Bieżący rok stoi pod znakiem gruntownych zmian, które wraz z nadejściem 1 stycznia mają miejsce w motoryzacyjnym świecie. Szerokim echem odbiło się zaostrzenie obowiązującego taryfikatora mandatów. Co ciekawe, nie zawsze tylko i wyłącznie piraci drogowi narażają się na drakoński mandat. Zapomnisz o jednej istotnej kwestii i narazisz się na surową karę, która może wynieść nawet 3000 złotych. Przez lata przepisy kodeksu karnego, a także taryfikatora pozostały niezmienne, notując jedynie kosmetyczne modyfikacje. Taki stan rzeczy zmienił się z dniem 1 stycznia 2022 roku. Podniesienie kar za niektóre wykroczenia, a także wprowadzenie nowych dotknęły spore grono zmotoryzowanych. Na szczególną uwagę zasługuje zmiana, która znosi ograniczenie kwoty mandatu, która do tej pory wynosiła 500 złotych. Aktualnie góry pułap wynosi aż 5000 złotych. Okazuje się, że nie trzeba nagminnie łamać obowiązujących limitów prędkości, by narazić się na zatrważającą karę. W tym konkretnym przypadku może o niej przesądzić chwila nieuwagi, bądź też zwykłe zapominalstwo, a chodzi o przekroczenie terminu obowiązkowego badania technicznego. Warto podkreślić, że zarówno aktualny taryfikator mandatów, jak również kodeks wykroczeń, wprost nie definiują takowego przewinienia. Policjant ma możliwość nałożyć na kierującego karę z art. 97 k.w. Przewiduje on naganę albo mandat w wysokości do 3000 złotych. W praktyce art. 97 nie zmienił swojej formy. Zmiana dotyczy jedynie wysokości kwoty mandatu. Do niedawna kara za brak ważnego badania technicznego wynosiła od 20 do 500 zł. Od 2022 roku kierowcy muszą przygotować się zdecydowanie wyższe stawki. Wszystko przez wprowadzone zmiany, które umożliwiają funkcjonariuszowi wypisanie mandatu na kwotę wyższą niż 500 złotych. To właśnie przez to, kary niewpisane wprost do taryfikatora są aktualnie zagrożone grzywną do 3000 złotych. W przypadku tego wykroczenia kierowca nie otrzyma żadnych punktów karnych.Potencjalna kwota mandatu jest uzależniona od indywidualnej oceny danego funkcjonariusza. W sytuacji, gdy przegląd miał zostać wykonany stosunkowo niedawno, policjant może nałożyć na nas niższą karę. Warto jednak mieć przeświadczenie, że możemy narazić się na utratę 3000 złotych, które mogą znacząco nadwyrężyć nasz domowy budżet.Policjanci mogą popełnić błąd. Kierowcy mogą uniknąć jego skutków w prosty sposób. Zdarza się, że mundurowi źle interpretują obowiązujące przepisy, przez, co zamiast karać kierowców na podstawie art. 94,wypisują mandaty w związku z art. 97, który odnosi się do poruszaniu się pojazdem pomimo braku dopuszczenia do ruchu. Co ciekawe pomiędzy artykułami występuje istotna zmiana, która przemawia na korzyść funkcjonariuszy. Kara za naruszenie w związku z art. 94 jest zagrożona grzywną nie mniejszą niż 1500 zł, a nie, jak w przypadku art. 97 wynoszącą do 3000 zł. W tej sytuacji warto nie przyjmować mandatu. Wszystko przez fakt, że brak posiadania okresowego badania nie jest równoznaczne z brakiem dopuszczenia do ruchu.W sytuacji, gdy nasz pojazd jest zarejestrowany, a co za tym idzie, ma legalne tablice rejestracyjne, dowód rejestracyjny, czy też nawet pozwolenie czasowe spełnia warunki dopuszczenia do ruchu. To, że samochód w pełni spełnia warunki określone w art. 66, jest pierwsze badanie techniczne dopuszczające pojazd do ruchu, albo też jego zarejestrowanie. Warto podkreślić, że w polskim urzędzie nie ma możliwości zarejestrowania pojazdu, jeżeli wcześniej nie przedłożymy w nim dokumentu potwierdzającego ważne badanie techniczne. W praktyce, jeżeli nie przyjmiemy mandatu wynoszącego 1500 złotych, który został na nas nałożony w związku z art. 94, możemy zyskać więcej niż gdybyśmy przyjęli karę. W tej sytuacji istotnym czynnikiem jest przede wszystkim fakt, czy rzeczywiście zapomnieliśmy, albo spóźniliśmy się wykonać przegląd, czy też poruszamy się kompletnie niesprawnym autem. W najgorszym scenariuszu koszty, które poniesiemy, wyniosą 1500 złotych plus dodatkowe opłaty sądowe. Istnieje jednak możliwość, że nie zapłacimy wcale. Warto zaznaczyć, że stawki za badanie techniczne od lat pozostają niezmienne.Za standardowe badanie techniczne samochodu osobowego trzeba zapłacić 99 zł. Jeżeli auto ma instalację LPG lub CNG, do tej kwoty trzeba dopisać 64 zł. Co ciekawe, powyższe ceny zawierają opłatę w wysokości 1 zł na rzecz Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Odwiedzili grób Żory Korolyova 3 tygodnie po pogrzebie. Są zdjęciaKim jest mąż Danuty Holeckiej? Posiada ogromny majątekNie żyje Teresa Bogdanowicz-Pielatowska. Aktorka miała 86 latJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Autokult.pl
Policja wydała ostrzeżenie dla parafii rzymsko-katolickich na terenie województwa mazowieckiego. Komunikat został opublikowany w związku z przestępstwami na szkodę parafii, a szczególnie kradzieży z włamaniem do budynków parafialnych oraz wyłudzeń finansowych. Policja apeluje o ostrożność i właściwe zabezpieczenie mienia i obiektów parafialnych.- To tylko przykładowe scenariusze sposobów oszukiwania i podstępnego działania przestępców. Szczególnie w okresie pandemii rozpoznano nowe techniki manipulacyjne mające na celu wyłudzenie środków finansowych czy danych osobowych. Najlepszym sposobem obrony są zawsze ostrożność oraz rozwaga. Za każdym razem należy weryfikować nazwę strony internetowej, na której podaje się wrażliwe dane, czy nazwa domeny, z której otrzymano ważną wiadomość mailową - informuje KPP w Grójcu.- Z uwagi na odnotowane w ostatnim czasie przestępstwa popełniane na terenie parafii, bądź na szkodę osób duchownych na terenie województwa mazowieckiego, apelujemy o właściwe zabezpieczenie mienia i obiektów parafialnych. Apelujemy do duchownych, aby stosowali zasadę ograniczonego zaufania wobec osób, które proszą o pieniądze czy dane osobowe, a w przypadku pojawienia się podejrzenia, co do wiarygodności rozmówcy prosimy o kontakt Policją - czytamy w komunikacie Komendy Powiatowej Policji w Grójcu.Jak informują funkcjonariusze, mimo licznych działań informacyjnych i zapobiegawczych, liczba oszustw finansowych wciąż jest bardzo wysoka. W tym przypadku również osoby duchowne zostają pokrzywdzone. Czasami oszuści podszywają się pod funkcjonariusza Policji CBŚP lub innego urzędnika państwowego, uwiarygodniając w oczach potencjalnych ofiar swoje działania prowadzeniem akcji na hakerów, tajnymi operacjami, troskę o zasoby finansowe na kontach internetowych.Wszelkie podejrzenia należy weryfikować, kontaktując się z rzekomym nadawcą za pomocą innego kanału niż ten, przez który dotarła wiadomość. Gdy nie mamy pewności kto do nas dzwoni, pojawia się podejrzenie, że może to być oszustwo należy rozłączyć rozmowę! Wszelkie próby wyłudzenia oszustwa należy zgłaszać najbliższej jednostce Policji.
Poszukiwania Jacka Jaworka trwają. Policja sprawdziła grudniowy trop, według którego zwłoki podejrzanego o potrójne morderstwo we wsi Borowce miało być ukryte we wsi Poraj. Śmierć Jacka Jaworka jest jednym ze scenariuszy przyjętych przez śledczych.Policja nieustannie przypomina, że Jacek Jaworek może ukrywać się "w zasięgu wzroku". Służby postanowiły specjalną kampanią informacyjną zwrócić uwagę, że poszukiwani przestępcy bardzo rzadko unikają wymiaru sprawiedliwości w lasach i piwnicach.- Poszukiwani przestępcy często zmieniają nie tylko swój wygląd i dane osobowe, ale także prowadzą całkiem inne, normalne życie. Zakładają nowe rodziny, są przykładnymi obywatelami i zgodnymi sąsiadami - przekazała w ważnym komunikacie Polska Policja.Okazuje się, że śledczy biorą pod uwagę również scenariusz dotyczący śmierci Jacka Jaworka. Policjanci zbadali trop, który w grudniu przekazał... jasnowidz Krzysztof Jackowski.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Jak poinformował jeden z lokalnych portali radio5.com.pl, tamtejsi policjanci ustali, że chłopiec przebiegał przez ulicę, kiedy potrąciła go ciężarówka. Trasa Kętrzyn – Bartoszyce, na której doszło do tego zdarzenia, jest całkowicie zablokowana. Miejscowi policjanci kierują ruchem. Wyznaczono objazd przez pobliskie miejscowości Korsze i Reszel. W tragiczny sposób rozpoczęły się tegoroczne ferie zimowe w powiecie kętrzyńskim. W poniedziałek 24 stycznia na jednym z odcinków drogi wojewódzkiej numer 592 doszło do fatalnego wypadku z udziałem młodego pieszego. Do niewyobrażalnej tragedii doszło w poniedziałkowe popołudnie na jednej z tras województwa warmińsko-mazurskiego. 12-letni chłopiec zginął pod kołami ciężarówki. Policjanci ustalają szczegółowe okoliczności tego incydentu.- Na miejscu zginął 12-letni chłopiec, który został potrącony przez samochód ciężarowy. Kierowca pojazdu został poddany badaniu alkomatem, które wykazało, że w chwili zdarzenia był trzeźwy. Dodatkowo jego zachowanie nie budziło żadnych zastrzeżeń - przekazała w rozmowie z goniec.pl asp. Ewelina Piaścik, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Kętrzynie. Miał on miejsce tuż po godzinie 12.46, kiedy to miejscowe służby zostały zaalarmowane o wypadku ze skutkiem śmiertelnym w miejscowości Dzikowina w gminie Korsze. Na miejscu zdarzenia wciąż znajdują się lokalne służby, które wykonują swoją pracę pod nadzorem prokuratora. W związku z tym tragicznym incydentem został powołany biegły z zakresu wypadków drogowych, który będzie pracował na miejscu zdarzenia. - dodała w rozmowie z goniec.pl asp. Ewelina Piaścik.
Mężczyzna zapomniał włożyć maseczkę ochronną, tym samym wpadając w poważne kłopoty. Brak zakrytego nosa, a także ust dał policjantom pretekst do interwencji. Źródło: Podlaska Policja W trakcie rozmowy z 38-latkiem policjanci od razu wyczuli od niego silną woń alkoholu. Badanie alkomatem wykazało, że miał on ponad półtora promila alkoholu w swoim organizmie. Nietrzeźwi kierowcy to wciąż palący problem publicznych dróg. Ich skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie prokuruje wiele kuriozalnych zdarzeń drogowych.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl: Mężczyzna w trybie natychmiastowym stracił swoje prawo jazdy. O tym na jak długo, zadecyduje sąd. Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę" Warto podkreślić, że za kierowanie pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości grozi kara dwóch lat pozbawienia wolności.Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Niestety, ale pomimo licznych apeli, akcji społecznych, a także zaostrzenia kar, spore grono zmotoryzowanych wciąż lekceważy obowiązujące przepisy, a co najważniejsze bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. Do niestandardowej sytuacji doszło na terenie Zambrowa w województwie podlaskim. W ręce lokalnej policji wpadł pewien nietrzeźwy kierowca. Jak się okazało, nieodpowiedzialnego mężczyznę pogrążył brak maseczki ochronnej. Tuż przed mundurowymi na parking przed jedną z tamtejszych stacji przyjechała osobowa toyota. Jej właściciel wszedł do środka, by kupić piwo. Jak się okazało, pogrążył go jeden szczegół. Do nietypowej sytuacji z udziałem pijanego kierowcy doszło w minioną niedzielę 23 stycznia na terenie Zambrowa. O poranku tamtejsi funkcjonariusze sprawdzali obiekty handlowe pod kątem przestrzegania obostrzeń sanitarnych. Nie sądzili wówczas, że w ich ręce wpadnie kompletnie bezmyślny kierowca.
Świadkami bardzo nietypowej sytuacji byli warszawscy funkcjonariusze, którzy zatrzymali sprawcę kolizję drogowej. Mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenia i aby zgubić pościg, zdecydował się na dramatyczny ruch. Jak się okazało, lista jego wykroczeń była naprawdę okazała. Gigantyczną determinacją wykazał się pewien 53-latek, który po spowodowaniu kolizji uciekł z miejsca zdarzenia. Chcąc uniknąć kary, zdecydował się na nietypowe rozwiązanie. Do incydentu doszło w miniony czwartek 20 stycznia na terenie Targówka. Około godziny 17.00 operator stołecznego stanowiska kierowania otrzymał zgłoszenie o kolizji. Poszkodowany poinformował, że znajduje się w rejonie ulicy Rzewińskiej, gdzie chwilę później zadysponowano załogę patrolową z Targówka. Poszkodowany 38-latek oświadczył, że około godziny 16.40 na wysokości ulicy Zamkowej kierujący peugeotem najechał na niego, uderzając w lewe lusterko jego volkswagena. Jak się okazało, sprawca odjechał z miejsca zdarzenia, chcąc uniknąć odpowiedzialności za popełniony czyn. Zgłaszający zawrócił i ruszył za nim. Co ciekawe, właściciel francuskiej osobówki poruszał się od lewej do prawej krawędzi jezdni, stwarzając poważne zagrożenie w ruchu drogowym. Widząc zachowanie sprawcy, świadek od razu zaalarmował odpowiednie służby. Na ulicy Rzewińskiej kierowca peugeota porzucił swoje auto, a następnie wskoczył do pobliskiego Kanału Bródnowskiego i pokonał go wpław. Ostatecznie zgłaszający stracił sprawcę z oczu na ulicy Teofila Piecyka. Policjanci bardzo szybko wkroczyli do akcji i rozpoczęli poszukiwania nieodpowiedzialnego kierowcy. Jak się okazało, ten bardzo szybko wpadł w ich ręce. Na wcześniej wskazanej ulicy mundurowi znaleźli leżącego w śniegu mężczyznę. Był cały mokry i czuć było od niego silny zapach alkoholu. Znaleziono przy nim również kluczyki od peugeota. W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że 53-latek miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, który obowiązywał go od 2019 roku. Na komisariacie poddano go badaniu alkomatem. Jak się okazało, mężczyzna był kompletnie pijany. W swoim organizmie miał aż 1,7 promila alkoholu. Został zatrzymany i noc spędził na policyjnej izbie zatrzymań. Nieodpowiedzialny kierowca usłyszał dwa zarzuty za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości i złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. Za wyżej wymienione przestępstwa grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności. Dodatkowo 53-latek odpowie za spowodowanie kolizji drogowej. Policjanci apelują do wszystkich zmotoryzowanych o rozwagę oraz bezpieczną jazdę. Podkreślają również, że jeśli zaobserwujesz niebezpieczną sytuację na drodze, niezwłocznie zadzwoń pod numer 112 i poinformuj o tym odpowiednie służby.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KRP VI
Niedzielny wieczór w Kostrzynie nad Odrą stał pod znakiem koszmarnego incydentu, do którego doszło na jednym z tamtejszych przejść dla pieszych. Kierowca Jeepa potrącił trójkę nastolatków chcących przejść na drugą stronę jezdni. Ranni zostali przetransportowani do najbliższej placówki medycznej. Do przerażającego zdarzenia doszło 23 stycznia tuż po godzinie 19.00 na jednym z przejść dla pieszych ulokowanym na ulicy Sikorskiego w Kostrzynie nad Odrą (woj. lubuskie). W grupę nastolatków przechodzących przez pasy wjechał kierowca samochodu osobowego marki Jeep. Wiadomo, że za kierownicą pojazdu zasiadał 61-letni mężczyzna. W wyniku tego incydentu poszkodowane zostały 3 osoby. 16-letnia dziewczyna, 16-letni chłopiec oraz 14-latka zostali niezwłocznie przetransportowani do lokalnego szpitala. - Ze wstępnych informacji, jakie mamy, wynika, że jedna z dziewczyn doznała urazu brzucha, a dwoje jej znajomych prawdopodobnie złamania nogi - przekazała Magdalena Ziętek z Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim. W chwili zdarzenia przez pasy przechodził także inny chłopiec, jednak miał on zdecydowanie więcej szczęścia niż jego rówieśnicy i uniknął potrącenia. 61-letni kierowca jeepa został poddany badaniu alkomatem. Nie wykazało ono obecności alkoholu w jego organizmie. Według informacji przekazanych przez "Gazetę Lubuską" siła uderzenia była tak duża, że poszkodowani zostali odrzuceni na kilka metrów. Szczegółowe okoliczności tego przerażającego incydentu będą ustalane przez lokalnych policjantów. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: tvn24.pl / Gazeta Lubuska
Nie od dziś wiadomo, że niemieckie autostrady to idealne środowisko dla amatorów mocnych wrażeń. Brak ograniczeń prędkości na większości odcinków powoduje, że niektórzy zmotoryzowani mogą bez jakichkolwiek konsekwencji testować moc ultramocnych samochodów. Pewien kierowca osiągnął imponującą prędkość BMW M5. Reakcja mundurowych była wymowna. Niemieckie autostrady od lat są niekwestionowanym rajem dla osób uwielbiających adrenalinę. Może się jednak okazać, że już wkrótce taki stan rzeczy ulegnie diametralnej zmianie. Wszystko przez publiczną debatę odnoszącą się do propozycji nałożenia ograniczeń na wszystkie odcinki autostrad. Już wkrótce ustawowy limit miałby wynosić 130 km/h. W dniu dzisiejszym nie obowiązują jednak żadne ograniczenia, dlatego wielu kierujących decyduje się na rozpędzanie swoich samochodów do niebagatelnych prędkości. Przykładem może być kierowca testujący osiągi BMW M5, który osiągnął aż 312 km/h. Co ciekawie w tym samym czasie wyprzedzał policyjny radiowóz. Jak można się domyślać, nawet tak zawrotna prędkość nie zrobiła na nich żadnego wrażenia, tym bardziej że codziennie na niemieckich trasach dochodzi do wielu prób bicia rekordów w tej kategorii. Pod maską BMW M5 F90 znajduje się pokaźny silnik V8 o pojemności 4.4 litra, generujący imponującą moc 600 koni mechanicznych. Sprint do 100 km/h zajmuje zaledwie 3,4 sekundy. Warto podkreślić, że Niemcy są jednym z kilkunastu krajów, które nie posiadają ograniczeń prędkości. Na terenie Europy podobną sytuację można zaobserwować na wyspie Man podlegającej Koronie Brytyjskiej.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Cars on Autobahn
Zima potrafi dać się we znaki kierowcom. Szczególnie uciążliwym elementem zimowej aury jest oblodzona jezdnia, która może skutecznie uniemożliwić jazdę. Przekonał się o tym pewien kierowca samochodu dostawczego, który nie mógł wyjechać pod górkę. Wówczas do akcji wkroczył uczynny właściciel Audi A6 z legendarnym napędem quattro. Zima to dla wielu kierowców czas, w którym trzeba jeździć znacznie ostrożniej, ponieważ każdy, nawet najmniejszy błąd może słono kosztować. Niektórzy zmotoryzowani cieszą się z takich warunków. Są to w głównej mierze fani aut tylnonapędowych, a także tych z napędem na cztery koła.Wielu fanów zimy na pewno znajdzie się wśród posiadaczy Audi Quattro. Taki stan rzeczy w idealny sposób potwierdza poniższe nagranie. Warto podkreślić, że do zdarzenia doszło w miejscowości Grodziec na Dolnym Śląsku. Niestety, ale w okresie zimowym pokonanie pozornie łagodnego wzniesienia może okazać się niezwykle wymagającym zadaniem. Przekonał się o tym właściciel samochodu dostawczego, który nie mógł wyjechać na niezbyt stromą górkę. Na szczęście na swojej drodze spotkał kierowcę Audi A6 Quattro, który bez wahania pomógł potrzebującemu. Warto podkreślić, że napęd, który popularność zdobył w trudnych warunkach rajdów, do dziś pozostaje jednym ze sztandarowych osiągnięć niemieckiego producenta. Poniższy materiał wideo pokazuje, jak stare A6 ciągnie pod górę masywnego Volkswagena Craftera. Dla Audi to zadanie nie było szczególnie wymagające. Ostatecznie samochód dostawczy zdołał pokonać wzniesienie. Oczywiście warto pochwalić zachowanie właściciela niemieckiej osobówki, który udzielił pomocy potrzebującemu kierowcy. Takie sytuacje pozwalają wierzyć, że polskie drogi choć trochę zmienią swoje oblicze, a agresywni i chamscy zmotoryzowani będą melodią niechlubnej przeszłości.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje prof. Jacek Trznadel. Krytyk literacki miał 91 latNowe wieści ws. kwarantanny. Ważne zmiany, padła dataWrzuciła do sieci sprawdzian dziecka z dysleksją. "Nie wierzę w to, co widzę"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Bielskie Drogi
Kierowca klasy S nie miał najmniejszy szans na przeżycie. Z kolei kierujący ciężarowym Iveco, a także osoby znajdujące się w toyocie camry, z pokładu, której zarejestrowano moment wypadku, odnieśli jedynie drobne obrażenia. Oglądając materiał wideo, można śmiało stwierdzić, że kierujący mercedesem poruszał się z nadmierną prędkością. Podczas swojego szaleńczego rajdu pomiędzy samochodami wykazał się sporą bezmyślnością, która finalnie kosztowała go życie.Niestety, ale impet uderzenia był tak duży, że z luksusowej osobówki praktycznie nic nie zostało. Brawura, a także pośpiech to jedne z głównych czynników odpowiedzialnych za zdecydowaną większość koszmarnych zdarzeń drogowych. W tym konkretnym przypadku ryzykowna jazda doprowadziła do tragedii. Młody kierowca mercedesa nie miał najmniejszych szans na przeżycie.Wielu zmotoryzowanych balansuje na granicy życia i śmierci, bezczelnie łamiąc przepisy ruchu drogowego. Spora część z nich kończy jednak w tragiczny sposób.Idealnym przykładem może być wypadek, do którego doszło na początku maja ubiegłego roku. Na jednej z dróg w pobliżu miasta Riazań, zderzyły się osobowy mercedes klasy S oraz samochód ciężarowy. Brawurowa jazda to korzystanie z publicznej drogi, łamiąc przy tym elementarne zasady, które na niej panują. Niestety, ale spora liczba kierowców traktuje trasy szybkiego ruchu, jak swój plac zabaw, czy miejsca, gdzie można podnieść poziomom adrenaliny.
Opony zimowe to zaledwie wierzchołek góry lodowej w dostosowywaniu auta do niskich temperatur. Niemniej jednak są one istotnym elementem, który wpływa na bezpieczną, a także bezkolizyjną jazdę. W dobitny sposób przekonał się o tym pewien kierowca, który wpadł w niekontrolowany poślizg przy 40 km/h. Zimowe warunki atmosferyczne wpływają na jakość, przede wszystkim bezpieczeństwo jazdy. Szczególnie uciążliwe są oblodzone drogi, które są poważnym problemem dla sporego grona kierowców. Jeden, nawet najmniejszy błąd może doprowadzić do utraty przyczepności, a co za tym idzie fatalnego finału. W tym przypadku kluczowe znaczenie ma potencjalna droga hamowania. O tym, że oszczędzanie na oponach się nie opłaca, przekonał się bohater poniższego nagrania. Pomimo faktu, że poruszał się z niską prędkością wynosząca 40 km/h i tak nie uniknął kłopotów. W pewnej chwili wpadł w niekontrolowany poślizg i zakończył swoją jazdę, uderzając w ogrodzenie. Na szczęście kierowcy nic poważnego się nie stało. Samochód, jak i ogrodzenie również uniknęły poważniejszych uszkodzeń. Niemniej jednak zmotoryzowany otrzymał solidną lekcję pokory. Należy podkreślić, że oszczędzanie na ogumieniu może mieć poważne konsekwencje. Ich odpowiednie dobranie, a także wysoka jakość, skutecznie minimalizują ryzyko wystąpienia różnych nieprzewidzianych zdarzeń. Niestety, ale wielu kierowców bagatelizuje problem, nadmiernie eksploatując bieżnik. Opony zimowe osiągają optymalne właściwości przy wysokości bieżnika od 3 do 4 mm.Ponadto bez regularnych inspekcji, nie mamy pewności, że nie doszło do uszkodzenia gumy. Gdy znajdziemy w oponie np. wbity gwóźdź, powinniśmy udać się na naprawę do wulkanizatora. Niskie temperatury to również potencjalne problemy z zamkami. Dlatego, jeśli jeszcze nie przesmarowaliśmy ich środkiem przeciw zamarzaniu, najwyższa pora to zrobić. Aby zapobiec niemiłym niespodziankom, dobrze jest mieć w kieszeni odmrażacz do szyb.Przy występowaniu niskich temperatur pamiętajmy także o ładowaniu akumulatora. Jeśli nam się rozładuje, nie skorzystamy z pilota, a to w połączeniu z zamarzniętymi zamkami jest najprostszym przepisem na spóźnienie się do pracy. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Adam Niedzielski prognozuje sytuację pandemiczną w następnym tygodniuLublin: służby zakończyły poszukiwania 73-latki. Tragiczny finałAdam Małysz przekazał fenomenalne wieści ws. Kamila StochaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: NaMasce.pl
Chwile grozy przeżyli kierowcy podróżujący na czeskiej autostradzie w pobliżu Pragi. W czasie potężnej śnieżycy doszło do gigantycznego karambolu. Ludzie opuszczali swoje samochody, by uniknąć najgorszego. Do tego przerażającego zdarzenia doszło w czwartek 20 stycznia na autostradzie D5 z Pilzna do Pragi. Na skutek znaczącego pogorszenia się warunków atmosferycznych na wysokości miejscowości Żebrak miał miejsce potężny karambol. W zdarzeniu brało udział aż 36 pojazdów. Na szczęście nikt nie zginął, aczkolwiek 5 osób zostało przetransportowanych do lokalnej placówki medycznej. Na poniższym nagraniu bardzo dokładnie widać moment zdarzenia. Autor nagrania zdołał wyhamować swoje auto, po czym zatrzymał się w bezpieczny sposób na poboczu. Chwilę później opuścił swoje auto i postanowił przeskoczyć za barierki ochronne, by uniknąć groźnych skutków zdarzenia.Skala karambolu była ogromna. Zachowanie mężczyzny powielili inni zmotoryzowani. Takie rozwiązanie okazało się kluczowe dla osób podróżujących skodą fabią. Jak się okazało, chwilę później w ich samochód z impetem wbił się TIR. Gdyby zostali we wnętrzu swojego auta, mogliby zostać ranni, a także zakleszczeni w pojeździe.W przypadku karambolu na autostradzie to właśnie takie zachowanie jest tym optymalnym. Zaleca się zatrzymanie swojego auta w bezpiecznej odległości od innych pojazdów, najlepiej w takim miejscu, w którym jest najmniejsze prawdopodobieństwo, że uderzy w nas inny samochód. Następnie należy wysiąść i skierować swoje krok za barierki ochronne lub ekrany akustyczne. Pozostanie w samochodzie, jest skrajnie niebezpieczne, co w dobitny sposób pokazuje poniższe nagranie. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Adam Niedzielski prognozuje sytuację pandemiczną w następnym tygodniuLublin: służby zakończyły poszukiwania 73-latki. Tragiczny finałAdam Małysz przekazał fenomenalne wieści ws. Kamila StochaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Youtube
Bohater nagrania wykazał się mistrzowskim opanowaniem i pokazał, jak należy się zachować w groźnej sytuacji, jaką niewątpliwie jest utrata przyczepności. Aktualnie w naszym kraju dominuje zimowa aura, która jak wiadomo, nie sprzyja w bezpiecznej, a co za tym także bezkolizyjnej jeździe. Oblodzone drogi to poważny problem, z którym boryka się gigantyczna liczba rodzimych kierowców. Jeden z nich pokazał, jak należy reagować w sytuacji kryzysowej. Jego opanowanie zapobiegło groźnej kolizji. Kierowca zawodowy nie zamierzał odpuszczać, tym samym godząc się z uderzeniem w barierki. W dynamiczny sposób kontrował kierownicą, by ustawić koła w optymalnym ustawieniu. Na szczęście kilka kontr wystarczyło, by odzyskać przyczepność, a co za tym idzie opanować niekorzystną sytuację. Warto podkreślić, że kierujący ciężarówką miał zdecydowanie ciężej niż osoba podróżująca samochodem osobowym. Musiał wykonać tytaniczną pracę, by uniknąć fatalnego zakończenia. Tradycyjnie można napisać, że zima znów zaskoczyła polskich drogowców. Lód na jezdni, a także sypiący śnieg to czynniki, które w znaczący sposób utrudniają poruszanie się wszystkim zmotoryzowanym. Bohater poniższego filmu podróżował po S8 ciężarówką marki volvo z naczepą. Co ciekawe w chwili zdarzenia nie przewoził żadnego ładunku, co powodowało, że jego zestaw był relatywnie lekki. Zmotoryzowany przemieszczał się z prędkością oscylującą w granicach 70 km/h. Niestety, ale oblodzona jezdnia dała o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Finalnie wpadł w niekontrolowany poślizg. Idealnym rozwiązaniem, które skutecznie redukuje widmo poślizgu, a także kolizji jest przepisowa, spokojna jazda. Okazuje się, że również ona nie gwarantuje pełnego bezpieczeństwa. Idealnie świadczy o tym poniższy materiał wideo, który został zarejestrowany na trasie S8 na odcinku z Warszawy do Piotrkowa Trybunalskiego Kierowca TIR-a w mistrzowski sposób opanował poślizg. Nerwy ze stali zapobiegły tragedii.
Do niezwykle niebezpiecznego zdarzenia doszło na jednej z lokalnych tras w województwie kujawsko-pomorskim. Kierujący osobowym nissanem w pewnej chwili stracił panowanie nad swoim autem, a następnie zjechał na przeciwległy pas, gdzie zderzył się z policyjnym radiowozem. Do lokalnych placówek medycznych przetransportowano cztery osoby. Zimowa aura, a co za tym idzie, niesprzyjające warunki atmosferyczne odpowiadają za wiele groźnych sytuacji drogowych. W takich warunkach nawet najmniejsza chwila nieuwagi może mieć poważne konsekwencje. Do incydentu z udziałem policji doszło w miniony czwartek 20 stycznia na prostym odcinku drogi prowadzącej z Tucholi w kierunku Cekcyna (woj. kujawsko-pomorskie). Tuż przed godziną 13, osobowy nissan z wielką siłą zderzył się z radiowozem. Wstępne ustalenia miejscowych funkcjonariuszy wykazały, że 75-letni mężczyzna poruszający się osobówką w pewnej chwili wpadł w poślizg, a następnie zjechał na przeciwległy pas ruchu, gdzie zderzył się z jadącym z przeciwka radiowozem. W momencie incydentu w pojeździe znajdowało się trzech funkcjonariuszy i jedna osoba zatrzymana. Wszyscy zostali przetransportowani do najbliższej placówki medycznej, którą opuścili tuż po przeprowadzeniu niezbędnych badań. Zatrzymany mężczyzna został przewieziony do policyjnego aresztu. W nissanie oprócz kierowcy podróżowały dwie pasażerki. Na szczęście osoby z tego pojazdu nie doznały obrażeń. Wiadomo, że kierowcy biorący udział w wypadku byli trzeźwi. Policja zabezpieczyła niezbędne ślady, a także przesłuchała świadków zdarzenia. Zebrany materiał dowodowy pozwoli wyjaśnić zarówno przyczyny, jak i okoliczności tego groźnego zdarzenia. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Adam Niedzielski prognozuje sytuację pandemiczną w następnym tygodniuLublin: służby zakończyły poszukiwania 73-latki. Tragiczny finałAdam Małysz przekazał fenomenalne wieści ws. Kamila StochaJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: KPP Tuchola
Chwila nieuwagi i możesz stracić dosłownie wszystkie swoje oszczędności. Co więcej, za kilka tygodni możez dostać list o zaciągniętym kredycie. Policja ostrzega, złodzieje znaleźli zupełnie nowy sposób na oszustwo. Zagrożenie jest realne dla milionów Polaków.W czasie, gdy Ministerstwo Zdrowia przekazuje dane o rekordowych zakażeniach koronawirusem, a Adam Niedzielski ostrzega, że przyszłotygodniowe dane będą jeszcze wyższe, okazję tę wykorzystują oszuści. Policja wydała pilny apel do wszystkich Polaków.- Do niecnych celów wykorzystują pandemię COVID-19! Nie daj się oszukać - czytamy w specjalnym komunikacie. Policjanci ujawniają, jak działają złodzieje.
Chwila nieuwagi, a także błędna ocena sytuacji to jedne z czołowych czynników, które są odpowiedzialne za sporą liczbę koszmarnych zdarzeń drogowych. O tym fakcie w dobitny sposób świadczy poniższy incydent, który miał miejsce na jednym z odcinków DW395. Poważny wypadek drogowy miał miejsce na drodze wojewódzkiej numer 395 prowadzającej od Strzelina do Wrocławia. Nieuwaga, a co za tym idzie, poważny błąd jednego z kierowców przesądził o fatalnym finale wyprzedzania. Na wideo widać, że kierowca osobowego seata zdecydował się na manewr wyprzedzania na prostej drodze. Co ciekawe okoliczności były sprzyjające i tak naprawdę nic nie wskazywało, że nagle coś pójdzie nie tak. W pewnym momencie inny zmotoryzowany popełnił porażający błąd. Właściciel renault również chciał wyprzedzić poprzedzające go pojazdy. Nie spojrzał jednak w lusterka, tym samym prokurując groźny incydent. W ostatniej chwili zauważył, że w tym samym czasie ktoś inny również wykonuje ten sam manewr, po czym wrócił na swój pas. Niestety, ale na niewiele się to zdało, ponieważ kierujący seatem, by uniknąć kontaktu z drugim pojazdem, musiał odbić swoją kierownicą w lewo. Finalnie stracił panowanie nad swoim pojazdem, wpadł w poślizg, po czym z impetem uderzył w rów, a następnie wyleciał w powietrze. Materiał wideo pokazuje, że zdarzenie wyglądało naprawdę poważnie. Siła uderzenia była potężna, o czym świadczy długi lot. Kierowca seata może mówić o gigantycznym szczęściu, ponieważ w wyniku tego wypadku nie odniósł poważniejszych obrażeń. Niech to nagranie będzie przestrogą dla wszystkich zmotoryzowanych, którzy z różnych powodów nie spoglądają w lusterka swoich samochodów. Na drodze nie jesteśmy sami, a do groźnego wypadku może dojść w każdej chwili. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.plMazowsze. Wypadek na DK50. TIR po zderzeniu z osobówką uderzył w dom jednorodzinnyTragiczny wypadek pod Błoniem. Ściana osunęła się na robotnika, mężczyzna nie żyjeMarcin "Borkoś" Borkowski wraca do zdrowia. "Jestem w stanie poruszać się samodzielnie"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami z Warszawy lub Mazowsza, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Polscy Kierowcy / Youtube
Wzorem lat ubiegłych policjanci z mazowieckiej drogówki od kilku dni prowadzą wzmożone działania prewencyjne w rejonie przejazdów kolejowych, przy głównych szlakach komunikacyjnych. W działaniach policjantów wspiera ich Służba Ochrony Kolei oraz Żandarmeria Wojskowa. Kontrole prowadzone są także z powietrza - przy użyciu dronów. Będą trwały do zakończenia ferii zimowych. Wczoraj takie działania podjęli policjanci z Komendy Powiatowej w Siedlcach. W piątek funkcjonariusze nadzorowali przejazd kolejowy w Siedlcach przy ul. Daszyńskiego. Mundurowi zwracali uwagę na osoby, które pieszo pokonują torowisko, czy robią to w sposób bezpieczny i czy swoim zachowaniem nie stwarzają zagrożenia dla ruchu. - Warto podkreślić, że zgodnie z nowym taryfikatorem, wejście na torowisko przy opuszczonych lub opuszczających się zaporach zakończy się mandatem w wysokości 2 tys. zł. Identyczna kwotę zapłaci kierowca, który spróbuje przejechać przez tory przy uruchomionej sygnalizacji świetlnej lub opuszczonych zaporach - opowiada nadkom. Agnieszka Świerczewska z KPP w Siedlcach.
Sąd Okręgowy w Warszawie prawomocnie uniewinnił znanego, warszawskiego pirata drogowego Roberta N. ps. "Frog", który w bezczelny, a także brawurowy sposób szalał swoim autem po ulicach Warszawy, a także w okolicach Kielc. Wcześniej sąd I instancji częściowo uznał jego winę, a także wymierzył mu karę 2,5 roku bezwzględnego więzienia. Robert N, szerszej publice znany pod pseudonimem "Frog", po raz kolejny uniknął odpowiedzialności karnej. Szaleńcza jazda, a także sprowadzenie realnego zagrożenia w ruchu drogowym, to jedne z wykroczeń, których się dopuścił. Jak się okazuje, nie zostanie za nie ukarany. W lutym ubiegłego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotów uwolnił pirata z ciążących na nim zarzutów. Chodziło o niebezpieczne przemieszczanie się po ulicach stolicy. Co ciekawe wydatny wpływ na decyzję o uniewinnieniu miał biegły sądowy, który uznał, że pirat drogowy dobrze jeździ samochodem.„Oskarżony nie wyczerpał znamion sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, ponieważ pomimo brawurowej jazdy, poruszając się z dużą prędkością i powodując dezorganizację na drodze, oskarżony w krytycznym czasie panował nad swoim pojazdem” - można było usłyszeć na sali sądowej. Zupełnie inny osąd wystąpił w przypadku sytuacji, która miała miejsce na jednej z dróg w okolicach Kielc. Tutaj sąd orzekł, że sprawca prowadził bezpośrednie zagrożenie katastrofą w ruchu lądowym. Mężczyzna został skazany na 2 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności oraz na 5-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Strona oskarżonego wniosła apelację od wyroku, która została rozpoznana przez warszawski Sąd Okręgowy w miniony wtorek. Finalnie sąd zmienił orzeczenie I instancji, co jest równoznaczne z tym że Robert N został uniewinniony również w tzw. "wątku kieleckim". Warto podkreślić, że popularny "Frog" jest poszukiwany przez policję w związku z prowadzeniem samochodu mimo sądowego zakazu. W 2020 otrzymał prawomocny wyrok skazujący go na 1,5 roku pozbawienia wolności. Robert N jest znany w głównej mierze z niezwykle popularnego wideo, które zostało umieszczone w sieci. Przedstawiało szaleńczy rajd ulicami Warszawy w 2014 r. W czasie 12-minutowej jazdy, "Frog" popełnił blisko 100 wykroczeń.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: RMF24.pl / brd24.pl
O tym, że pośpiech za kierownicą może mieć fatalne skutki, wiemy nie od dziś. Dotyczy to zarówno prędkości w trakcie jazdy, jak i różnych sytuacji, w których trzeba poczekać. Pewien zmotoryzowany nie miał ochoty tracić czasu, dlatego zdecydował się na nietypowe opuszczenie parkingu. Niezależnie od tego, czy mówimy o światłach, przejeździe kolejowym, czy włączaniu się do ruchu, należy cierpliwie poczekać. Ta zasada odnosi się również do oczekiwania na wyjazd z parkingu. Pewien niecierpliwy kierowca ewidentnie nie hołduje temu założeniu, dlatego zdecydował się na nietypowe, a zarazem ryzykowne rozwiązanie. Właściciel Mazdy CX-7 jedynie przez moment cierpliwie czekał na swoją kolej, aby opuścić strzeżony parking. Niestety, ale niezbyt płynny ruch pojazdów bardzo zirytował nerwowego zmotoryzowanego. Warto zaznaczyć, że do incydentu doszło kilka dni temu na jednej z ulic Budapesztu. Kierowca postanowił zaoszczędzić kilka minut, dlatego wykorzystał właściwości jezdne swojego auta i urządził sobie jazdę terenową. Wykorzystał pas zieleni, by wjechać na chodnik, a następnie włączyć się do normalnego ruchu. Mamy nadzieję, że spożytkował zaoszczędzony czas w odpowiedni sposób. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Bp-i Autósok Közössége
Policjanci z powiatu świdnickiego interweniowali w sprawie mężczyzny, który pijany pchał wózek ze swoim 2-letnim dzieckiem w mroźną noc. Funkcjonariusze natychmiast zareagowali i zaopiekowali się dziewczynką. Jej ojcu grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.Do zdarzenia doszło tuż po północy na ulicy Kliczkowskiej w Świdnicy. Będący na nocnym dyżurze funkcjonariusze zauważyli idącego chwiejnym krokiem mężczyznę, który pchał przed sobą dziecięcy wózek. Trzeźwo myślący policjanci domyślili się, że może dojść do prawdziwej tragedii, dlatego postanowili interweniować.
Nie jest żadną tajemnicą, że kierowcę zawodowego powinny cechować nie tylko profesjonalizm oraz umiejętności, ale także rozwaga oraz odpowiedzialność. Antybohater tego artykułu jest kompletnym zaprzeczeniem tej tezy. Będąc na podwójnym gazie mógł doprowadzić do drogowego dramatu. Niestety, ale pijani kierowcy to wciąż palący problem publicznych tras. Ich skrajnie nieodpowiedzialne postawa stwarza realne zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Świadkiem niezwykle niebezpiecznej sytuacji był pewien kierowca podróżujący w jedną z dróg w okolicach Wadowic. W pewnym momencie zauważył, że kierujący ciężarówką porusza się bardzo podejrzany sposób. Jak widać na nagraniu, pojazd nie trzymał się swojego pasa, jeżdżąc niemal po całej szerokości jezdni.Tragedii udało się uniknąć w głównej mierze dzięki autorowi nagrania, który dzięki szybkiej, a także stanowczej reakcji uniemożliwił dalszą jazdą kierowcy zawodowemu. Z informacji przekazanych przez świadka wynika, że nieodpowiedzialny kierujący uszkodził co najmniej dwa samochody. Ostatecznie jakimś cudem udało się mu dotrzeć do miejsca rozładunku, wcześniej nie doprowadzając do groźnego wypadku. W międzyczasie autor nagrania zgłosił sprawę na policję i dokładnie poinformował służby, gdzie znajduje się bezmyślny zmotoryzowany. Kierowca zawodowy był tak pijany, że nie był w stanie powiedzieć ani jednego słowa. Gdy na miejsce dotarł patrol policji, mężczyzna został przebadany alkomatem. Jak się okazało, przypuszczenia świadka zdarzenia okazały się trafne. Oczywiście głupota kierowcy zawodowego została ukarana. Mężczyzna stracił swoje uprawienia, a także otrzymał bardzo wysoki mandat. Kierowcy grożą 2 lata pozbawienia wolności. Oprócz tego prawdopodobnie otrzyma kilkuletni zakaz prowadzenia pojazdów, a dodatkowo może ponieść także konsekwencje służbowe.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje raper Sad Frosty. Młody muzyk nie dożył 25. urodzinNa planie "Nasz nowy dom" doszło do awantury. Wściekła kobieta wygarnęła Katarzynie DowborNie żyje Rachel Nagy, miała zaledwie 37 lat. Fani gwiazdy są zrozpaczeniŹródło: Wadowice24pl
Każdy kierowca chciałby, aby jego samochód nie tylko świetnie się prowadził, ale również wyglądał. Na drodze bardzo często zdarzają się różnorakie incydenty, które mogą sprawić, że nasz pojazd nabędzie drobnych skaz i uszkodzeń. Istnieje jednak prosty sposób, by naprawić wgniecione elementy. Nie musisz korzystać z usług wykwalifikowanych specjalistów, by móc pozbyć się mało estetycznych wgnieceń występujących na twoim samochodzie. Własnoręczne usunięcie tego problemu jest banalnie proste.Do przeprowadzenia tej niezbyt skomplikowanej operacji potrzeba wrzątku, a także przepychacza sanitarnego. Bohater poniższego nagrania zrezygnował z tego ostatniego elementu i zaufał mocy własnych rąk.Nie jest tajemnicą, że w przypadku wgniecionych elementów karoserii, bardzo łatwo możemy przywrócić je do poprzedniego stanu. Warto jednak zaznaczyć, że nie mogą być one popękane bądź też mocno uszkodzone. Jedyne co musimy zrobić to zagotować wodę, a następnie polewać odkształconą część karoserii. Oczywiście chodzi o jej rozgrzanie, co w późniejszym etapie pomoże nam na jej wyciągnięcie.Po finalizacji tego etapu przykładamy w wyznaczone miejsce zwykły przepychacz, który można dostać w każdym sklepie budowanym. Gdy przyssie od do karoserii, wyciągamy ją ponownie. Powoli, a co najważniejsze dokładnie powtarzaj ten krok kilka razy, zbliżając się coraz bardziej do wgniecenia.Jak można zauważyć. Po kilku minutach pracy wgniecenie kompletnie zniknie! W ten oto prosty sposób zaoszczędzimy trochę grosza, a nasz samochód znów będzie wyglądał perfekcyjnie.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje raper Sad Frosty. Młody muzyk nie dożył 25. urodzinNa planie "Nasz nowy dom" doszło do awantury. Wściekła kobieta wygarnęła Katarzynie DowborNie żyje Rachel Nagy, miała zaledwie 37 lat. Fani gwiazdy są zrozpaczeniŹródło: Wideo: Viral HogJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]
Chwila nieuwagi, a także brak odpowiedniej koncentracji za kółkiem, to jedne z czołowych czynników, które są odpowiedzialne za sporą liczbę kuriozalnych zdarzeń drogowych. Taki stan rzeczy potwierdza kierowca autobusu miejskiego, który bawił się swoim telefonem w czasie jazdy. Korzystanie z telefonu w czasie jazdy jest niezwykle niebezpieczne i może prowadzić do poważnych incydentów na publicznych trasach.W dzisiejszych czasach, przesyconych wszechobecną cyfryzacją, telefony komórkowe są z nami obecne praktycznie przez cały czas, nawet w czasie jazdy samochodem.Niestety, ale wielu kierowców bagatelizuje potencjalne zagrożenie i wciąż korzysta ze smartfonów, w chwili, gdy prowadzi swój samochód. Skutki takiego zachowania mogą być jednak bardzo poważne. Taki stan rzeczy idealnie obrazuje poniższy incydent, który został zarejestrowany na terenie obwodu lwowskiego na Ukrainie. Kierowca autobusu miejskiego bawił się telefonem w czasie jazdy. Niestety, ale dopiero w ostatniej chwili zauważył, że poruszające się przed nim pojazdy zatrzymały się na światłach. Jak można się spodziewać, nie miał najmniejszych szans na odpowiednią reakcję. Efekt był dramatyczny. Autobus z impetem wjechał w dwa pojazdy osobowe marki Kia i Citroen z łatwością je taranując. Lokalna policja poinformowała, że w wyniku tego zdarzenia nikt poważniej nie ucierpiał. Moment zdarzenia został zarejestrowany przez kamerę monitoringu miejskiego. Udostępniamy nagranie ku przestrodze. Należy pamiętać, że jeden, nawet najmniejszy błąd może mieć fatalne konsekwencje. Warto przypomnieć, że od stycznia 2022 kary dla kierujących korzystających z telefonów w czasie jazdy będą zdecydowanie bardziej dotkliwe. Do bieżącego roku za kierowanie pojazdem i korzystanie z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku policja mogła ukarać kierowcę mandatem w wysokości 200 zł. Aktualnie za rozmawianie przez telefon trzymany w dłoni, czy też przeglądanie Internetu kara wyniesie 500 zł.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Nie żyje raper Sad Frosty. Młody muzyk nie dożył 25. urodzinNa planie "Nasz nowy dom" doszło do awantury. Wściekła kobieta wygarnęła Katarzynie DowborNie żyje Rachel Nagy, miała zaledwie 37 lat. Fani gwiazdy są zrozpaczeniŹródło: GoniecJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: Policja Obwodu Lwowskiego
Jak się okazuje, polska policja nie bagatelizuje tego procederu i bezwzględnie karze każdy objaw nieodpowiedzialności. Idealnym przykładem może być kierowca volvo, który decydując się na wyprzedzanie na pasach, naraził się na otrzymanie surowego mandatu. Jak widać na poniższym nagraniu radiowóz był kompletnie niewidoczny, dlatego kierujący volvo nie miał szans na uniknięcie kontroli. W tym przypadku słono zapłacił za skrajnie nieodpowiedzialną postawę. Wyprzedzanie na przejściu dla pieszych to oznaka szczególnej nieodpowiedzialności kierującego. Niestety, ale spore grono zmotoryzowanych lekceważy obowiązujące przepisy, decydując się na ten szczególnie niebezpieczny manewr. Zmotoryzowani nie mogą również omijać pojazdu, który jechał w tym samym kierunku, lecz zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu. W sytuacji, gdy przejście jest wyposażone w sygnalizator świetlny (ruch kierowany) i pali się zielone światło, samochody mogą się wyprzedzać. Wówczas w świetle prawa przejście dla pieszych tak nie obowiązuje. Nie jest żadną tajemnicą, że wyprzedzanie na przejściu dla pieszych to jedno z najniebezpieczniejszych wykroczeń. Wysoki mandat, a także okazała liczba punktów karnych, nie odstraszają kierowców, którzy zapominają, jak poważne konsekwencje czekają tych, którzy w ten sposób złamią obowiązujące prawo. Zgodnie z Art. 26. 3. ustawy Prawo o ruchu drogowym, kierowca nie może wyprzedzać pojazdu na przejściu dla pieszych, a także bezpośrednio przed nim, z wyjątkiem przejścia, na którym ruch jest kierowany. Warto nadmienić, że na skrzyżowaniu ze światłami powyższy przepis nie obowiązuje. Jak się okazało, miał pecha, ponieważ 100 metrów dalej stał policyjny patrol, który karał wszelkie przejawy lekceważenia przepisów. Warto zaznaczyć, że zgodnie z nowym taryfikatorem, wyprzedzanie pojazdu na przejściu dla pieszych, na którym ruch nie jest kierowany, lub bezpośrednio przed tym przejściem jest równoznaczne z otrzymaniem 1500 zł mandatu. 3000 zł to kwota, którą kierowca zapłaci w przypadku recydywy, czyli popełnienia tego samego wykroczenia w ciągu 2 lat).
Niezależnie od sytuacji, a także tego, czy prowadzimy osobowe bmw, peugeota czy hulajnogę, prowadzenie pod wpływem alkoholu bądź też innych substancji, jest proszeniem się o poważne kłopoty. Skrajnie nieodpowiedzialna postawa może mieć fatalne konsekwencje. W dobitny sposób przekonał się o tym pewien nierozsądny kierowca, który rozbił swojego peugeota na ogrodzeniu jednej z posesji w miejscowości Wójtowo w powiecie olsztyńskim. Do incydentu doszło w minioną niedzielę 16 stycznia. Tuż po godzinie 16.30 miejscowe służby otrzymały niepokojące zgłoszenie dotyczące wypadku samochodu osobowego. Moment zdarzenia został zarejestrowany przez kamery monitoringu. Na nagraniu dokładnie widać, że osobówka poruszała się z pokaźną prędkością. Kierujący stracił panowanie nad pojazdem, a następnie wbił się w jeden z płotów. Siła uderzenia była ogromna. Właściciel peugeota miał sporo szczęścia. W toku przeprowadzonych działań wyszło na jaw, że kierujący pojazdem w chwili zdarzenia znajdował się pod znacznym wpływem alkoholu. Badanie alkomatem wykazało ponad 2,5 promila w jego organizmie. Policjanci apelują do wszystkich zmotoryzowanych o zachowanie szczególnej ostrożności, a także rozwagi. Osoby, które wsiadają za kółko pod wpływem procentów, wykazują się skrajną nieodpowiedzialnością. Nieodpowiedzialni kierowcy, którzy w ten sposób lekceważą przepisy, przede wszystkim narażają życie i zdrowie swoje i innych użytkowników ruchu drogowego. Piłeś? Nie jedź! - przypomina olsztyńska policja. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Konferencja ministra zdrowia. Podał porażające dane dot. COVID-19Minister zdrowia: Obligatoryjna praca zdalna dla Polaków w jednym sektorzeGroźny wypadek w Najwyższej Izbie Kontroli. Pracownik Banasia poważnie poszkodowanyJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: KMP Olsztyn / STOP PIRAT
Pewien 23-latek na długo zapamięta nieudaną próbę driftu pod jednym z supermarketów w centrum Radomska. Niestety, ale brak umiejętności, a także rozwagi przesądziły o dramatycznym finale. W nagrodę za swoją głupotę młody kierowca musi zapłacić drakoński mandat. Nie jest to jednak koniec jego kłopotów. W miniony czwartek 13 stycznia do komendy w Radomsku zostało przesłane nagranie przedstawiające nieudaną próbę driftu. Właściciel osobowego audi w kontrolowany sposób wprowadził pojazd w poślizg. Niestety, ale jego próba okazała się mieć katastrofalny finał. Kierowca stracił panowanie nad autem, które chwilę później z impetem uderzyło w obiekt znajdujący się na parkingu. Tuż po uderzeniu widać, że kierowca był widocznie zdziwiony takim obrotem spraw, a jego reakcja na zdarzenie została uchwycona na nagraniu. Ostatecznie lokalni policjanci ustalili jego dane osobowe i postanowili interweniować. Sprawcą okazał się 23-letni mężczyzna, który czasowo przebywał w Radomsku. Policjanci przeprowadzili oględziny jego pojazdu, które potwierdziły, że uszkodzony pojazd brał udział w zarejestrowanym incydencie. 23-letni zmotoryzowany w rozmowie z mundurowymi przyznał, że głupota słono go już kosztowała. Okazało się jednak, że to dopiero początek czekających go wydatków. We wtorek 18 stycznia, 23-latek otrzymał mandat karny w wysokości 1020 złotych. Dodatkowo młodzieniec będzie musiał ponieść dodatkowe konsekwencje finansowe związane z naprawą swojego pojazdu oraz automatu, który został uszkodzony. - Najlepszym miejscem do szlifowania swoich umiejętności w zakresie driftu jest tor wyścigowy lub inne wyznaczone do tego miejsce, gdzie w kontrolowanych warunkach możemy w pełni wykorzystać i doskonalić nasze możliwości oraz korzystać z pojazdów, którymi dysponujemy - przekazali funkcjonariusze z radomszczańskiej policji. Nagranie przedstawiające moment zdarzenia zostało udostępnione na fanpage Spotted: Radomsko. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Paweł Kukiz grozi PiS i żąda poparcia wniosku o komisję ws. PegasusaWizyta Kaczyńskiego na Wawelu. "Będziesz siedział", policja w akcjiPZPN wydał pilny komunikat ws. selekcjonera reprezentacji PolskiJeżeli chcesz się podzielić informacjami z Twojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected] Źródło: Policja Łódzka
Policja skierowała do sądu wnioski o ukaranie jedenastu osób, które próbowały blokować drogę Jarosława Kaczyńskiego w trakcie wtorkowej wizyty na Wawelu. Służby nie mają wątpliwości, że doszło do naruszenia nietykalności i znieważenia funkcjonariuszy. Dwie osoby już zostały zatrzymane.Wizytę na Wawelu z okazji rocznicy pogrzebu Lecha i Marii Kaczyńskich próbowali zakłócić sympatycy Komitetu Obrony Demokracji (KOD). Teraz mają ponieść konsekwencje swoich czynów.
We wtorek w godzinach nocnych doszło do kolizji w Rembertowie. Policja ruszyła w pościg za kierowcą, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Samochód rozbił ogrodzenie i dachował. Okazało się, że kierowca był pod wpływem alkoholu.Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że mężczyzna posiada zakaz prowadzenia pojazdów. W dalszym ciągu trwa zbieranie niezbędnych dokumentów w tej sprawie.