 km/h na drodze z ograniczeniem do 90 km/h. Mężczyzna przyznał się do winy, zdając sobie sprawę, że jego postawa była karygodna. Nieodpowiedzialny pirat miał szczęście, że dopuścił się wykroczenia poza terenem zabudowanym, ponieważ wtedy w ekspresowym tempie straciłby swoje prawo jazdy. Mimo wszystko został ukarany bardzo surowym mandatem. Jego wyczyn został wyceniony przez mundurowych na 2500 złotych, a także 10 punktów karnych. Warto podkreślić, że w bieżącym roku kara za tego typu wykroczenie jest aż pięciokrotnie wyższa niż w 2021 roku. No cóż, w nowych realiach szybka, brawurowa jazda po prostu nie popłaca. Najważniejszą zmianą, która weszła w życie 1 stycznia jest aktualizacja taryfikatora mandatów, w którym stawki nie zmieniły się od 1998. Warto podkreślić, że średnie zarobki w tym czasie wzrosły kilkukrotnie (a więc kara stała się kilkukrotnie mniej dotkliwa). Aktualnie łatwiej będzie również o utratę prawa jazdy, a punkty karne uzyskane za przewinienia pozostaną na naszym koncie dłużej i nie będą się automatycznie „kasowały". Wzrosła również wysokość maksymalnego mandatu nałożonego przez policjanta - do 5000 zł w przypadku jednego wykroczenia lub 6000 w przypadku złamania kilku przepisów. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Pudelek: Ojciec Joanny Opozdy strzelał do rodziny. Cudem nie doszło do tragediiMaryla Rodowicz w "The Voice Senior" pokazała zadziwiający talent. Widzowie oniemieliNastolatka była w śpiączce przez cztery lata. Nagle się obudziła się i powiedziała niebywałe słowaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Lubuskie24 / Youtube
Chwila nieuwagi, a także brak koncentracji przesądziły o tragicznym incydencie, który miał miejsce na terenie województwa dolnośląskiego. Kierowca zawodowy nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu, doprowadzając do zderzenia z osobówką. Niestety, ale pasażer volkswagena nie miał szans na przeżycie. Do przerażającego wypadu doszło w miniony piątek 7 stycznia na jednym z odcinków drogi krajowej nr 94. Tuż po godzinie 6.00 rano miejscowe służby otrzymały niepokojące zgłoszenie, z którego wynikało, że w miejscowości Jędrzychowice pod Zgorzelcem miał miejsce nieszczęśliwy incydent. Wstępne ustalenia miejscowej policji wskazują, że winę za wypadek ponosi kierowca zawodowy, który nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu kierowcy osobowego volkswagena. W chwili zdarzenia w osobówce znajdowało się 4 mieszkańców powiatu zgorzeleckiego. Niestety, ale życia jednego z pasażerów nie udało się uratować. 42-letni mężczyzna zginął na miejscu. Pozostali poszkodowani zostali przetransportowani do najbliższej placówki medycznej celem udzielenia im niezbędnej pomocy medycznej. Gdy mundurowi przeszukali rannych, dokonali nietypowego odkrycia. W czasie przeprowadzonych działań u dwóch pasażerów ujawniono narkotyki. Jak się okazało, zabezpieczone substancje to kokaina i marihuana w ilości, z której można przygotować ponad 480 działek handlowych. Sprawą narkotyków zainteresowała się lokalna prokuratura, która nadzoruje również ustalanie szczegółowych okoliczności tragicznego wypadku drogowego. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Puste krzesła do rejestracji dzieci i kolejka po akt zgonu. Zdjęcie z USC w Warszawie wywołało burzęPożar w Przemyślu. Strażacy gasili kamienicęWojciech Korda z Niebiesko-Czarnych podupadł na zdrowiu. Pomocy potrzebuje także jego żona Źródło: KPP Zgorzelec
Świadkami niestandardowego, a zarazem koszmarnego zdarzenia byli funkcjonariusze policji z Los Angeles. Samolot z impetem rozbił się na jednym z tamtejszych przejazdów kolejowych. Chwilę później we wrak maszyny z wielką siłą wbił się rozpędzony pociąg. Pilot cudem uniknął nieuchronnej śmierci. Jedynie szybka, a zarazem odpowiednia reakcja funkcjonariuszy policji zapobiegła tragedii, która mogła mieć miejsce na jednym z przejazdów kolejowych w Los Angeles. Do strasznego incydentu doszło w niedzielę 9 stycznia, niedaleko komisariatu policji w Foothill na Osborne Street, niedaleko lotniska Whiteman. Samolot Cessna tuż po awaryjnym lądowaniu rozbił się na torach kolejowych w dzielnicy Pacoima. Jak się okazało, pilot zdołał przeżyć katastrofę i potrzebował pilnej pomocy. Do akcji bardzo szybko wkroczyli policjanci, którzy byli obecni na miejscu zdarzenia. Bardzo szybko wyciągnęli rannego mężczyznę z rozbitego samolotu, po czym odciągnęli go na bezpieczną odległość. Refleks mundurowych zapobiegł niewyobrażalnej tragedii. Kilka sekund później w roztrzaskany samolot z wielką siłą wjechał rozpędzony pociąg. Siła uderzenia była tak duża, że elementy maszyny dosłownie wystrzeliły w powietrze. Moment zdarzenia został zarejestrowany przez kamery należące do funkcjonariuszy biorących udział w tej nietypowej akcji. Foothill Division Officers displayed heroism and quick action by saving the life of a pilot who made an emergency landing on the railroad tracks at San Fernando Rd. and Osborne St., just before an oncoming train collided with the aircraft. pic.twitter.com/DDxtGGIIMo— LAPD HQ (@LAPDHQ) January 10, 2022 Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje Bob Saget. Aktor został znaleziony martwy w pokoju hotelowymWojciech Korda z Niebiesko-Czarnych podupadł na zdrowiu. Pomocy potrzebuje także jego żonaMałgorzata Ostrowska-Królikowska skomentowała strzelaninę z udziałem swojego syna i jego teściaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: LAPD HQ
O tym, że jazda pod wpływem alkoholu to przejaw kompletnej nieodpowiedzialności, wiadomo nie od dziś. Niestety, ale pomimo licznych apeli, różnorakich akcji oraz zwiększenia kar za tego typu przewinienia, niektórzy zmotoryzowani wciąż łamią obowiązujące prawo. Do koszmarnego incydentu doszło w minioną sobotę 8 stycznia w Siedlcu Dużym. Tuż po godzinie 13.30 tamtejsze służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie dotyczące wypadku, który miał miejsce na jednym z odcinków drogi krajowej numer 91. Do przerażającego zdarzenia doszło na jednej z dróg w województwie śląskim. Zderzyły się dwa samochody osobowe. Niestety, ale w wyniku incydentu życie straciła jedna osoba, a druga została ranna. Nietrzeźwy kierowca próbował zbiec z miejsca tragedii. Wstępne ustalenia miejscowej policji wskazują, że 26-letni kierowca Fiata Bravo, jadąc w kierunku Katowic, w wyniku nieprawidłowego wyprzedzania Land rovera, na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w niego.
Do przerażającego wypadku doszło w niedzielny poranek 9 stycznia na terenie województwa mazowieckiego. Jedna osoba nie żyje, a inna została ranna w wypadku samochodów osobowych na drodze krajowej nr 92 w Sochaczewie. Okoliczności tego koszmarnego zdarzenia są ustalane przez miejscową policję. Niezwykle groźny incydent miał miejsce w niedzielę 9 stycznia tuż około godziny 5.30 w miejscowości Kożuszki-Parcel w powiecie sochaczewskim. Na jednym z odcinków drogi numer 92 pomiędzy Sochaczewem a Błoniem zderzyły się dwa samochody osobowe. W wyniku tego wypadku zginęła jedna osoba. Informacje o jej śmierci przekazała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. - Jest jedna ofiara śmiertelna. Trzy osoby zostały zabrane do szpitala. Wszystkie były przytomne - przekazał w rozmowie z tvnwarszawa.pl Rafał Krupa, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sochaczewie. Poinformował on również o tym, że ofiarą wypadku jest kobieta. Jak podaje portal tvnwarszawa.pl, w wyniku uderzenia wypadła z auta i została przez nie przygnieciona. Droga w miejscu zdarzenia była zablokowana w obu kierunkach. Lokalna policja wyznaczyła objazdy przez okoliczne miejscowości. Na miejsce tragedii zadysponowano trzy zastępy straży pożarnej oraz pogotowie ratunkowe. Aktualnie trwa ustalanie szczegółowych okoliczności tego przerażającego incydentu.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:W "Jeden z dziesięciu" padł prawdziwy rekord. Niesamowite scenyMaryla Rodowicz w "The Voice Senior" pokazała zadziwiający talent. Widzowie oniemieli109. rocznica urodzin Edwarda Gierka. Tłumy przy jego grobie w SosnowcuJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: tvnwarszawa.pl / policja Sochaczew
Nietypowy incydent miał miejsce w miniony piątek 7 stycznia w miejscowości Wirkowice Pierwsze w powiecie krasnostawskim. Tuż po godzinie 23 tamtejsze służby otrzymały niepokojące zgłoszenie, z którego wynikało, że pojazd osobowy wypadł z drogi i zatrzymał się w rowie melioracyjnym. Pojazd wypadł z drogi, przebił barierki ochronne, po czym wjechał do pobliskiego rowu melioracyjnego. Wiele wskazuje na to, że główną przyczyną tragedii było niedostosowanie prędkości, a także techniki jazdy do warunków panujących na drodze. Finał takiego zachowania mógł być tylko jeden. Idealnym przykładem może być wypadek, do którego doszło na terenie jednej z lubelskich miejscowości. Policjanci, którzy przybyli na miejsce zdarzenia dosłownie łapali się za głowy. Świadkami nietypowego incydentu byli funkcjonariusze z Komendy Powiatowej w Krasnymstawie. Osobowe audi przebiło barierki i wylądowało w rowie melioracyjnym. Jak się okazało, 21-letni był kompletnie pijany. Nietrzeźwi kierujący stanowią poważne niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Brawura, a także skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie może prowadzić do wielu kuriozalnych zdarzeń. Młody mężczyzna został przetransportowany do najbliższej placówki medycznej. Badania wykazały, że odniósł ogólne potłuczenia ciała. Badanie alkomatem, które zostało przeprowadzone w szpitalu wykazało, że mężczyzna był kompletnie pijany. W jego organizmie wykryto niemal 1,5 promila. Lokalni mundurowi wyjaśniają szczegółowe okoliczności tego zdarzenia. Apelują do wszystkich zmotoryzowanych o zachowanie zdrowego rozsądku, a przede wszystkim ostrożności na drodze. Funkcjonariusze ustalili, że za kierownicą audi mógł zasiadać 21-letni mieszkaniec gminy Izbica.
Śmiertelny wypadek na trasie S8 w miejscowości Ślubów w powiecie wyszkowskim. Nie żyją dwie osoby, które najprawdopodobniej przechodziły przez trasę w niedozwolonym miejscu. Droga w stronę Warszawy jest zablokowana.Do tragicznego wypadku doszło w piątek 7 stycznia po południu na trasie S8 w kierunku Warszawy. W miejscowości Ślubów (woj. mazowieckie) zginęły dwie osoby potrącone przez samochód.